Dodany: 09.02.2007 14:05|Autor: tomcio
Obława
Rambo, mimo swojego młodego wieku, zdążył już stać się weteranem wojny w Wietnamie. Po powrocie do Stanów staje się z kolei outsiderem, włóczęgą przeganianym z miasta do miasta. Oto po raz kolejny, tym razem z Madison w stanie Kentucky, zostaje delikatnie acz stanowczo wyproszony przez miejscowego komendanta policji, Teasle'a. Tym razem jednak Rambo ma już dość.
Ta niezbyt długa powieść to historia obławy, niejako łowów na dzikiego zwierza. Rambo zabija policjanta i zbiega w góry, gdzie poszukiwać go będzie policja, gwardia narodowa i nadgorliwi cywile spragnieni wrażeń. Sam autor twierdzi*, że książka to także obraz Ameryki, walki postaw, jakie jej obywatele przyjmują wobec wojny w Wietnamie. Trudno jednak w "Pierwszej krwi" znaleźć uzasadnienie dla takiej interpretacji. Trudno stawiać obu antagonistów - Rambo i Teasle'a - na równi. Można bowiem rozumieć nadszarpnięty stan psychiki młodego żołnierza, ale jest on jednak bezwględnym mordercą, który zabija, nawet gdy nie jest bezpośrednio zagrożony. Trudno także w Teasle'u upatrywać przeciwnika wojny, jako że ten weteran wojny koreańskiej jest dumny ze swoich doświadczeń.
Doprawdy, nie jest łatwe znalezienie sensu całej powieści. Morrell słynie z thrillerów twardo osadzonych w warstwie psychologicznej, tu jednak, w jego debiucie, portrety psychologiczne dwóch najważniejszych postaci mocno szwankują. Owszem, dobrym pomysłem jest przekazywanie narracji to jednemu, to drugiemu bohaterowi, ale to nie wystarczy. Niełatwo jest czytelnikowi zrozumieć pobudki Rambo. Nie dość, że nie dowiadujemy się prawie nic o jego dotychczasowym życiu, to jeszcze jego myśli dość długo stoją w sprzeczości z faktycznymi czynami. Myśli te nie są przy tym zbyt skomplikowane - w zasadzie ograniczają się do powtarzania wciąż tych samych argumentów, motyw "aniołka" i "diabełka" jest tu wykorzystany do maksimum. Nie zdradzając zbyt wiele z fabuły książki, można ogólnie stwierdzić, że im bliżej końca, tym bardziej Rambo okazuje się być jedynie maszyną do zabijania. Ktoś może stwierdzić: wojna go takim uczyniła, oto gorzka wymowa powieści. Pozostaje jednak pytanie - dlaczego w takim razie Morrell wciąż prezentuje przykłady postaci, które przeżyły wojnę i się takie nie stały? A ponadto - czy z powodu tych przykrych doświadczeń mamy Rambo lubić, kibicować mu, mimo zła, jakiego dokonuje? Ja nie potrafiłem.
Zdecydowanie więcej wiemy o policjancie Teasle'u. Poznajemy jego sytuację rodzinną, pozycję zawodową, doświadczenia, jego niemal ojcowsko-synowskie relacje z Orvalem. Można by było tę postać zaakceptować jako wiarygodną, polubić. Można by było, gdyby nie ta przesadna zawziętość, z jaką komendant chce schwytać Rambo, właściwie za wszelką cenę. Zawziętość, którą Teasle pała zbyt wcześnie, zanim jeszcze dramatyczne wydarzenia uzasadnią taką bezwzględność. Mając owo bezustanne wrzenie Teasle'a w pamięci, trudno jest z kolei pojąć, skąd bierze się nagle jego ojcowskie uczucie względem Rambo. Trudno, bardzo trudno zrozumieć naszych bohaterów.
Jeśli nie wnikliwa analiza psychiki postaci, co jest wobec tego główną treścią powieści? Tu właśnie dochodzi kolejny, chyba najpoważniejszy, mankament książki. "Pierwsza krew" to pozycja sensacyjna, ale jak na taką, jest wyjątkowo mało wciągająca. Oczywiście, czytelnik bardzo chce wiedzieć, jak ta cała historia się zakończy. Ale co z tego, kiedy struktura powieści hamuje jego ciekawość? Książka składa się niemal wyłącznie z opisów przedzierania się przez las, jaskinie, góry i nieustannego cierpienia ze zmęczenia i bólu. Opisów, które są na dłuższą metę nużące, od których nie ma wytchnienia, bo jakiekolwiek dialogi pojawiają się niezwykle rzadko. Trudno jest przebrnąć przez powieść na jednym oddechu, co w przypadku pozycji o nie najwyższych ambicjach trochę dziwi. Cierpienia tu natomiast tyle, że nie jest do końca jasne, jakim cudem opisywane postacie ciągle żyją.
Opisy lasu, gór, urwisk, kotlin, krzaków powtarzają się. Bohaterowie mają wciąż te same myśli, cierpią wciąż ten sam ból i wciąż równie mocno pragną zabić swojego przeciwnika. Mało, niestety, urozmaicenia oferuje tu Morrell. Gdyby jeszcze to wszystko miało sens, gdyby zakończenie oferowało jakąś oczyszczającą ideę, jakiś rodzaj katharsis, ogólna ocena byłaby z pewnością pozytywna. Tak jednak nie jest.
---
* David Morrell, "Rambo: Pierwsza krew", tłum. Jan Kraśko, Wydawnictwo Amber 2004, str. 7-9.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.