Dodany: 18.12.2010 18:02|Autor: lirael

Książka: Miłość przez małe m
Miralles Francesc

1 osoba poleca ten tekst.

Wszystko, co dobre, zaczyna się od kota


Przełamując fale kryzysu czytelniczego, postanowiłam sięgnąć po pozycję lekką w odbiorze i bezpretensjonalną. Udałam się do księgarni w myśl zasady "każdy pretekst jest dobry". Wybór padł na książkę Francesca Mirallesa "Miłość przez małe m".

Bohaterem powieści jest samotny mężczyzna o imieniu Samuel. Ma trzydzieści siedem lat i jest pracownikiem naukowym wydziału germanistyki uniwersytetu w Barcelonie. Jego życie toczy się utartym torem. Wydaje się, że jest z niego zadowolony, a w każdym razie pogodzony z losem. Poznajemy go w sylwestrowy wieczór, na moment przed północą. Już wkrótce nastąpi lawina zmian, które wydarzą się za sprawą uroczego kotka. Wraz z pojawieniem się zwierzątka w życie Samuela wkroczą intrygujące postacie – sąsiad Tytus, tajemniczy pisarz Valdemar, nieśmiała pani weterynarz Meritxell, Gabriela, która w dzieciństwie obdarzyła go szczególnym pocałunkiem. I nic nie będzie już tak jak przedtem. Wszak "Wszystko, co dobre, zaczyna się od kota"[1].

Cóż oznacza tytułowa miłość przez małe m? "Człowiek robi dobry uczynek, jakąś małą rzecz, i wyzwala cały łańcuch zdarzeń, które zwracają mu tę odrobinę miłości, jaką podarował, wielokrotnie pomnożoną. W końcu, choćby chciał wrócić do punktu wyjścia, nie może. Bo miłość przez małe »m« odcięła mu drogę do tego, czym był wcześniej"[2]. Dobro zostaje sowicie nagrodzone. Bohater podlega pozytywnym zmianom. Życie jest piękne, jak na arbuzie Fridy Kahlo.

W książce Mirallesa drażniło mnie budowanie w czytelniku przekonania, że autor zna odpowiedzi na wszystkie dręczące ludzkość od wieków pytania. Powieść usiana jest gładkimi sentencjami, które, moim zdaniem, szczególną odkrywczością nie grzeszą: "Żeby znaleźć, musisz zaufać losowi"[3], "Czyż nie jest prawdą, że jeśli podzielimy się z kimś troską, ciąży nam ona o połowę mniej?"[4], "naszą wartość mierzy się głównie tym, ile dobrego robimy dla innych"[5], "niech sobie mówią, co chcą, ale życie nigdy nie jest proste"[6]. Zdziwiło mnie to, że autor jest panem w średnim wieku – naiwność i infantylizm w oglądzie świata wskazywałyby na efeba z wieży z kości słoniowej.

Powieść rozczaruje miłośników głębszych przemyśleń, ale portret rezolutnego Mishimy na pewno ucieszy osoby uwielbiające koty. Fragmenty o czworonożnym szelmowatym intruzie, który szturmem zdobył serce poważnego naukowca, to chyba najbardziej udana część powieści Mirallesa i odnoszę wrażenie, że pisarz nie do końca wykorzystał drzemiący w kocim bohaterze potencjał.

W "Miłości przez małe m" jest wiele odwołań do literatury, filmu, muzyki. Niektóre bardzo mnie zaciekawiły. Niestety, te wzmianki i anegdoty chwilami są lepsze niż sama opowieść o Samuelu. Autor wydał mi się trochę niekonsekwentny w podejściu do czytelnika – najpierw mentorskim tonem tłumaczy od podstaw, co to są "Cierpienia młodego Wertera", a potem uprawia erudycyjny surfing, odwołując się do licznych tekstów kultury.

Historia metamorfozy Samuela opowiedziana została w konwencji realizmu magicznego, co akurat mnie bardzo odpowiada, ale dziwię się, że wydawca nie zasygnalizował tej konwencji na okładce. Wnioskując na podstawie noty, spodziewać się możemy opowieści realistycznej. Tajemniczą atmosferę buduje również miejsce – akcja powieści toczy się w Barcelonie, która stała się już dyżurnym tłem dla opowieści o zagadkowych manuskryptach i pisarzach. Niestety, baśniowość i poetyckość nie rekompensują braków warsztatowych pisarza, a wręcz je uwypuklają. Z rosnącym znużeniem obserwujemy snujące się postacie, nieuchronnie zbliżające się do hollywoodzkiego happy endu.

Bezsprzecznie podoba mi się natomiast fakt, że część dochodu ze sprzedaży powieści przeznaczona została dla Kociego Azylu w Konstancinie. Co nie zmienia faktu, że jest to literatura przez małe l.



---
[1] Francesc Miralles, "Miłość przez małe m", tłum. E. Komarnicka, wyd. Nasza Księgarnia, 2010, s. 295.
[2] Tamże, s. 213.
[3] Tamże, s. 92.
[4] Tamże, s. 104.
[5] Tamże, s. 184.
[6] Tamże, s. 193.


[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 868
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: