Skandynawski serial kryminalny - odsłona druga
Ze skandynawskich kryminałów mogłabym się spokojnie doktoryzować, dzięki dobrze zaopatrzonej lokalnej bibliotece mogłam poznawać kolejnych autorów - a następnie szybko się nimi znudzić. W końcu porzuciłam, a może tylko zaniedbałam, sekcję autorów skandynawskich. Nie przejadł mi się jak dotąd tylko Jo Nesbø. Nie mogłam jednak przejść koło najnowszego nabytku biblioteki - "Kaznodziei" Camilli Läckberg.
Książka reklamowane jest jako saga kryminalna - faktycznie, sporo tam o życiu rodzinnym policjantów, ze szczególnym uwzględnieniem prowadzącego śledztwo Patricka i jego partnerki Eriki, a nawet ich dalszej rodziny. Wkomponowane jest to w tekst tak, że łatwo będzie o kontynuację tych wątków w kolejnych częściach ("Kaznodzieja" to druga część cyklu - po "Księżniczce lodu" kolejne to "Kamieniarz" i "Ofiara losu"). Główny detektyw nie jest, jak to zwykle bywa w kryminałach, 45-latkiem z początkami marskości wątroby, tylko przyszłym ojcem pławiącym się w szczęściu rodzinnym. Czy to plus, czy minus, zależy od czytelniczego zapotrzebowania.
Stosunkowo mało też w tej książce przemocy i drastycznych opisów. Nie ma na szczęście opisów brutalnych gwałtów albo ich skutków czy innych "pomysłowych" tortur świadczących o tym, że autor musiał bardzo długo myśleć, aż w końcu wpadł w przesadę.
Historia zaczyna się w momencie, gdy w wąwozie, będącym turystyczną atrakcją nadmorskiego szwedzkiego miasteczka, mały chłopiec znajduje trupa młodej kobiety. Okazuje się, że pod nią pogrzebane są dwa starsze szkielety. Wkrótce też znika kolejna dziewczyna i zaczyna się wyścig z czasem...
Historia krąży od początku wokół rodziny legendarnego i nieżyjącego już Kaznodziei - uzdrowiciela i przywódcy małej wspólnoty religijnej. Rodziny skłóconej, a jednocześnie połączonej nader skomplikowanymi relacjami. Czy w rodzinnym labiryncie uda się znaleźć wskazówkę dotyczącą sprawcy, zanim zniknie kolejna dziewczyna?
Książka całkiem niezła, aczkolwiek mnie nie porwała (proszę jednak wziąć poprawkę na mój przesyt tematem:)). Dużo bardziej podszedł mi pokrewny tematycznie "Wybawiciel" Nesbø. Niewątpliwym plusem jest wyjątkowa łatwość czytania - przeczytanie ponad 400 stron zajęło mi pewnie mniej czasu niż napisanie tej notki.
Polecam, ale raczej tym, którzy zaczynają przygodę ze skandynawskim kryminałem.
[Tę opinię opublikowałam również na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.