Dodany: 20.11.2010 18:50|Autor: cheyenne

Czytatnik: Susłowa grafomania dla ubogich

1 osoba poleca ten tekst.

Czy naprawdę? Brak czasu na czytanie?


Tak sobie dumam i przemyśliwam nad stwierdzeniem mnogości osób, iż czasu na czytanie nie posiadają.
Dumam tak od kilku dni, zainspirowana przez mojego Persenka, który to ubolewa niezmiernie nad brakiem tegoż czasu.
Człowiek bywa zajęty okresowo, bywa zajęty permanentnie, bywa zmęczony także w tych 2 wariantach. Ja też tak miewam, jasne. Praca na 1,5 etatu plus zajęcie się (jakie takie, bardziej "jakie" ostatnio) - to męczy. Czasem mam ochotę siąść i nic nie robić. Najczęściej zasypiam po prostu, ale zawsze, ZAWSZE mam czas na czytanie.
Abstrakcją jest dla mnie brak czasu na tą akurat czynność. Do pracy idę na 7.30. Wstaję o 5 i czytam przy śniadaniu. Kiedyś miałam czasem okazje poczytywać w pracy ale trochę się pozmieniało i teraz nie ma tak dobrze. Czytam po obiedzie, odpoczywając przed następną pracą. Czytam przed snem. W międzyczasie tak zwanym i tak robię masę rzeczy.
Ok, wiem, nie mam dzieci. Zapewne są one bardziej absorbujące niż mycie tostera czy prasowanie, ale mimo wszystko...
Powiedzcie mi więc: BRAK CZASU? NAPRAWDĘ?
Czy totalny bibliofil może nie czytać? Z tak błahego powodu?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9277
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 23
Użytkownik: Snookerka 20.11.2010 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie dumam i przemyś... | cheyenne
Nic dodać, nic ująć :) Czytać trzeba zawsze. Ja jestem uzależniona - czytam, czytam, czytam... Zanim wyjdę do pracy, w pracy (przywilej nauczyciela: przerwa, o ile nie mam dyżuru), po powrocie z pracy, do późnych godzin nocnych w łóżku. I tak jak i Ty, mam masę innych obowiązków: trzeba coś zrobić w domu, przygotować do pracy, poprawić sprawdziany, sprawdzić zeszyty, posprzątać, ugotować, podlać kwiaty itp. Ktoś, kto kocha książki nie może nie znaleźć czasu na czytanie. PRAWDZIWY bibliofil, moim zdaniem, to taki, który mimo braku czasu na czytanie znajdzie chwilę. Po prostu - jest mu to potrzebne jak oddychanie czy jedzenie :)
Użytkownik: maramara 20.11.2010 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie dumam i przemyś... | cheyenne
W małym miasteczku, gdzie swego czasu trochę pomieszkiwałam, znajomi kierowcy zwalniali na mój widok po tym, jak wylądowałam na maskach kilku "zdziwionych" samochodów, czytając po drodze do sklepu. Potem opanowałam jednoczesne śledzenie otoczenia, chodnika i tekstu w stopniu nieurazowym...

Był też taki okres, że... hm... jak by to ująć... brutalnie wyrzucano mnie z ubikacji, bo jeśli miałam wciągającą książkę, okupowałam (sic!) sedes godzinami...

Czytam w kinie, zanim całkowicie zgasną światła (nierzadko muszę sobie doświecać telefonem)...

Czytam przy jedzeniu (niektórzy mnie przeklną)...

I, chociaż młoda nie jestem, od wielu lat nie mogę się pogodzić z tym, że tradycyjne czytanie w samochodzie (autobusie) pozostaje poza moim zasięgiem - mam okropną chorobę lokomocyjną... Na szczęście istnieją pociągi, tramwaje i samoloty.

Jak widać, wszystko zależy od wewnętrznej potrzeby i chęci, zwłaszcza w erze audiobooków, którymi się nie brzydzę. Wolne ręce dają jeszcze więcej okazji do obcowania z literaturą - można obierać ziemniaki, prasować i... układać puzzle.

Pozdrawiam nałogowych czytaczo-słuchaczy!
Użytkownik: Annvina 20.11.2010 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie dumam i przemyś... | cheyenne
Malutkie sprostowanie - jeśli ktoś nie ma czasu na czytanie, to nie jest bibliofilem. Czasem jest to jakiś głupi brak odwagi czy chęć pokazania się innym, niż się jest naprawdę na zasadzie "chciałabym czytać, ale nie mam czasu" Bzdura, nie wierzę w to. Dobra, też nie mam dzieci, pracuję na jeden etat a toster myje mąż ;), ale i tak nie wierzę, że można tak w ogóle nie mieć czasu na czytanie. Jeśli ktoś mówi "nie mam na coś czasu" to znaczy "przeznaczam mój czas na coś innego, coś, co jest dla mnie w tej chwili ważniejsze, dokonuję takiego wyboru"
Użytkownik: imarba 20.11.2010 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Malutkie sprostowanie - j... | Annvina
Ojej Anvinno prawie się z tobą zgadzam, ale bibliofil kocha książki jedynie albo przede wszystkim jako formę. Zbiera cenne okazy, kupuje białe kruki, ale z definicji nie wynika, że je czyta. Mi zdarza się nie mieć czasu na czytanie - możesz mi wierzyć - zdarza mi się to właściwie dlatego, że czytam.
Tłumaczę książki. Za każdym razem, kiedy tłumaczę muszę powstrzymać się od czytania - po prostu nie mam czasu. Mam dziecko, a właściwie dorosłe dziecko, córka jest niepełnosprawna, nie myję tostera i nie mam męża - dzięki Bogu, bo nie muszę jeszcze po nim sprzątać. Dobrze, że czasami mam czas umyć podłogę.
Niestety tylko czasami ;)
Użytkownik: chuda 20.11.2010 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej Anvinno prawie się z... | imarba
"...bibliofil kocha książki jedynie albo przede wszystkim jako formę. Zbiera cenne okazy, kupuje białe kruki, ale z definicji nie wynika, że je czyta".

Bardzo cenna uwaga, imarbo!! :) Warto o tym pamiętać.

Chociaż w ten czytatce "bibliofil" pojawia się w znaczeniu: osoba namiętnie kochająca książki. Myślę, że można w tym miejscu rozszezrzyć definicję... ;)
Użytkownik: chuda 20.11.2010 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "...bibliofil kocha książ... | chuda
Poprawka: osoba czytająca książki.
Użytkownik: imarba 20.11.2010 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: "...bibliofil kocha książ... | chuda
Rozumiem cię doskonale - nawet nie mając czasu na przyjemności budzę się w nocy i poświęcam godzinę, dwie na czytanie - rano jestem okropnie wymęczona, ale co tam...
W ten sposób właśnie kończę "non-fiction", ale ponieważ pochodzę z poprzedniej epoki i mam mamę ( z jeszcze innej, ale była księgarzem) to wiem, czym pachnie "bibliofil.
Wolę te nasze biblionetkowe określenia "czytacz", czytelnik i wszelkie dowolne odmiany tego słowa - takie zboczenie...
Użytkownik: Annvina 21.11.2010 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: "...bibliofil kocha książ... | chuda
Właśnie to drugie znaczenie miałam na myśli - osoba namiętnie kochająca i czytająca książki. Osobiście nie bardzo rozumiem idei posiadania książek bez ich czytania, a przynajmniej takiego zamiaru... Chyba nie jestem bibliofilem.
Użytkownik: chuda 20.11.2010 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie dumam i przemyś... | cheyenne
Bibliofil też człowiek. ;) A każdy człowiek jest inny. Poza tym w życiu zdarzają się różne sytuacje.
Ja w czasie sesji na studiach świadomie rezygnowałam z czytania, egzaminy były wtedy dla mnie najważniejsze, pochłaniały mnie całkowicie. To samo było z pisaniem pracy magisterskiej.
Kocham czytać, ale potrafię nadawać priorytety sprawom w swoim życiu. Dla mnie czytanie jest czymś w rodzaju nagrody. ;) Czuję się przeszczęśliwa, kiedy mogę sobie spokojnie usiąść z książką w rękach i zapomnieć o całym świecie. Kiedy "nie wiszą" nade mną pilne rzeczy do zrobienia. Gdy padam na nos ze zmęczenia, nie zabieram się za czytanie. Wolę położyć się spać, by następnego dnia nie przysypiać na stojąco. Nie czytam w tramwajach czy autobusach, bo momentalnie robię się zielona. :/ Nie czytam w kolejce w sklepie czy na ławce w parku, bo mnie otoczenie rozprasza. Jak mam sto spraw do zrobienia, nie sięgam po książkę. Nie umiem czytać w biegu - między kawą, wykonaniem telefonu a załatwieniem pilnej sprawy.
Ja muszę mieć spokój, wygodne miejsce, muszę umieć zebrać myśli, by moje czytanie nie było płytkie, by nie było tylko "odklepaniem i zaliczeniem".

Czyli, hmm..., bibliofilką nie jestem.
Użytkownik: imarba 20.11.2010 20:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Bibliofil też człowiek. ;... | chuda
Ja też tak mam, ale tylko w autobusach - koszmarna choroba lokomocyjna dzięki Bogu nie dopada mnie ani w samolotach, ani na statkach, a w pociągach to praktycznie luksus - żadnych kłopotów.
Kiedyś nieświadoma ograniczeń natury mojego błędnika usiłowałam czytać w autobusie pokonującym zakopiankę... książkę zdążyłam schować!
Użytkownik: Akrim 20.11.2010 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Bibliofil też człowiek. ;... | chuda
Ja też nie potrafię czytać w autobusie czy pociągu, w kolejce w przychodni, na ławce. Nie umiem się skoncentrować na czytaniu, gdy wokół rozmawiają ludzie, gra muzyka, ktoś wchodzi, wychodzi, przechodzi...
Musi być cisza, fotel albo kanapa, ja i książka; wtedy jest idealnie. :)
Gdy wieczorem czytam w łóżku, jak tylko zaczynają mi się kleić oczy, odkładam książkę i śpię. Wolę - jeśli obudzę się wcześniej, niż muszę wstać - poczytać rano. :-)
Użytkownik: agatatera 21.11.2010 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Bibliofil też człowiek. ;... | chuda
Zastanawia mnie od dobrych kilku miesięcy dlaczego nieraz pojawia się (i nie jest to kwestia odniesienia się do wiadomości, na którą teraz odpowiadam, tylko kwestia ogólnia, więc nie jest to personalne) stwierdzenie, że jak się czyta wszędzie i zawsze to czxyta się płytko, "na akord", zalicza i odznacza? Skąd to się bierze?

Pytam z czystej ciekawości, bo na razie nie jestem w stanie tego zrozumieć. Może jak mi wyjaśnicie skąd się biorą takie stwierdzenia (bo usłyszałam ich w ciągu ostatnich kilku tygodni naprawdę wiele), to zrozumiem. A czy się zgodzę z takim stwierdzeniem? Zobaczymy ;)
Użytkownik: chuda 21.11.2010 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawia mnie od dobryc... | agatatera
Napisałam: "Ja muszę mieć spokój, wygodne miejsce, muszę umieć zebrać myśli, by moje czytanie nie było płytkie, by nie było tylko "odklepaniem i zaliczeniem".

Pisałam o SOBIE SAMEJ, że JA muszę mieć spokój, muszę umieć zebrać myśli, bo inaczej MOJE czytanie jest płytkie, otoczenie mnie rozprasza, zwłaszcza gdy jest głośne. Są osoby, które potrafią czytać ze słuchawkami w uszach, JA tego nie umiem.
Pisząc swojego posta, nie odnosiłam się do ludzi, którzy czytają dosłownie wszędzie, ale do własnej osoby. Napisałam też, że każdy człowiek jest inny. Jedna osoba musi mieć określone warunki do czytania (jak ja), a innej wystarczy posiadanie książki, a miejsce i okoliczności nie mają znaczenia, by zagłebić się w lekturze.
Użytkownik: agatatera 21.11.2010 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisałam: "Ja muszę mieć... | chuda
Chuda, ale dlaczego poczułaś to zapytanie jako "atak na siebie"? Przecież wyraźne napisałam, że pytanie nie odnosi się wbrew pozorom do Twojego postu, tylko jest pytaniem do ogółu i czekałam na wypowiedzi osób, które tak właśnie myślą - bo sądząc z różnych wypowiedzi, których wiele ostatnio wyczytałam w necie jest to myślenie całkiem popularne. I dlatego chciałabym, żeby ktoś mi to wyjaśnił. A Twoja wypowiedź ma z tym tyle wspólnego, że to "zaliczanie" to wszystko właśnie mi przypomniało. Li i jedynie.

Żeby jeszcze "rozjaśnić" temat ostatnio przy czytaniu różnych wątków dotyczących czytania (na razie nie na B-tce ;p) czytałam wypowiedzi mocno osądzające innych, np. że czytanie "wszędzie" to głupota, właśnie zaliczanie książek, przesadzanie itd. I nie daje mi to spokoju. Od tamtych osób nie usłyszałam sensownego wyjaśnienia dlaczego tak uważają, to pomyślałam, że może tutaj ktoś mi to wyjaśni. A Twoja wypowiedź - poza tym małym słówkiem-przypominaczem - nie ma z tym nic wspólnego.
Użytkownik: chuda 22.11.2010 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Chuda, ale dlaczego poczu... | agatatera
Nie! Ja tylko podkreśliłam, jak to wygląda z mojej perspektywy. :)
Użytkownik: agatatera 22.11.2010 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie! Ja tylko podkreśliła... | chuda
Chyba, że tak :) Dla mnie ona była zrozumiała już przy pierwszym czytaniu, ale może czasami warto faktycznie podkreślić wyraźnie swoje zdanie :)

Czyli pozostaje poczekać i sprawdzić, czy ktoś mi to wyjaśni z perspektywy "uogólniania" na innych ludzi... ;)
Użytkownik: Natii 20.11.2010 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie dumam i przemyś... | cheyenne
Tak czytam wypowiedzi niektórych z Was i mam wrażenie, że chcecie udowodnić, że jak ktoś mówi "nie mam czasu na czytanie", to tak naprawdę nie mówi prawdy, bo czas, jakby chciał, to by znalazł, więc powinien raczej powiedzieć "nie mam ochoty na czytanie". Tylko że tak można rozmawiać o każdej czynności. Ktoś powie "nie mam czasu na oglądanie filmów", a ktoś zaraz zripostuje "och, jakbyś chciał, to byś na pewno czas znalazł, powiedz lepiej zgodnie z prawdą, że nie masz ochoty/wolisz robić coś innego". Ktoś powie "nie mam czasu na sport", a ktoś zaraz odpowie w podobnym tonie, jak w przykładzie z filmem. No bo co to znaczy tak naprawdę nie mieć czasu na daną czynność? To znaczy, że poświęcam swój czas na inne czynności, które w danym momencie są dla mnie ważniejsze/przyjemniejsze. A ponieważ doba ma ograniczą liczbę godzin, jestem w stanie poświęcić swój czas ograniczonej liczbie czynności, a na inne zwyczajnie, po ludzku czasu nie mam.

I tak, zdarza się bardzo często, że nie mam czasu na czytanie. I kiedy piszę, że nie mam czasu, to dokładnie to mam na myśli: że nie mam czasu. (Zdarza się też, że nie mam ochoty na czytanie - wówczas mówię, że nie mam ochoty.) I wcale nie uważam, że brak czasu to jest błahy powód.
Użytkownik: Czajka 21.11.2010 08:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak czytam wypowiedzi nie... | Natii
"No bo co to znaczy tak naprawdę nie mieć czasu na daną czynność? To znaczy, że poświęcam swój czas na inne czynności, które w danym momencie są dla mnie ważniejsze/przyjemniejsze."
Ależ Natii, to znaczy właśnie, że masz czas na czytanie, ale wybierasz czynienie ważniejszych/przyjemniejszych czynności. To nie kwestia przydziału czasu i jego braku (bo przydział mamy zawsze), ale właśnie priorytetów. Coś wypada z grafiku nie dlatego, że nie mamy czasu, tylko dlatego, że nie chcemy czasu tej czynności przydzielić.
Nic w tym złego.
Użytkownik: Natii 21.11.2010 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "No bo co to znaczy tak n... | Czajka
Uważam, że to jednak (bardzo subiektywna) kwestia nazewnictwa i ja jednak zostanę przy moim "nie mam czasu na czytanie".

I tak, ja jak najbardziej uważam, że nie ma nic złego w moim braku czasu na czytanie i w tym, że - w zależności od potrzeb - wolę się wyspać, spotkać z przyjaciółką czy zwyczajnie obejrzeć głupi film niż czytać. ;-)
Użytkownik: Kaoru 21.11.2010 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, że to jednak (bar... | Natii
Dyskusja o braku czasu na czytanie toczy się już któryś raz chciałam zauważyć :) Ale tutaj zgadzam się z Tobą moja droga. Należy rozgraniczyć brak czasu na czytanie (mimo szczerych chęci) wynikający z nadmiaru obowiązków a brak czasu, który powinien nazywać się brakiem ochoty.

Kurcze, ale namieszałam. Chodzi mi w dużej mierze o to, że jak ktoś mówi, że nie ma czasu na przeczytanie takiej a takiej książki, to rzeczywiście może tego czasu nie mieć, a nie chcieć pokazać się z tej snobistycznej strony i udowodnić całemu światu jaki to on jest zabiegany...
Użytkownik: cheyenne 21.11.2010 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie dumam i przemyś... | cheyenne
W zasadzie to racja, że czas na czytanie może być ale świadomie rezygnujemy z niego na rzecz czegoś innego. Sama też tak raz na jakiś czas robię (kiedy porobią mi się zaległości w oglądaniu "Chirurgów" :P). Jednak okazja taka zdarza się raz na.... dwa, trzy miesiące.
Czytanie w biegu czy w tłoku mi nie przeszkadza. W autobusach nie czytam bo zazwyczaj taki w nich tłok, że kiedy podnoszę na chwilę nogę to nie mam jej potem gdzie postawić ;) Chorobę lokomocyjną mam tak samo jak wielu z Was, ale dziwnym trafem czytanie kompletnie mi nie nasila objawów. Pod warunkiem, że nie schylam głowy nad książką, tylko trzymam ją wysoko - na poziomie wzroku ;) Ręce się męczą po jakimś czasie, szczególnie przy moich ukochanych tomiszczach w twardej oprawie ;)
Pracuję w Urzędzie Pracy, tuż obok sali rejestracyjnej w której zazwyczaj jest taki tłok, że kolejki stoją za drzwiami. Wiadomo jaki hałas produkuje taka ilość ludzi. Mimo tego i tak kiedy mogłam, to czytałam. Teraz nawał obowiązków nie pozwala nawet na kilka chwil z książką. Ubolewam nad tym cały czas ;)
Jestem czytaczem, bo czytam wszędzie - nie ma dla mnie okoliczności niesprzyjających ;) Chyba że oczy same mi się zamykają i książka z rąk wymyka, wtedy idę spać ;)
Teraz utknęłam nad "Zaginionym symbolem" Browna, czeka na mnie przecudnie tłuściutki King, "Nekroskop" i kilka innych wyłudzonych od znajomych. Pojutrze idę do ŚK po ostatni tom sagi Gabaldon i już ślinka mi cieknie na myśl o tym jak zasiądę pod kocem, z kawką i tomem pierwszym, a obok położę sobie pozostałe tomy żeby spojrzeć na nie od czasu do czasu i mieć świadomość ile przyjemności jeszcze mnie czeka ;)
A tak odbiegając od tematu, byłam ostatnio w antykwariacie i buszując po półkach dojrzałam pewnego pana, który w ręku trzymał stos książek. W pewnym momencie spojrzał na nie rzewnie, westchnął i zapytał sprzedawcy czy kilka z tych książek może mu odłożyć, zapewnił że wróci następnego dnia - musi tylko sprawdzić jakie fundusze zostaną mu po opłaceniu rachunków. Sprzedawca oczywiście się zgodził. Aż mnie zatkało! ;) To się nazywa miłośnik literatury ;)
Użytkownik: anne 21.11.2010 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie dumam i przemyś... | cheyenne
Ten temat wypłynął mi na poziom oczu już któryś raz i tak sobie myślę: a co, jeśli okoliczności rzeczywiście ograniczają możliwość czytania? (Blokować, nie blokują, bo nikt mi oczu nie wydłubał, a i tak pozostają audiobooki;)) Chodzi mi głównie o moją sytuację: Kocham książki. Są ze mną od zawsze, czytać nauczyłam się sama, zajmują naprawdę dużo miejsca (również przestrzeni;)) w moim życiu. Z pewnością sama siebie nazwałabym bibliofilem. Ale...

... Ale mam osiemnaście lat i chodzę do dobrego liceum w Warszawie. Po wieku można poznać, że jestem w klasie maturalnej. Chodzę do profilu matematyczno-fizycznego, ale chcę dostać się na studia medyczne, więc niestety obszernych nauk typu chemia i biologia muszę nauczać się we w miarę własnym zakresie. Z pomocą przychodzą kółka zainteresowań, które często powodują, że wracam do domu około 19, 20. Mam chłopaka, który jest dla mnie prawie wszystkim, również kocha czytać i czasem robimy to razem (śmiejemy się, że organizujemy tymczasowy klub książki), ale nie spotykam się z nim przecież tylko po to, aby czytać.

Owszem, staram się czytać w autobusach, po nocach, na przerwach. Ale mam świadomość, że w autobusie czasem robi mi się niedobrze, w nocy czasem zasypiam w ubraniu ze zmęczenia, a na przerwach rozsądniej jest porobić zadanka, które pozwolą mi zdać na studia (tudzież po prostu skończyć szkołę).

Efekt: Jedną książkę czytam nawet po kilka tygodni, mimo prób, aby czas ograniczyć do tygodnia na książkę. Jest to dla mnie przykre, ale taka jest rzeczywistość.

Czy w takim razie nie mogę się czuć bibliofilką?

P. S. Odpowiedź na tym forum też jest wynikiem tymczasowego zacięcia się strony kursów internetowych... I tak, wiem, że czas potrzebny do wyprodukowania tej wypowiedzi mogłabym przeznaczyć na czytanie.
Użytkownik: cheyenne 21.11.2010 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten temat wypłynął mi na ... | anne
angelois, gratuluję zacięcia w nauce ;) U mnie zawsze był raczej słomiany zapał, ewentualnie chwilowe skoki ambicji ;)
Doszłam do wniosku po przeczytaniu raz jeszcze Waszych wypowiedzi, że jednak ten brak czasu w ogromnej mierze jest kwestią priorytetów. U mnie od zawsze książki były na miejscu 2. Pierwsze było jedzenie, a że nie trawię posiłków bez czytania w ich trakcie, to nie mam problemów z łączeniem tych priorytetów ;) Pewnie że nauka, rodzina, chłopak, przyjaciele, inne hobby i niezwykle zajmujące drobiowanie domowe (czyli pranie, sprzątanie itp.) są ważne. W ciągu dnia dla każdego z tych priorytetów znajduję chwilę i nie są to chwile powierzchowne, płytkie. Są krótkie ale każda coś znaczy.
Jakkolwiek jednak bym się nie starała, łapię się czasem na tym, że w grę na którą czekałam x czasu nie grałam od kilku tygodniu, że zaglądając na stronkę internetową znajduję nie 1 odcinek jak mi się wydawało, a 5-6 do obejrzenia. Tak bywa ale za to po takim odkryciu z jaką przyjemnością siadam do tych czynności i pogrążam się w nich na kilka godzin :)
Na szczęście chłopaka mam na co dzień w domu, z mamą wiszę na telefonie czy na skype przez kilkanaście minut dziennie, a znajomych w większości mam w pracy (niezwykły plus który ogromnie mnie zaskoczył) i jakoś to wszystko ogarniam ;)
Jakbyście mieli ułożyć te ważne rzeczy priorytetowo, powiedzmy siedem z nich: praca/nauka, rodzina, przyjaciele, partner, czytanie, spanie i jedzenie, jak by to wyglądało? ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: