Dodany: 07.12.2010 20:38|Autor: nutkab

Czytatnik:

Jeżycjada


Zbliżam się do końca cyklu Jeżycjada - zostały mi jeszcze dwa tomy. Czyta się to szybko i dość przyjemnie, jeśli coś przeszkadza to bardzo jednoznacznie zarysowane postacie oraz wrażenie, że książki prezentują, jako jedynie słuszny, określony światopogląd. Jak Janusz Pyziak jest zły to na całej linii, jak Gabrysia dobra, to podobnie - bez rys, potknięć i wątpliwości. Niedziela to msza, na ślub zgoda rodziców niezbędna itp. Brakuje mi tu przedstawienia obok siebie różnych światopoglądów, i postaw, tym bardziej, że to książki dla młodzieży, więc mogłyby to być pouczające. Autorce jednak chyba o co innego chodziło. Mimo wszystko każdy kolejny tom połykam z wielkim apetytem i trochę żal że niedługo koniec i trzeba się będzie pożegnać z sympatyczną rodzinką.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 12569
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 28
Użytkownik: misiak297 07.12.2010 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbliżam się do końca cykl... | nutkab
Wypisz-wymaluj moje odczucia o tym cyklu. Brakuje różnorodności postaw, wszystko jest zawsze zaprawione tym borejkowszyznowym słodkim sosem... A jednak każdy tom pochłaniam z równym zniecierpliwieniem - jednak z każdym tomem niestety się coraz bardziej rozczarowuję. Moje ulubione części cyklu to: "Opium w rosole", "Język Trolli" i "Kwiat kalafiora" chyba...
Użytkownik: Marylek 07.12.2010 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbliżam się do końca cykl... | nutkab
Słuszna obserwacja.
Ale ja, z tej właśnie przyczyny, po trzech tomach i kawałku czwartego wymiękłam i powiedziałam "pas". Szkoda mi czasu, szkoda życia. To zupełnie nie moja bajka. A tyle ciekawych książek czeka na przeczytanie.
Użytkownik: ka.ja 07.12.2010 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbliżam się do końca cykl... | nutkab
A moim zdaniem nie w każdej książce musi być wszystko. W moim życiu nie ma wszystkiego; żyjemy mniej wielowymiarowo, niż nam się wydaje.
Gdybym była postacią z Jeżycjady, to pewnie czarnym charakterem; starą panną z nawykami i niezdrową cerą. A jednak kocham te książki i wszystkich jej szablonowych bohaterów. Moim zdaniem one są pouczające właśnie przez to, że są takie idealistyczne i naiwne.
Nie można też pani Musierowicz odmówić pięknego języka, subtelnego dowcipu i zmysłu plastycznego. Jej książki są żywe, nie muszą więc być reportersko zgodne z rzeczywistością. Swoją drogą - bokiem wychodzą mi już opowieści o samym dnie ludzkiej egzystencji, o narkomanach, bezdomnych, zwyrodnialcach i ich ofiarach. Owszem, Borejkowie są jednostronni w swojej kulturze i tradycjonalizmie, ale zdecydowanie wolę ich codzienność, niż dzieci z dworca ZOO.

Co napisawszy, chlipnęła, bo nie ma pod ręką ani jednego tomu swojego ukochanego cyklu.
Użytkownik: misiak297 07.12.2010 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A moim zdaniem nie w każd... | ka.ja
A ja muszę przyznać Kaju, że mi Jeżycjada nabija zawsze przysłowiowego ćwieka. Bo sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Czemu mi się ten cykl przestał podobać? (co nie zmienia faktu, że kolejną część pochłonę w dwa dni po jej ukazaniu się).
Ja bym się nie mógł znaleźć w Jeżycjadzie. Za mało mam w sobie optymizmu, trochę gorzkich doświadczeń przybyło w ciągu kilku lat. I jakoś mi się wydaje, że w tej naszej absurdalnej i zazwyczaj okrutnej rzeczywistości więcej uświadczy się rodzin takich jak u Kuczoka (w "Gnoju" czy "Senności"). W Borejków po prostu jakoś nie chce mi się wierzyć. Wszystko jest zbyt prorodzinne (pisze o tym autorka wątku), wszyscy stają się szablonowi. Co się stało z buntowniczą Pulpecją? A ten Baltona, ten rozbijający się motorem... teraz mówi do pszczółek "moja złociutka"... brrr!!! Borejkowie żyją w innym świecie niż ja. Wydaje się, że ich omijają wszelkie burze, przez co nawet ta sielankowość wydaje się mało wiarygodna. Gdyby w tym miodzie znalazła się łyżka dziegciu, nie byłoby to takie złe.
Poza tym najnowsze tomy troszeczkę - moim zdaniem - odbiegają poziomem od tych pierwszych. Widać to choćby w postaciach dziecięcych, które nie wiadomo po co wysunęły się na pierwszy plan. Dawniej te dzieciaki były tylko uroczym tłem... a teraz?

Jasne, że wolałbym codzienność Borejków. Ale takiej rzeczywistości nie ma. Może być tam na Roosevelta 5 w tych czterech ścianach. A tu co mamy? Brak pracy dla zdolnych wykształconych młodych ludzi. Dramaty dzieciństw. Alkoholizm. Niedogodności dla niepełnosprawnych. Hasła (nota bene również w jeżyckim Poznaniu, gdzie miała miejsce słynna Parada) "pedały zrobimy z wami, co Hitler z Żydami". A nie dalej jak wczoraj usłyszałem od pewnego pana (wzorowego w swoim mniemaniu chrześcijanina), że właściwie zdarza mu się uderzyć żonę. Bo przecież czemu nie? Jak go wkurzy to kto mu zabroni. A kobieta przecież z gorszej rasy jest (jak stwierdził).

Trochę brak mi słów na to wszystko.
Użytkownik: Marylek 07.12.2010 22:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja muszę przyznać Kaju,... | misiak297
Każdy z nas żyje w swoim matrixie.
Użytkownik: ka.ja 07.12.2010 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja muszę przyznać Kaju,... | misiak297
No i własnie dlatego czytam książki. Życie jest takie, jakie jest; czasem całkiem nie do wytrzymania. Dokąd mam się zwinąć, kiedy tu jest czasem tak ciężko? Raz ucieknę w świat Pratchetta, raz w Jeżycjadę, a raz w tanie kryminały, gdzie dzielny detektyw zawsze złapie zbrodniarza. Nie żądam od książek, żeby odzwierciedlały świat. Książki mają wciągać, inspirować, dać oddech, rozśmieszyć, wzruszyć, poszerzyć horyzonty.
Jak juz napisałam - nie znalazłabym się u Borejków. Pewnie przypięliby mi łatkę zgryźliwej starej panny (Ida), współczuliby mi (Gaba) albo robiliby sobie ze mnie podśmichujki (Tygrys). Nie szkodzi. Kiedy do nich zaglądam przez książkę, czuję się jak u przyjaciół.

Inna sprawa, że kiedy ma się za sobą dramat dzieciństwa, codzienność z alkoholikiem, szarpaninę o dzień następny i ciężar chorób, to czasem po prostu trzeba odpocząć w świecie, gdzie tego nie ma i choćby od Borejków poznać wagę wspólnych posiłków, poważne traktowanie małżeństwa albo miłośc rodzicielską. Ja się od nich naprawdę wiele nauczyłam.

A w ogóle to idę spać, bo mi oko zwisa na klawiaturę. Kto to widział - po trzynastu godzinach w robocie siedzieć nadal przy komputerze!
Użytkownik: misiak297 07.12.2010 23:05 napisał(a):
Odpowiedź na: No i własnie dlatego czyt... | ka.ja
Ja Cię rozumiem. Każdy czyta dla swoich względów - jedni szukają odzwierciedlenia rzeczywistości w literaturze, inni ucieczki od tej rzeczywistości - albo raz tak a raz tak. Nie ma jednego sposobu czytania, żaden nie jest lepszy ani gorszy.
Wiesz, bardzo chętnie bym odpoczywał w tym świecie, kiedyś tak miałem. Ale teraz chce mi się zapytać - kochani Borejkowie, gdzie wy żyjecie? Kiedy zamieniliście się (a trochę tak chyba jest) we własne karykatury? To, co kiedyś wydawało mi się urocze (miłość siostrzana, kartki "Gaba koham cię") już mnie dzisiaj nie rusza (a raczej nie rusza w tych nowszych częściach). I nie chodzi o te wartości rodzinne, które promują, nie mam nic do tego. Tu chodzi o jakieś takie mocniejsze osadzenie w rzeczywistości. Ja sobie zdaję sprawę, że literatura to nie jakiś koncert życzeń, ale z drugiej strony Musierowicz mogłaby zabrać głos w tej rzeczywistości, wyrazić swój protest (i tak zrobiła w "Języku Trolli", gdzie nie ma tej sielanki, zauważ, Kaju: Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. To wszystko było takie smutne. To wszystko było takie przejmujące. I takie prawdziwe. A nad tym wszystkim właśnie górowała ta potęga rodziny, pełnej miłości i szacunku. Jak ostoja. I to było dobre.
Wiesz, cykl jeżycki i tak i tak cenię - mało literatury tak bardzo u nas otwiera na dyskusję. Nawet jeśli są to głównie ataki na Musierowicz (niekonsekwencja w konstrukcji postaci Gabrysi, pytanie, która z wnuczek albo córek Borejków była na manifie, która poszła do kina na "Nigdy w życiu", co by było gdyby Ida zdradziła Marka albo Natalia przekonała się, że jej małżeństwo było błędem - teraz mi się przypominają wątki na przykładowym forum).
Myślę, że problem tkwi może w tym, że część czytelników Musierowicz już dorosła. I spodziewałaby się czegoś innego. Ale tak jak mówię - literatura to nie koncert życzeń.

PS. A czytałaś może "Tabu" Kingi Dunin? To powieść napisana na przekór "Jeżycjadzie". Ma na biblionetce tyle samo bodaj zwolenników co przeciwników. Na pewno to ciekawy eksperyment czytelniczy.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.12.2010 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja Cię rozumiem. Każdy cz... | misiak297
Też czytałam artykuł przytaczający te wypowiedzi z forum, był - jeśli się nie mylę - w "Wysokich obcasach" ze trzy czy cztery lata temu. No ale niby dlaczego - nawet jeśli w wielu środowiskach przeważają sytuacje rodem z Kuczoka czy Ostrowskiej (od których ja zresztą też nie stronię) - nie mogą też gdzieś mieszkać Borejkowie? Czy to naprawdę takie nierealne - istnienie rodziny, w której w ciągu dwóch pokoleń rozpadło się tylko jedno małżeństwo, a poszkodowana w tej sytuacji osoba zawarła drugi szczęśliwy związek? Hihi, no to mnie i moich krewnych chyba też Musierowicz wymyśliła...(dokładnie to były aż cztery rozwody, ale ze względu na mniejszą niż u Borejków liczbę rodzeństwa wliczyłam wszystkich ciotecznych i stryjecznych - gdyby nie oni, nie byłoby ani jednego). Że rodzice rozbudzili w córkach upodobanie do takiego, a nie innego rodzaju kultury - też nic dziwnego, biorąc pod uwagę ich własne zamiłowania. Jak się w domu ma samą klasykę, to się czyta najpierw klasykę, a po niej niekoniecznie muszą się podobać harlekiny albo powieści o ciężkim losie wampirów; podobnie z filmem i z muzyką (chociaż tu ze schematu wyłamał się Józinek - bodaj w "Języku Trolli" słucha Rammsteina!).
Dla mnie tam Borejkowie są znacznie bardziej normalni, niż postacie z teletasiemców, gdzie prawie każdy bohater zdążył już się ze trzy razy rozwieść i związać ponownie z sąsiadką/ siostrą szwagra/ byłą żoną kuzyna / w przypadku płci pięknej zamienić na odpowiedniki męskie :)/, a jeśli przypadkiem się nie rozwiódł, to tyleż razy uskoczył w poważny romans, po czym po poważnej rozmowie poważnie powrócił na łono rodziny; prawie wszyscy zdążyli już przejść prawie śmiertelne choroby albo doznać wypadków, po których cudem powrócili do życia; i w dodatku co drugi krewny/ znajomy wytęża wszystkie siły, by tym pozostałym zrobić koło pióra, jak nie w pracy, to prywatnie...
Użytkownik: misiak297 12.12.2010 23:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Też czytałam artykuł przy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, to ten artykuł, na biblionetce był nawet link do niego gdzieś tutaj:)
Cieszy mnie to co piszesz. Oczywiście to, że w naszym kraju - jak mi się wydaje - przeważają rodziny wzięte z Kuczoka na przykład nie wyklucza wcale istnienia podobnych do Borejków rodzin. Niestety to jest efemeryda...
Co mi jednak w tym przeszkadza najbardziej... Myślę, że nawet nie to, że w tym wszystkim jest tyle naiwnego nieco ciepła, ale to, że właśnie nie ma tej różnorodności postaw. Nie ma alternatywy światopoglądowej, nikt nie wyłamuje się z tych katolicko-rodzinnych schematów - a przecież takie wyłamanie wcale nie oznaczałoby automatycznego załamania się ciepła Borejkowego domu... Może wyrażam się nieskładnie, ale to ta pora.

PS. Zajrzyj, proszę, do skrzynki e-mailowej:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.12.2010 05:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, to ten artykuł, na b... | misiak297
Zajrzałam, ale dopiero teraz, bo wczoraj padłam na długo przed północą, za to rano wstałam wbrew swoim zwyczajom na długo przed budzikiem...
Użytkownik: Czajka 09.12.2010 03:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja muszę przyznać Kaju,... | misiak297
Misiaku, ja tam mam nadzieję, że z tego wyrośniesz. ;P
Naprawdę uważasz, że Gnój jest powszechniejszą normą? Mimo mojego pesymizmu raczej mi się nie wydaje. Na przykład w całym moim bloku nie ma żadnego alkoholizmu. Najbliższy jest ze dwa bloki dalej. :)
Użytkownik: janmamut 09.12.2010 03:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, ja tam mam nadzi... | Czajka
To się nazywa dobry wpływ! A jak działasz: wyprowadzają się czy wymierają? I po jakim czasie? :-)

Od razu przypomniała mi się pajęczynka z ,,Pikniku na skraju drogi''.

Użytkownik: misiak297 09.12.2010 08:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, ja tam mam nadzi... | Czajka
Ja też mam nadzieję, że z tego wyrosnę.

Natomiast tak, naprawdę uważam, że Gnój to niestety coś częściej spotykanego. Wiesz, tu nie chodzi nawet o alkohol (alkoholizmu przecież w "Gnoju" nie było - choć i to jest grzechem wielu ludzi). Natomiast mało który z moich przyjaciół może powiedzieć, że miał szczęśliwe dzieciństwo. Bardzo to przykre. Wiesz, swoim synom jedni rodzice ciągle wmawiali, że żaden z nich do niczego się nie nadaje i do niczego nie dojdzie, że nigdy nie zdobędzie wykształcenia (teraz dwóch z trzech jest po studiach i mają dobrze płatne prace). Raz wyszło na jaw, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami domu pewnych bardzo kulturalnych i uprzejmych ludzi, którzy po moim wyjściu dla swoich dzieci nie byli już tak kulturalni. Inni rodzice (matka psycholog!)wychowywali swoje dzieci pasem i nie krępowali się robić tego przy mnie. Ktoś jeszcze nie usłyszał nigdy od rodziców jakiejś pochwały, czy dobrego słowa. Niektórzy przez dzieciństwo wpadli w autoagresję. Już nie mówię nawet o tych, którzy mieli spaprane dzieciństwo przez alkoholizm rodzica/rodziców, bo to tworzy naprawdę niezłą traumę - tacy ludzie potem nie umieją budować własnych związków ani wierzyć w siebie (to się nazywa tzw. syndromem DDA - Dorosłe Dzieci Alkoholików).

Z mojego bliskiego otoczenia znam bodaj dwa albo trzy przypadki, gdzie dom dla kogoś jest miejscem przyjaznym i bezpiecznym i kto się świetnie dogaduje ze swoimi rodzicami. Niestety to raczej wyjątki.
Użytkownik: aleutka 09.12.2010 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też mam nadzieję, że z... | misiak297
Przypomina mi sie, co kiedys napisala Astrid Lindgren. Otoz jakas kobieta podeszla do niej na ulicy podala jakas karteczke i szybko odeszla. Na karteczce bylo napisane "Dziekuje, ze opromienila pani jedno smutne dziecinstwo"... To mi wystarcza - powiedziala Astrid - jesli udalo mi sie opromienic jedno smutne dziecinstwo jestem zadowolona.

Mysle ze ksiazki Musierowicz maja tez wartosc opromieniajaca dla wielu. Wlasnie dlatego ze sa basniami. Troche mnie irytuje, kiedy ludzie zglaszaja zapotrzebowanie na rozwody, manify i inne takie w Jezycjadzie. Przeciez to basn a nie raport socjologiczny. I Musierowicz jest po prostu wierna swojemu credo, ktore wielokrotnie powtarzala w wywiadach - ona ceni rebeliancki aspekt literatury wobec rzeczywistosci. To ze mozna stworzyc swiat na wlasnych zasadach, musi jedynie sluzyc pieknu ten swiat, nawet kiedy mu zaprzecza. To nie oznacza ucieczki - a w kazdym razie - jak to ujal Tolkien - trzeba umiec odroznic ucieczke wieznia od ucieczki dezertera. To oznacza po prostu bunt (miedzy innymi) i radosc tworzenia. Musierowicz nigdy nie miala zamiaru pisac ksiazek ktore bylyby jak zwierciadlo na goscincu. Tworzyla i tworzy azyl zgodnie ze swoimi przekonaniami na temat roli literatury i bazujac na tym co wydaje jej sie w literaturze najcenniejsze. Ludzie ktorzy oczekuja doglebnej analizy powaznych bolaczek spolecznych powinni czytac inne ksiazki a nie miec pretensje do basni ze sa basniami.

Natomiast zgodze sie, ze ostatnie tomy sa slabsze i uwazam, ze cyklowi zaszkodzilo glownie to ze przestal byc Jezycjada a zmienil sie w Borejkiade. Duszno sie zrobilo. A ten miniserial o Laurze troche mnie wrecz zmeczyl. Juz samo przeniesienie akcji do Patrycji troche pomoglo. Zdarza mi sie natomiast czytac ciurkiem wszystkie fragmenty o rodzinie Zeromskich w Zabie/Polewce. Scena kiedy Hildegarda rozmawia z Piotrem i ten jej opowiada, ze wlasnie pozuje jako handlarka baklazanami... - Mam na sobie spodnice a w reku trzymam... - Baklazan! - Nie, taka duza kalarepe. Baklazany sa jeszcze za drogie, tata domaluje je za miesiac. - przeciez to jest perelka, i to pokazuje, ze Musierowicz ma potencjal, oj ma :) Dlatego bardzo czekam na McDusie. Jest szansa, ze wreszcie Borejkowie przestana grac role glowne przynajmniej na chwile. Przeciez na przyklad Ulka Kolodziejanka jest w wieku Laury, chodzily do jednej klasy. Mozna by zajrzec do Zakow/Hajdukow/Kolodziejow ja ich zawsze bardzo lubilam.
Użytkownik: misiak297 09.12.2010 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Przypomina mi sie, co kie... | aleutka
Aleutko, z zainteresowaniem przeczytałem Twoją wypowiedź. A jednak - nawet na zasadzie pewnej metafory - nie nazwałbym Jeżycjady baśnią. Natomiast masz rację, że Musierowicz tworzy taki swoisty azyl - problem w tym, że ten azyl jest już trochę... hm... zwietrzały (mówię o najnowszych tomach). Borejkolada, jak to nazywasz nie jest już tą samą Jeżycjadą. Wiesz, mnie nawet nie chodzi o to, żeby Borejkowie przestali grać role główne - ale oni się jakoś tak "skarykaturzyli" w moim odczuciu. No i też - jak napisała autorka wątku - brakuje jakiejś światopoglądowej alternatywy. Oni się kiszą w tym własnym słodkim sosie, a coraz mniej to - dla mnie przynajmniej - przekonujące.
Piszesz "Troche mnie irytuje, kiedy ludzie zglaszaja zapotrzebowanie na rozwody, manify i inne takie w Jezycjadzie." Zgadzam się, choć sam takie postulaty zgłaszam. Jednak - jak napisałem wyżej - literatura to nie koncert życzeń... Z drugiej strony od tego cyklu wymagałbym trochę więcej.
Użytkownik: aleutka 09.12.2010 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Aleutko, z zainteresowani... | misiak297
Moze powinnam powiedziec, ze maja w sobie bardzo wiele elementow basniowych. Nawiazuja niekiedy calkiem jawnie do basni (np Corka Robrojka jest wspolczesna wersja Pieknej i Bestii), wykorzystuja motywy basniowe (Kopciuszek pojawia sie czesto:) Podobnie jak basnie rzadko poruszaja problemy spoleczne, koncentrujac sie raczej na jednostce i jej przezyciach, budujac obrazy i magie. Calkiem sporo bohaterek jest polsierotami/zostalo porzucone przez przynajmniej jedno z rodzicow. I tak dalej, i tak dalej.

I dodalabym jeszcze ze M.Musierowicz stawiam np. bardzo wysokie wymagania odnosnie warsztatu i jak dotad ponizej czworki nie zeszla. Inni polscy pisarze, no coz...
Użytkownik: misiak297 09.12.2010 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Moze powinnam powiedziec,... | aleutka
No i teraz się zgodzę:) Nawet był chyba taki osobny esej o baśniowości w Jeżycjadzie.
Użytkownik: aleutka 09.12.2010 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Aleutko, z zainteresowani... | misiak297
Ach i Borejkowie skarykaturzyli sie wlasnie dlatego, ze nie ma od nich oddechu, nie ma szerszego tla w ogole jest minimum interakcji poza ich wlasnym kolkiem. Zwroc uwage, ze od zawsze byl dosc jasny podzial na dobro i zlo w Jezycjadzie (kolejny basniowy element) i Borejkowie byli czesto stawiani w opozycji do "swiata". I to juz przed Kalamburka czy Jezykiem Trolli.
Użytkownik: misiak297 09.12.2010 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach i Borejkowie skarykat... | aleutka
I również tu masz rację.
Użytkownik: chuda 09.12.2010 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przypomina mi sie, co kie... | aleutka
Aleutko, świetnie to ujęłaś! Pod Twoją wypowiedzią podpisuję się bez wahania.


Tak na marginesie:
Czytając Jeżycjadę, nie można zapominać o gatunku tego cyklu, o jego adresacie, o konwencji itp. To bardzo istotne!

Krzysztof Biedrzycki, moim zdaniem, bardzo trafnie określił Jeżycjadę jako współczesną baśń. Zwrócił uwagę na połączenie poetyckości, baśniowości i realiów świata rzeczywistego.
Wydaje mi się, że wielu dorosłych czytelników zbyt poważnie/dosłownie odbiera ten cykl. Poza tym nie rozumiem ludzkiej potrzeby stykania się ze złem/przemocą/patologią w książkach dla młodzieży, tym bardziej że dookoła tego nie brakuje. MM chce pokazać lepszy świat, może zbyt wyidealizowany, ale mimo wszystko potrzebny. Elementy negatywne też się pojawiają, ale nie są one wyolbrzymione do rangi dramatu. Każdy problem można rozwiązać, a nawet trzeba.
MM doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele zła jest na świecie, jak wiele rodzin jest dalekich od ideału. W swoich książkach stara się przekazać atmosferę rodzinnego ciepła. Skoro młody człowiek nie może tego doświadczyć w prawdziwym życiu, może to poznać w świecie literatury. Sama Musierowicz przecież wyznała, że w trudnych momentach jej życia książki bardzo jej pomagały.

__________________________________________________​

Nie wszystkie tomy należą do moich ulubionych. Brakuje mi Czesi i Hajduka. Mnie również nie spodobało się wysunięcie na pierwszy plan postaci dziecięcych (o czym wspomniał już Misiak).

Czytelnicy rosną, zakładają własne rodziny, mają inne wymagania, niż kiedy byli nastolatkami. Jeśli ten powieściowy cykl zaspokaja potrzeby czytelnicze nastolatków, to super. To w końcu do tej grupy jest skierowany. I ma w założeniu pełnić funkcję dydaktyczną. Choć nam, dorosłym, może wydawać się cukierkowy i przekłamany, a niektórym nawet trudny do przetrawienia.

Jeżycjada się zmienia, ale zmieniamy się również my - czytelnicy. Ja tam wolę poczytać o nieskazitelnych Borejkach, niż o gwałtach wśród nastolatków, alkoholizmie, narkomanii, pobiciach, zabójstwach. Tego wszystkiego dość mam w mediach.

Albo pójdziemy na czytelniczy kompromis, albo nie sięgajmy po kolejne tomy. To jest jakieś wyjście.






Użytkownik: Czajka 10.12.2010 04:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też mam nadzieję, że z... | misiak297
Nie znam danych statystycznych, ale po Twoich wypowiedziach mam chęć poszperać w Googlu, żeby zobaczyć jaki procent gnoju mamy w społeczeństwie, bo jednak nie wydaje mi się, że sięga on 80-90%, co dałoby nam prawo mówić o nim jako o normie (ja pomijam tu fakt, że w ogóle życie w rodzinie jest niebezpieczne i może być traumatyczne niezależnie od oziębłości, alkoholizmu czy braku kultury - patrz dzieciństwo Marcelka albo Tygryska). Ale nie to jest istotne, dane statystyczne jakie są każdy sobie może zobaczyć, nie mam zamiaru o to w ogóle się kłócić, wiem, że są rodziny nieszczęśliwe, wiem również, że są szczęśliwe.
A skoro są szczęśliwe, to Musierowicz nie jest ani karykaturalna, ani nie jest poza rzeczywistością, to Ty nie masz na nią chęci teraz i ja to rozumiem (to znaczy staram się, sama miałam etap, kiedy nałogowo oglądałam późną nocą program o najczarniejszych stronach naszej rzeczywistości, aż mi to przeszło i skupiłam się na jej jasnych odcieniach). Natomiast wsiadanie do samolotu i narzekanie, że ów nie jest pociągiem (bo jednak pociągi to norma i rzeczywistość i większość moich znajomych jeździ pociągami, a w moim mieście to już w ogóle są tylko pociągi i żadnego samolotu) zawsze mnie trochę porusza, zwłaszcza jeżeli samolot jest w porządku, nic mu się nie obrywa i nie rdzewieje. Powiedz wprost, że masz teraz chęć jeździć pociągami i już.

Podobnie jakby zarzucać Cejrowskiemu, że pisząc o dżungli amazońskiej jest poza rzeczywistością, bo przecież kto u nas widział, że pleśń wyrasta pod plecakiem w czasie jednodniowego marszu, każdy może sobie wyjrzeć za okno i zapleśniałego, wilgotnego upału nie uświadczy. Podobnie ja mogłabym teraz zarzucać Kingowi, że nie ma w jego świetnych powieściach żadnego aspektu historycznego. Nie robię tego, cenię go cały czas, ale już nie czytam. Nie czytam nie dlatego, że jest karykaturalny z tymi swoimi wiecznymi strachami, ale dlatego, że mam w tej chwili (nie wiem jak dalej) ogromną potrzebę historyczności.
To swoją drogą zabawne, że pozytywne postrzeganie rzeczywistości wymaga takiej obrony i tłumaczeń. Nie wiem z czego to wynika, w każdym razie znalazłam adekwatny fragment w Frywolitkach. A to, że w Jeżycjadzie jest zdrowie i choroba, i obojętność, i ucieczki z domu, i bieda, i szczęśliwe małżeństwa i rozwody, nawet tego nie mówię, bo to jest fakt i faktów się trzymajmy.

"Bliźni chyba nie lubią Dobrej Miny jako takiej. Pamiętam taką historię z najczarniejszych dni roku 1981. Siedziałam w domu z chorym dzieckiem, za oknem był deszcz i wicher plus natarczywe sygnały karetek milicyjnych. Nagle do drzwi ktoś zadzwonił: to przywlokła się moja przyjaciółka, pogrążona w przygnębieniu jeszcze czarniejszym. Usiadła na podłodze i bez uprzedzenia zaczęła płakać, bardzo żałośnie. Wobec tego natychmiast się zmobilizowałam, przywołałam Dobrą Minę, wyprostowałam plecy i jęłam przyjaciółkę pocieszać, wlewać w nią otuchę oraz podnosić na duchu, jak tylko umiałam. A ta niewdzięcznica jak nie ryknie: - Przestań!!! Ty jesteś albo kompletnie zakłamana, albo kompletna idiotka!!! Nienawidzę tego twojego cholernego optymizmu!!!
Kopnęła krzesło i poszła.
Dojście do pełnej równowagi zabrało mi dłuższą chwilę, ale - rzecz dziwna - poczułam się lepiej. Myślę, że przyjaciółce też się polepszyło: zwymyślawszy mnie, dostała przyjemnych rumieńców i znacznie się ożywiła, a nawet przestała beczeć. Może ta noga trochę ją bolała - ale za to ból duszy był z pewnością mniej dotkliwy."
Użytkownik: misiak297 10.12.2010 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam danych statystyc... | Czajka
Cieszę się, Czajko, że możemy o tym wszystkim pogadać - dzięki temu wydaje mi się, że sama literatura żyje, a my nie tworzymy jakiś kółek adoracyjnych dla książek.

Co do kwestii "pociągów i samolotów":) - pisałem gdzieś wyżej, że literatura to nie koncert życzeń, a czytelnicy często uprawiają go (czego ja jestem najlepszym przykładem, jeśli idzie o Jeżycjadę). Może wynika to z tego, że nie mogę zrozumieć dlaczego ktoś tak istotny w literaturze dziecięco-młodzieżowej unika spraw trudnych, które przecież dzięki cieple Borejków mogłyby przecież znaleźć swój szczęśliwy finał. Może mam inne wymagania od literatury, bardziej pozytywistyczne nie wiem... Wychodzę z założenia, że pisarz - być może zwłaszcza ten piszący dla młodzieży - nie powinien wahać się przed poruszaniem ważnych kwestii społecznych (a Musierowicz się nie boi co pokazała w "Języku Trolli".
Czy Musierowicz nie jest poza rzeczywistością i czy nie jest karykaturalna, to troszkę inna sprawa, już poza koncertem życzeń. Borejkowie wydają mi się strasznie karykaturalni w najnowszych tomach, jakby ich własne cechy i charaktery ich przerosły. Nie wiem, dlaczego tak jest. Może to jest tak, jak pisała bodajże Aleutka, że powinno ich się usunąć troszeczkę bardziej w cień. Poza tym karykaturalnie wygląda np. zarysowany wątek pierwszego uczucia jedenastoletniego Ignasia Grzegorza do czekoladki - i mówi Ci to chłopak, który "zakochał się" już w przedszkolu:D Podsumowując - wydaje mi się, że Musierowicz generalnie obniżyła loty, ciepło Borejków zamienia się w moich oczach w "Borejkowszczyznę", być może dlatego, że właśnie nie ma żadnej dla tej Borejkowszczyzny alternatywy. Nawet Florian (który przesiadł się do samochodu hehe:D) i Pulpa temu podlegli, o czym pisałem wyżej. A swoją drogą już się nie mogę doczekać następnego tomu Jeżycjady...
Użytkownik: Czajka 12.12.2010 05:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, Czajko, że mo... | misiak297
Tak, oboje pisaliśmy również już wcześniej. :)
No właśnie, ja najbardziej lubię Borejków i w ogóle nie chcę się przenosić z tamtej kuchni i z przedpokoju pełnego książek oraz nie chcę innych kubeczków, tylko te stare, w niebieskie kropeczki chcę. Jakoś, mimo w sumie sympatii, nie przemówiły do mnie inne postacie, uważam, że dopiero Borejkowie trafili w odpowiedni ton. Nie mówiąc już o tym, że tylko u Borejków jest dwóch filologów klasycznych (mogłoby być trochę więcej Homera). Tak więc nie potrzebuję absolutnie żadnej alternatywy.
Nie bardzo pamiętam Ignasia, może Ty byłeś mniej romantyczny w przedszkolu? Bo ja byłam bardzo i przesiadywałam w szatni tuż obok Tej Kurteczki. ;))
Już się spóźnia - miał być w listopadzie, a ja przetraciłam przeznaczone na niego fundusze (za Twoją przyczyną zresztą :)))
Użytkownik: koczowniczka 09.12.2010 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, ja tam mam nadzi... | Czajka
Alkoholizm nie zawsze jest jawny, więc nie możemy tak do końca wiedzieć, że nikt z naszego bloku nie ma problemu z alkoholem. Bo nie tylko ten jest alkoholikiem, kto leży w rowie, ale także ten, kto pije ukradkowo w czterech ścianach. Często zdarza się, że tylko członkowie rodziny wiedzą, że mają w swoim gronie alkoholika, a sąsiadka nic nie wie i uważa tę rodzinę za szczęśliwą.
Użytkownik: misiak297 09.12.2010 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Alkoholizm nie zawsze jes... | koczowniczka
Święte słowa. A nawet nie często a zazwyczaj... To jest taki wstydliwy sekret, który trzeba trzymać w czterech ścianach.
Użytkownik: Czajka 10.12.2010 04:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja muszę przyznać Kaju,... | misiak297
PS. I, Misiaku, masz pretensje, że czterdziestoletni Baltona nie jeździ motorem? I że młodzieńczy bunt Pulpecji minął? No, mój drogi, z wiekiem na ogół każdy się przesiada do samochodu, bo ma dach i nie pada na głowę. ;))

I jeszcze cytat z Żaby:
"Słońce, które nie takie rzeczy już widziało, sprawiało wrażenie, że jest wyższe ponad to wszystko; ze stoicką łaskawością zaglądało zarówno do śmietników, jak i do wnętrz tulipanów. Te ostatnie pod wpływem jego gorących promieni rozchylały swe pachnące kielichy. Procesem, który pod tym samym wpływem równocześnie zachodził w kubłach na śmieci, nie ma potrzeby się zajmować. Zawsze coś gdzieś gnije, lecz to nie oznacza, że należy na owym fakcie koncentrować uwagę, zapominając o piękniejszych stronach rzeczywistości."
Użytkownik: misiak297 07.12.2010 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbliżam się do końca cykl... | nutkab
Chyba właśnie dlatego moimi ulubionymi częściami są "Język Trolli" i "Opium w rosole". Rzeczywistość (zwłaszcza tej pierwszej książki) jest mi jakoś bliższa.
Użytkownik: Aithne 11.12.2010 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbliżam się do końca cykl... | nutkab
I dlatego ze wszystkich postaci najbardziej lubię Laurę. Najbardziej niejednoznaczna z nich wszystkich! Oby jej to z wiekiem nie minęło... I nie stała się taka sama jak pozostałe bohaterki tej serii.
Co nie zmienia faktu, że czytałam wszystkie części i jestem pewna, że będę czytać kolejne. :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: