Dodany: 08.02.2007 22:01|Autor: giannini

Czekając na...


Sztangiści na zawodach sportowych mają tylko trzy "podejścia" na to, by dźwignąć w górę ciężar, jaki przed nimi postawiono. Nie chcąc być gorszym, również i ja po raz trzeci spróbowałem zaprzyjaźnić się z norweską noblistką Sigrid Undset, tym razem za pośrednictwem "Krystyny córki Lavransa".

Po przygodzie z "Gymnadenią" oraz "Krzakiem gorejącym" miałem nadzieję odnaleźć w "Kristin Lavransdatter" dzieło nie tylko podejmujące, jak oba wcześniej wspomniane, ważną problematykę moralną, duchową i społeczną, lecz, przyznam szczerze, liczyłem także po cichu na to, że uda się wreszcie Undset zachwycić mnie samą formą, sposobem opowiadania przedstawianej historii, formułowania ciekawych sądów i pytań. Po oderwaniu narządu wzroku od ostatniej kartki powieści wciąż jednak nie mogę opędzić się od pewnego wrażenia niedosytu. Nie ulega wątpliwości, że to wartościowa książka i poświęcony jej czas z pewnością nie jest straconym. Undset znów porusza niezwykle ważne i głębokie sprawy. Miłość, poświęcenie, wina, grzech, kara, odkupienie, przebaczenie, macierzyństwo, ojczyzna. Momentami skandynawska pisarka naprawdę potrafi sprawić, że czas zatrzymuje się przez chwilę na jednym wypowiedzianym przez jej bohaterów zdaniu. W innym miejscu cudownie nakreślić nastrój chwili, czy nawet wzruszyć lub pozwolić niemal namacalnie odczuć piękno niewątpliwie fascynującej norweskiej ziemi. Czegoś jednak wciąż brakuje. Właściwie, czytając Undset, w pewnym sensie ciągle na coś się czeka. Na co? Nie wiem. Może na jakieś mocne, nagłe przebudzenie, że zaraz, że za chwilę to wszystko mnie gdzieś porwie, zagarnie. Ale nie. Undset nie porywa. Raczej kołysze subtelnie i spokojnie.

Dodatkowo całość dzieła zdaje się nierówna. Część druga jest chyba zdecydowanie słabsza od dwóch pozostałych. To samo można powiedzieć o postaciach. O ile portrety Krystyny czy Lavransa są niezwykle ciekawe i głębokie, to już Erlend jest tworem wręcz niestrawnie płaskim i w gruncie rzeczy mało przekonującym.

Mimo wszystko jest jednak jakieś tajemnicze włókno w piórze Sigrid Undset, które każe dewizę "do trzech razy sztuka" pozostawić sztangistom, a samemu pójść o krok dalej i w nieodległej przyszłości odwiedzić również "Olafa syna Auduna". Wciąż czekając na...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6408
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: norge 09.02.2007 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Sztangiści na zawodach sp... | giannini
Mnie sie również bardzo ciekawa wydała postać Szymona Darre. Dla mnie najbardziej wiarygodna, najbardziej przekonywująca.
A Erlend rzeczywiście był jakiś taki pisarsko niedorobiony. Widać było, że Undset się bardzo stara nadać mu pewien psychologiczny rys, który ma uzasadnić jego uczynki, ale nie do końca jej to wyszło. Chociaż w pewnym momencie pomyślałam sobie, a może ten Erlend ma być taki właśnie niekonkretny, płaski. Raz działa tak, raz inaczej i nie wiadomo, jak go rozumieć. Są tacy ludzie...
Użytkownik: giannini 09.02.2007 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie sie również bardzo c... | norge
co do Szymona Darre - pełna zgoda :)
Użytkownik: Hedvig 19.05.2009 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: co do Szymona Darre - peł... | giannini
Erlend nie jest wcale postacią nie przekonywującą czy płaską. Takich mężczyzn jak Erlend syn Mikołaja często można spotkać w życiu czy literaturze.
Jest bogatą psychicznie, złożoną postacią. Najbardziej drażni mnie w nim skłonność do przerzucania na innych odpowiedzialności za swoje czyny.
Erlend i Krystyna nie pasowali do siebie i to być może było powodem tragizmu ich związku. Erlend to człowiek, który potrzebował kierowania "żelazną ręką w aksamitnej rękawiczce".Natomiast Krystyna albo gloryfikowała ukochanego i stawiała go na piedestale, albo potępiała go w czambuł.
Być może Erlendowi byłoby lepiej gdyby jednak dotrzymał obietnicy danej Elinie i poślubił ją, a nie Krystynę. Prawdę mówiąc, on i Elina bardziej do siebie pasowali.
Męża Krystyny drażniła religijność żony, jej zajmowanie się dziećmi, był człowiekiem dumnym ze swego rodu, miał się za kogoś lepszego od krewnych żony.
Elina też nie była kobietą religijną, dzieci mało ją obchodziły, była dumną panią, myślącą głównie o sobie.
Te cechy charakteru łączyły pana na Husaby i jego byłą nałożnicę. Po za tym Erlend bardzo kochał Orma i Małgorzatę, a w stosunku do synów, któych urodziła Krystyna był obojetny.
To co mnie nie przekonuje w kreacji Erlenda, to może tylko fakt, że znudził się Eliną, mimo jej wielkiej urody i mimo wielkiej miłości do dzieci przez nią urodzonych.

Jesli chodzi o Szymona Darre to nie podoba się mi wątek małżeństwa Szymona i Ramborgi. Sztuczne to i naciągane.Szymon na wskutek kilku nieopatrznych słów wypowiedzianych żartem zostaje zmuszony przez Ramborgę i Lawransa do małżeństwa.Dziwi fakt, że Ramborga ma taką wielką ochotę na małżeństwo z niedoszłym szwagrem, człowiekiem niemłodym i nie grzeszącym urodą. I fakt że młoda Ramborga jest taka w tej kwestii taka natrętna, wręcz nachalna, mimo powściągliwości Szymona.
Użytkownik: bolognesi 03.10.2010 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Erlend nie jest wcale pos... | Hedvig
Zgadzam się z wypowiedzią Hedvig odnośnie Erlenda.
Ta postać nie jest ani płaska ani "niedorobiona". Po przeczytaniu całej powieści ma się kompletny obraz tego człowieka, kim był tak naprawdę, co dla niego było ważne, czym się łudził całe życie, jak siebie postrzegał.
Nie musi wzbudzać sympatii, ale na pewno nie jest to "papierowa" postać. Jasne, Szymon może budzić cieplejsze uczucia i pewnie część czytelników się głowi czemu Krystyna go nie wybrała. Ja potrafię ją doskonale zrozumieć, dlaczego to Erlend był miłością jej życia, może mi się to podobać lub nie, ale jej wybór był taki życiowy, realny.
Co do Ramborgi - to jej wybór nie był podyktowany tym, że tak bardzo Szymona kochała (bo nie kochała), ale ogromnym kompleksem jaki miała na punkcie Krystyny. Chciała sobie udowodnić, że potrafi rozkochać w sobie mężczyznę, który tak bardzo kochał jej piękną siostrę. Zycie pokazało, że jej się to nie udało i stąd to jej rozgoryczenie, końcowa nienawiść do siostry i bardzo rychłe drugie małżeństwo. Szymon byłby postacią dość żałosną mimo swej dobroci (nawet na łożu śmierci stchórzył i nie wyznał Krystynie co do niej czuł przez te wszystkie lata) gdyby nie to, że naprawdę szczerze kochał swoje dzieci, zwłaszcza Andrzeja - to było wzruszające, szczególnie w porównaniu z Erlendem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: