Dodany: 17.12.2010 21:07|Autor: mb1inez
O wolności słów kilka
Wolność ma różne oblicza. Dla jednych jest najważniejszym atrybutem człowieczeństwa, dla innych – wyłącznie wyświechtanym słowem. Nurzając się w wolności na co dzień, nie zastanawiamy się, jak bardzo odczulibyśmy jej brak. Odpowiedź na pytanie: czy w dzisiejszym świecie tak naprawdę jesteśmy wolni? zostawiam każdemu do indywidualnego rozważenia. Czy mamy wybór? Czy jutro, jeśli tylko zechcemy, możemy być zupełnie innymi ludźmi? Czy W OGÓLE istnieje wolność nieograniczona żadną barykadą zakazów? Ulicka zmusiła mnie do zastanowienia się nad tymi kwestiami.
Paweł Aleksiejewicz Kukocki, ginekolog-położnik, jest wielkim obrońcą prawa kobiet do aborcji. W czasach, w których osadzona jest powieść (lata 50. i 60. XX w.), aborcja była surowo zakazana. Państwo nie mogło zgodzić się na zabijanie przyszłych radzieckich żołnierzy, na których barkach miała spocząć przyszłość kraju. Zakaz ten oczywiście nie mógł powstrzymać niechcianych ciąż i aborcji dokonywanych w podziemiu i w nieludzkich warunkach. Opis praktyk aborcyjnych jest zatrważający (np. wciskanie do szyjki macicy cebuli, która poprzez swój rozrost zabijała płód). Rezultatem nielegalnych aborcji często była śmierć kobiet, ale one najwidoczniej przedstawiały mniejszą wartość dla Związku Radzieckiego. Powieść Ulickiej daleka jest jednak od pochwały aborcji. Pisarka nie ujawnia swojego stanowiska. Nie daje odpowiedzi, ale wskazuje na wątpliwy moralnie problem.
Jej powieść to również niezwykle wciągająca saga rodzinna. Rodzina Kukockiego nie jest jednak zwyczajna. Niemal żadnego z jej członków nie łączą z pozostałymi więzi krwi, ale okazuje się, że to wcale nie one są gwarancją miłości i bliskości. Głową rodziny i jedynym męskim pierwiastkiem jest Paweł Aleksiejewicz, który ożenił się z jedną ze swoich pacjentek, Heleną. Kukocki w ostatniej chwili wyrwał ją śmierci, jednak nie obyło się bez ofiary – Helena straciła jeden z najważniejszych kobiecych organów, macicę. Bezwarunkowa miłość męża skutecznie wypełniała tę lukę w jej ciele aż do momentu, kiedy podczas kłótni wykrzyczał jej, że nie ma prawa nazywać siebie prawdziwą kobietą, bo jej „kobiecość” została na stole operacyjnym. To był koniec sielanki. Małżonkowie zaczęli oddalać się od siebie – nie tylko przeprowadzili się do osobnych pokoi, ale każde z nich do swojego świata: Helena do świata swoich urojeń, Kukocki – w odurzenie alkoholowe. Po latach, gdy już dawno przebaczyli, nie potrafili sobie o tym powiedzieć. Było ZA późno. Przerażające, jak łatwo dwoje kochających się ludzi może zniweczyć swoje życie i wybrać czekanie w pustce zamiast wyciągnąć rękę…
Kolejną ważną kobietą w życiu Kukockiego była Tania, córka Heleny z poprzedniego małżeństwa. Gdy pojawiła się w życiu słynnego ginekologa, miała zaledwie dwa lata, więc więź, która narodziła się między nimi, była silna i naturalna. Tania była zdolnym i ambitnym dzieckiem i Kukocki pokładał w niej ogromne nadzieje – liczył, że pójdzie w jego ślady. I nieomal tak się stało. Zaważył jeden dzień, kiedy to w laboratorium, gdzie prowadzono badania na płodach, Tania stanęła twarzą w twarz z problemem życia i śmierci. Przeraziła się swoją obojętnością. Nie wahając się ani chwili, rzuciła studia, pracę i rodzinę. Upadła na dno, bo chciała znaleźć prawdę. Życie okazało się dla niej najwyższą wartością, ale ona doprawiła je swoją przewrotną moralnością. Moim zdaniem, Tania to jedna z ciekawszych postaci powieści, a jej historia należy do najtragiczniejszych. Od samego początku czułam, że jej życie to powolne spadanie... Ale odnalazła swoją wolność, żyła pełnią i do ostatniej chwili była szczęśliwa, więc może ona nie uznałaby tego za upadek… Dochodzę do wniosku, że NASZA wolność uszczęśliwia tylko nas, ale krzywdzi wszystkich pozostałych…
W rodzinnym domu Kukockich mieszkały jeszcze: Toma – adoptowana dziewczynka, rówieśniczka Tani, cicha, przekonana, że złapała pana Boga za nogi, niezwykle konsekwentna w swoich dążeniach, utożsamiająca wolność ze swoją pasją (uprawa roślin doniczkowych) i Wasilisa – pomoc domowa, prosta kobiecina, która swoją mądrość życiową czerpała z głębokiej wiary w Boga, uważała, że wszystko, co dzieje się w życiu, jest wolą Bożą, była nieprzejednana w swoim sprzeciwie wobec aborcji.
Ta dziwna rodzina próbowała egzystować na jednej płaszczyźnie. Niestety, jesteśmy cichymi obserwatorami jej powolnej korozji. Brak zrozumienia, który wypływa z różnych interpretacji wolności, jest jednym z powodów jej rozpadu. Kolejna z przyczyn to samotność, która tak często i niespodziewanie lęgnie się wśród bliskich sobie ludzi. Jak często przychodzi nam żałować, że nie zdążyliśmy kogoś zapewnić o swojej miłości? Śmierć jest bezlitosna, ale to również kolejny nieodłączny atrybut ludzkiej egzystencji. Kukocki uratował od śmierci wiele kobiet, nie mógł pomóc tylko tym najważniejszym…
Dużo, dużo więcej odkrywa przed nami Ludmiła Ulicka, tchu mi jednak nie starcza, by podzielić się tym wszystkim. Dla mnie jest to powieść o wolności, życiu i śmierci, świetnie osadzona w realiach epoki. Jesteśmy świadkami m.in. śmierci Stalina – najpierw nierzetelnych i zafałszowanych informacji udzielnych przez prasę, później pogrzebu wodza. Wszystko to okraszone jest dyskretnym humorem, trafnymi obserwacjami i, przede wszystkim, niebanalnym stylem. Ulicka nie moralizuje, daje nam wolność – opinii, odczuć i indywidualnej oceny bohaterów.
Powieść oczywiście polecam całym swoim jestestwem. Ostrzegam jednak, że w pewnym sensie jest to typowa powieść rosyjska, tzn. ciężka, miejscami przytłaczająca, a po przeczytaniu nawisająca nad biednym czytelnikiem jak gradowa chmura. I chociaż zabrzmiało to może niepochlebnie, ja sama nie mogłam się od niej oderwać. Ciągle o niej myślę. To nieunikniony skutek uboczny dobrej lektury.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.