Dodany: 09.12.2010 18:52|Autor: norge
Przygody Trojańczyka Białowłosego
Od wielu już lat unikam powieści przygodowych. Filmów także. Chyba z nich wyrosłam, bo wszystkie wydają mi się powierzchowne i szybko mnie nudzą. Krótko mówiąc, nie chce mi się na nie tracić czasu. Nie wiem zatem, jakim cudem w zbiorze moich e-booków znalazła się przygodowa książka Joe Alexa, w dodatku przeznaczona dla młodzieży, pt. „Czarne okręty”. Pewnie zadecydowała historyczna tematyka, bo ostatnio namiętnie gromadzę wszystko, co związane ze starożytnością. Bez przekonania ją otworzyłam i już po pierwszych kilku stronach okazało się, że czytam, czytam… i chce mi się czytać dalej. Oczywiście jest to lektura prościutka i łatwa, ale niesamowicie wciąga. Nie ma mowy o jakiejkolwiek nudzie.
Bohaterem jest 14-letni chłopiec, syn rybaka z okolic starożytnej Troi, z powodu bardzo jasnej karnacji zwany przez rodziców Białowłosym. Czeka on na nadanie „prawdziwego” imienia. Według starodawnego zwyczaju ceremonia ta, połączona z wtajemniczeniem, odbywała się w pieczarze z podziemnym jeziorem, a prowadził ją kapłan boga Posejdona. Poddawani jej byli tylko ci chłopcy, którzy dowiedli, że są prawdziwymi rybakami. Z powodu nieobecności ojca, Białowłosy wypływa na morze na swój pierwszy samodzielny połów. Wkrótce nadejdzie okres chłodów i rodzina - aby przeżyć - potrzebuje zapasu ryb. Chłopiec stacza walkę z ogromnym tuńczykiem, zabija go, ćwiartuje i już ma zawrócić do brzegu, kiedy nadchodzi burza. Łódka zostaje zniesiona na pełne morze i tak rozpoczynają się jego przygody: w niewoli u Fenicjan, w egipskiej świątyni boga-krokodyla Sebka, następnie na Krecie. I znów na morzu…
Może to wszystko i banalne, ale za to jak napisane! Joe Alex posługuje się pięknym językiem i ma doskonałe wyczucie tzw. rytmu opowieści. Co dla mnie istotne, w przeciwieństwie do większości książek tego gatunku, „Czarne okręty” nie są przeładowane masą nieprawdopodobnych wydarzeń, wyczynów, przygód. To znaczy jest ich sporo, ale autor nie popadł w przesadę. Tło historyczne (okres schyłkowy kultury minojskiej na Krecie) zarysowane jest ciekawie i przystępnie.
Niedługo potem miałam okazję przeczytać bardzo znaną książkę autorstwa Miki Waltariego „Egipcjanin Sinuhe”. Okazało się, że jej akcja rozgrywa się niemal dosłownie w tym samym czasie! Jest tylko bardziej konkretnie osadzona w historii, no i oczywiście jest to powieść dla dorosłych, więc i podejście do tematu nieco inne. Ale jeśli miałabym oceniać klasę tych dwóch powieści (każdą w swoim gatunku) to nie sądzę, że istnieje między nimi wielka różnica poziomu czy kunsztu pisarskiego autorów.
Cóż, wielka szkoda, że ta nasza rodzima powieść dla dzieci i młodzieży w ogóle nie jest doceniana. Zdaje się, że jej ostatni nakład pojawił się pod koniec lat siedemdziesiątych i na tym koniec. Gdzieś tam po Allegro błąkają się jakieś stare, papierowe wydania w cenie kilku złotych. Nie mogę odżałować, że nie natknęłam się na „Czarne okręty”, gdy byłam nastolatką. Ależ by mi się ta książka podobała! Niestety, to były całkiem inne czasy; bez Biblionetki, bez internetu. Któż miał mi był doradzić, że tę książkę powinnam koniecznie przeczytać? Doszłam też do wniosku, że skoro Joe Alex potrafi tak pisać, to nie ma co, trzeba zabrać się za jego powieści kryminalne. Pamiętam mgliście z wczesnej młodości, że kilka z nich pozostawiło mi pozytywne wrażenia.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.