Dodany: 03.02.2007 20:00|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

4 osoby polecają ten tekst.

Literackie kicze za pięćdziesiąt lat


Przeglądałem ostatnio "Trędowatą" Heleny Mniszkówny. Nie czytałem jeszcze tej książki, ale mam ochotę jej skosztować. Wszyscy wiedzą, że powieść ta uważana jest za arcydzieło kiczu (jaki fajny oksymoron). Zresztą choćby wystarczy spojrzeć na recenzje w biblionetce. Straszna chętka mnie ogarnia na taką lekturę.

I pomyśleć, że kiedyś czytelnicy się "Trędowatą" zachwycali! Wylewali potoki łez nad losami Stefci! A jednak okazało się, że to stuprocentowa tandeta... chcecie przykładu? W powieści Marii Pruszkowskiej "Przyślę panu list i klucz" główna bohaterka oddaje się lekturze "Trędowatej" podczas jazdy pociągiem. Efekt jest taki, że matka odbiera ją z dworca zapłakaną, zrozpaczoną. Jakiś czas potem Dyna (bo tak miała na imię główna bohaterka "Przyślę panu list i klucz") odgrzewa powieść Mniszkówny (żeby użyć tego naszego czytelniczego żargonu) i tym razem również zalewa się łzami - ze śmiechu.

Cofnijmy się zresztą. Powieści gotyckie, do dziś zresztą czytane. Jeszcze kiedy uczęszczałem do liceum przerabialiśmy "Frankensteina". Wydaje mi się, że oryginalny pomysł wpadł w pewien schematyzm. Efekt jest taki, że mamy ośmieszenie powieści grozy przez taką tytankę literatury jak Jane Austen. W powieści "Opactwo Northanger" główna bohaterka Katarzyna Morland czyta książki z tej półki, co nadmiernie pobudza jej wyobraźnię i prowadzi do szeregu zabawnych sytuacji, ale również rozczarowań. Życie bowiem nie przystaje do schematu powieściowego.

A pamiętacie sentymentalizm? Iluż ludzi zwiódł na manowce! Te lukrowane historyjki, te sztuczne jawory, te strumyczki, te gorące wyznania! Można uznać iż ta moda nabrała prześmiewczego charakteru. Stąd postawa Emmy Bovary budzi mieszane uczucia, Werter kojarzony jest zwykle negatywnie, a Kondradem miotają burze emocjonalne. Wszyscy oni namiętnie czytali "Nowe Heloizy" czy inne "Pawły i Virginie".

Z tego co wiem również balladzie romantycznej się oberwało. Któż z nas nie pamięta nastrojowej "Świtezianki" czy tragicznej "Rybki"? A tu spod pióra Kazimiery Iłłakowiczówny wychodzi parodia "O Hani co się zabiła". Tytułowa bohaterka spada z drabiny, a skutek tego upadku jest śmiertelny.

A te pozytywistyczne powieści tendencyjne? Już dziś wiele osób żywi do nich wzgardę. Taka "Marta" Orzeszkowej (nota bene jeszcze tą tendencyjnością trącająca) kiedyś rewolucjonizowała codzienność kobiet, była źródłem wielu zmian w życiu jednostki. Utwory tendencyjne już straciły na aktualności, przebrzmiały.

Co będzie taką "Trędowatą" naszych czasów? Co nasze wnuki uznają za kicz? Zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać. Myślę, że na pierwszy ogień pójdą ci Autorzy, którzy mają już dziś tyle samo zwolenników co przeciwników. Z samym Paulo Coelho i jego "Alchemikiem" na czele. Może za pół wieku w telewizji w charakterze żartobliwych ciekawostek powiedzą:

"Harry Potter, książka, po którą w tasiemcowych kolejkach stały tłumy..."

"Fikcyjna teoria Dana Browna na temat rzekomego małżeństwa Jezusa Chrystusa z Marią Magdaleną była źródłem wielu zażartych kłótni..."

"Gombrowiczowskie "Ferdydurke" zostało uznane za nowatorskie w swoim czasie..."

Myślę, że zjawisko kiczowatości dawnej literatury można obserwować na sobie. Historia romansu Manon Lascaut i Kawalera des Grieux z powieści pana Prevost d'Exilles, wzruszała kiedyś miliony. Łatwo znaleźć bezpośrednie odwołania do tej powieści w dziełach Honoriusza Balzaka czy Henriego Murgera. Ja też płakałem nad tą opowieścią, nad tymi pięknie skonstruowanymi zdaniami - tyle że ze śmiechu.

Poza tym, hm... "Władca Pierścieni". Niby dzieło wielkie, otwierające nowy nurt literacki... a przecież sam byłem zażenowany czytając wątek z Tomem Bombadillem. W moim odczuciu był on po prostu żałosny - a co powiedzą za ileś lat? A Harry Potter? Już powstały jakieś parodie! Co stanie się kiedyś?

W mojej opinii dostanie się również lubianym - a jakże - książkom Małgorzaty Musierowicz. Sam lubię Jeżycjadę, ale nie można zaprzeczyć, że rzeczywistość w niej opisana została potraktowana zbyt cukierkowo - taka była wszak koncepcja Autorki. Nie wiem, czy taka wizja przekona potomnych.

A literatura kobieca z najniższej półki? Katarzyna Grochola, Izabela Sowa, a może i Monika Szwaja (osobiście stwierdzić nie mogę, bo tej ostatniej nie czytałem). Już dziś dla przeważającej większości to jest tandeta sama w sobie (sam jestem zażenowany, że takie Sowy i Grochole zajmują półki, a tylu młodych, obiecujących twórców wciąż zapełnia szuflady). W ogóle ten gatunek, którym obsypuje się nas w ostatnich latach - dzienniki sfrustrowanych kobiet, które w toku akcji dowartościowują się, a na końcu wszystko przypomina odjazd na wyspę szczęśliwości - czeka wymarcie. W sumie mam nadzieję, że już wkrótce.

Co według Was ma jeszcze aspiracje do przyznania tytułu tandety w przyszłości? Na jaki tytuł wskażą nam potomni pytając: "Co wyście w tym widzieli?"




(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 15632
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 23
Użytkownik: Harey 04.02.2007 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
Świetny tekst! Dołączyłabym do listy "Pachnidło" i "Cień wiatru".
Użytkownik: exilvia 04.02.2007 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny tekst! Dołączyłab... | Harey
O "Cieniu.." to już pewnie za 10 lat mało kto będzie pamiętał. Jasno widzę ;)

Użytkownik: Czajka 04.02.2007 05:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
Misiaku, czyli co?
Z Twojego tekstu wynika, że dobra książka (Trędowata) starzeje się i na starość staje się tandetą? Nie zgadzam się. Uważam, że ona tandetą była od początku.
Dla mnie wyznacznikiem wartości książki jest nie to, że zachwyca się nią wielu ludzi, ale że zachwyca po wielu latach. Patrz Homer.

Ale ja nie o tym chciałam.
Nie zgadzam się zupełnie i energicznie protestuję przeciwko "cukierkowatości" Jeżycjady. Jeżycjada nie jest cukierkowa. Jest optymistyczna i nie zajmuje się sprawami przykrymi (co nie znaczy, że ich nie dostrzega). Optymizm nie jest cukierkowy.
Masz w Jeżycjadzie szare tłumy na ulicach (z siatami), niepokój matki o dziecko, złodziejstwo, choroby, niezdane matury, trądzik młodzieńczy, przemijanie, czy boisz się śmierci?
Tylko co na to Musierowicz? Nie siada i nie płacze, albo nie udaje, że to nie istnieje, tylko robi przepierkę, bo nic lepszego na smutki nad przepierkę. Może tylko świeżo upieczone ciasto drożdżowe.
Wybacz, Misiaku, ale nie ma nic dalej od cukierkowatości.
Użytkownik: misiak297 04.02.2007 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, czyli co? Z Two... | Czajka
Hm... a gdybym napisał zamiast cukierkowatości, że Jeżycjada jest przyozdobiona lukrem? A właśnie tak sobie pomyślałem, że momenty, w których pan Borejko rzuca jakąś łacińską sentencją, a jego dzieci i wnuczęta chórem odpowiadają "Owidiusz" może budzić wesołość za lat kilkadziesiąt.

Nie najeżdżam tak bardzo na Jeżycjadę, też ją lubię. Szczerze mówiąc mam Musierowicz trochę za złe ten wieczny optymizm. Według mnie najlepsza i najgłębsza książka z cyklu to "Opium w rosole". Naprawdę podobał mi się "Język Trolli" czyli jakby protest przeciwko rzeczywistości, która nas otacza. Musisz przyznać, że ta pozycja odbiega klimatem od cyklu. Mamy tu dziewczynę chorą na białaczkę, która nie może sie leczyć w naszym kraju, mamy przypadkową ciążę, bolesne spotkanie z nieznanym ojcem, skinów i Bal medyka, na który Pałysowie w ramach protestu się nie wybierają. A wszystko bez patosu - i to jest dobre!

Uważam, że Małgorzata Musierowicz powinna poruszać właśnie więcej takich kwestii społecznych. Według mnie zobowiązuje to, że jest najpoczytniejszą pisarką dla młodzieży, więc może krzewić w nich jakieś wzorce, przekazywać jakieś wartości. Nie mówię, że już tego nie robi - jednak najwyraźniej widać to właśnie w "Języku Trolli".

Nie chciałem wykazać, że gdy książka się starzeje staje się tandetna. Jest pewna przebrzmiałość gatunkowa i wtedy pojawiają się parodie (jak parodia ballady "Trzech Budrysów" lub wspomniana przeze mnie "O Hani co sie zabiła" Iłłakowiczówny).

Może i Trędowata tandetą była od początku (zapewne), ale czytelnicy nie zawsze to dostrzegali - vide Dyna. Tak samo przecież mogą stwierdzić nam potomni o innych książkach - zaczytywaliśmy się w czymś, nie dostrzegając, że dzieło balansuje na granicy kiczowatości. Podałem tylko parę potencjalnych przykładów. Czy tak będzie - trudno przewidzieć.

Pozdrawiam Cię cieplutko!
Użytkownik: Czajka 04.02.2007 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... a gdybym napisał za... | misiak297
Misiak, idę robić obiad, ale tym Owidiuszem to mi się naraziłeś. ;-)
Odpowiedź będzie po obiedzie. I ja pozdrawiam. :-)
Użytkownik: misiak297 04.02.2007 15:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiak, idę robić obiad, ... | Czajka
Ależ Czajeczko! Ten Owidiusz to była taka swoista metonimia ilustrująca schemat:) Sam się poryczałem nad Owidiuszowskim Narcyzem więc o banicie mam jak najlepsze mniemanie:)
Użytkownik: Czajka 05.02.2007 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... a gdybym napisał za... | misiak297
Lukier też tu nie pasuje. Ja lukru w książkach nie trawię, w przeciwieństwie do nieksiążek a zwłaszcza tortów. :-)
Pamiętam, że Musierowicz gdzieś opisywała swoje spotkanie z koleżanką. Pod koniec spotkania koleżanka się zerwała krzycząc - mam dosyć tego twojego wiecznego optymizmu.
Optymizm pasuje do jej książek i to nieraz może razić, czy męczyć, takie pozytywne reagowanie na wszystko, kiedy człowiek czasem ma ochotę usiąść i popłakać, albo porozpaczać (to wtedy Kafka najlepiej).

Misiaku, ale Musierowicz właśnie przecież krzewi wzorce (dobrze, że nie społeczne, bleee, chociaż też się przewijają) - krzewi czytanie, myślenie i w ogóle wszelkie wartości.
Nota bene z czytania starożytnego się wyśmiewasz, a raczej prorokujesz wyśmiewanie. ;-)
Po pierwsze to nie Owidiusz, najwięcej jest Seneki, Wergiliusza i jeszcze Aureliusz się łapie.
Czy to dziwne, że te cytaty starożytne im się utrwaliły, jeżeli dziadek od kilkudziesięciu lat je powtarza?
Ech, Misiaku, to powinno teraz i zawsze podziw budzić, nie wesołość. Była taki jeden pan, który sto lat temu przewidywał rychły upadek Homera, pomylił się na szczęście.

A wiesz co w Języku Trolli mi się nie podoba? To, że ona jedzie do Niemiec się leczyć. Bardzo niepatriotycznie.

Natomiast w temacie głównym. O, z dostrzeganiem tandety się zgadzam. Zapewne dużo trudniej dostrzec współczesnym tandetę, zwłaszcza jeżeli odpowiada ówczesnym modom, trendom, uczuciowością.
Poza tym, była czytana masowo, była bestselerem, hm, to nie jest wyznacznik dobrej książki, dobrze wiemy, że najbardziej popularne są pozycje lekkie i to one najszybciej się starzeją. Ale, zauważ, książka nie starzeje się dlatego, że to ludzie się zmieniają (bo trochę się zmieniają), tylko dlatego, że nic w niej nie ma ponadczasowego.

Też się zastanawiałam, co takiego musi być. Na pewno im bardziej ogólnoludzka tematyka i im prostszy język (prosty, ale piękny) tym ma większe szanse. Nie utrzymują się te wszystkie dziwaczne wynalazki.
Ale dla mnie takie typowanie to czysta loteria, może dostarczyć zabawy, to prawda. :-)
Pamiętam, że Proust przewidywał ogromną przyszłość i pomnik spiżowy pewnemu poecie, o którym teraz już nikt nie pamięta. Tak więc nawet najwięksi się mylą w tej kwestii.

Sama jestem ciekawa, czy na przykład Jeżycjada się utrzyma i przez ile. Atutem jej jest humor, takie książki mają większe szanse.
HP moim zdaniem nie przetrwa 50 lat (hihi).
Nie postawiłabym też na Masłowską.
A ciekawe, że właściwie równie trudno jest rozpoznać arcydzieło, może nawet trudniej niż kicz.
Użytkownik: misiak297 06.02.2007 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Lukier też tu nie pasuje.... | Czajka
Jezu... Kafka! Usiąść i rozpaczać? Mnie "Proces" spaczył trochę psychikę:) Ale książka rewelacyjna.

Oczywiście, że Musierowicz krzewi i tak dużo wzorców, z czytaniem w pierwszym rzędzie - za to już się jej należą laury. Jednak kiedyś potrafiła obśmiewać absurdy peerelu w tych starszych pozycjach, a dziś? To co się dzieje w Polsce przechodzi jakby obok. Może i w tym tkwi właśnie cały urok powieści Musierowicz, że zwykle nie porusza zbyt ciężkich i kontrowersyjnych tematów - kwestia aborcji, parad równości, postaw wobec ataków terrorystycznych itp. (błagam tylko wszystkich! niech ten wątek nie zamieni się w forum dyskusji ideologicznych na te tematy! to tylko przykład). Według mnie Musierowicz może kształtować poglądy młodych ludzi właśnie w ten sposób.

Ja się nie tyle śmieję z tych łacińskich sentencji i czytania tych "starszych panów z antyku":) Tylko ta maniera (sentencja i chór głosów: "Seneka!!!") może być źródłem komizmu. Zawsze mi się to kojarzyło w jakiś sposób z Orwellowskim "Cztery nogi dobrze - dwie nogi źle", zresztą nie wiem czy słusznie.

Co do tematu głównego: w tych refleksjach to się z Tobą zgadzam (ach Proust się zakradł, jak zwykle u Czajki:). Tak a propos większość moich znajomych się oburza jak przepowiadam odejście Władcy Pierścieni. No fakt, faktem, że to on położył fundamenty pod fantasy, ale za jakiś czas może być tylko uważany za ojca fatasy tak jak Mary Shelley jest uważana za matkę horroru. A przecież Frankenstein i na przykład książki Kinga mimo wszystko nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego!

Pozdrawiam:)
Użytkownik: Panterka 01.03.2007 08:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... a gdybym napisał za... | misiak297
Cała Jeżycjada jest już - jakby nie było - dość wiekowa. Myślę, że nie stanie się kiczem choćby z tego powodu - pokazuje jak zmieniał i zmienia się nasz kraj. I dlatego też z każdym nowym tomem mamy więcej realności, którą Ty, misiaku, znasz. Panienki pokroju Barbie w szkołach, konieczność leczenia się poza granicami kraju...
Wiem, ile optymizmu wnosiły te stare tomy Jeżycjady, gdy były czytane "na gorąco" - tak jak teraz na gorąco czytany jest "Język Trolli" czy "Czarna polewka". Pokazywały, że najlepszym lekarstwem na szarość codzienności jest uśmiech i optymizm właśnie. Żeby nie załamywać rąk, siadać w kącie i jęczeć, że się nie da, tylko zrobić pomysłowe founde, zrobić na drutach kolorowy szalik lub czapkę by nie wtopić się w szary, smutny tłum... I tak dalej...
Trudno mi pisać tak rano, jeszcze nie dopiłam kawy:-)
Użytkownik: norge 04.02.2007 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
Bardzo podoba mi się temat poruszony przez ciebie. Mnie raczej zawsze zastanawiało, co sprawia, że dana książka się nie starzeje i jest czytana i ceniona również przez następne pokolenia.
Myślę, że można dziś poprzewidywać jakie książki staną się tylko sezonowym hitem, a jakie nie. Choć możemy się mylić, prawda? Ja bym powiedziała, że ""Jeycjada" i "Harry Potter" się nie zestarzeje tak szybko. Natomiast zgodziłabym się co do Coelho i Dana Browna.
Użytkownik: verdiana 04.02.2007 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
Tak sobie myślę, że i Lovecraft tu pasuje. Teoretycznie miały to być powieści/opowiadania grozy. A jest co? Satyra! Kiedy pierwszy raz po HPL sięgnęłam, byłam PRZEKONANA, że na tym właśnie polega wielkość jego książek! Że wszyscy się nimi zachwycają po dziś dzień, właśnie dlatego, że napisał humorystyczne powieści grozy. Humorystycznych powieści grozy rzeczywiście u nikogo przedtem nie widziałam. I co? Na prk światłość na mnie spłynęła - uświadomiono mi, że HPL pisał zupełnie poważnie. A ja nadal nie wierzę! :-) Bardzo lubię jego książki, właśnie dlatego, że są humorystyczne. Nie ubolewam nad losem bohaterów, nie jestem przerażona Cthulhu, tylko się śmieję - bo po to są komedie, żeby bawić, prawda?

Jeżycjada mniej, ale też. Może dlatego, że nie utożsamiam się z żadnymi postaciami z niej. Dla mnie to trochę sympatyczna parodia czasów mojego dzieciństwa. A że lubię takie parodie, lubię i Jeżycjadę. I w najbliższym czasie na nowo przeczytam ją całą. :-)
Użytkownik: Jean89 04.02.2007 15:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, które z dzisiejszych książek otrzymają miano tandety w przyszłosci. Zresztą nawet nie mam na to ochoty. A może raczej nie mam wystarczającej wiedzy, żeby snuć tego rodzaju przypuszczenia. Nie umiem chyba w ten sposób spojrzeć na książkę.

Większość książek wymienionych przez Ciebie budzi kontrowersje już dzisiaj. A jeśli chodzi o Jeżycjadę, to zgadzam się z Czajką. Nigdy nie poczułam w niej cukierkowatości. Absolutnie nie jest przesłodzona.
Użytkownik: mazalova 04.02.2007 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
No krótko mówiąc, Trędowata była tym czym dzisiaj jest Samotność w sieci. Ludzie płacza, kobiety mdleją, a my się śmiejemy.
Użytkownik: danielak 05.02.2007 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No krótko mówiąc, Trędowa... | mazalova
Świetne porównanie dwóch bestsellerów, starszego Trędowata, i współczesnego Samotność w sieci. Możnaby się zastanowić, co powoduje, że ksiązka która ma wszelkie znamiona kiczu staje się szlagierem.
Użytkownik: Panterka 01.03.2007 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetne porównanie dwóch ... | danielak
No jak to dlaczego? Opowiada o miłości!!! A na miłość większość kobiet jest łasa jak kot na śmietankę. Mając swego czasu staż w pewnej poznańskiej bibliotece publicznej ze zdumieniem zauważyłam, że czytelniczki zakładają konta dla swoich mężów, matek, ojców, dzieci etc., po czym ruszają do jednego regału i pożyczają tonę Harlequinów.
Tandeta? Tak. Czasem nawet dość żałosna, niezgrabnie skonstruowana etc. Ale miała wzięcie. Potem, gdy już nasyciły się harlequinami, sięgały po grubsze pozycje - ale nadal to były romanse. Stad popularność Steel czy Cartland. Czy "Samotności w sieci" - jakby nie było romansu na wskroś nowoczesnego, skoro akcja dzieje się głównie w cyberprzestrzeni.
Użytkownik: imarba 01.03.2007 08:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetne porównanie dwóch ... | danielak
To proste - PROMOCJA!
Wstarczy, że pojawi się w telewizji, radiu, w kilku tygodnikach, na plakatach i już...
Ludzie bez wyobraźnie nię są w stanie zanegować największego nawet kiczu, skoro "autorytety" wyrażąją się o nim dobrze.
Użytkownik: embar 08.11.2010 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: To proste - PROMOCJA! Ws... | imarba
Kocham kicz, kocham Harlequiny, niech żyje wolność wyboru lektur, niech żyje tolerancja!!! :))
No dobra, kocham też trochę dobrych lektur ale dajmy sobie spokój z wyłącznie "górną" półką bo można już oszaleć od tego snobizmu :))
Ale tak, nie ma jak dobra promocja, książka jeszcze nie wydana a już plakaty głoszą, że bestseller :)
Użytkownik: gmosha 08.11.2010 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham kicz, kocham Harle... | embar
popieram :) ja uwielbiam dobre historie o miłości, a jeśli są zabawne i optymistyczne, to tym lepiej :D
Użytkownik: embar 08.11.2010 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
Na temat "Trędowatej" i fenomenu kiczu świetny tekst spłodził Jerzy Waldorff- "Kilka słów do wnuków" - jako wstęp do "Na ustach grzechu" Samozwaniec. Polecam.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 08.11.2010 17:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
Chyba wpadnę w jeszcze większe kompleksy.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 10.11.2010 17:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba wpadnę w jeszcze wi... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Poniosło mnie za bardzo.

A tak w ogóle mniejsze lub większe kicze też są potrzebne. W sumie bez nich chyba trudno by było docenić dobre książki. Chociaż Grocholę akurat lubię... ;)

Użytkownik: Virvien 08.11.2010 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądałem ostatnio "Tr... | misiak297
He he, nie ma to jak wygrzebanie świetnych czytatek na FB ;)

Rzesze nastolatek za kilka lat zapomni o Zmierzchu, jestem tego pewna ;) Tyle że już my uznajemy to za kicz, więc wnukowie nawet nie będą wiedzieć, że jest coś takiego...
Użytkownik: embar 09.11.2010 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: He he, nie ma to jak wygr... | Virvien
A ja rada bym się założyć, że się tak nie stanie :))
Vide "Trędowata" :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: