O sile uprzedzenia...
Wszyscy, których znałam mówili mi, że "Syzyfowe prace" to najgorsza książka, jaka może wpaść w ręce. Nawet nauczyciele polskiego mówili, że nudna. W końcu tak się zraziłam, że książkę, a właściwie jej przeczytanie, zaczęłam porównywać do ciężkiej, galerniczej pracy. Aż tu nagle zaskoczka! Dyć to prawdziwe dzieło! Piękne, propolskie i zaczhwyciło mnie aż po korzonki włosów. I teraz pytanie do was: czy wam też ktoś obrzydził książkę tak strasznie, że stała się ona nie do przebrnięcia? Jestem ciekwaa, czy tylko ja ulegam tak łatwo opiniom innych ludzi, czy to jest częste? Jaki wpływ mają na wasz wybór lektur inni ludzie?
Pozdrawiam Lusinka!