Dodany: 07.01.2011 13:20|Autor: sotion
Bestseller
Istnieje dla mnie specjalny gatunek literatury: bestsellery. Zawsze mam z nimi problem. To książki, które dobrze się sprzedają, mają doskonałe recenzje, wszystkim się podobają. Właśnie ostatnia z wymienionych przez mnie cech od razu powoduje, że zapala się w mojej głowie czerwone światło i zaczynam podejrzewać jakieś oszustwo. Nie istnieje przecież książka, rzecz, cokolwiek, co może się podobać wszystkim. Może zatem w przypadku tych książek mamy do czynienia z doskonale skrojoną mistyfikacją marketingową. Niestety rzadko po przeczytaniu takiej książki mogę powiedzieć, że się myliłem.
Piszę o tym wszystkim dlatego, że trzecią pozycją, którą dostałem od Mikołaja była "Ziemia kłamstw" Anne B. Radge. Powieść napisana przez współczesną norweską pisarkę została przetłumaczona na 20 języków, cieszy się uznaniem krytyków i czytelników na całym świecie. No, jednym słowem - bestseller. Powiedziałem sobie: jednak nie ma co się uprzedzać. Przecież literatura skandynawska zawsze ci się podobała. Przystąpiłem więc do lektury z otwartym umysłem, a wątpliwości odłożyłem chwilowo na bok.
Zaczęło się od mało czytelnego prologu z postaciami z przeszłości. Uparcie jednak powtarzałem mantrę: nie ma powodu do paniki, wszystko na pewno się wyjaśni. Dalej było zawiązanie akcji, w którym seniorka rodu, Anna Neshov dostaje wylewu. Stan jej okazuje się poważny, więc przy łożu umierającej pojawiają się osoby dramatu, czyli trzej synowie. Potem strona po stronie śledziłem dziwne losy braci i poznawałem ich stosunek do matki. W tym momencie zrobiło się już nieco schematycznie: z jednej strony despotyczna rodzicielka, z drugiej dzieci, które w różnym stopniu pozostają lub pozostawały pod jej wpływem. Thor - najstarszy mieszka wraz z nią. Prowadzi gospodarstwo, hoduje świnie. Jest całkowicie pod wpływem matki. Nie potrafi przeciwstawić się jej woli. Margido mieszka w mieście. Jest właścicielem zakładu pogrzebowego. Pozostaje co prawda z dala od matki i jej wpływów, ale żyje samotnie, niechętny tworzeniu trwałych relacji z kobietami. Rytm jego życia wyznaczają zgony i pogrzeby. Erlend najmłodszy. Mieszka dostatnio w Kopenhadze. Od dawna nie utrzymuje z matką żadnych kontaktów z uwagi na swój homoseksualizm. Dalej czytało mi się tę opowieść, jak przystało na bestseller, szybko. Trochę nawet jak kryminał, kiedy ciekawość każe przewracać kartkę za kartką, by dowiedzieć się, jakie będzie rozwiązanie zagadki. A zagadek do rozwiązania w powieści było kilka, poczynając od tej, dlaczego Thor nie ożenił się z matką swej córki, a skończywszy na tej, dlaczego ojciec trzech braci nie odzywa się i nikt z nich go nie zauważa. Wszystko oczywiście podporządkowane dramaturgii czasu, w ramach której jeśli pierwszy akt rozpocznie się na chwilę przed Świętami, ostatni zwieńczy świąteczna wieczerza. W tej ramie czasowej znalazły się precyzyjnie wplecione wątki retrospektywne, a całość została okraszona naturalistycznymi opisami dokonanymi językiem surowym jak norweski klimat, w którym powieść się rozgrywa.
Jednak po zamknięciu książki niewiele pozostało we mnie poza: zaskakującym zakończeniem, oskarżycielskim monologiem Erlenda skierowanym do matki i obrazem nietypowego samobójstwa młodego chłopca, moim zdaniem sztucznie umieszczonym w powieści. Trochę to mało jak na bestseller, który ma zachwycać. Rodzi się zatem znowu we mnie podejrzenie, że ta - co prawda zgrabnie opowiedziana - historia dlatego zbudowana została na sprawdzonym schemacie rozliczenia rodziny z umierającym, podejmowała modny wątek nieakceptacji homoseksualizmu (czyżby w imię politycznej poprawności?), epatowała widokiem młodego człowieka odbierającego sobie życie (bo przecież coś takiego zawsze robi wrażenie) i sensacyjnym zakończeniem, aby się p o d o b a ć, a nie pozostawiać coś więcej.
[recenzję opublikowałem wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.