Dodany: 27.01.2007 20:38|Autor: glivinetti

Książka: Rzeczpospolita obywateli
Osiatyński Wiktor

1 osoba poleca ten tekst.

Szklane domy II


„Samo fizyczne oblicze kraju zmieniło się nie do poznania. Miasta są coraz czystsze i ładniejsze; w wielu z nich nareszcie widać, że mają gospodarzy. Witryny sklepów w metropoliach nie ustępują zachodnim. Powstają nowe domy mieszkalne i biurowce, często atrakcyjne architektonicznie. (…) I chociaż nadal niemal w ogóle nie ma (…) autostrad, to po drogach jeżdżą samochody najlepszych światowych marek. (…) Przejeżdżając przez małe miasteczka, widzimy na sporej części domów, bram i parkanów szyldy informujące o tym, że coś tam się wyrabia, sprzedaje lub reperuje. To znak, że została uruchomiona energia gospodarcza zwykłych ludzi, sztucznie krępowana przez całe dziesiątki lat (…). Ludzie są lepiej ubrani, bardziej zadbani i wyglądają na zdrowszych niż dawniej. (…) Niemal wszystkie wskaźniki jakości życia dowodzą, że w ostatnim piętnastoleciu nastąpił wyraźny postęp”*.

O jakim tu kraju mowa? Czy to Stany Zjednoczone? A może któryś ze wschodnioazjatyckich tygrysów gospodarczych? Chyba nie sequel „Szklanych domów”? Nie, to Polska widziana z perspektywy zupełnie różnej od tej, która zakorzeniła się w powszechnej świadomości i którą podtrzymują politycy i media — z perspektywy obserwatorów zagranicznych analizujących przemiany w naszym kraju po 1989 roku. Od różnicy pomiędzy wizerunkiem kraju stojącego na skraju katastrofy gospodarczej i społecznej a rzeczywistą sytuacją Polski rozpoczyna swoje rozważania na temat obecnej sytuacji społecznej i politycznej Wiktor Osiatyński w „Rzeczypospolitej obywateli”.

Jak naprawić Polskę? Czy rację ma lewica, prawica czy może południca? Który polityk kłamie, a który mówi prawdę? Na kogo oddać swój głos, aby wreszcie zrobiło się u nas normalnie? Na te i inne pytania odpowiedź w „Rzeczypospolitej obywateli”… niestety się nie znajduje. Osiatyński nie ma żadnych złudzeń — politycy z pewnością nie zajmą się naprawą państwa, gdyż mają o wiele bardziej atrakcyjne zajęcia. Los Polski jest w naszych rękach — w rękach społeczeństwa.

Co to właściwie znaczy? Aby wyjaśnić tę kwestię, autor książki próbuje w pierwszej kolejności odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wbrew obiektywnym faktom Polacy uważają, że sytuacja w ich kraju sięgnęła dna. Zwraca uwagę na fakt, iż źródłem kryzysu percepcji i świadomości nie jest stan gospodarki, stan zamożności czy warunki życiowe społeczeństwa, lecz ma on przede wszystkim charakter psychologiczny. Składają się na to trzy przyczyny: poczucie zagubienia, poczucie bezsilności i poczucie zawodu, które pojawiły się w trakcie transformacji ustrojowej.

Wbrew temu, co napisał w niezwykle optymistycznym wstępie, Osiatyński przyznaje, że Polska jako państwo jest w kiepskiej kondycji. Podejmuje wysiłek wyjaśnienia przyczyn, przebiegu i skutków tej sytuacji w rozdziale poświęconym państwu jako organizacji. W części tej najbardziej interesującą kwestią jest stosunek obywateli do własnego państwa, który omówiony jest poczynając od rzeczywistości folwarcznej, przez socjalizm, do kapitalizmu. Osiatyński twierdzi, że jedną z przyczyn współczesnych problemów Polaków jest niewykształcona postawa obywatelska, zamiast której przejawiamy skłonności folwarcznego parobka — postawę roszczeniową zamiast organizowania się, proszenie o łaskę zamiast domagania się swych praw, traktowanie państwa jako gospodarza, od którego zbiera się baty, ale którego można również trochę oszukać.

Receptą na kłopoty z Polską jest wg Osiatyńskiego zbudowanie społeczeństwa obywatelskiego, które jest zdolne równoważyć i hamować władzę państwową i przeciwdziałać jej nadużyciom, a jednocześnie realizować interesy i cele składających się na nie grup. Jest to „starannie utkana sieć powiązań między ludźmi i grupami społecznymi, dająca możliwość wspólnego pożytkowania i pomnażania energii społecznej, niezależna od władzy i wielkich potęg publicznych bądź prywatnych i w sytuacji zagrożenia zdolna bronić swej autonomii oraz interesów”**.

Problem w tym, że takie społeczeństwo nigdy w Polsce nie istniało, podobnie jak nie istniała klasa średnia, która jest jego „matecznikiem”. O ile więc w państwach zachodnich ten model społeczny pojawił się w wyniku przemian historycznych, w Polsce należy go zbudować niemal od zera. Stowarzyszenia, samorządy lokalne, związki zawodowe i inne zręby społeczeństwa obywatelskiego zaczęły się wprawdzie tworzyć po wydarzeniach sierpniowych 1980 roku, lecz przeszkodził im stan wojenny, a po 1989 roku zupełnie się rozpadły, ponieważ opierały się głównie na walce z istniejącym reżymem, natomiast nie były nastawione na tworzenie i budowanie.

Pracę tę należy wykonać od nowa, a jak się do tego zabrać - opisano w ostatniej części książki. Przyznam, że „plan Osiatyńskiego” nie jest łatwy do zrealizowania, wymaga ogromnej energii, poświęcenia i determinacji, o które w naszym społeczeństwie na pewno nie jest łatwo. Mimo to polecam tę książkę wszystkim, którzy myślą, że jest to jednak możliwe i chcieliby podjąć wysiłek choćby w niewielkim zakresie.


---
* Wiktor Osiatyński, "Rzeczpospolita obywateli", wyd. Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2004, s. 10–11.
** Tamże, s. 146.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2960
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: