Dodany: 22.12.2010 20:15|Autor: norge
Doktorantka leśnictwa i wilki
Już dawno nie zdarzyło mi się czytać tak słabej książki. Gdyby nie pomysł napisania recenzji, zrezygnowałabym po kilkunastu kartkach. Aż trudno uwierzyć, że znana i ceniona pisarka posługuje się językiem, który pozbawiony jest jakiejkolwiek finezji i polotu. Bezbarwne dialogi, suche opisy, schematyczni i czarno-biali bohaterowie, do tego najprostsza z możliwych konstrukcja – to wszystko, co Maria Nurowska ma w swej najnowszej powieści do zaproponowania. Oczywiście nie sposób się tego domyślić czytając notę wydawcy albo szereg entuzjastycznych recenzji w Merlinie.
Oto Katarzyna, młoda doktorantka leśnictwa, miłośniczka wilków wyjeżdża w Bieszczady, aby gromadzić materiały do swojej pracy naukowej. Razem z dwoma kolegami po fachu zamieszkuje w lesie, w prymitywnej chatce z bali. Obserwuje wilki, tropi ich ślady, pisze notatki, zaprzyjaźnia się ze współlokatorami i odkrywa wiele prawd życiowych, jak choćby to, że "czym innym jest czytać, a czym innym zobaczyć na własne oczy", "wszystko w naturze jest takie pełne, prawdziwe i niesamowite" oraz "życie daje tyle, ile ma się odwagę z niego brać"[1].
Pokrzepiona tymi mądrościami, ale rozczarowana warsztatem pisarskim Marii Nurowskiej (a właściwie jego brakiem), przeniosłam uwagę na sprawy merytoryczne, czyli treść książki. I znów klapa. Wątek wilków został tak spłycony i zbanalizowany, że bardziej się już chyba nie da. Książka dla dziesięciolatka z cyklu "Patrzę, podziwiam, poznaję" wnosi więcej wiedzy o tych zwierzętach niż obserwacje młodej doktorantki z Warszawy. Jej praca naukowa ma nosić tytuł "Migracja wilków w Bieszczadach". Chętnie bym się dowiedziała, co konkretnie bada i na czym te badania opiera? W jaki sposób i gdzie odbywają się migracje wilków? Niestety, oprócz prościutkiej 6-punktowej ankiety przeznaczonej do badania poglądów miejscowej ludności i zupełnie niezwiązanej z problemem migracji wilków, nic więcej na ten temat nie znajdziemy.
Można pozazdrościć naszej doktorantce niezwykłego szczęścia do spotykania wilków. Któż nie chciałby wziąć udziału takiej oto idyllicznej scence?: "Gdzieś wysoko wiatr poruszał koronami drzew, podśpiewywały ptaki, odezwała się nawet kukułka. W pewnej chwili usłyszała coś, co przypominało popiskiwanie, ale się nie powtórzyło, więc mogło jej się tylko wydawać. Wyjęła z plecaka kanapkę i zabierała się do jedzenia, kiedy z niedużej górki niemal wprost pod jej nogi sturlał się czarny, kudłaty kłębek, a za nim drugi, tylko znacznie jaśniejszy. Oba kłębki odbiły się od siebie i wylądowały na kawałku równej ściółki. Futrzane kulki rozwinęły się teraz i zaczęły się bawić, piszcząc i lekko poszczekując. Nie było już żadnych wątpliwości, że są to te młode wilczki, a więc gdzieś w pobliżu musiała być nora"[2]. Potem następuje równie uroczy opis, jak małe wilczki zostały poczęstowane kanapką, po czym pojawił się "tata-wilk" i patrząc groźnie na swoje niesforne dzieci, zabrał je ze sobą do wilczego domu, gdzie pewnie czekała "mama-wilczyca".
Można się ubawić naiwnością tych fragmentów, ale mnie najbardziej zbulwersował lekki ton, jakim Nurowska pisze, że Katarzyna podejmuje samowolną decyzję o przeprowadzeniu obserwacji tego właśnie stada. Ot tak, bez żadnego planu i bez wymaganego pozwolenia, choć ogólnie wiadomo, że miejsca gniazdowania wilków w czasie wychowu młodych otacza się tzw. strefą ochronną i chcąc tam przebywać trzeba uzyskać specjalne pozwolenie od ministra środowiska. "Nie słyszała, żeby komukolwiek w Polsce udało się obserwować wilki na wolności. A zatem była pionierką! [...] To prawda, że obserwowała wilki bez urzędowej zgody, złamała prawo, ale sytuacja była wyjątkowa. Skorzystała na tym ona, skorzystała nauka polska, skorzystały same wilki"[3]. Dodam jeszcze, że dziennik obserwacji stada wilków prowadzony przez Katarzynę jest tak naiwny, jak gdyby pisała go dziewczynka będąca na wakacjach u wuja leśnika.
Nie mogę przemilczeć wątku miłosnego, bo i taki się pojawia. Jest tak samo nudny i drętwy jak cała reszta książki. Te dwa króciutkie cytaty dają przedsmak tego, jaki to będzie romans: "Zrobiło jej się głupio, mógł pomyśleć, że to ona chciałaby być dziewczyną Olgierda. A wcale tak nie było. Miała inne cele i najpierw je zrealizuje, a potem, potem przyjdzie czas na ułożenie sobie życia z kimś, kto będzie podzielał jej pasje. [...] Czy zależało jej, żeby się podobać? Chyba każdej dziewczynie na tym zależy, seks natomiast był dla niej sprawą drugorzędną, może dlatego, że nigdy nie była zakochana"[4].
Mogłabym jeszcze długo znęcać się nad tą książką. Oburzyć się, że autorka – prawdopodobnie po to, aby ubarwić powieść - wykorzystała prawdziwe wydarzenie: głośny dramat czeczeńskiej kobiety, która przekraczając "zieloną granicę" zabłądziła i straciła trzy córki. Zdołała uratować tylko najmłodszego, kilkuletniego synka, a dziewczynki umarły w lesie z wychłodzenia i głodu. Dziwnie się czułam czytając, jak to Katarzyna je znalazła, jak z Olgierdem i Klunejem udzielali pierwszej pomocy, wzywali straż leśną itp. Jednak najbardziej zaszokowało mnie, że po kilku akapitach poświęconych tej niewyobrażalnej tragedii ludzkiej autorka skwitowała temat tak: "Po kolei byli przesłuchiwani, najpierw na policji, potem w prokuraturze. Tak jakby się umówili, żadne z nich nie opowiadało o tych przesłuchaniach, a temat Czeczenki i jej dzieci ani razu nie pojawił się w rozmowach"[5]. Koniec, kropka. Było, przeszło, nie ma sprawy.
"Bari, syn szarej wilczycy" Jamesa Curwooda i "W pętli" Nicholasa Evansa to moje ulubione powieści o wilkach. W porównaniu z tą książką wydają mi się arcydziełami. Oczywiście domyślam się, że "Nakarmić wilki" i tak świetnie się sprzeda. W końcu jeśli "Dom nad Rozlewiskiem" autorstwa Małgorzaty Kalicińskiej został entuzjastycznie przyjęty przez tysiące czytelniczek, to dlaczegóż by i ta książka nie mogła stać się równie wielkim bestsellerem? Może nawet otrzyma jakieś nagrody? Zobaczymy…
---
[1] Maria Nurowska, ”Nakarmić wilki”, wyd. W.A.B., 2010, s. 68.
[2] Tamże, s. 80.
[3] Tamże, s. 78.
[4] Tamże, s. 19.
[5] Tamże, s. 32.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.