Dodany: 28.12.2010 20:27|Autor: Decadence

Historia ciekawa, sposób pisania już mniej


Cóż... książka, jako autentyczny zapis życia kobiety, która diametralnie zmieniła swoje życie, jest dość ciekawa. Niewiarygodne, jak kobieta, która całe życie spędziła w cywilizowanym świecie, nagle, dla miłości, wyprzedaje cały swój dorobek i przeprowadza się na inny kontynent, żeby tam zacząć wszystko od nowa. Niezwykle odważne, inspirujące... ale i naiwne.

Czytając tę książkę, wciąż dziwiłam się, jak tak zaradna i odważna osoba może tak naiwnie myśleć. Wypowiedzi typu: "Idę na imprezę, żeby zobaczyć Mojego Masaja" zakrawają mi na infantylizm i nastoletnią głupotę. Infantylne wydały mi się wypowiedzi i przemyślenia autorki. Sposób pisania też pozostawia wiele do życzenia. Owszem, są fragmenty ciekawe, wciągające. Są też jednak miejsca, które mnie nużyły, perypetie opisane bez polotu: byłam tu, pojechałam tam, a potem tam. Rozumiem, że to pierwsza książka autorki, gdyby jej historia spisana została przez kogoś innego, może czytałoby się lepiej, ciekawiej, a tak miałam czasem wrażenie, że czytam mail od koleżanki, która opisuje mi, co wczoraj robiła, nie wyłączając mało interesujących szczegółów.

Niemniej sama historia ciekawa i warta poznania, bo bądź co bądź nie znam osoby, która zdecydowałaby się na tak radykalne kroki i do tego tak dobrze by sobie poradziła. Główna bohaterka porzuca swoje dotychczasowe życie w Szwajcarii, narzeczonego, sprzedaje sklep i swoje rzeczy, aby wyjechać do Afryki do Masaja, którego widziała na wakacyjnym urlopie z chłopakiem. "Nastoletnia" fascynacja dwudziestosiedmioletniej kobiety sprawia, że decyduje się ona na odważny... albo też lekkomyślny krok. Bierze ślub z Masajem, chce urządzić sobie życie, próbując ucywilizować nieco warunki życia. Stawia czoło licznym przeciwnościom, dobrze sobie z nimi radzi, załatwia sprawy w afrykańskich biurach, jeździ, kupuje, zakłada "firmę". Na dłuższą metę jednak nie udaje jej się sprostać dzikiemu życiu w Afryce, w plemieniu, któremu daleko do cywilizacji. I przede wszystkim w kulturze, w której traktuje się kobiety zdecydowanie inaczej niż w naszej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 28835
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 21
Użytkownik: miłośniczka 16.12.2011 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż... książka, jako aute... | Decadence
Odebrałam tę książkę bardzo podobnie, żeby nie rzec nawet - tak samo. :-) Znam mnóstwo dwudziestosiedmioletnich dziewczyn mających taki właśnie sposób myślenia. Mnie to przeraża. Sądzę, że Corinne nie ma w środku, w sobie, nic, co mogłoby mnie zaintrygować, uwieść, zaciekawić. Nie przyjaźnię się z takimi ludźmi, bo przebywanie z nimi zazwyczaj jest dla mnie męczące. To typ dziewczyny "od imprezy do imprezy", w dodatku "jaka jestem szalona"! :-) Książkę czytało mi się ciężko, bo to przecież proza autobiograficzna, więc patrzymy na świat Kenii i wydarzeń opisanych dni oczami Szwajcarki, przedestylowani jej sposobem myślenia, zanieczyszczeni więc trochę (paradoksalnie) punktem widzenia, jakiego nie akceptujemy (przynajmniej w moim przypadku). Ma jednak ogromną wartość poznawczą, nie mogę więc powiedzieć, że nie chciałam dowiedzieć się, co będzie za pięć, dziesięć, pięćdziesiąt stron, bo to nieprawda! Z wielką chęcią też zapoznam się z pozostałymi częściami cyklu, pożyczyłam je niedawno od przyjaciółki. Nie lubię po prostu samej autorki - jako kobiety (sposób postępowania, widzenie świata), nie jako pisarki (sposób pisania).
Użytkownik: miłośniczka 16.12.2011 18:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż... książka, jako aute... | Decadence
Swoją drogą - rzucić wszystko dla kogoś poznanego na czacie mogłabym jeszcze zrozumieć, to taki... signum temporis na płaszczyźnie związków partnerskich. Ale rzucić wszystko dla człowieka, z którym się nigdy nie rozmawiało, bo się tego nie potrafi uczynić mimo najlepszych chęci?! I to nie metaforycznie, a całkiem, najbardziej dosłownie! Szczęka spada na podłogę! ;-)
Użytkownik: Pani_Wu 16.12.2011 23:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Swoją drogą - rzucić wszy... | miłośniczka
Czytałam tę książkę już jakiś czas temu, ale mam podobne odczucia do Waszych. Towarzyszyły mi podczas lektury i pozostały jako wrażenie po niej. Nie miałam możliwości przeczytania dalszych części, ale teraz, gdy za sprawą powyższej dyskusji powróciłam myślami do tej pozycji, to chyba szkoda, że autorka nie napisała jej wspólnie, choćby z jakąś reporterką.
Dlaczego?
Ponieważ reporterka czy reporter wydobyłby więcej ciekawych szczegółów dotyczących życia w Kenii. I co najważniejsze - jeśli byłby dobrym obserwatorem oraz sprytnym człowiekiem w swoim fachu, to przemyciłby nam (być może) jakąś sugestię na temat powodów tak niesłychanej decyzji. Mógłby po prostu poprosić, żeby autorka sama określiła powody, dla których rzuciła wszystko i wyruszyła w nieznane, poza, oczywiście, fascynacją pięknym wojownikiem. Może była wychowana pod szklanym kloszem i myślała, że wszędzie ktoś się nią zaopiekuje? Może nikt nie zwracał na nią uwagi i chciała zaimponować znajomym? A może pragnęła przeżyć przygodę i rzuciła się w nią bez jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności, bo dotąd nie ponosiła żadnych konsekwencji swoich decyzji?
Być może jakaś odpowiedź znajduje się w dalszych częściach tej historii.

Co do stylu - od razu przyłożyłam do tej książki pewien obszar wyrozumiałości. Uznałam tę pozycję za formę reportażu, także językowego, jeśli wolno mi określić w ten sposób wyprawę w nieznane rejony. Dobry reporter potrafi wspaniale i pięknym językiem opisywać to, co chce nam przekazać. Podobnie jak aktor, który świadomie wciela się w rolę, a w życiu nie ma cech granej postaci.
Ale tak jak znamy aktorów "naturszczyków", którzy grają siebie, tak i tutaj mamy taką autorkę, reporterkę naturszczyka, która postanowiła zarobić opisując swoje niezwykłe życie.

Największym i być może jedynym atutem tej książki jest historia, która wydarzyła się w rzeczywistości i jest tak niesamowita, że traktujemy ją jak sensację dnia na pierwszych stronach gazet.
Czy niuanse językowe mają jakiekolwiek znaczenie, gdy przekazujemy komuś WIELKĄ REWELACJĘ? :-)
Niekoniecznie.
Sama historia jest wystarczająco silnym skrzydłem, by unieść autorkę w powietrze, razem z jej książkami.
Użytkownik: miłośniczka 17.12.2011 00:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam tę książkę już j... | Pani_Wu
Mnie się książka podobała, tyle, że mnie męczyła. Przykładam jednak ogromną, przeogromną wagę do sposobu pisania, ba! - opowiadania w każdej formie autobiograficznej wypowiedzi; dlaczego? Otóż dlatego, że żaden inny, stworzony przez obcego autora opis nie da ci tego, co przekaże człowiek, który opowiada o sobie, swoich bliskich, swoich przygodach, miejscach, zajęciach, życiu. To sposób patrzenia na świat, to metry, czasem kilometry, a bywa, że - niestety - milimetry albo nawet totalny brak dystansu do siebie i opisywanych przeżyć. Sposób, w jaki drugi człowiek MYŚLI o innych, jak ich odbiera, odczuwa i w jaki sposób wykorzystuje cudze uczucia, przekonania, emocje jest dla mnie tak niezmiernie ważny, że sama popełniam czytelniczy grzech braku dystansu podczas lektury wszelkich autobiograficznych form, jaką "Biała Masajka" jest z całą pewnością. Podobnie, jak już po połowie książki nachodzą mnie zawsze myśli, pewności i niepewności tego, jaką mam ocenę wystawić pozycji w BiblioNETce i czy ją może będę w stanie zrecenzować, czy nie dam sobie z nią rady, tak też zaczynam myśleć o bohaterach (jak wspomniałam - głównie tych, którzy sami o własnych życiu piszą). Nie rozmyślam naturalnie, jak ocenić ich w skali od jeden do sześć, ale... czy chciałabym, żeby ktoś taki znalazł się w gronie bliskich mi ludzi, czuję, czy się z nim męczę, czy świetnie rozumiem, wysłuchując pogodnym wieczorem rewelacji przez słuchawkę albo nawet twarzą w twarz, przy jakiejś kawie bądź lampce wina. Otóż to! Ten człowiek spędza ze mną całe godziny,kiedy jestem zatopiona w lekturze i fakt, czy jego obecność mnie męczy, czy też czuję jej niedosyt, w znacznym, bardzo znacznym stopniu wpływa u mnie na odbiór powieści (na przykład) w całości. Niezależnie od tego, jak ciekawe przygody miał mój znajomy na Alasce, jeśli będzie nim nadęty pajac, niekoniecznie miło mi się będzie tego słuchać, choć możliwe, że ciekawość będzie mnie zżerać. Ot, co! :-)

Niniejszym wytłumaczyłam moją czwórkę.
Użytkownik: Pani_Wu 17.12.2011 00:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się książka podobała... | miłośniczka
A widzisz, sprawdziłam, że też dałam czwórkę :-)

Odnośnie autobiografii, to jakoś nie bardzo w nich gustuję. Zauważyłam także, chociaż to może być tylko moje odczucie, że nawet elementy autobiograficzne w jakiejś powieści, często czynią tę powieść dla mnie słabszą.
Zdecydowanie wolę biografie, od auto-, ponieważ zawierają niezbędny dystans oraz szacunek dla czytelnika. Tak, szacunek, bo są pisane dla niego, a nie dla upajania się brzmieniem własnego głosu, niestety tak to odbieram.
Może nie trafiłam na interesującą mnie autobiografię, chętnie przyjmę sugestie.

Natomiast w przypadku tej książki, nie odbierałam jej jako autobiografii. Raczej jako plotkę typu "Słuchaj, opowiem ci taką historię, że spadniesz z krzesła. Nigdy byś nie uwierzyła, co mi się przydarzyło!" :-)

No i spadłam. Razem z moim nadmiarem odpowiedzialności za cały świat :-D
Użytkownik: miłośniczka 17.12.2011 01:05 napisał(a):
Odpowiedź na: A widzisz, sprawdziłam, ż... | Pani_Wu
A ja kocham. Czytać biografie i czytać autobiografie. To, czy wychodzę z tej przygody z miłością i szacunkiem do bohatera/piszącego, czy też z niechęcią i odrazą, to już inna sprawa. Oczywiście, lektura biografii w moim przypadku też może skutkować zbytnimi emocjami powodowanymi brakiem dystansu. Tak było w przypadku Aleksandra Puszkina po przeczytaniu wspaniałej biografii "Kto zabił Puszkina?" (Kto zabił Puszkina (Woroszylski Wiktor)) - rewelacja! - pokochałam go jeszcze bardziej, w tym momencie to mój półbóg w świecie ulubionych poetów, nikt go nie przebije, pokochałam na amen. Mogę też się zniechęcić, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć konkretnego przykładu - a zatem zdarza się to rzadko.

Autobiograficzne powieści czy też powieści z wątkami autobiograficznymi, zwał jak chciał (wciąż będę się upierać, że taką jest "Biała Masajka"), bywają również wspaniałe. Tyle, że muszą być pozbawione tego elementu "a ja, taki cwaniak". Często tak odbieram zbyt dużą dawkę cynizmu. Nie lubię go, nie, jeśli opowiada się o sobie, ludziach i zdarzeniach z własnego życia bez dystansu. Lubię, kiedy wszystko brzmi "wspomnieniowo", pamiętnikowo. Jak w "Lali" Dehnela (to dopiero proza!). Mam swoją ulubioną autobiografię, a raczej właśnie powieść z elementami autobiograficznymi - bo autorka skupia się nie tylko na sobie, ale chce uchwycić czas miniony, ludzi, którzy odeszli albo co najmniej zaczęli przemijać, tych, wśród których śmiała się, płakała, bawiła i pracowała w pewnym okresie życia. Piszę o niej, bo wspomniałaś, że chętnie przyjmiesz sugestie, polecanki, zatem pragnę Ci ją serdecznie polecić. Mowa o "Zapachu szminki" (Zapach szminki (Kucówna Zofia)) Zofii Kucówny. To jest kunszt, prawdziwy kunszt! Z kimś takim chce się spędzać wieczory, a przecież w doborze książek, jak w doborze przyjaciół, właśnie między innymi o to chodzi, prawda? :-)
Użytkownik: miłośniczka 17.12.2011 01:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja kocham. Czytać biogr... | miłośniczka
Odnośnie własnych wspomnień: kocham Osiecką, ale właśnie jestem w trakcie lektury "Galerii potworów" i, niestety, w pojedynku na własne wspomnienia kontry Kucówna-Osiecka pani Agnieszka przegrywa dla mnie z kretesem. Pomyślałby kto, co?
Użytkownik: Pani_Wu 17.12.2011 17:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie własnych wspomni... | miłośniczka
Podpowiedzi już mam w schowku, dziękuję ślicznie. Poszukam, zwłaszcza Kucówna mnie zaintrygowała.
Podoba mi się Twoje, powtórzone w tej dyskusji kilka razy, stwierdzenie, że ważne jest dla Ciebie z kim spędzasz wieczór. Pisałaś to w kontekście bohatera książki, lub i autora i bohatera w przypadku autobiografii. Bardzo to ładnie zabrzmiało. I w pełni oddaje moje, dotąd nienazwane uczucia, jakie żywię do bohaterów niektórych książek.
Ha! Mogę Ci nawet polecić kiepską autobiografię, wciśniętą mi ze słowami "musisz to koniecznie przeczytać, rewelacja" przez moją znajomą :-)
Użytkownik: miłośniczka 18.12.2011 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Podpowiedzi już mam w sch... | Pani_Wu
Kiepską? Czyją?
Użytkownik: Pani_Wu 18.12.2011 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiepską? Czyją? | miłośniczka
Napisałam na PW.
Użytkownik: carmaniola 17.12.2011 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam tę książkę już j... | Pani_Wu
Hihihi, wpadła mi dyskusja w oko i ostatnie zdanie Twojej wypowiedzi, i natychmiast przypomniał mi się pewien lekarz z czeskiego serialu, który powiadał: "Gdyby głupota miała skrzydła, unosiłaby się pani jak gołębica". Autorce omawianych wspomnień spokojnie mógłby to rzec.

Mea culpa, ale nie mogłam się powstrzymać, bo choć tak głupie baby zdarzają się wcale nie tak rzadko, to na szczęście nie wylewają swojej głupoty tak szeroką strugą. :/
Użytkownik: Pani_Wu 17.12.2011 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihihi, wpadła mi dyskusj... | carmaniola
Jeśli komukolwiek ta książka stała się przestrogą i ustrzegła przed błędem, to ja nawet cały gołębnik bym tej pani wybaczyła :-)
Użytkownik: virella 16.12.2011 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż... książka, jako aute... | Decadence
Czy to na pewno naiwność, czy raczej brak wartości? Czy to odwaga, czy niedojrzałość emocjonalna? Zastanawia mnie fakt czy 27-latka nie zbudowała wokół siebie nic? I mam tu na myśli nie mieszkanie czy własny interes ale relacje z innymi ludźmi (rodzinę i przyjaciół). Ja odniosłam wrażenie, że autorka dość "radośnie" i niefrasobliwie podchodzi do życia, z dewizą "jakoś się ułoży". Osobiście patrzę na jej opowieść bez wielkich emocji; spodziewałam się historii w stylu "Pożegnanie z Afryką", a otrzymałam dość płytki "wyskok do raju" ubrany w patetyczną formę. Cóż...
Użytkownik: miłośniczka 16.12.2011 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy to na pewno naiwność,... | virella
Sądzę jednak, że akurat odwag nie sposób bohaterce odmówić. ;-)
Użytkownik: norge 16.12.2011 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Sądzę jednak, że akurat o... | miłośniczka
Tak, odwagi nie można jej odmówić - przy założeniu, że są różne rodzaje odwagi. Ja ten typ odwagi, który prezentuje autorka nazwałabym "odwagą idiotki" :) Cóż, poczytać można; choćby nawet z samej ciekawości, że i w taki sposób ktoś potrafi podejmować najważniejsze decyzje, podchodzić do świata i ludzi, zmieniać swoje życie... Mnie ta książka niepomiernie irytowała, a styl pisania przypominał mi wypracowanie średnio rozgarniętej gimnazjalistki.
Użytkownik: miłośniczka 16.12.2011 23:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, odwagi nie można jej... | norge
>> styl pisania przypominał mi wypracowanie średnio rozgarniętej gimnazjalistki

Nie potrafiłam znaleźć słów, które dokładnie oddałyby to, co czułam, czytając - a jakżeż to proste! Właśnie tak! :-) Aczkolwiek podoba mi się trochę ta spontaniczność, no trudno, tak już mam, spontaniczność mnie urzeka. Ale żebym chociaż mogła ją sobie naiwnością wytłumaczyć, zwykłą naiwnością kobiecą! Żeby jej mówił nie wiem - jakieś czułe słówka, góry złote obiecywał, ale oni w ogóle słowa ze sobą nie zamienili, bo nie mieli punktów stycznych w swojej znajomości/nieznajomości języków! To tak, jakby zakochać się i rzucić wszystko dla... słonia, na przykład.
Użytkownik: ka.ja 17.12.2011 00:01 napisał(a):
Odpowiedź na: >> styl pisania przypomin... | miłośniczka
Może by to i było ładne, gdyby przy okazji nie skrzywdziła metaforycznego słonia.
Użytkownik: miłośniczka 17.12.2011 00:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Może by to i było ładne, ... | ka.ja
Ale że obraziłam słonia teraz? Nie miałam takiego zamiaru. :-) To ta późna pora, nie wiedziałam, jak Wam zobrazować to, co mi się w łepetynie kołacze. :-)
Użytkownik: ka.ja 17.12.2011 01:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale że obraziłam słonia t... | miłośniczka
Nie Ciebie miałam na myśli, tylko arogancką postawę bohaterki.
Użytkownik: miłośniczka 17.12.2011 01:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Może by to i było ładne, ... | ka.ja
Niniejszym miłośniczka zostawia w tyle metaforycznego słonia i cicho i ze wstydem oznajmia, że słoń jak słoń, ale przodka miał zacnego i dla takiego rzuciłaby wiele...
Użytkownik: miłośniczka 17.12.2011 00:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż... książka, jako aute... | Decadence
Taki mały off top: Corinne Hofmann trafiła właśnie do HALL OF SHAME w biblionetkowej bitwie bohaterów. ;-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: