Dodany: 17.11.2010 11:53|Autor: paren

Czytatnik: W wygodnym fotelu

6 osób poleca ten tekst.

Książki, a w nich domowe księgozbiory


Zestawienie uzupełniłam 17 sierpnia 2012 o godz. 9:45.

Zainspirowana wątkiem Zachwyty nad zbiorami, czyli witajcie w świecie biblioteczek zebrałam fragmenty książek, w których opisane są domowe biblioteczki i regały, gabinety i księgozbiory.

Zestawienie to będę sukcesywnie uzupełniać. Fragmenty uporządkowałam alfabetycznie, według tytułów książek, z których pochodzą, a mottem niech będzie najkrótszy, pochodzący z książki Ewy Ostrowskiej:



W pokoju dziadka cała ściana jest założona samymi książkami. Nawet doktor Wasilewski nie ma takiej biblioteki jak dziadek.

- Co jest w tych książkach, dziadku?
- Mądrość - odpowiadał dziadek. A kiedy indziej: - Cały świat.

To ładne: cały świat na półkach u dziadka. Na kartach książek. W czarnych znakach - literkach.

Nim jabłoń zdziczeje (Ostrowska Ewa Maria (pseud. Zbyszewski Brunon lub Lane Nancy))



A oto pozostałe księgozbiory w literaturze:


Drzwi znajdujące się między kuchnią a zburzoną kaplicą wiodły do owalnej sali bibliotecznej. Wnętrze wydawało się całe, tylko w górnej części ściany przed dwoma miesiącami pocisk artyleryjski wyrwał wielką dziurę. Komnata dostosowała się do tego okaleczenia, godząc się na kaprysy pogody, nocne gwiazdy, ptasi śpiew. Znajdowała się w niej sofa, fortepian przykryty szarym płóciennym pokrowcem, wypchana głowa niedźwiedzia i wysokie regały zastawione książkami. Półki stojące najbliżej okaleczonej ściany zalewane były deszczem, który podwajał ciężar ustawionych na nich książek. Przez dziurę wdzierało się też światło błyskawic, prześlizgując się po pokrowcu fortepianu i po dywanie.

Angielski pacjent (Ondaatje Michael)

==========

Znajdowali się w labiryncie zakurzonych półek, w wielkiej bibliotece pełnej starych woluminów, w miejscu, którego nie znali, i, gdyby pozostawiono im jakiś wybór, nigdy nie zdecydowaliby się poznać.
[...]
Mikołaj zbliżył się do wielkiego regału, na którym leżała tylko jedna książka, Uniósł w górę lampę, oświetlając zakurzone brzegi tomu. Lampa przygasła, lecz po chwili uwięziony w niej płomień rozświetlił półki. Leżał tam potężny wolumin pokryty skórą.
- Musisz to zobaczyć! - zawołał Mikołaj. - Nigdy nie widziałem tak wielkiej księgi.
Julka podeszła bliżej i delikatnie musnęła palcami jej grzbiet. W tej samej chwili księga zsunęła się z półki i z trzaskiem spadła na podłogę tuż pod stopami dziewczynki. Przez chwilę jej stronice przewracały się, jakby ktoś nie mógł się zdecydować, która z nich wybrać. Kurz opadł i dzieci ujrzały dziwny rysunek, który przedstawiał ognistego ptaka unoszącego się nad popiołem i trzymającego w dziobie jakiś kielich.
Pod rysunkiem widniał napis:

W cieniu skrzydeł moich starych
Troje ludzi stoi wiecznie
Gdy odgadniesz, kim ja jestem,
To opieką cię otoczę i powrócisz już bezpiecznie.

- To zagadka! - zawołała Julka. - Rebus, tajemnica, zaklęcie!
- To jakiś żart! - Mikołaj wzruszył ramionami i dodał pod nosem: - Jestem pewny, że właśnie on, ten podstępny antykwariusz nas zahipnotyzował - wymówił z trudem to słowo - i teraz myśli, że w to wszystko uwierzymy.
Odwrócił jednak kolejną stronę, był bowiem ciekaw, czy jest tam więcej takich zagadek. Jakież było jego zdumienie, kiedy odkrył, że karty księgi są puste! Wszystkie, co do jednej. Teraz już razem przerzucali je gorączkowo, nie mogąc uwierzyć, że tak wielki tom ma tylko jeden rysunek i cztery linijki tekstu.

Julka klęczała na podłodze, wpatrując się w starannie wykaligrafowane słowa.
- Mam przeczucie, że odpowiedź na to pytanie znajdziemy na innej półce. - I nie wahając się ani chwili, ruszyła w stronę kolejnego regału. Tym razem półki zajęte były przez bibliotekę starych książek wydanych dawno temu, ale przez tę samą oficynę.
- De hominibus doctis... Farmacopea Firenze... Comucopiae... - Mikołaj, który szybko znalazł się u boku siostry, czytał półgłosem łacińskie tytuły, wodząc palcem po zakurzonych grzbietach.
- Nic nie rozumiem - poskarżył się, stukając palcem w grzbiety starych ksiąg.
Jedno jest pewne - Julka zmarszczyła brwi i potarła czoło - Pewne jest, że gdy odgadniemy tę tajemnicę, to uwolnimy się z labiryntu ksiąg. Szczerze mówiąc, chciałabym tu kiedyś wrócić - dodała, patrząc tęsknie na ściany pełne woluminów.
[s. 19-22]

Antykwariusz (Karwan-Jastrzębska Ewa)

==========

- Meggie ciągnęła go za sobą tak gwałtownie, że uderzył boleśnie palcami bosych stóp o stertę książek. Bo o cóż innego? W całym domu leżały na podłodze piramidy książek. Książki nie tylko stały na regałach, jak u innych ludzi, ale walały się pod stołami, krzesłami, w rogach pomieszczeń. Były w kuchni i w toalecie, na telewizorze i w szafach ubraniowych - małe sterty, duże sterty, książki grube, cienkie, stare, nowe... Czekały na Meggie na stole przy śniadaniu -kusząc otwartymi stronami, w słotne dni przepędzały nudę, a czasem można się było o nie potknąć.

- Meggie zawsze uważała, że Mo ma bardzo dużo książek. Kiedy jednak przestąpiła próg domu ciotki Elinor, zmieniła zdanie.
Nie było tu bezładnych stert na podłodze jak u nich w domu. Każda książka miała swoje miejsce. Tam gdzie inni ludzie mają tapety, obrazy lub po prostu pusty kawałek ściany - u Elinor znajdowały się regały. W holu wejściowym, przez który ich poprowadziła, były to białe regały sięgające aż pod sam sufit, w pokoju, do którego następnie przeszli, regały były czarne jak płytki posadzki - podobnie w ciągnącym się dalej korytarzu.

- Mówił coś jeszcze, ale ona już nie słuchała. Patrzyła tylko na książki.
Regały, w których były ustawione, pachniały świeżym drewnem. Sięgały aż pod sam sufit. Sufit był błękitny, zwisały z niego maleńkie lampy, niczym gwiazdy na uwięzi. Pod regałami stały wąskie schodki na kółkach czekające tylko na to, aby niecierpliwego czytelnika wynieść aż do najwyższych półek. Były tu pulpity do czytania, na których leżały rozłożone księgi przykute łańcuchami z połyskującego mosiądzu. Były tu szklane witryny, w których książki o stronach upstrzonych plamami starości wabiły cudownymi ilustracjami.

Atramentowe serce (Funke Cornelia Caroline) (3)

==========

Nikt nie wie, czym jest dla mnie ta sosnowa szafa
z książkami Mickiewicza, Żeromskiego, Staffa…
O książki, książki moje, wy tylko jedne wiecie:
Gdybym was nie miał – już by chyba nie było mnie na świecie.
O książko, wierna kochanko, o książko, dłoni bratnia,
O najpiękniejsza z rozkoszy, najczystsza, ostatnia!
O przyjaciele najbliżsi, w waszym cichutkim tłumie
Żyłem tak, jak się w życiu żyć nie może, nie umie…
Tu, w tej skromnej izdebce, od zgiełku świata daleko,
Otwierało się me serce wraz z sosnową biblioteką
i było mi coraz słodziej i piękniej, i czyściej,
i tom wierszy rówieśnika czytałem bez zawiści…
I ja, lichy poeta, miałem chwilę wzniosłą, jasną
Gdym się cieszył cudzą książką, jakby moją własną…
Nikt nie wie, czym jest dla mnie ta sosnowa szafa
Z książkami Mickiewicza, Żeromskiego, Staffa…

„Biblioteka” - Gabriel Karski

==========

- Wczoraj składaliśmy jeszcze regał, tata sam heblował deski. Piękny regał, mówię ci. Nareszcie będziemy mogli rozpakować te wszystkie kartony. Lubisz ustawiać książki na półkach? Ja uwielbiam. Czasem nawet, w domu... to jest... w Łodzi... robiłam specjalnie przemeblowanie, żeby tylko móc sobie poprzestawiać książki w nowym systemie.
Przeszczep w milczeniu uniósł niezgrabną łapę i wskazał regały,
Wysokie pod sufit, wypełnione książkami stojącymi we wzorowym porządku.
Miło było stwierdzić, że okładki tych książek są znajome. Beli przeszła powoli wzdłuż regałów, po czym uśmiechnęła się do Przeszczepa, przejęta uczuciem pewnej bliskości.
- Aha - powiedziała, a on oddał jej uśmiech – przynajmniej mogła się tego domyślić, obserwując, jak zmienia się położenie cieni na jego chudych policzkach.
- Tyle czytasz - powiedziała impulsywnie Bella - Wydawałoby się, że powinieneś być mądrzejszy, ty King-Kongu. A ty co?

Córka Robrojka (Musierowicz Małgorzata)

==========

W kącie stał popękany porcelanowy wazon posklejany cementem. Dostrzegłam na nim ślady dawnego malowidła. Obok biblioteczki na konsolce zauważyłam staroświecki gramofon. Za oknem bambusowy gaj połyskiwał szmaragdowe w deszczu. Świeże pranie wisiało na bambusowym kiju wspartym o słupki werandy, susząc się cierpliwie w przesyconym wilgocią powietrzu.
Na krzesłach, na łóżku, na komódce - wszędzie leżały książki. I gazety. Jemu i jego przyjaciołom książki były niezbędne do życia; potrafili przesiedzieć cały wieczór zanurzeni w lekturze albo dyskutować do rana o jakiejś powieści czy losie któregoś z fikcyjnych bohaterów.

Córka rzeki (Ying Hong)

==========

Na pierwszej kondygnacji latarni ulokowane były pomieszczenia mieszkalne, kuchnia, wielka izba, w której filozof przyjmował gości, zaś drugie piętro, gdzie wchodziło się po krętych schodkach z marmuru, zajmowała pracownia. Wypełniały ją księgi ustawione rzędami na półkach, starożytne papirusy, zwoje, mapy, szkice. Spomiędzy nich wyzierały globusy, instrumenty astronomiczne i pomiarowe, jakieś tajemne przyrządy o zagadkowym przeznaczeniu, ba, w jednym z kątów cesarz dostrzegł nawet alembik i nieznane mu z nazwy szklane naczynia alchemików; ponad tym zwisały z powały zioła.
– Dobrze, filozofie. Zaczynaj. Nie ma czasu na czczą gadaninę.
[...]
Jan Italos podszedł do biblioteczki i wszedł na drabinkę. Zdjął oprawiony w czarną skórę tom. Wolumin bez tytułu: zarówno okładka, jak i stronice, gdzie zazwyczaj wyczytać można wszelkie informacje o dziele, były puste. Cesarz zwrócił uwagę na jeszcze jeden szczegół: karty księgi zapisane zostały pismem arabskim. Czego już nie mógł wiedzieć – był to w rzeczywistości język perski.

Czarna Ikona (Zagańczyk Mieszko)

==========

– Chyba śnię… – szepnął Konrad. Czuł, jak ogarnia go nieziemska błogość, a na twarzy rozkwita durnowaty uśmiech. Oczy zaszły mu łzami. – Jak tu… Jak tu…
– …jedzie?
Książki były dosłownie wszędzie. Dziesiątki, setki, tysiące tomów pachnących starym kurzem i jeszcze starszym papierem. Ciasno upchnięte na regałach, w dawno nieużywanym kominku, na masywnym, dębowym stole, pod nim i wokół niego, ułożone na parapecie pod zamkniętymi na cztery spusty oknami. Na podłodze walały się przeróżne kartki, jedne pieczołowicie zapisane, inne czyste, niektóre zmięte albo przerobione na confetti. Kłębki kurzu, kolorowe ścinki muliny do haftowania oraz resztki połamanych piór zalegały po kątach. Całość sprawiała wrażenie ostatniej fortecy szalonego czytelnika, który raczej wolałby umrzeć od zaduchu, niż wyjść na zewnątrz, a na widok promieni słonecznych dramatycznym gestem owijał się peleryną i pędził na poszukiwanie najbliższego grobowca.

Dożywocie (Kisiel Marta)

==========

Następnie nadeszła z miasta fura z jej rzeczami i książkami, które otrzymała w spadku po babce. Ojciec Dag kazał według jej wskazówek sporządzić półki, poprzybijać do ścian, jedną dla ulubionych jej książek w jej pokoju, a dwie w jednym z gabinetów w nowym budynku. Po wyjeździe ciotki spędziła niejedną miłą chwilę w swoim pokoju, przeglądając książki, wspominając przy tym babkę z czasów, kiedy jeszcze mieszkała z nią. Pomimo jej surowości, wspominała ten okres mile; książki zmarłego biskupa zastępowały wówczas jej przyjaciół.

Dziedzictwo na Björndal (Gulbranssen Trygve)

== == == == ==

Teraz zobaczyła, że to co wcześniej brała za drzewo, naprawdę jest wąskim, nieprawdopodobnie wypaczonym regałem, którego konary i gałęzie stanowiły odłażące deski i paski forniru. Brnąc przez błoto, podeszła bliżej i stwierdziła, że jest on tak powykręcany, jakby był wykonany z elastycznej gumy, która zastygła podczas formowania. Książki rozsypywały się i spadały kawałkami do wody. Rozejrzała się. Pozostałe drzewa też okazały się zniekształconymi regałami. Za to kilka cieńszych bardzo przypominało wieszaki na ubrania.
Doszła do wniosku, że jest to najbardziej zaniedbana biblioteka, jaką w życiu widziała.Odwróciła się, by znaleźć inne wyjście. Stąd było widać, że najbardziej oczywista droga - wzdłuż ściany i rzędów regałów - będzie trudna do pokonania.
Z jednej strony przejście zagradzały, zrzucone na chybotliwą stertę, połamane półki na książki, z drugiej podejrzany obszar bąblującej wody. Ruszyła więc przed siebie, starając się trzymać jak najbliżej błotnych pagórków.
Te książki są tu chyba za karę, pomyślała. To musi być biblioteka kiepskich książek, coś jak archowum. Zerknęła na najbliższy regał-drzewo i spróbowała odczytać tytuły na grzbietach. Okładki były w stanie rozkładu, ale z przykrością znalazła tam kilka książek, które kiedyś sama przeczytała. Spróbowała zetrzeć warstwę osadu z liter, ale palec zapadł się w wilgotną masę, w jaką zamienił się tomik beznadziejnych poezji. Dopiero teraz dostrzegła zaśniedziałe tabliczki opisujące zawartość półek: "grafomani", "pożal się Boże intelektualiści", "bełkotliwe beztalencia", "poeci niskolotni", "sławni ludzie, którzy nie umieją pisać, a myślą, że umieją".

Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów (Kosik Rafał)

==========

Znalazłam się w saloniku o belkowanym stropie. Był zastawiony bibelotami, wśród których odkryłam srebrne puchary za sukcesy w grze w polo i sepiowe fotografie wytwornych mężczyzn w tweedach, ze strzelbami w rękach i upolowanymi bażantami. I jeszcze mnóstwo innych zdjęć w starych srebrnych ramkach oraz pięknie malowany chiński serwis do herbaty, ustawiony w prześlicznej, oszklonej starej serwantce. Na ścianach wisiały olejne wizerunki koni i psów oraz kawałek czerwonego jedwabiu haftowany w smoki i oprawiony w heban. Przed kamiennym kominkiem stały dwie przepastne kanapy pokryte perkalem w róże. Jakaś poczciwa osoba, zapewne Mary Wormesly, rozpaliła ogień, przywitał nas więc miły odgłos trzaskającego drewna. Podłogę z ciemnych szerokich desek, z kasztanowca, jak objaśniła mnie panna N., ocieplał orientalny dywan utrzymany w czerwieniach i błękitach.
Książki były wszędzie. Książki i jeszcze raz książki - upchnięte na wbudowanych półkach, ułożone w stosy na podłodze, spadały z krzeseł i podpierały lampy.
- To moja biblioteczka - powiedziała panna N., skromnie określając
zbiór lektur z całego życia. - W długie zimowe wieczory lubię sięgnąć po dobrą książkę.

Hotel Riwiera (Adler Elizabeth)

==========

Natomiast pokój, do którego wprowadzono Idę, reprezentował smak zgoła odmienny. Był spokojnym staroświeckim gabinetem, uchylone drzwi prowadziły na werandę. W oknach wisiały ciemne portiery, pod ścianami stały szafy biblioteczne, smakowicie wyładowane po brzegi. Tu i ówdzie na pociemniałej tapecie dał się dostrzec jakiś sztych z Napoleonem albo pożółkła fotografia grupy studentów przed Collegium Maius. Z przykurzonego sufitu zwisała nisko lampa z porcelanowym kloszem. Powietrze przesycał zapach fajkowego dymu i nikła woń kurzu pokrywającego książki. Pod jedną ze ścian stało potężne politurowane biurko, w ścianie przeciwległej widniały zamknięte drzwi z błyszczącą mosiężną klamką. Pośrodku, przy stoliku nakrytym do podwieczorku, piętrzył się masyw wytartego fotela o wysokim oparciu. Starszy pan spoczął na tym meblu z westchnieniem ulgi.

Ida sierpniowa (Musierowicz Małgorzata)

==========

Daeman udał się z Adą, Hannah i Harmanem do mieszczącej się na drugim piętrze biblioteki. Jeżeli chciał zrealizować swój zamiar uwiedzenia gospodyni przed końcem weekendu, musiał spędzać z nią każdą wolną chwilę. Dobrze wiedział, że uwodzenie jest w połowie sztuką, a w połowie nauką i wymaga specyficznych umiejętności, samodyscypliny, kontaktu i sprzyjających okoliczności. Ale kontaktu przede wszystkim.
Idąc obok Ady, czuł bijące od niej przez czarny jedwab ciepło. Ze zdumieniem stwierdził, że jej wargi nadal są oszałamiająco pełne, czerwone i wprost stworzone do kąsania. Kiedy podniósłszy rękę, wskazywała Hannah i Harmanowi górne półki bibliotecznych regałów, Daeman obserwował delikatne poruszenie jej piersi pod cienkim materiałem.
Bywał już w różnych bibliotekach, ale takiej dużej jeszcze nie widział. Pokój musiał mieć około trzydziestu metrów długości i piętnastu wysokości. W połowie wysokości wokół trzech ścian biegła antresola. Na obu poziomach przy regałach zainstalowano ruchome drabiny, ułatwiające dostęp do najwyższych półek. Było tu sporo zacisznych alków, wnęk, stołów z rozłożonymi na nich opasłymi tomami i wygodnych kanap; półki z książkami zawieszono nawet nad ogromnym oknem w wykuszu naprzeciwko wejścia. Daeman zdawał sobie sprawę, że zebrane w bibliotece materialne książki musiały w przeszłości – prawdopodobnie przed wiekami – zostać potraktowane chemikaliami, które zapobiegły ich rozkładowi (te bezużyteczne przedmioty wykonano przecież ze skóry i papieru, a zapisano je zwykłym atramentem, na litość boską!), ale wyłożony mahoniem pokój z plamami ciepłego światła, zabytkowymi skórzanymi meblami i ponurymi regałami i tak emanował wonią starości i rozkładu. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Ada i reszta jej rodziny utrzymują w Ardis takie muzeum, tak jak nie wiedział, co sprowadza do niego Hannah i Harmana.
Mężczyzna o kręconych włosach, który twierdził, że spacerował po dnie Bruzdy Atlantyckiej i że właśnie rozpoczyna ostatni rok życia, był zachwycony.
– Jak tu pięknie...
Wszedł na drabinę, przejechał wzdłuż regałów i musnął palcami grubą księgę w skórzanej oprawie. Daeman parsknął śmiechem.
– Myśli pan, że przywrócono funkcję czytania, Harman Uhr?

Ilion (Simmons Dan)

==========

W naszym domu były rzecz jasna książki, ale zostały głównie po moim ojczymie, wujku Jaszy, który kupował je przed wojną. To były prawie wyłącznie nowe książki, częściowo naukowe, a częściowo pożyteczne. „Życie zwierząt” Brehma, „Historia artylerii”, w której pomalowałem ilustracje, słownik angielsko–rosyjski i zdumiewająca książka w języku angielskim: „Historia Anglii od Wilhelma Zdobywcy do królowej Wiktorii”, na grubym papierze z kolorowymi ilustracjami. Teraz mam wrażenie, że było w niej mnóstwo pokolorowanych grawiur, które w zabawny sposób opowiadały o historii Albionu. Ale wtedy angielskiego nie znałem, a książka nie wzbudzała we mnie palącego pragnienia nauczenia się go natychmiast.
U Golcewów nie stała biblioteczka ze szklanymi drzwiczkami, jak we wszystkich znanych mi domach. Ściany, od podłogi do wysokiego sufitu, zastawiono regałami. Były to jakby książki — — ściany. Ale najbardziej wstrząsnęła mną jedyna oszklona szafa, chyba zabytkowa i też wypełniona książkami. Otóż okazało się, że to wcale nie książki, tylko inkunabuły. To znaczy książki, które zostały wydane w pierwsze sto lat po tym, jak Gutenberg puścił w ruch swoją pierwszą maszynę drukarską.
Golcew miał kolekcję inkunabułów! Słowo honoru!
Otwierałem inkunabuł (Golcew mi na to pozwalał) i widziałem na karcie tytułowej datę wydania — czasem w cyfrach rzymskich (które znałem), a czasem w arabskich. I okazało się, że ten niewielki, gruby tomik w skórzanym ubranku trzymał w ręku Kolumb, a ten, w białej okładce z cielęcej skóry, wydany nieco później, pochodził z biblioteki Diirera. I nawet ma jego notatki na marginesach. Golcew pokazywał mi podpis Diirera, przypominający japońską świątynię albo chińskie hieroglify. A ja w tym czasie wiedziałem już co nieco o Durerze i miałem nawet zamiar zostać malarzem. Wkrótce moje marzenie legło w gruzach.
Stałem przed tą szafą, oniemiały z bibliofilskiego szczęścia, choć wtedy jeszcze nie podejrzewałam w sobie takich uczuć.

Jak zostać pisarzem fantastą (Bułyczow Kir (Bułyczow Kirył) (właśc. Możejko Igor))

==========

O ileż piękniejsze byłoby życie, gdyby nikt Ignacego nie zmuszał do wyjazdów, pozostawiając go w spokoju przy jego własnym biurku, z idealną lampą do pracy ustawioną pod właściwym kątem i we właściwej odległości, z księgozbiorem pieczołowicie dobranym, dostępnym w każdej chwili na wyciągnięcie ręki!

Kalamburka (Musierowicz Małgorzata)

==========

Kiedyś spędził z ojcem wyjątkowo nudne popołudnie w Bodleian Library, głównej bibliotece Uniwersytetu Oksfordzkiego. Oczekiwano od niego, że znajdzie sobie jakieś ciche zajęcie, podczas gdy ojciec przeglądał książki tak stare, że wyglądały, jakby miały się rozpaść, gdyby ktoś zbyt szybko przewracał kartki. jedyną rzeczą, która zrobiła jakiekolwiek wrażenie na chłopcu, była wielkość biblioteki.
Biblioteka Venture'a wydawała się jeszcze większa.
Matta wręcz zaszokowało tak ogromne pomieszczenie na tyłach starej wiejskiej rezydencji. Częściowo wrażenie wynikało z tego, że był to właściwie jeden wielki okrągły pokój. Chociaż kiedy Matt przyjrzał się uważniej, zorientował się, iż wcale nie był on okrągły.Wiele płaskich powierzchni łączyło się pod łagodnym kątem, zapełniały je półki i stąd wrażenie takiego kształtu.
Kopuła dachu jeszcze je potęgowała. Matt spojrzał w górę i zakręciło mu się w głowie, a w stopach poczuł mrowienie. Spiralne schody prowadziły na znajdujące się powyżej galerie pełne kolejnych regałów. Odgadł, że zapewne z górnych pięter domu także są wejścia wyżej.
Pośrodku pod kopułą znajdował się duży okrągły stół, otoczony krzesłami o wysokich oparciach. Zrobiony był z ciemnego drewna i tak doskonale wypolerowany, że patrząc na blat, Matt widział odbicie dachu i górnych galerii. Jakby spoglądał do głębokiego, ciemnego dołu. Odsunął jedno z krzeseł i usiadł, ustawiwszy je tak, że mógł rozglądać się po bibliotece. Książki i papiery. Jednak ani śladu komputera. Musiał gdzieś być, skoro ciotka powiedziała, że jest.

Justin Richards: "Kod chaosu". Nasza Księgarnia, Warszawa 2008, s. 59-60, tłum. Anna Klingofer
Kod chaosu (Richards Justin)

==========

Biblioteka była obszernym kwadratowym pomieszczeniem, wyłożonym od podłogi do sufitu ciemnym drewnem. Na wszystkich ścianach wznosiły się ku górze półki, na których stały stare woluminy. Marmurowa podłoga miała kolor bursztynu, przy ścianie biegł pasek z czarnego bazaltu, miłe wspomnienie po tym, że ta budowla kiedyś była pałacem.

Kod Leonarda da Vinci (Brown Dan)

==========

Biblioteka była najprzyjemniejszym miejscem w całym apartamencie. Półki pełne były książek o sztuce, ściany zawieszone obrazami. Meble były współczesne, zrobione z drewna tekowego i chromu, zaprojektowane przez uznaną pracownię wzorniczą... której nazwa wypadła Qwilleranowi z głowy. Zapadł się w gościnnym fotelu i otworzył dzieło na dziesiątym rozdziale;...

Kot, który mieszkał wysoko (Braun Lilian Jackson)

==========

Makarygin miał stromo sklepioną czaszkę i odstające uszy.
Gabinet zaciągał się dymem od ich zespołowego palenia.
Połowę niewielkiej powierzchni polerowanego biurka Makarygina zajmował ogromniasty przybór do pisania, z półmetrową prawie miniaturą wieży Spaskiej z zegarem i gwiazdą na czubku. W dwóch masywnych kałamarzach (na kształt innych wież kremlowskich) nie było atramentu - Makarygin dawno już nie miał okazji pisać w domu, na wszystko bowiem starczało mu czasu w biurze, listy natomiast pisał wiecznym piórem. W bibliotecznych szafach z Rygi stały za szklanymi drzwiami kodeksy, zbiory praw, komplety czasopisma „Sowieckie Państwo i Prawo”, zbierane przez wiele lat, Wielka Encyklopedia Sowiecka, stare wydanie (to błędne, z wrogami ludu), nowe wydanie Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej (też z wrogami ludu) i Mała Encyklopedia Sowiecka (też z pomyłkami, też z wrogami ludu).
Wszystkiego tego Makarygin dawno już nie brał do ręki, ponieważ wszystko - włącznie z obowiązującym obecnie, ale beznadziejnie już zapóźnionym w stosunku do życia kodeksem karnym z 1926 roku - wszystko więc zostało w praktyce zastąpione przez plik bardzo ważnych, a po większej części poufnych instrukcji, które znał wedle ich numerów - 083 albo 005 łamane przez 2742. Instrukcje te, w których skupione były wszystkie tajniki wymiaru sprawiedliwości, mieściły się w jednym niedużym skoroszycie, jaki miał w biurze. Tu zaś, w gabinecie, trzymał książki nie po to, żeby je czytać - tylko żeby robiły wrażenie. Jedyne zaś książki, które Makarygin uznawał i czytał do poduszki, a także w pociągach i w sanatoriach, schowane miał w zamczystej szafie: były to kryminały.

Krąg pierwszy (Sołżenicyn Aleksander)

==========

- O Matko Boska!
- A jeden mój student, którego poprosiłam o zreperowanie okna w sypialni, zbladł, zachwiał się i omal nie zemdlał, gdy zobaczył, jak ta moja sypialnia wygląda. My jesteśmy teraz w tak zwanym gabinecie. Jest jeszcze pokój romantyczny, ale książki są również w kuchni i w łazience, nie mówiąc o przedpokoju. Ludzie mi mówią, że mam jakąś niesamowitą umiejętność upychania kaiążek i papierów, a one są jak żywe rośliny, które się pną. Pracuję przy tym zapchanym małym stoliku, bo biurko już dawno zarosło. Przepraszam, czy pani aby nie kopie moich książek?
- Nie, to moja teczka.
- Napycham pod ten stolik książki, a potem mam pretensję do ludzi, że je kopią. A jak mają nie kopać, skoro pcham im je pod nogi? Niedawno musiałam sprzątnąć nawalone na podłodze w pokoju romantycznym rzeczy i moje oko padło na powielaczowe wydawnictwa stanu wojennego. Pomyślałam sobie o tej męce powielacza i jak to? Będę to teraz wyrzucać na śmieci? Okazało się, na szczęście, że IBL zbiera takie wydawnictwa, i już nie miałam wyrzutów sumienia. Ale zobaczyłam przy okazji, jak nieprawdopodobną ilość udało mi się tego napchać pod kaloryfer. Wie pani, może powinnam powiedzieć to w sposób bardziej poetycki - że mieszkam tak, jakbym mieszkała w drzewie. Że ta biblioteka jest jak drzewo, które się rozgałęzia.
- Czy jest jakiś ład w Pani bibliotece?
- Nie. Coś się stało i ja nie jestem już taka młoda. A ponieważ ten zbiór wyrasta ze mnie organicznie, więc też się starzeje. Coraz częściej zdarza mi się, że pożyczam książkę z biblioteki, choć wiem, że ją mam. Jeszcze kilka lat temu rzucałam się na te półki jak na skały, wchodziłam na stołek, szarpałam, musiałam znaleźć, bo przecież w moich książkach są moje zakreślenia. Teraz już nie mam siły. Trochę się porzucam, ale tak romantycznie, ekstatycznie, i jak zbyt długo szukam, rezygnuję. Książki stoją w dwóch szeregach, a niektóre z nich muszę czytać wciąż na nowo.

Książki i ludzie: Rozmowy Barbary N. Łopieńskiej (antologia; Łopieńska Barbara, Janion Maria, Turowicz Jerzy i inni)

==========

Prawdziwa niespodzianka spotkała mnie dopiero w jego domu. Kiedy przekraczaliśmy próg, moja mama zerknęła na mnie znacząco i zauważyłem, że nawet taksówkarz nie mógł opanować zdziwienia. Wszędzie pełno było książek: leżały na stole, piętrzyły się pod ścianami, na podłodze. Nigdy jeszcze nie widziałem tylu książek zebranych w jednym miejscu.
- Ile tu jest książek, pandit? - zapytałem.
- Nigdy ich nie liczyłem. - odparła Ganesh i krzyknął: - Leela!
Kobieta z miotłą pojawiła się natychmiast; zapewne czekała na to wezwanie.
- Leela. - odezwał się Ganesh - ten chłopak chce wiedzieć, ile mamy książek.
- Zaraz, zaraz, niech się tylko zastanowię. - Leela przytrzymując miotłę pod pacha zaczęła liczyć na palcach. - Czterysta "Everymenów", dwieście "Penguinów", to razem sześćset, a jeszcze ze sto książek z "Biblioteczki Czytelnika", to razem z siedemset. Jeżeli dodać inne, to będzie wszystkiego z tysiąc pięćset.
Taksówkarz aż zagwizdał z zachwytu, ale Ganesh uśmiechnął się tylko.
- I wszystkie są pana, pandit? - znów zapytałem.
- To mój jedyny nałóg - wyznał Ganesh. - Jedyny nałóg. Nie piję, nie palę, ale muszę mieć książki. I nie chwaląc się, co tydzień jeżdżę do San Fernando, by kupować nowe. Ile książek kupiłem w zeszłym tygodniu, Leela?
- Tylko trzy, ale bardzo grube. Razem chyba z siedem cali.
- Tak, siedem cali - potwierdził Ganesh.
Leela chyba była żoną Ganesha, bo ciągnęła dalej z ironią:
- Tylko do tego się nadaje. Ileż to razy muszę mu powtarzać, żeby nie czytał przez cały dzień. Ale nie można go powstrzymać. On by czytał w dzień i w nocy.

Masażysta cudotwórca (Naipaul Vidiadhar Surajprasad)

==========

Pracownia młodego pana domu w Osowcach była pięknym pokojem z oknami dającymi tyle i takiego światła, ile i jakiego wymaga praca malarska. Mnóstwo w nim znajdowało się rzeczy różnych: sztalugi z rozpiętym i białą firanką osłoniętym płótnem, stosy tek, rysunków, szkiców, marmurowe i gipsowe posążki, popiersia, grupy, kawałki spłowiałych makat i staroświeckich materii, kilka oryginalnych kanapek do siedzenia lub do leżenia urządzonych, kilkanaście pięknych roślin w kosztownych wazonach – wszystko to z pozorną niedbałością rozstawione i rozrzucone; na koniec, w jednym z rogów pokoju śliczna szafka świecąca zza szkła różnobarwną oprawą paruset książek. Były to raczej książeczki niż książki: małe, ozdobne, lekkie. Panowały w nich poezja i powieść, jedna i druga w specjalnym i prawie wyłącznym gatunku: trochę tylko poetów polskich, zresztą zmysłowy Musset, tu i ówdzie Wiktor Hugo, wiele rozpaczliwego Byrona, sercowy Shelley, uperfumowany Feuillet, pesymista Leopardi, najniespodzianiej spotykające się z tym poetą – myślicielem bajki starego Dumasa i awantury bezmyślnej Braddon; jeszcze coś z dzisiejszych ulubieńców francuskiej arystokracji: Claretiego, Craven etc., etc.

Nad Niemnem (Orzeszkowa Eliza)

==========

Pod kopułą znajdowało się jedno olbrzymie pomieszczenie. Marmurowe schody prowadziły do góry, na ciąg połączonych pomostami antresol, które wznosiły się we wnętrzu kopuły na stu kondygnacjach. Sam szczyt kopuły przesłaniała mgła. Maleńkie otworki, które widział, jadąc eiffelbahnem wagonikiem, i o których myślał, że są wykute w białym marmurze chyba tylko dla dekoracji, w rzeczywistości okazały się dziesiątkami perspeksowych okien. Wpadające przez nie światło wolno przesuwało się po grzbietach niezliczonych ksiąg. Świetlne plamy miały kształt kwadratów, prostokątów i rombów.
– Jak myślisz, ile czasu zajęłoby ci przesiglowanie tej biblioteki? – spytał Prospero. Wsparty na kosturze wodził wzrokiem po zastawionych książkami antresolach.
Harman otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął. Tygodnie? Miesiące? Samo przesuwanie się od książki do książki i przykładanie dłoni do grzbietów, żeby złote litery zaczęły mu spływać po palcach i ramionach, musiałoby chyba trwać całe lata.

Olimp: Tom 2 (Simmons Dan)

==========

Mieszkanko było małe i nieciekawe, a wyraźnie wyczuwalna woń stęchlizny sugerowała, że od dawna stoi opuszczone. Jednak nieliczne sprzęty i rzeczy osobiste utrzymane były w czystości i porządku; kilka krzeseł i niewielki stoliczek były bez wątpienia wysokiej klasy antykami. Najwięcej miejsca w malutkim living roomie zajmowała misternej roboty biblioteczka z drewna klonowego, która tak dalece nie pasowała do tego skromnego, nijakiego otoczenia, że równie dobrze mogłaby stać na Księżycu. Wśród książek ustawionych równiutko na półkach przeważały pozycje o tematyce finansowej, dotyczące takich zagadnień jak międzynarodowa polityka walutowa i kompleksowe teorie inwestowania.

Pełna kontrola (Baldacci David)

==========

Półka z książkami w pokoju Ewy - który miał być ich małżeńską sypialnią, ale Adam przeniósł się do gabinetu - zaczęła wypełniać się nowymi lekturami.
Początkowo, gdy jeszcze urządzali ten dom, Ewa kupowała tylko takie książki, jakie chciał Adam: miały pasować do wnętrza. To dekorator, za niemałe pieniądze, określił, co pasuje, a co nie.
- Proszę kupować książki w podobnych formatach, inaczej okładki będą brzydko wystawać. Nie powinny mieć jaskrawych okładek, bo zepsują kompozycję. Pasują kolory rozbielone, minimalizm kolorystyczny, pani wie...
Ewa nie wiedziała, ale w księgarniach posłusznie szukała dzieł uzupełniających kompozycję wnętrz. Tylko czasem zwracała uwagę na tytuł, niekiedy na autora, zdarzało się, że do wnętrza pasowała książka, którą przeczytała z przyjemnością, ale częściej to, co naprawdę i chciała czytać, chowała pod poduszkami obszernej kanapy (z rozbielonym błękitem obicia), bo okładka zakłócała harmonię.

Poczwarka (Terakowska Dorota)

==========

Meble - stare, ale niedrogie. Dość bogata biblioteka w dwóch szafach. Mały szlachetny zestaw: czarne dwutomowe wydanie Hemingwaya, biały gruby Kafka, szare dwutomowe wydanie Wellesa, zielony Scott Fitzgerald w papierowej okładce... Dalej zdekompletowany Szczedrin w wydaniu Sojkina. I kilka tomików "Academia": Don Kichot, Swift, zdekompletowany Henri du Renier w obwolucie z papierosowej bibuły, Hrabia Monte Christo - czarny ze złotem safian... I dość powaŜny wybór filozofów, w dzisiejszych biblioteczkach nieczęsto to zobaczysz: Schopenhauer, Nietzsche, Berkeley, Interpretacja
snów Freuda...

Poszukiwanie przeznaczenia albo 27 twierdzenie etyki (Strugacki Borys)

==========

Potem szli dalej zwiedzać to osobliwe muzeum. Zobaczyli bibliotekę pełną ksiąg rzadkich i nawet takich, co do których Markiz nie był przedtem pewny, czy w ogóle powstały. Był tam Arystoteles i Platon, bez nich wszak nie mogła istnieć żadna biblioteka, był Porfiriusz i Jamblich obok dzieł Pitagorasa, Plutarcha i Proklosa. Obok wielkich lekarzy, takich jak Hipokrates, Galen, Awicenna i Paracelsus, stały pisma filozofów-magów - Alberta Wielkiego i Błażeja z Parmy. Była ośmiotomowa pierwsza edycja Delia Porty oraz jego mniejsze, lecz niemniej słynne dzieło, Criptologia. Była Summa perfectionis al-Dżabira, o której Markiz sądził, że w ogóle nie była wydana i pozostaje tylko snem filozofów. Było też De occulta philosophia Agryppy i wyklęty przez Kościół Atheismus triumphatus Campanelli. Stało tu też dzieło wielkiego Cardano, w którym postawił on i zinterpretował horoskop Chrystusa, za co spędził resztę życia ukrywając się przed poszukującą go gorączkowo inkwizycją. Obok piewców rozumu i wielkości człowieka - Bruna i Yaniniego, Abelarda i Lullusa - stały zwięzłe naukowe traktaty Mariotte’a, Torricellego i Galileusza. Na bibliotecznym stoliku do czytania leżała rozłożona księga Regiusa, w której przedstawił on kołowrót zmian jako najbardziej uniwersalne prawo przyrody. W końcu Delabranche pokazał im rękopis swojego dzieła - Taumatologię, czyli naukę o rzeczach cudownych.

Podróż ludzi Księgi (Tokarczuk Olga)

==========

Ale w końcu doszła do tych drzwi. Były otwarte. Weszła do dużego pokoju z trzema wielkimi oknami. Na wszystkich ścianach były półki z książkami. Łucja nigdy jeszcze nie widziała tylu książek: cienkich i małych, grubych i pękatych. Były tu również księgi większe od największej z Biblii, jakie się widuje w kościołach. Wszystkie oprawione były w skórę i pachniały starością, uczonością i magią. Łucja pamiętała jednak o instrukcjach Szefa Głosów i wiedziała, że nie musi się zajmować żadną z nich. TA księga bowiem, Księga Czarów, leżała na pulpicie w samym środku pokoju. Łucja zdała sobie sprawę, że będzie ją musiała czytać na stojąco (zresztą w pokoju i tak nie było krzeseł) oraz że będzie przy tym zmuszona stać plecami do drzwi. Dlatego od razu odwróciła się, by zamknąć je za sobą.

Podróż "Wędrowca do Świtu" (Lewis Clive Staples)

==========

Posiadaliśmy w naszym mieszkaniu dwie biblioteki. Pierwszą nazywaliśmy „Miesiąc Zatajony” według pięknej nazwy herbu pana Snitko z Pana Wołodyjowskiego. Była to dość obszerna szafka, kryjąca skarby swego wnętrza za przesłoniętym tkaniną szkłem. „Zatajone” — tam były książki ukochane, książki, które czytało się po wiele razy i do których wracało się ciągle. Klucz do tej szafki chowaliśmy w zegarze, lecz dla najbliższej nawet rodziny i przyjaciół był niby zawsze zagubiony. Pod tym względem byliśmy obrzydliwie egoistyczni. Chętnego do pożyczenia książek częstowaliśmy różnymi Zarzyckimi, Deliami i tym podobnymi głupstwami, które znajdowały się w bibliotece numer dwa, na półkach w przedpokoju. Tę drugą bibliotekę nazywaliśmy „Dary Księżycowe” od tytułu bardzo głupiej książki Farnola. Chętnie wypożyczaliśmy książki z tych półek, bo jeśli nawet jakieś Dary Księżycowe wywędrowały z naszego domu na wieczne nieoddanie, nikt się tym nie przejmował. Znajdowały się tam bowiem książki kupione bez przemyślenia lub przypadkowo, do których nikt nie miał zamiaru wracać i czytać ich powtórnie.

Przyślę panu list i klucz (Pruszkowska Maria)

==========

No, rzeczywiście! Zabójcza biblioteka. Parę tysięcy książek na pewno. Biurko jak staropolski dworek, brakuje tylko ganku z kolumienkami. Dziewiętnastowieczne fotele na cienkich nóżkach, wyściełane haftowanym rypsem, w sam raz dla księżnej pani.
Zaśmiewali się jak dzieci, tworząc coraz to nowe podobizny Eulalii w kapeluszu i bez, z kieliszkiem w ręku, z książką w dłoniach (wybrali jubileuszowe wydanie Mickiewicza, bo był to wolumin pokaźny i czerwony), na tle regałów, za kolosalnym biurkiem oraz na tle okna i widocznego za nim pejzażu.
Beztroską zabawę przerwał im dźwięk dzwonka u drzwi. Były gbur opuścił aparat i z niedowierzaniem spojrzał na piękny szafkowy zegar, stojący między regałem z encyklopediami i słownikami a wysoką szafą biblioteczną pełną wartościowej beletrystyki.
- Zdaje się, że już minęło pół godziny - mruknął. - Nie do wiary. Proszę tu zaczekać, ja otworzę, mam nadzieję, że to nasi młodzi przyjaciele.
Eulalia została sama w bibliotece i teraz dopiero przyjrzała się jej okiem fachowca (ostatecznie ma przecież skończone studia bibliotekoznawcze!). Imponujący księgozbiór! Facet musi pochłaniać książki jak szalony. Wszystko tu jest, mnóstwo literatury fachowej, klasyka, setki kryminałów...
To ostatnie odkrycie ucieszyło ją. Czyta kryminały, nie jest snobem. Poezja. No proszę. Dramaty. Cały Szekspir, cały Molier. Słowacki i Mickiewicz, też komplety. Stare wydania, pewnie odziedziczył domowe zasoby. Literatura dwudziestego wieku; PIW - owskie wydania z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Mnóstwo książek o sztuce, muzyce; biografie twórców, całe serie. A może on to kupował pod kolor?
Trochę się zawstydziła takich myśli, ale wyjęła „Kontrapunkt” Huxleya. Był czytany, z całą pewnością. „Niewidomy w Ghazie” - to samo. Zajrzyjmy do serii Nike... Niech będzie dalej Huxley, sporo go tutaj, on go chyba lubi, zresztą wygląda na to, że w ogóle lubi książki... „W cudacznym korowodzie”, jej ukochana książka. Zaczytana wyraźnie. Szekspir - też sam się otwiera w niektórych miejscach.
Do pokoju wszedł gospodarz, prowadząc zalęknioną Paulinę i zaciekawionego Roberta.

Romans na receptę (Szwaja Monika)

==========

Kier usiadł na środkowym krześle.
- Niezły gabinet.
- Dziękuję. Sam go zaprojektowałem. Te półki na przykład są z drzewa makore, sprowadzanego z Ghany. Zamówiłem je specjalnie dla mojej kolekcji pierwszych wydań. - Wstał i podszedł do półek, które ciągnęły się prawie przez całą długość ściany. Wyciągnął jedną z książek. - To moja zdobycz. "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell. Mam także sześć książek Steinbecka, wszystkie z podpisem, oczywiście. Zdobyłem nawet "Opowieść wigilijną" Charlesa Dickensa. Nie powiem ci, ile mnie kosztowała. Chyba, że koniecznie chcesz wiedzieć.

Stokrotki w śniegu (Evans Richard Paul)

==========

- Wujku, Tomek wspominał, że byłeś na Masa Tierra, jak wygląda ta wyspa? - dopytywała się Natasza.
- Kilka lat temu ze Smugą łowiliśmy zwierzęta w Ameryce Południowej. Przy okazji udało nam się odwiedzić w Santiago potomków naszego sławnego Ignacego Domeyki . Z prawdziwym wzruszeniem oglądałem jego gabinet. Wokół ścian szafy biblioteczne, zbiory geologiczne, biurko, przy którym pracował rano i wieczorem, na biurku fotografie dzieci, a na ścianie duży, owalny portret pięknej brunetki, pani Sotomayer, żony Domeyki, z którą przeżył dwadzieścia lat. Przy kominku fotel na biegunach, nad kominkiem duże lustro w masywnej ramie. W słotne dni państwo Domeykowie siadali przy tym kominku. Wizyta w ich domu była dla mnie prawdziwą ucztą duchową. Właśnie w tym gabinecie, budzącym wspomnienia i dziwne tęsknoty, Smuga zaproponował wycieczkę na Mas a Tierra.

Tomek w Gran Chaco (Szklarski Alfred (pseud. Bronowski Alfred lub Garland Fred lub Gruda Aleksander))

==========

Po lewej stronie biura jest wejście do biblioteki. Półki z książkami wypełniają tam ściany aż do sufitu, widać skrzynki broszur i luźnych kartek, książki wszelkiego rodzaju - słowniki, encyklopedie, poezja, sztuki. Wielki fonograf z setkami płyt stoi przy ścianie. Pod oknem jest łóżko z sekwoj owego drzewa, a do ścian i do półek poprzypinano reprodukcje obrazów Daumiersa, Grahama, Tycjana i Leonarda, Picassa, Dali i George’a Grosza, pozawieszane tu i tam na wysokości oczu, tak że każdy może na nie patrzeć, jeśli ma ochotę. Są krzesła i sofki w tym małym pokoiku, nie licząc łóżka. Raz zmieściło się tu aż czterdzieści osób na raz.

Ulica Nadbrzeżna (Steinbeck John)

==========

Zachodnią ścianę gabinetu zajmowały jasnozielone półki. Przed laty wezwano dekoratora wnętrz z Wydziału Administracji, by wybrał książki, które miały na tych półkach stanąć. Zrobił to kierując się kolorem i wyglądem obwoluty, a następnie poustawiał je według formatu bez żadnej koncepcji, pomiędzy złotymi podpórkami w kształcie orła. Luki pomiędzy tomami wypełniły chińskie wazy. Nikt nie mógł sobie przypomnieć, skąd się tu wzięły.

Waszyngton za zamkniętymi drzwiami (Ehrlichman John)

==========

Z maczugą w jednej ręce, drugą prowadząc Weenę przeszedłem więc z tej galerii do innej, jeszcze większej, która na pierwszy rzut oka przypominała mi kaplicę wojskową obwieszoną postrzępionymi sztandarami. Zorientowałem się jednak, że szare poszarpane łachmany, które zwisały z jednej i z drugiej strony galerii, są butwiejącymi szczątkami książek. Od dawna to wszystko gniło, rozłaziło się, rozsypywało i nie znać było już na tym żadnych śladów druku. Lecz tu i ówdzie spaczone okładki i popękane okucia metalowe dość wymownie opowiadały dzieje tego przybytku. Gdybym był literatem, moralizowałbym może na temat marności wszelkich ambicji; lecz w danych okolicz­nościach uderzył mnie tylko z gwałtowną mocą ogrom zmarnowanej pracy, o jakiej świadczyła ciemna otchłań butwiejącego papieru. Muszę przyznać, że w owym czasie myślałem głównie o “Spekulacjach filozoficznych" i o moich własnych siedemnastu pracach z optyki fizycznej.

Wehikuł czasu (Wells Herbert George (Wells H. G.))

==========

Idź teraz i przynieś książkę, trzecią od prawej na drugiej półce od góry w mojej biblioteczce. — Wręczyła Tiffany ciężki czarny klucz. — Może chociaż z tym dasz sobie radę.
Czarownice nie muszą wymierzać głuptasom klapsów. Mają przecież zawsze gotowe ostre języki.
U panny Spisek było kilka półek z książkami — rzecz niezwykła u starszych czarownic. Półki wisiały wysoko, książki wyglądały na wielkie i ciężkie. Aż do teraz panna Spisek nie pozwalała Tiffany ich odkurzać, a co dopiero rozpinać czarnej żelaznej taśmy mocującej je do pólek. Przychodzący ludzie zawsze zerkali na nie nerwowo — książki były niebezpieczne.
Tiffany rozpięła taśmę i wytarła kurz. Aha… książki, podobnie jak panna Spisek, nie były całkiem tym, czym się wydawały. Wyglądały jak magiczne księgi, a miały takie tytuły jak „Encyklopedia Zupy”. Był też słownik. A obok niego pajęczyny pokrywały książkę, o którą poprosiła czarownica.
Wciąż zaczerwieniona ze wstydu i gniewu, Tiffany ściągnęła książkę, z trudem uwalniając ją od pajęczyn. Niektóre z nich pękały z cichym „pling!”, sypał się kurz. Kiedy otworzyła książkę, zapachniało starym pergaminem, całkiem jak od panny Spisek. Tytuł, wypisany startymi niemal do czysta złotymi literami, głosił: „Starożytna mitologia klasyczna” Chaffmcha.

Zimistrz: Opowieść ze Świata Dysku (Pratchett Terry)

==========

Kapitan Nemo wstał. Otworzyły się podwójne drzwi w głębi sali i wszedłem do pokoju tej samej wielkości, co jadalnia. Była to biblioteka. Wysokie szafy z czarnego palisandru, inkrustowane miedzią, mieściły na szerokich półkach wielką liczbę jednakowo oprawnych książek. U dołu szafy te, biegnące dookoła całej sali, przechodziły w szerokie sofy, obite brązową skórą, tworząc wygodne i przytulne zagłębienia. Na lekkich, ruchomych pulpitach można było, oddalając je lub przybliżając do woli, oprzeć wygodnie czytaną książkę. W środku stał wielki stół zarzucony broszurami i czasopismami, pomiędzy którymi widać było także kilka starych już gazet. Tę zharmonizowaną całość zalewało światło elektryczne, padające z czterech matowych półkul, wprawionych w sufit. Nie wierzyłem prawie oczom przyglądając się z podziwem tej tak wspaniale urządzonej sali.
— Kapitanie Nemo — odezwałem się do mego gospodarza, który usadowił się właśnie na jednej z sof — ta biblioteka przynosiłaby zaszczyt niejednemu ziemskiemu pałacowi; jestem naprawdę oszołomiony, kiedy pomyślę, że może ona służyć panu nawet w największych głębinach.
— Gdzież znalazłbym więcej samotności, więcej ciszy, panie profesorze? — odparł kapitan Nemo. — Czy może pan lepiej wypocząć nawet w pańskim gabinecie w Muzeum?
— Nie, panie kapitanie, jest on uboższy od pańskiego. Ma pan tu sześć czy siedem tysięcy tomów…
— Dwanaście tysięcy, panie profesorze. To są jedyne więzy, które mnie łączą z ziemią. Ale tego dnia, kiedy „Nautilus” po raz pierwszy zanurzył się pod wodę, świat skończył się dla mnie. Tego dnia kupiłem ostatnie tomy, ostatnie broszury, ostatnie gazety; od tego dnia ludzkość — dla mnie — nic już nie wymyśliła ani nie napisała. Te książki są zresztą do pańskiej dyspozycji, panie profesorze, może pan ich używać do woli.
Podziękowałem kapitanowi i podszedłem do półek bibliotecznych. Obfitowały one w książki we wszystkich językach z dziedziny nauki, etyki i literatury; nie zauważyłem tylko ani jednego dzieła na temat ekonomii politycznej; była jakby bezwzględnie wyrugowana ze statku. Zaciekawił mnie szczegół, że dzieła poustawiano bez względu na języki, w jakich były napisane; ta mieszanina dowodziła, że kapitan Nemo widocznie czytał jednakowo płynnie każdy tom, jaki mu wpadł w rękę.
Zauważyłem tu arcydzieła mistrzów dawnych i współczesnych, wszystko właściwie, co najpiękniejszego stworzyła myśl ludzka w dziedzinie historii, poezji i prozy — od Homera do Wiktora Hugo*, od Ksenofonta* do Micheleta*, od Rabelais’go do pani Sand*. Lwia część biblioteki poświęcona jednak była naukom ścisłym; obok dzieł przyrodniczych były tam książki traktujące o mechanice, balistyce, hydrografii, meteorologii, geografii, geologii, z czego wywnioskowałem, że one właśnie były podstawą studiów kapitana. Dostrzegłem wszystkie dzieła Humboldta, komplet Arago, prace takich uczonych, jak Foucault, Henryk Sainte–Claire Deville, Chasles, Milne–Edwards*, de Quatrefages, Tyndall, Faraday, Berthelot, opat Secchi, Petermann, major Maury, Agassiz, wydawnictwa Akademii Nauk, biuletyny różnych towarzystw geograficznych i innych, a także, nie na poślednim miejscu, owe dwa tomy, dzięki którym, być może, kapitan Nemo przyjął mnie względnie litościwie.
Wśród dzieł Józefa Bertanda zauważyłem książkę pod tytułem „Założyciele astronomii”, która wskazała „mi zupełnie ścisłą datę: ponieważ wiedziałem, że pojawiła się w roku 1865, wywnioskowałem, iż spuszczenie na wodę „Nautilusa” nie mogło nastąpić wcześniej. Tak więc kapitan Nemo rozpoczął swe podmorskie życie najwyżej przed trzema laty. Spodziewałem się zresztą, że świeższe dzielą pozwolą mi jeszcze dokładniej ustalić datę; ale na to miałem jeszcze dość czasu, a na razie nie chciałem już zwlekać z dalszym spacerem wśród cudów „Nautilusa”.
— Panie kapitanie — odezwałem się — dziękuję panu za oddanie tej biblioteki do mojej dyspozycji. Są tu prawdziwe skarby wiedzy; będę z nich korzystał.

20 000 mil podmorskiej żeglugi (Verne Jules (Verne Juliusz))


=== === === === === ===

Polecam także fragmenty dotyczące bibliotek, które wybrała Raptusiewicz do swojego konkursu "Biblioteki w literaturze", powtórzyły się nam opisy zbiorów prywatnych, ale w konkursie są także inne biblioteki: BIBLIOTEKI w LITERATURZE - KONKURS nr 5

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8679
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: bogna 17.11.2010 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zestawienie uzupełniłam 1... | paren
Z przyjemnością przeczytałam te fragmenty, jeżeli na jakieś trafię, to na pewno Ci podrzucę :-)
Użytkownik: paren 17.11.2010 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Z przyjemnością przeczyta... | bogna
Cieszę się. :-) I z góry dziękuję za fragmenty, które zauważysz w czytanych książkach. Ja też będę tu jeszcze dopisywać kolejne "znalezione" biblioteczki. :-)
Użytkownik: misiak297 17.11.2010 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się. :-) I z góry ... | paren
Wspaniałe!

Niech jakaś życzliwa dusza podrzuci do tego zestawienia fragment o regałach z "Przyślę panu list i klucz":) Ja nie mam swojego egzemplarza niestety:(
Użytkownik: paren 17.11.2010 13:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniałe! Niech jakaś... | misiak297
Dodam jeszcze dzisiaj wieczorem, mam już ten fragment przygotowany do wstawienia.
Dziękuję. :-)
Użytkownik: paren 17.11.2010 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniałe! Niech jakaś... | misiak297
Obie biblioteki z "Przyślę panu list i klucz" już są w zestawieniu. :-)
Użytkownik: Czytelnik_Kasia 17.11.2010 18:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zestawienie uzupełniłam 1... | paren
Aż się rozmarzyłam... Dziękuję. Poprawiłaś mi humor :-)
Użytkownik: paren 17.11.2010 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż się rozmarzyłam... Dzi... | Czytelnik_Kasia
Cieszę się i dziękuję. :-)
Przed chwilą dołączyłam jeszcze kilka opisów domowych biblioteczek. :-)
Użytkownik: agatatera 07.12.2010 23:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Zestawienie uzupełniłam 1... | paren
Zaraz podeślę Ci smakowity urywek z "Dożywocia" Marty Kisiel :)
Użytkownik: agatatera 07.12.2010 23:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaraz podeślę Ci smakowit... | agatatera
Ups, właśnie zauważyłam, że przegapiłam i już ten fragment masz :D
Użytkownik: paren 08.12.2010 07:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ups, właśnie zauważyłam, ... | agatatera
:-) Dopisuję na bieżąco fragmenty. Otrzymuję je od Was - za wszystkie bardzo dziękuję - i sama wynotowuję fajne opisy. Poproszę więc o każdy, który wpadnie Ci w oko podczas czytania. :-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: