Dodany: 26.11.2010 23:16|Autor: żabka zielona

Czytatnik: Nic takiego

"Chata" i parę przemyśleń


Za oknem powoli wschodzi księżyc. Mija kolejny dzień. Pytanie o sens życia jak zwykle unosi się w powietrzu. Pustka, jak stara koleżanka zagląda mi przez ramię. Gdyby tak znaleźć coś co jest jak stabilny głaz w środku rwącego potoku, co jest zawsze takie samo choć wszystko dookoła się zmienia. Choć słowa potrafią być piękne, coś tak pierwotnego że już ich nie potrzebuje.

Kiedy byłam dzieckiem świat był zupełnie inny. Wszystko było oczywiste i proste. Choć nie jestem dzieckiem już od wielu lat, ciągle tęsknię za tamtymi czasami. Wszystko miało swoje miejsce: była szkoła i klasówki, ale były też wakacje. Przemijanie nie niepokoiło mnie zbytnio. Byłam po prostu sobą, lubiłam siebie. A kiedy czegoś nie rozumiałam zawsze mogłam spytać o to rodziców i ze spokojem przyjąć ich odpowiedź. Bóg też był oczywistym elementem tego świata, wieczorną modlitwą, chodzeniem do kościoła, świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Myślałam, że mniej więcej wiem kim On jest.

Kiedyś myślałam, że wiem. Teraz wiem, że nic nie wiem. Zagubiłam się w tej przestrzeni między wiecznością a codziennością. Kiedyś byłam sobą, a teraz jestem tylko drżącym, falującym istnieniem czekającym na poranek, na jakiś nieznany początek, wciąż zadziwionym że nadal istnieje choć tak mało rozumie. A Bóg? Nie wiem, nie wiem kim On jest. To tak długo trwa, choć podobno natura nie znosi pustki.

Istnieję, jestem jakimś małym elementem tak ogromnej całości. Ludzi jest zbyt dużo. Nie mam wpływu nawet na mojego tatę, a co dopiero na Stany Zjednoczone albo Rosję. Oni wszyscy sprawiają wrażenie, że o coś im chodzi. Tak się śpieszą w przejściu podziemnym. Rozmawiają przez komórki. Wyzywają się w telewizji. Robią też czasem rzeczy szlachetne i piękne. Czy czasem przychodzi im do głowy, że to wszystko przeminie i tak naprawdę ma małe znaczenie? Czy czasem, kiedy zamykają oczy i szukają Boga znajdują tylko pustkę i ciemność? Czy czasem kiedy chcą zrozumieć swoje istnienie zaczyna się im wydawać, że są po prostu niczym? Bo jeśli bym wiedziała, że czasem i oni tak mają to może nie czułabym się wśród nich jak kosmita w przebraniu człowieka, który choć wie, że jest tak dobrze zamaskowany, że nikt go nie rozpozna, to i tak czuje się po prostu kosmitą. Może i oni po prostu dobrze się maskują? Chciałabym móc się czuć po prostu jedną z nich i przestać uważać siebie za dziwaka.

No tak, ale miałam pisać o "Chacie". Nie skończyłam jeszcze jej czytać, ale poczułam, ze nie jestem w stanie czytać dalej dopóki trochę nie przetrawię tego co przeczytałam do tej pory. Cieszę się, że powstała taka książka:) Myślę, że była mi ogromnie potrzebna i nie tylko mi, w ogóle światu. Tylko, że taki Bóg w książce nie umie niestety przerodzić się w Boga w moim życiu. Warto jest jednak mimo to zasymilować choć trochę treści, które tam są. Dobrze zapamiętać, by kiedyś obudziły się żywe i prawdziwe.

Eckhart mówił o tym, że obrazy Boga często są fałszywe. A jakoś tak od wielu lat funkcjonuje taki obraz, mocno zakorzeniony Boga, który jest bardzo groźny, bardzo poważny, bardzo łatwo złości się na grzeszników i kopie ich w tyłek. Ile moich lęków wobec Boga wynika właśnie z takiego fałszywego obrazu. Dużo ich mam. Może to śmieszne, ale zawsze przerażała mnie myśl, że Bóg może nie mieć poczucia humoru. Tak mnie to martwiło, że we wszystkich tych objawieniach przemawia zawsze tak poważnym, grobowym tonem, staroświeckim stylem i nigdy nie zanotowano chyba by w jakimś objawieniu pojawił się dowcip. Potwornie przerażają mnie wszystkie te wizje końca świata, w których Bóg zsyła klęski na grzeszników i trzeba go przebłagać krwią męczenników. Przeraża mnie Pan Jezus od tych różnych sióstr kontemplacyjnych, które ciągle kontemplują jego mękę, a on pokazuje się im taki zakrwawiony i mówi "Oblubienica musi być podobna do oblubieńca swego". Przeraża mnie to powtarzanie, że jesteśmy grzesznikami. Tak trochę przerażają mnie też różne nudne obrzędy, kadzidła, procesje i modlitwy klepanki. I z tego wszystkiego w mojej własnej relacji z Bogiem ciągle się obwiniam o wszystko i bardzo się go boję.

A w "Chacie" On jest właśnie taki, jaki bym chciała żeby był. Jest dowcipny. Ciągle się zaśmiewa, albo chichocze. Podśpiewuje funk euroazjatycki:) Nie jest straszny, nie jest groźny, jest normalny. Jest bardzo bliski. I nigdy, ani przez chwilę nie złości się na człowieka. Nigdy też nie zmusza go do niczego. Kiedy on nie rozumie, cierpliwie czeka aż zrozumie.

Bardzo mi dużo wyjaśniła ta książka różnych spraw.O co chodzi w Trójcy świętej. Też tego do tej pory nie rozumiałam po co całe to skomplikowanie, dlaczego nie mógłby być po prostu Bóg, tylko jest ich trzech. "Gdybym była po prostu jednym Bogiem i jedną osobą zabrakłoby w stworzeniu czegoś cudownego, czegoś wręcz podstawowego. Miłość i wzajemne relacje są możliwe tylko dlatego, że już istnieją we mnie, w Bogu". I to, w jaki sposób on rozumie to kim jest Jezus. Jest w pełni człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mu obce. A kiedy działa cuda, to płyną one przez niego z góry, tak jak czasem i przez nas płyną, ale nie czyni ich sam z siebie. Potrafi też tak jak my po prostu zachwycać się stworzeniem jak stworzenie. Jest człowiekiem i dlatego jest naprawdę jak brat, nie taki straszny, a za to bardziej zwyczajny i bliski. "On żyje i zachowuje się jak prawdziwy człowiek we mnie, czyli tak jak powinna żyć każda istota ludzka".

To może teraz już zapiszę po prostu te kilka ważnych cytatów, których nie trzeba komentować, bo same mówią za siebie.

"W relacjach z innymi nigdy nie chodzi o władzę, a jedyny sposób, żeby nie narzucać komuś swojej woli to ograniczyć się i służyć"

Modlitwa: "Czego tak właściwie był świadkiem? Czegoś prostego, ciepłego, intymnego, szczerego. Świętego"

"Byt zawsze jest ważniejszy od wyglądu, od tego co się tylko wydaje. Bóg będący podstawą całego stworzenia żyje we wszystkim co istnieje, sprawia że znikają pozory pod którymi kryją się rzeczywistość i prawda."

"Moim celem od początku było żyć w tobie i żebyś ty żył we mnie"

"-Jezu- wyszeptał zdławionym głosem- czuję się taki zagubiony.
-Wiem Mack. Ale to nieprawda. Przykro mi, że się tak czujesz, ale uwierz mi że nie jesteś sam. Ja jestem z tobą".

Zima. okrywa wszystko śnieg. A "Chata" znów powiedziała mi kilka ważnych rzeczy. Niezależność. Uległość. Władza. Przeciwko temu buntowałam się. Nie rozumiałam dlaczego człowiek nic nie może. Byłam posłuszna, jestem, z lęku przed odrzuceniem. Uległość jako forma miłości? Władza jako jej zaprzeczenie? Więc nie tego Bóg chce. Nie tego. To nie o to chodzi, że chce dyktować warunki, a ja muszę słuchać go we wszystkim bo inaczej mnie skreśli. Uległość jest obustronna.

Kto może sądzić Boga? Czy to do czegoś zmierza? Zamiast walczyć z nim, powrócić do źródła, zaufać mu, a wtedy człowiek w swoim cierpieniu nie będzie już sam. Sąd. Piękne to było i tez pomogło mi odsunąć od siebie ten straszny obraz końca świata i tego wielkiego, groźnego Boga, który wymierza sprawiedliwość. Czy ojciec może skazać jakieś swoje dziecko na cierpienie, nawet jeśli ono czyni źle? Wolałby przecież sam wziąść to cierpienie na siebie niż wyrządzić je swemu dziecku. Bóg nie chce karać, a miłość silniejsza jest od sprawiedliwości. Skoro nawet człowiek nie chce sądzić tych, których kocha, o ile bardziej nie chciałby więc Bóg, który też kocha nieskończenie bardziej.

"Przyjdziemy i będziemy żyć w was, żebyście mogli zacząć patrzeć naszymi oczami, słuchać naszymi uszami, dotykać naszymi rękami i myśleć tak jak my. Ale nigdy nie wymusimy na was tej jedności. Jeśli chcesz robić swoje, proszę bardzo. Czas jest po naszej stronie". I wtedy pomyślałam, że jednak tego chcę.

Sąd: "Czy nie stąd bierze się twoja udręka? Czy to nie jest pożywka dla wielkiego smutku? Przekonanie, że Bogu nie można ufać? (...) On zna wszystkich ludzi zanim się urodzili. Zna ich o wiele głębiej i lepiej niż ty kiedykolwiek poznasz swoje dzieci. Kocha każdego syna i córkę. Wierzysz, ze skaże większość na wieczną mękę, z dala od jego obecności, z dala od jego miłości?" (...) "Nawet gdyby Kate,Josh, Jon albo Tyler popełnili jakąś ochydną zbrodnię nigdy nie ukarałby ich w ten sposób. Nie potrafiłby! Nie chodziło o ich postępowanie, ale o jego miłość do nich". (...) "On nie przeciwdziała wielu rzeczom, które sprawiają mu ból. Zażądaliście niezależności, a teraz gniewacie się na tego, który kochał was na tyle mocno, żeby wam ją dać. To co stało się z Missy było dziełem zła, a nikt w waszym swiecie nie jest przed nim chroniony (...) Zrezygnuj z bycia jego sędzią i poznaj Ojca takim jaki on jest. Wtedy w cierpieniu będziesz mógł przyjąć jego miłość"

"Uświadomił sobie, że nie ma dla niego znaczenia w jaki sposób przepłynie jezioro. Liczyło się tylko to, że Jezus był przy nim. Zrozumiał jak bardzo pokochał tego człowieka, który był również Bogiem".

"Ciemność wyolbrzymia lęki, kłamstwa, żale. Prawda jest taka, że są one bardziej cieniami niż rzeczywistością. Kiedy dociera do nich światło zaczynasz je widzieć takimi, jakimi naprawdę są." (...) "Więc jak ma to zmienić ktoś, kto zgubił sie w ciemności jak ja?" "Przedewszystkim powoli. I zapamiętaj, ze sam nie dasz rady."

"Mówiłem do ciebie od dłuższego czasu, ale dziś po raz pierwszy mnie wysłuchałeś. Jednak poprzednie próby nie były stratą czasu. Jak małe pojedyncze rysy na ścianie łączą się z sobą i tworzą duże pęknięcie, tak ciebie doświadczenia przygotowały na dzisiejszy dzień. Nie można się spieszyć przygotowując glebę pod siew".

Nieskończony, Nieznajomy, Ty który jesteś, otwórz nieskończoność przed najmniejszym z małych stworzeń. Otwórz oczy tego, kto śpi od bardzo dawna. Niech pod wpływem promieni słońca zniknie lęk po prostu. Żeby życie miało sens. I śmierć też.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 895
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: