O tym, jak potoczyła się Bitwa pod Oborą
Były takie zamierzchłe czasy, kiedy w telewizorze mieliśmy zaledwie dwa programy, a ja byłem w wieku, gdy cieszyłem się z kolejnej nocy, podczas której udało mi się kontrolować pęcherz na tyle, że rano miałem suchą piżamkę. W owych szczęśliwych czasach emitowano „Polskie zoo”, satyrę na aktualne wydarzenia polityczne, gdzie główne osobistości ówczesnej sfery politycznej przedstawione były w postaci zwierząt. O polityce wtedy wiedziałem tyle, że na pewno nie jest to rodzaj zupy ani jeden z kierunków świata. Nie przeszkadzało mi to jednak w oglądaniu „Polskiego zoo”, bo były śmieszne kukiełki i równie śmiesznie gadały. Przypomniała mi o tym programie lektura „Folwarku zwierzęcego”, bo trudno, żeby było inaczej, skoro ta krótka powieść Orwella to nic innego jak satyra na totalitarną politykę Stalina, w oczywisty sposób zawoalowana i przycięta do ram gospodarstwa rolnego. Z tego powodu oczywistym jest też, iż Orwell napotkał na spore problemy z opublikowaniem swojego dzieła, ale więcej o tym można przeczytać we wstępie pt. „Wolność prasy”, który w zamierzeniu miał poprzedzać „Folwark zwierzęcy” już od pierwszego wydania, jednak z niewyjaśnionych przyczyn ukazał się drukiem dopiero w 1972 roku. Swoje kilka groszy dorzuca też tłumacz w posłowiu; muszę przyznać, że przyjemnie jest poczytać o całej otoczce powieści i powinno to być miłym standardem wydawnictw. Sam „Folwark zwierzęcy” zajmuje zaledwie sto stron, więc jest do przeczytania w jeden wieczór i trudno wymagać, by moja opinia była obszerna, bo jeszcze się okaże, że jest dłuższa niż sama powieść. A w zasadzie bajka.
Impuls i idea w postaci wzniosłej przemowy starego wieprza Majora, który wyśnił sobie życie zwierząt wyzwolone spod jarzma człowieka, zaczyna kiełkować w umysłach całego inwentarza rolnego, aż w efekcie doprowadza do buntu i rewolucji. Chłop zostaje z gospodarstwa wypędzony, zwierzęta samodzielnie organizują sobie codzienność, ustanawiają prawa i obowiązki, a nawet tworzą własny sztandar. Dalszy scenariusz jest przewidywalny, wszak to tylko bajka, alegoryczna, celna, ale wciąż bajka. Te rządzą się swoimi prawami, symboliką i elementem dydaktycznym. Świnie u szczytu władzy – już to jedno określenie i jego dwuznaczność daje nam przedsmak tego, w jakim tonie Orwell szydzi z ZSRR. A określenie „Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych”* żyje od dawna swoim jakże uniwersalnym i wiecznie aktualnym życiem.
Orwell w przedmowie do ukraińskiego wydania „Folwarku zwierzęcego” napisał: „Nie chcę komentować swojej książki: jeśli nie mówi sama za siebie, oznacza to, że jest nieudana”**. I ja również nie chcę jej dogłębnie rozkładać na czynniki pierwsze oraz komentować. Bo ona naprawdę mówi sama za siebie.
---
* George Orwell, „Folwark zwierzęcy”, tłum. Bartłomiej Zborski, wyd. Muza, Warszawa 2008, str. 117.
** Tamże, str. 124.
[opinię wcześniej zamieściłem na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.