Warszawa z lat 50. - zła?
Rok 1954. 21 stycznia – nowohucki kombinat metalurgiczny otrzymał imię Lenina, 25 stycznia – premiera pierwszego kolorowego filmu produkcji polskiej „Przygoda na Mariensztacie”, 22 lutego – 21 górników zginęło w pożarze w KWK Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach. 24 lutego – wydano dekret o utworzeniu zakładowych komisji rozjemczych. 27 lutego – premiera filmu „Piątka z ulicy Barskiej”. 10 marca – rozpoczął się II Zjazd PZPR. 13 marca – został założony Studencki Teatr Satyryków. 18 marca – Józef Cyrankiewicz został premierem. 21 marca – 82 górników zginęło w pożarze w KWK Barbara-Wyzwolenie w Chorzowie. 7 kwietnia – Tadeusz Mrugacz został prezydentem Krakowa. 27 kwietnia – premiera filmu „Celuloza”. 28 września – wysoki urzędnik Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, płk Józef Światło, który uciekł z kraju podczas wizyty w Berlinie Zachodnim, rozpoczął w Radiu Wolna Europa cykl audycji pt. „Za kulisami bezpieki i partii”. 1 października – Warszawa: uruchomiono pierwszą polską stację radiofoniczną UKF na częstotliwości 97,6 MHz. 30 października – zostały utworzone Tatrzański Park Narodowy i Babiogórski Park Narodowy. 7 grudnia – rozwiązano Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. 13 grudnia – Władysław Gomułka został zwolniony z więzienia. W Warszawie pojawia się Zły.
Ten ostatni fakt jest literackim pomysłem. Tak naprawdę Zły nie istniał. To wytwór wyobraźni. Jednak dzięki Tyrmandowi i jego powieści możemy śmiało go zaliczyć do postaci, które… znamy, które nie są nam obce.
Tyrmand przedstawia Warszawę lat 50. bardzo drobiazgowo: ówczesne ulice, ówczesną modę, ówczesny język. Nie pominął architektury, budynków. Każde wnętrze, każda ulica jest opisana tak szczegółowo, tak rzetelnie – że na czas czytania z pewnością przeniesiemy się bez trudu do czasu i miejsca akcji.
I oto jesteśmy w aptece. Marta Majewska, jedna głównych bohaterek powieści, kupuje leki dla chorej mamy. Tuż po odejściu od kasy wpatruje się w swoje odbicie – w aptece jest lustro! – być może zapowiada to romans. Owszem – Marta myśli o jakimś Zenonie.
No, tak – ale mama czeka, sama i chora. Na przystanku autobusowym tłok. Marta nie jest zadowolona – lekarstwa mogą się stłuc. I masz, rzeczywiście – dwóch podpitych młodzieńców przepycha się, trąca łokciem – Marta traci lekarstwa. Zaczyna płakać. Żule robią awanturę – nic się nie stało, ta pani stała nam na drodze, wiele hałasu o trącenie człowieka.
I wtedy pojawia się on – Zły. Jest szybki, zdecydowany – parę ruchów pięścią, skoki karate – i cisza, spokój: dwóch młodzieńców na ziemi, Marta i przypadkowi przechodnie – zamarli ze strachu, a on zniknął.
Kim jest, jak się nazywa, jak wygląda? – tego nie wie nikt. Milicja przesłuchała świadków zdarzenia, w tym Martę i przystojnego doktora Halskiego – obiecał pomóc Marcie w zdobyciu lekarstw dla mamy – ale to za mało. Jaki ma cel ten Zły, dlaczego tak reaguje na awantury na mieście? Po co mu to? Na co?
Te same pytania co milicja zadaje sobie Kolanko, dziennikarz „Ekspresu Wieczornego”. Rozwiązanie zagadki podpowiada naczelny: Zły (kto wymyślił to imię?) działa na podobnych zasadach co Zorro. Chce ukarać tych ludzi, którzy postępują niegodnie, brutalnie – a chronić słabych, uciemiężonych.
Czy tak jest istotnie? Gdy milicja przesłuchuje Martę oraz Halskiego, odpowiedź jest daleko…
Miałem nadzieję na romans – Marta i Zenon, i Halski – prawdziwy trójkąt w powieści z lat 50.? Miałem nadzieję na kryminał, sensację – pojawienie się tytułowego bohatera daje taką nadzieję; mogłem liczyć na opowieść o Warszawie – już pierwsze zdania to oznajmiają, patrz wyżej. Tak – trzy w jednym.
Jak to wszystko zmieścić w jednej powieści – pokazuje Tyrmand wręcz brawurowo. Rzeczywiście – jest to tomiszcze o bardzo dużej liczbie stron – coś około 500, podzielone na kilka części. Język, jakim się posługuje, jest sprawozdawczy, dziennikarski. Zatrzymuje się na chwilę na błahostce – tak jak komentator sportowy, gdy na boisku nic się nie dzieje - żeby po chwili opisać pełne emocji zdarzenie; proszę państwa – gooollll!!! Dialogi są z ulicy, z ballad podwórkowych Staśka Wielanka czy Stanisława Grzesiuka. Są warszawskie – ot, po prostu.
Romans rozwija się – tylko gdzie się podział Zenon? Kryminał również ma się dobrze – czy wreszcie dowiem się, kim jest Zły? W pewnym momencie miałem wrażenie, że ich było dwóch - a może to sen, mara, epigon? Opowieść o Warszawie? - owszem, czytałem wręcz z mapą miasta – dzięki temu wiele dowiedziałem się o niej. O historii, trudnej i zarazem fascynującej.
Z ruin miasta (kilkanaście lat po wojnie) tryska energia miłości, księżyc znów świeci nad brukiem, dochodzące z jam, nor przedmieść Warszawy odgłosy mordobicia mają powab poetyczności. Są to ulice, place, skwery stolicy średniej wielkości państwa. Nic to – Tyrmand nie boi się tych opisów, nie boi się porównań. Chce nam przekazać informację – taka jest Warszawa, moja Warszawa. To nie koniec – w powieści pojawia się coś na kształt… mafii. W latach 50., „pod okiem” komunistycznego rządu. Dokładnie: przy ulicy Bagno, tuż obok Pałacu Kultury i Nauki.
Oczywiście – Zły jest postacią literacką, zmyśloną. Lecz jest także zapowiedzią zmian w umysłach już nie tylko warszawiaków, lecz wszystkich Polaków. Zmiana ta nazywana jest Odwilżą lat 50. i stanowi fundament do przemyśleń na temat życia codziennego.
Czyżby w tamtych czasach pięść i siła były jedyną odpowiedzią na frustracje zmęczonych ludzi? Zagubieni i przerażeni są ci ludzie, zatrzymani w kadrze - objawiają twarze pełne bólu i zwątpienia. Czy tak da się dalej żyć? Chyba naczelny Kolanki miał rację, mówiąc, że Zły to taki „nasz” Zorro…
Czytałem „Złego” ze zrozumieniem tamtych lat. Kalendarium, które przedstawiłem na początku, może sugerować, jakie te lata były – w oficjalnej propagandzie. „Zły” pokazuje twarz zupełnie inną – ludzką, dlatego też – z rozpaczą ludzkich oczu.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.