Dodany: 30.11.2010 19:57|Autor: zsiaduemleko

O tym, kim jest Cziczikow


Gogol dopiero się rozpędzał. „Martwe dusze” miały być jedynie elementem większej całości, ambitnego artystycznego projektu, przypuszczalnie trylogii. Plany mają jednak to do siebie, że lubią się rypnąć. Po ukazaniu się pierwszego tomu nie oszczędzano autora. Oskarżano go o oczernianie narodu rosyjskiego, a nawet jego zdradę. Gogol do umiejących zignorować krytykę najwyraźniej nie należał, bo przejął się tym nie na żarty. Zaczęła klękać mu psychika, popadał w depresję. Napędzany frustracją parokrotnie palił rękopisy potencjalnego drugiego tomu, nie mogąc się pogodzić z faktem, że jego powieść wywołała tak negatywne reakcje. Cóż, witamy w świecie krytyków. Gdyby wtedy istniał Internet wraz z mnogością domorosłych recenzentów i ich skłonnością do nagonki, to Mikołaj najprawdopodobniej zostałby jedną z ofiar globalnej sieci, popełniając rytualne samobójstwo za pomocą łuku, a ziomki na fejsbuki klikaliby wściekle „Lubię to!”. Tymczasem istnieje teoria, że Gogol podczas spowiedzi dokonał zaskakującego „kamingałtu”, przyznając się do homoseksualizmu, a pokuta miała polegać na surowym poście i unikaniu snu, celem oczyszczenia wewnętrznego „ja”. Autor, najwyraźniej skłonny do melodramatycznych gestów, nieco przedobrzył ze skruchą i w wyniku tego zapadł w śpiączkę czy inny letarg. Kompetentni lekarze postanowili skorzystać z okazji i go pochowali. Późniejsza ekshumacja zwłok wskazywała na znaczną zmianę położenia ciała Gogola w trumnie, więc to musiała być przykra pobudka. Koniec końców, powieść „Martwe dusze”, osierocona przez ojca, pozostała jedynaczką. Czy atrakcyjną, zgrabną, elokwentną brunetką z ironicznym poczuciem humoru? A może przysadzistą, z bicepsem jak moje udo i basowym tembrem głosu babą z wąsem?

Wyobraźmy sobie typowego przeciętniaka. Takiego, któremu nie sposób przypisać jakichkolwiek charakterystycznych cech. Kogoś ani młodego, ani starego. Nie grubego, ale też nie chudego. Gdyby mocno przymrużyć oczy, to mógłby się wydawać przystojny, ale równie dobrze całkiem brzydki. Trudny orzech do zgryzienia dla naszej wyobraźni, ale właśnie tak autor wprowadza głównego bohatera do powieści – poznajcie Cziczikowa. Dżentelmena, który, pomimo swojej banalności wizualnej, potrafi sobie zjednać sympatię towarzystwa, w którym przebywa. Zręczny w obejściu, zjednujący sobie ujmującymi cechami charakteru zwolenników i towarzyszów, którzy są zachwyceni jego postacią. A znajomości są Cziczikowowi niezbędne, gdyż przybywa on do miasta w celu nabycia od gospodarzy martwych dusz. Tak nazywa się chłopów, którzy widnieją w rejestrze (spis przeprowadzany jest co piętnaście lat), gospodarz płaci za nich podatki, ale zdarzyło im się w międzyczasie umrzeć. To tak, jakbyś kupił rower na raty i ci go za dwa dni ukradli. A raty trzeba płacić. Mało to komfortowe płacić za coś, czego się nie ma i co nie przynosi zysków. I tutaj do akcji wchodzi Czeczikow. Skupuje martwe dusze, czasem dostaje je za darmo, w ramach przyjaźni. Jaki w tym ma interes, zapytasz? Zapytują też gospodarze, choć nie wszyscy. Ich spotkania w interesach z Cziczikowem to filar powieści. Diametralnie różne charaktery postaci prowadzą do różnorodnego przebiegu pertraktacji. Spotykamy powierzchownie wychowanych pozorantów, prześcigających się w grzecznościach jegomościów, chętnych do bitki hulaków, nikczemnych i małostkowych łgarzy, chciwych dziadów, którzy nawet na zmarłych pragną zarobić, skorumpowanych urzędników, wylewnych i pulchnych buraków. Cziczikow jest oblegany przez pretensjonalne i zmanierowane damy, wychowane na tyle, że etykieta pozwala im kląć jedynie po francusku. Kiedy natomiast ich zaloty są odrzucane przez bohatera, puszczają w ruch swoje gadzie języki, tworząc na jego temat wymyślne plotki, a ich skłonność do bajkopisarstwa wywołuje w czytelniku uśmiech politowania. O samym Cziczikowie nie dowiadujemy się, niestety, wiele i choć pod koniec Gogol poświęca więcej miejsca jego sylwetce i motywom działania, to jednak przez całą lekturę człowiek zadaje sobie nieustająco pytanie „kim w zasadzie jest ten cały Cziczikow i jakie ma zamiary?”. Wyraźnie da się odczuć, że bohater miał być kreowany długodystansowo i autor nie chciał już w pierwszym tomie wyłożyć wszystkich kart na stół. Ostatecznie wyszło jak wyszło i musi wystarczyć.

Nie jest tajemnicą, że „Martwe dusze” są bezpośrednią krytyką całego aparatu urzędniczego państwa rosyjskiego (oczywiście pewien uniwersalizm uświadamia nas, że nie tylko rosyjskiego). Nie jest to w żaden sposób zakamuflowane w treści, a Gogol pod koniec nawet nie próbuje ukrywać swojego rozgoryczenia społeczeństwem, władzą i ich wzajemnymi relacjami. Wiemy o tym, bo zabiera on często głos, przerywając narrację, aby podzielić się przemyśleniami, wygłosić postulat, wyjaśnić i sprostować niedomówienia. Gogol jest nieustannie obecny w treści, unika bluzgów, a przy fragmentach z kobietami jest onieśmielony, że musi o nich pisać. Taka męska pipka trochę, ale ma momenty, kiedy potrafi popisać się poczuciem humoru. Pointa opowiadania poczmistrza o Kopiejkinie absolutnie rozpłaszcza swoją abstrakcją, a określenie kobiety „świeżą i jędrną jak zdrowa rzepa”* pokazuje, że Gogol chwilami miał przebłyski rodem z najwyższej półki XIX-wiecznych figli.

„Martwe dusze” są uważane za szczytowe osiągnięcie Gogola. Muszę się zgodzić, bo czytałem tylko tę powieść. I stoję trochę w rozkroku wobec niej, bo z jednej strony uwielbiam manierę rosyjskiej literatury, a z drugiej - jestem względnie świeżo po lekturze Dostojewskiego („Bracia Karamazow”, „Zbrodnia i kara”), „Życia i losu” czy choćby „Mistrza i Małgorzaty” i widziane przez pryzmat tych powieści, „Martwe dusze” wypadają… hm, nie napiszę „blado”, ale powiedzmy, że „mało konkurencyjnie”. Tematyka ma potencjał, ale wraz z rozwojem tonie ona w kreacjach postaci, ich wzajemnych relacjach i retoryce autora. Staje się mniej istotna, a Gogolowi nie udaje się zachować odpowiednich proporcji i kompromisu na poziomie Dostojewskiego. To całkiem dobra powieść, ale z wiadomego powodu wydaje się nieco niekompletna. Mimo to zasługuje na 4+. Zainteresuj się w wolnej chwili.



---
* Mikołaj Gogol, „Martwe dusze”, tłum. Władysław Broniewski, wyd. Zielona Sowa, 2008, str. 196.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14684
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: jakozak 01.12.2010 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Gogol dopiero się rozpędz... | zsiaduemleko
Dziękuję Ci za recenzję. Przypomniałeś mi Martwe dusze. Moją szóstkową kochaną książkę.
Nie porównuj jej do Mistrza i Małgorzaty, czy innych rosyjskich arcydzieł. Jest genialna i rewelacyjna, podobnie, jak tamte, chociaż odmienna.
Użytkownik: zsiaduemleko 01.12.2010 18:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci za recenzję. ... | jakozak
Te porównanie dotyczy jedynie moich osobistych odczuć po lekturze i nie działa na zasadzie "ta powieść nie ma latającej na miotle kobiety a tamta miała i dlatego jest lepsza". Zdaję sobie sprawę, że "lepsza" to pojęcie względne i każdy widzi w powieści zalety, które niekoniecznie muszą widzieć inni, bo różnimy się wrażliwością i postrzeganiem świata. Porównanie dotyczyło jedynie faktu, że wymienione pozycje z literatury rosyjskiej podziałały na mnie mocniej, ale to nie znaczy, że "Martwe dusze" nie podziałały w ogóle. Pozostaje żałować, że autor nie miał okazji pociągnąć historii dalej. Zresztą figurowanie obok takich klasyków nie jest chyba żadną ujmą dla Gogola i raczej się ponownie z tego powodu w grobie nie przewraca.
Pozdrawiam, Tykozaku.
Użytkownik: melissa 01.12.2010 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Gogol dopiero się rozpędz... | zsiaduemleko
Bardzo ciekawa recenzja.Brawo!
Nie znałam tych sensacji z życia Gogola, ale "Martwe dusze" podobały mi się na tyle mocno, że je zakupiłam ((tzn. książkę, nie dusze :) ). Na pewno wrócę do niej jeszcze. Również polecam tym, co jej jeszcze nie znają.
Użytkownik: safin 06.12.2010 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Gogol dopiero się rozpędz... | zsiaduemleko
Znakomita recenzja! Wyjątkowo barwny styl, który z pewnością wyróżna się swoją frywolnością. "Martwe dusze" stoją u mnie na półce w oryginale i tylko czekają na lepsze czasy...
Użytkownik: koczowniczka 06.12.2010 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Gogol dopiero się rozpędz... | zsiaduemleko
Ciekawa i oryginalna recenzja.
W drugim akapicie napisałeś: "Ciężki orzech do zgryzienia dla naszej wyobraźni". A ja dotychczas myślałam, że ciężki orzech do zgryzienia to błąd, że orzech do zgryzienia może być tylko twardy.
Użytkownik: zsiaduemleko 06.12.2010 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa i oryginalna rece... | koczowniczka
Oczywiście masz rację, logicznie. W recenzji było parę baboli wynikających z rozkojarzenia, większość wychwyciła biblioNetkowa korekta, ale nikt nie jest nieomylny.
Tymczasem uznajmy, iż mój orzech nie dość, że był twardy, to jeszcze był ciężki ;)
Użytkownik: sowa 06.12.2010 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście masz rację, lo... | zsiaduemleko
To może teraz odwrotnie: już widać, że twardy, a będziemy pamietać, że jeszcze i ciężki ;-).
Użytkownik: córka księgarza 08.12.2010 19:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Gogol dopiero się rozpędz... | zsiaduemleko
Przed laty widziałam serial telewizyjny "Martwych dusz" , produkcji ZSRR - świetny był , a jaki masochistyczny wręcz.
Potrafią Rosjanie być okrutni wobec siebie .
A Gogol to z pochodzenia Polak był , Janowski się nazywał .

Świetna recenzja , dzięki .
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: