Dodany: 19.12.2010 21:10|Autor: zsiaduemleko

O tym, jak boleśnie upadać


Tak, przed lekturą „Good night, Dżerzi” proponuję przeczytać „Malowanego ptaka”. Ewentualnie też „Wystarczy być”, ale niekoniecznie. Potęguje to doznania płynące z lektury powieści Głowackiego, bo kontrowersyjny debiut literacki Kosińskiego („Malowany ptak”), który przyniósł mu sławę, obficie się tutaj objawia, jest sporo odniesień do jego treści oraz subtelnych smaczków, nieuchwytnych dla kogoś, kto nie miał styczności z powieścią. To tak tytułem wstępu, bo może ktoś się zastanawiał.

Głowacki nie chciał i nie stworzył biografii Kosińskiego w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Trudno mianowicie zdać relację z czegoś, co było jedną wielką mistyfikacją, a po śmierci Jurka pozostaje od blisko dwóch dekad ciągiem zdarzeń z mnóstwem białych plam pomiędzy nimi. Głowacki uderzył więc z nieco innej strony – stworzył scenariusz filmu o Kosińskim. Obrazu, który opowiada kolejne epizody z cyklu „to mogło tak wyglądać, ale nie ma dowodów, że rzeczywiście wyglądało”. Głowacki, jako narrator powieści, zmaga się z próbami wykorzystania i urzeczywistnienia scenariusza; my fragmenty życiorysu Kosińskiego obserwujemy z perspektywy planu filmowego, a tam jest mrocznie i bezkompromisowo. Seks, prostytutki, KGB, geje, transseksualiści, mafia, heroina, tajne kluby sado-maso i parę innych, jakże chwytliwych słówek. Mimo faktu, że tylko część z tych atrakcji jest rzeczywista, a pozostałe stanowią element autokreacji Dżerziego, czy z takiego zestawu rozrywek mogło dla niego wyniknąć coś dobrego, poza wielokrotnym orgazmem? Czytelnik zaznajomiony z życiem Kosińskiego wie, do czego historia zmierza. Zadaje sobie wtedy pytanie, czy przy okazji pociągnie on za sobą kogoś na dno?

Scenariuszowe zabiegi i retrospekcje rzucają nas z Polski, gdzie Kosiński spędził dzieciństwo, do Nowego Jorku, do którego wyemigrował i odniósł niesłychany sukces, oraz do Moskwy, skąd pochodzi Masza, która najwyraźniej zagrała istotny epizod w życiu Dżerziego, pełnym kobiet niczym harem. Poczynając od matki, zajmującej dwuznaczne miejsce w sercu bohatera, poprzez żonę jako postać czysto symboliczną, po liczne prostytutki stanowiące artystyczne wyzwanie oraz Jody i Maszę, dwie dziewczyn w mniejszym lub większym stopniu beznadziejnie zakochane w Kosińskim. Ten natomiast przez całą powieść zmaga się z własnymi upiorami, mieszają mu się rzeczywistości i przechodzi prywatne piekło. Jakby tego było mało, dodatkowo ubarwiane kolejnymi koszmarami w ramach mistyfikacji, bo do optymistów to on raczej nie należał. Bierze udział w ceremonii rozdania Oskarów, ociera się o Nobla w dziedzinie literatury, odnosi parę mniejszych sukcesów, a potem wszystko pęka. Pojawiają się ludzie, którzy niszczą go jako pisarza i, w konsekwencji, jako człowieka.

Głowacki na świeżo szkicuje bezpruderyjnego kobieciarza, którym był Dżerzi o ciętym, bezpośrednim języku oraz błyskotliwym żarcie, zaszczepiającym w odbiorcy niepewność, czy aby to nie było na poważnie. Gwarantuję, że uśmiechniesz się kącikiem ust przy szacowaniu przez Kosińskiego swoich szans na Nobla czy choćby przy rozmowie z milicjantem. W tej napiętej atmosferze powieści dialogi niekiedy wybijają się kontrastem, bo rzeczywiście bywa zabawnie. Głowacki fascynuje spójnym stylem, dodatkowo oczarował mnie choćby jednozdaniowym opisem - "Ojciec był piękny, szpakowaty, miał astmę, kilka kochanek i palił czerwone marlboro"*. Absolutnie uderzający kontrastem zestaw cech, obezwładniający mnie oszczędnością w słowach bez ubytku na treści.

Tak, to świetna powieść. Mrocznie nieprzejednana, wciągająca jak bagno, niepokojąco brnąca ku nieuchronnemu zakończeniu, bez nadziei dla zwolenników happy endu. Książka dynamiczna, którą pochłania się chciwie, z wypiekami na twarzy, bez przystanków i przestojów w treści. Kosiński okazał się wyśmienitym „materiałem” na powieść. Już abstrahując od jego wyczynów literackich, był po prostu ptakiem malowanym niezwykle barwnie. Nie spodziewaj się jednak po powieści definitywnie prawdziwych faktów, bo „im dalej od prawdy, tym bliżej do Dżerziego”**.



---
* Janusz Głowacki, „Good night, Dżerzi”, wyd. Świat Książki, 2010, str. 84.
** Tamże, str. 17.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2440
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: edym 09.02.2011 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, przed lekturą „Good ... | zsiaduemleko
Na mnie książka nie zrobiła aż takiego wrażenia, ale poleciłabym ją wszystkim którzy czytali "Malowanego ptaka", albo tak jak ja zastanawiali się o co chodzi z uderzającym podobieństwem "Wystarczy być" do "Kariery Nikodema Dyzmy". Głowacki ciekawie naszkicował obraz Jerzego Kosińskiego, jak dla mnie jednak za dużo jest w tym półprawd i skupiania się wyłącznie na czarnej stronie pisarza. I po co tak rozwinięty wątek Maszy? Książka sprawia wrażenie, jakby jedynym jej celem było zaszokowanie i przypomnienie o sobie, a nie dogłębne poznanie Dżerziego. Pomimo licznych minusów uważam jednak, że warto sięgnąć po tę pozycję.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: