Dodany: 02.02.2007 15:51|Autor: PiPiDżej

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Nędznicy
Hugo Victor (Hugo Wiktor)

10 osób poleca ten tekst.

Epopeja paryskich biedaków


Nam autor "Katedry Marii Panny w Paryżu" i "Nędzników" kojarzy się głównie z epiką. Dla Francuzów - Victor Hugo jest przede wszystkim największym rodzimym poetą romantycznym. I owo poetyckie widzenie świata odcisnęło się również na prozie tworzonej przez Mistrza. Jedni czytelnicy odbierają to jako dodatkowy walor, inni - jako drażniącą manierę.

Wszystkie te plusy i minusy szczególnie widać w jego najpotężniejszym i najwybitniejszym dziele. "Nędznicy" są jednocześnie opowieścią łotrzykowską, dramatem społecznym, romansem – oraz traktatem filozoficznym i protestem przeciw zastanemu światu ("Dopóki [...] nędza będzie sprawcą poniżenia mężczyzny, głód - upadku kobiety, a ciemnota - zatraty dziecka [...] książki takie, jak ta, mogą być użyteczne"*). Ale "przeciętnemu" czytelnikowi bywa trudno dotrzeć do "jądra" tego arcydzieła, rozsmakować się nim. Może tu być przeszkodą (patetyczny i pełen dygresji) styl pisarza, mogą zwodzić również liczne (notabene w większości fatalne) ekranizacje epopei. Postaram się więc wypunktować to, co mnie w owych opasłych tomach autentycznie urzekło...

Fabuła. Nie będę jej tu streszczał, miejsca nie starczy. Historia biskupa Myriela, kajdaniarza Valjeana, ulicznicy Fantyny, opryszka Thenardiera, szpicla Javerta, sieroty Kozety, studenta Mariusza i wielu innych postaci (chociażby archetypiczny Gavroche!) - jest jedną z najpyszniejszych baśni, jakie kiedykolwiek nam opowiedziano. I nie chodzi tu tylko o precyzję równą mechanizmowi szwajcarskiego zegarka czy gigantyczną panoramę dziejową (tego można doszukać się zarówno u Dumasa-ojca, jak też w zapomnianych "Tajemnicach Paryża") – ale o coś więcej: Hugo ze zużytych, zdawałoby się, "cegiełek" zbudował konstrukcję kwalifikującą się do zupełnie innej "ligi" pisarskiej - "superekstraklasy" po prostu.

Postacie. Na pewno nie są one skonstruowane według subtelnych wzorców psychologicznych: to portrety nader wyraziste, śmiało nakreślone kilkoma pociągnięciami. Ale... czy rażąco nieprawdziwe? Motywacje "czarnych charakterów" są uprawdopodobnione (Javert jest skrajnym służbistą, Thenardier - chciwym wydrwigroszem); postacie pozytywne też nie są ukazane blado czy cukierkowo (pełen ewangelicznej dobroci biskup Myriel bez ogródek kpi z obłudnych dewotów, a jego dysputa z byłym członkiem Konwentu staje się swoistym katalogiem zbrodni popełnionych przez ludzkość i w imieniu rewolucji, i w imieniu Boga). Poza tym - Hugo charakteryzuje swoich bohaterów na własny sposób, poetycko (np. scena, w której Fantyna błaga Javerta o wolność: "Wzruszyłaby serce z granitu; ale niepodobna wzruszyć serca z drewna"**). Zresztą Javert w scenie z prawdziwymi bandytami - budzi szczery podziw (jako sprawny i skuteczny policjant)! Poza tym Hugo unika prymitywnego podziału na podłych bogaczy i szlachetnych nędzarzy (czego najlepszym przykładem może być małżeństwo Thenardierów).

Panorama. Mamy tu właściwie wszystko. Bitwę pod Waterloo (i rozważania o wieloznacznej roli Napoleona w historii). Galery (i pytanie o to, czy człowiek, który osiągnął dno - może się podnieść z upadku). Francuską prowincję pierwszej połowy XIX wieku (i koszmarną mieszczańską pruderię). Klasztor żeński (i rozważania nad sensownością takowej ofiary). Paryż wąskich, krętych uliczek - sprzed wytyczenia bulwarów (90% mieszkańców stolicy Francji żyło wówczas w skrajnej biedzie, a tyleż procent mieszkań nie miało kominków - bo mieszkańców nie byłoby i tak stać na opał!). Młodych rewolucjonistów (z ich szlachetnością - i naiwnością jednocześnie). Powstanie przeciw Ludwikowi Filipowi (i dziwnie się nam kojarzące kanały pod miastem)...

Wymowa. Nasza powieściowa epopeja - Trylogia Sienkiewicza - skupia się (z oczywistych względów) na narodzie i przeszłości. Epopeja francuska - mówi o społeczeństwie (dziś rzeklibyśmy: "obywatelskim"), a skierowana jest w przyszłość. Zdaje się mówić: "Nieważne, jaką łatkę ci przyczepiono - ważne, kim jesteś naprawdę. I tym jesteś w oczach Boga. I tym powinieneś stać się w społeczeństwie". Swoisty "solidaryzm", nieprawdaż?

Czy oznacza to, że "Nędznicy" są bez wad? Nie. A może to źle zadane pytanie: w swojej kategorii ta powieść jest doskonałością. Tyle że... w tej kategorii nie można już było pójść dalej; "Nędznicy" ją wypełnili i zamknęli. Są arcydziełem. Ale - mimo treściowego spojrzenia w przyszłość – arcydziełem zamykającym, a nie otwierającym epokę literacką. Epokę powieści, nazwijmy ją umownie, "dziewiętnastowiecznej" - zapoczątkowanej jeszcze wcześniej "Przypadkami Robinsona Crusoe". Balzak, Zola, Flaubert, Proust - oraz Dostojewski, Joyce, Mann i wielu innych geniuszy literatury – stworzyli inny typ powieści (już bez narratora "wszechwiedzącego", bez "zegarmistrzowskich" perypetii, z inną narracją i z innym typem bohatera); nazwijmy ją tu umownie "dwudziestowieczną". Notabene - w tym ujęciu ostatnią liczącą się powieścią typu "dziewiętnastowiecznego" jest chyba inna epopeja: brytyjska trylogia "Władca pierścieni".

Ale... Czy pojawienie się w sztuce filmowej "Obywatela Kane" Wellesa, "Osiem i pół" Felliniego czy "Do utraty tchu" Godarda odbiera nam radość z oglądania burlesek Chaplina czy niemieckiego ekspresjonizmu? Czemuż więc nie mamy czytać nadal także "Nędzników" Victora Hugo?

Wspomniałem o nienajlepszych adaptacjach filmowych. Problem z ekranizacjami XIX-wiecznych powieści polega także na tym, iż charakterystyka postaci dokonywała się głównie poprzez ich działania. Wyciągasz cegiełkę - i cała konstrukcja się sypie. Weźmy scenę, gdy po okradzeniu biskupa i otrzymaniu odeń przebaczenia Jean Valjean dopuszcza się jeszcze, jakby siłą inercji, rabunku na małym Sabaudczyku. Każdy film pomijający tę scenę będzie ułomny! Po pierwsze dlatego, iż nawrócenie byłego galernika będzie wówczas zbyt "gładkie" (natychmiastowe i pozbawione szoku). Po drugie dlatego, że wtedy... inspektor Javert nie miałby powodów go ścigać (to obrabowanie Gerwazka uczyniło z Valjeana recydywistę - wszak biskup nie złożył skargi!). Równie fatalne może być zbyt toporne dopisywanie kropki nad "i". W niedawnej wersji z Depardieu – Jean Valjean oświadcza Mariuszowi: "Kocham Kozetę!". Hm... Uczucia, jakie ów nieszczęśnik żywił do swej pasierbicy, na pewno były niejednoznaczne, ale chyba on sam - po latach nędzy, galer, ukrywania się, z balastem "niechcianej świętości" – nie umiałby ich nazwać jednoznacznie. Victor Hugo nieraz zbliżał się, to fakt, do granicy kiczu - ale nigdy jej nie przekraczał!

Co się zresztą dziwić filmowcom, gdy dziwne rzeczy wyprawiają także niektórzy wydawcy. Widziałem skrócone (tj. pozbawione słynnych dygresji Hugo) wydania zarówno "Nędzników", jak też "Katedry Marii Panny w Paryżu". Tu nasuwa się tylko jedno słowo: barbarzyństwo! W końcu Victor Hugo to nie James Fenimore Cooper, a jego rozważania – to nie przydługie opisy przyrody w "Pięcioksięgu Sokolego Oka"! Ja w każdym razie - życzę Wam lektury tych arcydzieł w nieokrojonej wersji...


---
* W. Hugo, "Nędznicy", tłum. K. Byczewska, Warszawa 1966, t. I, s. 7.
** Tamże, s. 232.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 52532
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 34
Użytkownik: misiak297 04.02.2007 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Wspaniała recenzja. Pamiętam jak mając 15 lat sam czytałem "Nędzników" z wypiekami na twarzy. To jest książka, której się nie zapomina. I ci bohaterowie! Ta mnogość wątków, które sie ze sobą łączą!

Oglądałem dwie ekranizajce Nędzników jedna z Liamem Nessonem i Umą Turman i według mnie była naprawdę beznadziejna, a drugą z Deppardieu, Marlkovichem i Cleverem i ta była świetna. Co prawda nie wiem czy wiesz, że w wersji dvd jest ona solidnie okrojona z najlepszych scen (między innymi ze sceny śmierci Eponiny Thenardier). Niemniej uważam, że ekranizacja w tej wersji jest naprawdę udana.

Jako że jesteś na bierząco mogę Cię o coś spytać. Ostatnio przeglądałem słownik postaci literackich Makowskiego i tam zostało napisane, że Gavroche był synem Tenerdierów. Czy to prawda? Wydawało mi się, że Gavroche był raczej po prostu "synem ulicy".
Pozdrawiam.
Użytkownik: exilvia 04.02.2007 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja. Pamię... | misiak297
Właśnie! Też widziałam w kinie wersję z Depardieu - byłam zachwycona. Co prawda było to lata temu, na początku liceum, ale pamiętam że bardzo mi się podobał ten film.
Użytkownik: exilvia 04.02.2007 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja. Pamię... | misiak297
Ech.. tak naprawdę nie pamiętam Depardieu, ale Belmondo :) Chyba jednak nie o tej samej wersji mówimy. :) Ja się zachwyciłam Nędznikami Claude'a Leloucha.
Użytkownik: misiak297 04.02.2007 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech.. tak naprawdę nie pa... | exilvia
Ten z Deppardieu miał chyba z 5 godzin jak nie więcej:) To chyba kandydat na tzw. nocny maraton:)
Użytkownik: PiPiDżej 04.02.2007 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja. Pamię... | misiak297
Tak, był ich synem.
Ale niewiele się nim przejmowali - dlatego żył na ulicy.
Użytkownik: 00761 04.02.2007 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Bardzo cenię "Nędzników" i z ogromną przyjemnością przeczytałam Twoją wnikliwą i ciepłą zarazem recenzję. Warto sięgać do tej powieści także dziś, nadal budzi żywe emocje, wprowadza w egzotyczny współcześnie klimat, a przede wszystkim, mimo niezbyt dziś modnej techniki narracyjnej, trzyma w napięciu. No i ten Jean Valjean!!!
Użytkownik: misiak297 04.02.2007 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo cenię "Nędzników" ... | 00761
Właśnie pomyślałem sobie, że Nędznicy realizują typ różnych miłości. Od takiej ojca do córki (Valjean-Kozeta). matki do córki (Fantyna-Kozeta), małżonków do siebie wzajemnie (Thenardierowie - wbrew pozorom było to kochające sie małżeństwo szulerów), bezinteresowna jakaś miłość (Gavroche opiekujący się dwoma malcami) no i mężczyzny do kobiety (Mariusz Pomercy no i Kozeta, Eponina Tenardier -Mariusz Pomercy).

Użytkownik: 00761 04.02.2007 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie pomyślałem sobie,... | misiak297
No tak, Misiaku z sesją rycersko walczący;)
Z jednym zastrzeżeniem: miłość Valjeana nie jest tak prosta, jak bywa miłość ojca do córki. I chyba przez to jest zdecydowanie bardziej wzruszająca i głęboka. No i jeszcze muszę dodać, że ten Mariusz, co zdaje się gdzieś już pisałam, dość mdły jak dla Kozety jest. Chociaż przy takiej osobowości jak Valjean musiał wypaść blado. Małżeństwo Thenardierów rzeczywiście to parka godna siebie w całej (nie)okazałości. A wiesz kogo mi Mariusz w swym "ideowym zacietrzewieniu" przypomina? Witolda Korczyńskiego.:)
Użytkownik: misiak297 05.02.2007 15:21 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, Misiaku z sesją r... | 00761
Właściwie to nie wiem czy pierwszego ciosu nie zarobiłem dziś od językoznawstwa... Do tej pory wszystko szło wyśmienicie. Jakby mi się udało to językoznawstwo to już tylko historia i chowam zbroję.

Wiesz z Thenerdierami to jest znamienne, bo Hugo na przykład z jednej strony wyraźnie Thenardierów nie lubi, a z drugiej pokazuje ich jako naprawdę dobrane małżeństwo (niezły paradoks swoją drogą, hehe). I choć zwykle dostaje się Thenerdierowej bo w słowach Hugo to stara jędza, to na przykład w ekranizacji z Deppardieu gra ją bardzo ładna aktorka.

A miłość Mariusza do Kozety? Ależ Kozeta to bardziej mdła jest niż Mariusz! Ten Mariusz to przynajmniej siedział na barykadach i walczył, podczas gdy Kozeta siedziała w domu pod kluczem. Choć no jakby nie było i Kozeta swoje przeszła. Ja odwrócę sytuację - wydaje mi się, że miłość Eponiny do Mariusza była sto razy bardziej wyrazista - może też dlatego, że Eponina to taka barwna postać.

Oj Mariusz i Wituś razem?:) Tego jeszcze nie spotkałem:)

Do PiPiDżeja: wyjaśnię Ci jak to jest z tymi komentarzami. Nawet jeśli Twój komentarz do mojej wypowiedzi "wyląduje" niżej niż moja wypowiedz, ja i tak go odbieram. Ty też możesz sprawdzić kto jak Cię komentuje. Wszystkie komentarze do Twoich wypowiedzi są na jednej stronie. Wejdź Moja biblionetka=> komentarze. Pozdrawiam!
Użytkownik: 00761 05.02.2007 17:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Właściwie to nie wiem czy... | misiak297
E tam, rycerzu, dobrze będzie. A nawet jeśli Twój cios nieco chybił, wszak od ciosów językoznawstwa niejeden padł i podniósł się rychło.

No masz rację, że Kozeta jest jeszcze bardziej mdła niż Mariusz, ale przecie dobrze wychowana panienka insza być nie mogła. Zresztą mnie ani o nią nie szło, ani o Mariusza nawet, tylko o Valjeana jak zwykle. I tego wątku już nie będę rozwijać, bo nas PiPiDżej pogoni, że hej.;) A że Mariusz i Widzio razem, to pochodna mojego lekkiego zboczenia, czyli znowu sobie "Nad Niemnem" czytałam i te jego tyrady płomienne i w oczach błyski skojarzyły mi się podczas czytania recenzji.
Co do Thenardierowej "starej jędzy" - czy sądzisz, że "stara jędza" musi być młoda? Gdyby tak było, nie byłaby to postać intrygująca, ot, kolejna szufladka jak blondynka chociażby. Młoda/ładna a stara czyt. doświadczona w swym jędzostwie czyli perfekcjonistka.;) Ale uczciwie przyznam, że nie pamiętam już zbyt dokładnie szczegółów wiekowo-anatomicznych tej pani. Nie znam francuskiego, ale nawet to jej nazwisko jakimś grenadierzyskiem mi zajeżdża, a wiadomo, grenadyjery manierom nie hołdowały.
P.S. A jak schowasz zbroję, to nie zapomnij naoliwić, żeby do czerwca rdza jej nie zżarła. No i uśmiechnij się.;)
Użytkownik: PiPiDżej 04.02.2007 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Wyżej potwierdziłem, że Gavroche był synem Thenardierów.
Ale coś się dziwnie załączyło nie pod pytaniem (uczę się jeszcze biblionetki)
Dlatego tu powtarzam.

Co do adaptacji filmowych.
Ja mam szczególny sentyment do dwuseryjnej superprodukcji kinowej z Jeanem Gabinem w roli głównej (1958 rok bodajże); ciekawe, jak dziś by się to oglądało (widziałem w TV jako dzieciak; rzecz teraz chyba nie do zdobycia, ani na DVD, ani na kanałach filmowych).

Co do różnej miłości u Hugo.
A weźmy "Notre Damme de Paris" i trzy uczucia do Esmeraldy:
obsesyjną i niszczącą namiętność archidiakona, chęć na "zaliczenie panienki" w przypadku kapitana - i ogromną, ofiarną miłość dzwonnika...
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.02.2007 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Hugo – "Nędznicy" - zawsze tak odpowiemy, gdy zapytają się nas o to, z jaką powieścią kojarzysz tego pisarza. I nie ma w tym nic dziwnego, bo to niewątpliwie jego najbardziej znane dzieło.
Powieść przepiękna od pierwszego rozdziału gdzie poznajemy biskupa Myriela do ostatniego, w którym Jean Valjean umiera.
Zgadzam się, że nie ma żadnej udanej ekranizacji "Nędzników". Pójdę dalej. Wręcz nie zalecone jest oglądanie takowych. Zawsze zostanie coś istotnego pominięte.

Zachęcam do przeczytania „Nędzników” ale także innych utworów Hugo pisanych prozą oraz poezji. Mnie najbardziej podobają się te, które powstały podczas zesłania pisarza na wyspę Jersey.
Dziękuje za recenzję.

Widzę, że PiPiDżej już odpowiedziałeś na pytanie Misiaka podzcas gdy ja pisałem te słowa ale pozwole sobie zostawić poniższy tekst.
Tak, Gavroche był synem państwa Thénardier. Thénardier’owie gdy trafili do Paryża przywłaszczyli sobie nazwisko Jondrette. Byli sąsiadami Mariusza Pontmercy. W rozdziale "Mały Gavroche" znajdziesz szczegóły.

„Dlaczego nazywał się Gavroche? Prawdopodobnie dlatego, że ojciec jego nazywał się Jondrette. Zacieranie śladów, zrywanie związków – to jakby instynkt w niektórych rodzinach nędzarzy”.
Viktor Hugo – "Nędznicy"
Użytkownik: SzoguN z Alaski 05.02.2007 07:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Świetna recenzja. Słuszne też uwagi dotyczące filmu.
Użytkownik: Gusia_78 05.02.2007 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Bardzo Ci dziękuję za świetną recenzję mojej ukochanej książki :)
Użytkownik: Annvina 01.11.2007 13:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Jesli juz pojawily sie glosy na temat ekranizacji, to czy ktos widzial sztuke na podstawie powiesci w Teatrze Muzycznym w Gdyni??? Fenomenalne widowisko. Widzialam to chyba w 93 lub 94 roku... i zachwycilam sie. Niedlugo pozniej siegnelam po ksiazke i zachwycilam sie jeszcze bardziej. Wlasciwie wszystko o niej zostalo juz napisane w poprzednich komentarzach, wiec aby nie mnozyc komentarzy ponad koniecznosc, nie bede dopisywac wiecej och-ow i ach-ow.
Użytkownik: Marie Orsotte 05.10.2008 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Szczerze mówiąc, to chociaż wątki Valjeana, Javerta, Fantyny, Kozety (co za imię!) i Mariusza są b. ciekawe i zachwycająco powiązane, to jak dla mnie "Nędznicy" nie byliby "Nędznikami" bez młodych rewolucjonistów (przyjaciół Abecadła, les Amis de l'ABC). Trochę to dla mnie denerwujące, że nad kanałami rozpływa się Hugo przez kilkanaście stron, a niektóre śmierci streszcza w jednym akapicie... co ja piszę, w jednym zdaniu... tak czy tak postaci rewolucjonistów są świetne. Ten Feuilly z jego Polską :P i oczywiście Enjolras, zdanie z jedynymi dwoma pocałunkami pod koniec opisu walki na barykadach było oszałamiające. Zresztą wszyscy byli b. ciekawi. W internecie można znaleźć nawet testy typu "Which of the Amis de l'ABC from Les Miserables are you?", np. tutaj: http://www.quizilla.com/tags/amis, niektóre lepsze, niektóre gorsze (są też "do którego z les Amis pasujesz?" x)). Mi zwykle wychodzi, że jestem Jeanem Prouvaire :)

Śmieszny filmik a la Les Mis (połączenie historii Fantyny ze Sweeneyem Toddem): http://uk.youtube.com/watch?v=QxWHexj0qzA
Jest też naprawdę dobry musical Les Miserables (to do tych, którzy o nim nie słyszeli)
Użytkownik: Fantyna 20.04.2009 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, to choci... | Marie Orsotte
No po prostu nie mogło mnie zabraknąć w tym miejscu ;)
Nędzników czytałam juz tyle razy, że nie zliczę i za kazdym razem odkrywam w tej książce coś nowego, co mi wcześniej umknęło. Ale ja nie o tym. Zawsze się zastanawiam, dlaczego na Boga tłumacz pozostawił większość imion i nazwisk w oryginalnym brzmieniu a pięknie brzmiące imię Cosette zamieniło się w Kozetę. Kojarzy mi się to z kozetką, na której można sobie poleżeć i za nic w świecie nie chce inaczej.
Użytkownik: elwen 20.04.2009 14:58 napisał(a):
Odpowiedź na: No po prostu nie mogło mn... | Fantyna
O ile pomnę, bo pod ręką nie mam, w jednym z przedwojennych tłumaczeń było "Cozetta".
Użytkownik: elwen 20.04.2009 14:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, to choci... | Marie Orsotte
Marie Orsotte, przeczytawszy "Nędzników" po raz n-ty na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat doszłam do wniosku, że *dobrze* że Hugo zabił ich w tym jednym akapicie, bo inaczej nie dałoby się tego psychicznie znieść. Mówię poważnie - bardzo niewiele książek, i nie wiem, czy którakolwiek z nich przewinęła się przez tyle etapów mojego życia, odbieram tak emocjonalnie, zresztą chyba nikt nie umie pisać takich scen śmierci jak Hugo (a tak łatwo o patetyzm czy przesadzenie z komentarzami autorskimi; na tym, moim zdaniem, wykłada się Dickens, ale to inny temat). Scena śmierci Enjolrasa i Grantaire'a - mistrzostwo świata, jak mawiał pewien mój znajomy, nic dodać, nic ująć. A mnie, trzydziestoletnią prawie, niewiele rzeczy tak przygnębiło jak to, że Jehan Prouvaire nigdy się nie dowiedział że chcieli go ratować, oddać za niego cennego zakładnika. Ostatnio czytałam to w pociągu, musiałam zamknąć książkę żeby się uspokoić. Człowiek się wczuwa jak głupi przy tej książce... W równym stopniu dołuje mnie chyba tylko scena, w której umierająca Fantyna dowiaduje się, że nie zobaczy córki. Niemal nie jestem w stanie czytać. Gdybym musiała "patrzeć" na śmierć każdego z les Amis z osobna... Feuilly, który nie mógł uwierzyć, że nie przyszli im z pomocą... chyba dla mnie trochę za dużo. Jakoś ciągle.

W większości testów, jakie robię, jestem Combeferre'em. Hm. Wpisałam się w pracy na listę osób chętnych do przeprowadzania wykładów szkoleniowych z tematem o kształceniu kobiet w XIX wieku, a co mi :)
Użytkownik: Sher 08.02.2011 08:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Przeczytałam komentarze o adaptacjach filmowych "Nędzników". W grudniu w teatrze "Roma" można było zobaczyć polski musical "Les miserables" w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego. I tak w głównej roli Jeana Valjeana wystąpił Janusz Kruciński jego antagonistę, inspektora Javerta zagrał Łukasz Dziedzic, a w roli Fantyny - Edyta Krzemień. Marcin Mroziński grał Mariusa, w obiekt jego miłości, Cosette, wcieliła się Paulina Janczak. Jako charyzmatyczny przywódca zbuntowanych studentów, Enjolras - Łukasz Zagrobelny. W straszne małżeństwo Thenardierów wcielili się Anna Dzionek i Tomasz Steciuk. W roli Eponine - Ewa Lachowicz.
Użytkownik: bazyl3 08.02.2011 09:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam komentarze o... | Sher
Wielce nieskromnie - http://bazyl3.blogspot.com/2011/01/les-miserables-rez-wojciech-kepczynski.html
Użytkownik: Sher 09.02.2011 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Wielce nieskromnie - http... | bazyl3
Jak mam rozumieć słowa: "wielce nieskromnie"?
Użytkownik: bazyl3 09.02.2011 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak mam rozumieć słowa: "... | Sher
Po prostu zareklamowałem sam siebie, stąd to "wielce nieskromnie" :D
Użytkownik: Sher 10.02.2011 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Po prostu zareklamowałem ... | bazyl3
Nie ma to jak dobra reklama :D
Użytkownik: alicja225 06.09.2011 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Masz rację, że wszelkie ingerencje w "Nędzników" to barbarzyństwo. Obejrzałam ekranizację z roku 1998 gdzie Liam Neeson grał główną rolę. O ile do gry aktorskiej specjalnych zastrzeżeń nie mam ( cuda nie istnieją i żaden aktor nie odda tego co działo się w głowie bohatera książki, a działo się wiele) to scenariusz woła o pomstę do nieba. Czy po to Hugo prawie 20 lat pisał "Nędzników", żeby ktoś potem zmieniał treść książki na potrzebę scenariusza ? Jeśli ktokolwiek ma zamiar oglądać tą ekranizację mówię stanowcze - NIE.
Użytkownik: margott 12.11.2011 23:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Nie wiedziałam, że Hugo był poetą. To wiele tłumaczy. W niektórych fragmentach Hugo używał bardzo poetyckiego języka. Czasami jego ckliwość ocierała się o kiczowatość, ale to mu ujdzie. Może to zresztą tylko moje odczucie, bo nie przepadam za zbytnim rozczulaniem się :) Z drugiej zaś strony wiele było momentów w książce, które przypominały bardziej esej niż powieść. Długie tyrady narratora były pouczające (chociaż oczywiście można się nie zgadzać z poglądami autora, tym bardziej patrząc na to wszystko z perspektywy czasu), ale czasami zastanawiałam się czy to na pewno miejsce na takie uzewnętrznianie się. Po przeczytaniu tej jednej książki Victora Hugo można poznać jego poglądy na niemal wszystkie ważne tematy. Więcej już o nim czytać nie trzeba.
Co do postaci, to na pewno Jan Valjean jest genialny. Jest centralną postacią spajającą wszystkie wątki. Wszystko w jego postępowaniu ma swoje logiczne uzasadnienie. Nic nie jest przerysowane, a jego metamorfoza nie wygląda na naciąganą. Inną arcyciekawą postacią jest ten cudowny chłopak - Gavroche oraz Fantyna ze swoją tragiczną historią. Również Javert (który wydaję się być postacią płaską do momentu uwolnienia go przez Valjeana) jest godny wspomnienia. Wiele jest tutaj fantastycznych postaci, a najbardziej mdła wydaje się chyba Kozeta. Tak naprawdę niewiele o niej wiadomo poza tym, że była ładna, trochę próżna i zakochana w Mariuszu do tego stopnia, że pozwoliła sobą rządzić :/ Poza tym nie była zbyt bystra, nie wzbudzały jej podejrzliwości mętne tłumaczenia Valjeana, co do jej pochodzenia. Przyjaciele abecadła też do mnie nie trafiają. Uważam, że są przerysowani, szczególnie Enjolras. Każdy z nich jest uosobieniem jakiejś idei, jakieś szczytnej myśli. Żaden z nich nie ma wątpliwości. Hugo pewnie chciał żeby byli monumentalni, a jak dla mnie są po prostu mało skomplikowani, są tacy "nieludzcy".
Bardzo sobie cenię "Nędzników" jako powieść przedstawiającą społeczeństwo francuskie z wszystkimi jego wadami, pozytywami, niepokojami i nadziejami. Dzięki takiemu przedstawieniu tła nie tylko lepiej poznajemy historię, ale też lepiej rozumiemy zachowania i intencje bohaterów.
Podsumowując moją przydługą wypowiedź, "Nędznicy" są świetni, poza tymi paroma momentami kiedy miałam ochotę przewrócić kartki ;)
Użytkownik: Aquilla 13.11.2011 02:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiedziałam, że Hugo b... | margott
Zawsze będę twierdzić, że w tej całej awanturze o Kozetę i Mariusza najmniej ciekawi są Kozeta i Mariusz :)
Użytkownik: Czajka 13.11.2011 17:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Zawsze będę twierdzić, że... | Aquilla
Nieno, Mariusz jest całkiem w porządku. Prawy, przystojny i jaki słodki, kiedy tak biegał w kółko do tego ogrodu i nie wiedział co mu jest. :)
Ale Kozeta, bardzo dobrze się zapowiadała jako dziecko, a potem albo blado wypadła przy Jeanie, albo ogłupiła ją miłość chwilowo. Może jak się zestarzała, to nabrała charakteru. Jej reakcja na wycofanie się Jeana mnie zdenerwowała po prostu. :)
Użytkownik: Aquilla 13.11.2011 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieno, Mariusz jest całki... | Czajka
Mariusz to łajza - jak tak liczyłam, to z 5 razy zgubił Kozetę, zanim w końcu się zeszli. Poza tym paskudnie potraktował Jeana i go za to nie lubię. (Wiem, że takie zachowanie było logiczne, ale i tak go za to nie lubię ;) )
Użytkownik: Czajka 13.11.2011 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Mariusz to łajza - jak ta... | Aquilla
Ale jaka łajza, jaka łajza, no ja przepraszam! Gdyby Jean nie był taki zaborczy, to Mariusz Kozety by nie zgubił ani razu. On młody był, a Jean go o mało nie utopił. No dobrze, nie utopił, ale nie byłoby tego dramatu, gdyby ich poznał w ogrodzie ze sobą. A nie do Anglii się zabrał od razu. Zresztą to wina Eponiny. Mariusz był niewinny i w wyższych siłach. :)
Użytkownik: Aquilla 13.11.2011 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale jaka łajza, jaka łajz... | Czajka
Stereotypowe zachowanie ojca/ojczyma. Jak to mój luby zawsze stwierdza: "Jadę do ciebie, twój ojciec już widły ostrzy?" :D (mimo że żyją ze sobą w całkowitej zgodzie)
Użytkownik: margott 16.11.2011 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieno, Mariusz jest całki... | Czajka
Też myślę, że Kozeta będąc dzieckiem była znacznie ciekawszą postacią. Jej życie było wtedy co prawda nieszczęśliwe, ale za to ona pełna była emocji i to emocji bardzo intensywnych. Jej strach przed Thenarndierami, a jednocześnie pełne uzależnienie od nich, jej potrzeba miłości i akceptacji... To było takie realne... Natomiast później, no cóż... Pod skrzydłami Valjeana zamieniła się w wypacykowaną panienkę, która w swoich atłasowych pantofelkach biegała do Ogrodu Luksemburskiego aby tam, wśród drzew i śpiewu ptaków, wypatrywać na horyzoncie swojego księcia w podartej marynarce... W tej miłości więcej było melancholii niż namiętności (przynajmniej ze strony Kozety). Może dlatego nie jest tak interesująca jak mogłaby być :)
Użytkownik: melissa 21.07.2012 23:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Czytam właśnie "Nędzników" po raz drugi. Obejrzałam też dwie ekranizacje tej powieści. Jedna z Depardieu, a druga z 1978 r. i uważam je obie za świetne. Film nie musi (a może nawet nie powinien) być detalicznie wierny książce. Książka jest jedynie pomysłem na film, dlatego ekranizacje przeważnie rozczarowują. Też ich nie lubię, ale dopuszczam kilka chlubnych wyjątków i są to między innymi te dwie wersje filmowe.
Użytkownik: BardMirMił 08.11.2013 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nam autor "Katedry Marii ... | PiPiDżej
Świetna książka, ale recenzja jeszcze bardziej ją gloryfikuje :) super, gratulacje !
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: