Dodany: 11.11.2010 13:56|Autor: zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!

O tym, jak młotek w deseczkę stukał


Po fabularnych uniesieniach z trylogią Larssona, chwyciłem w dłonie "Naiwnego", przekartkowałem, filozoficznie stwierdziłem „a, se przeczytam!” i przeczytałem. I nie powiem, żebym był jakoś szczególnie oczarowany, gotowy okrzyknąć tę książkę powieścią kultową jak sugeruje okładka. Podobno czytelnicy są zachwyceni jej radosną wymową, beztroską otaczającą jej treść i zaraźliwym optymizmem, który rzekomo wypełnia każdą spację między słowami. Być może, ale ja oprócz tego wymagam od powieści nieco więcej, na przykład wątku fabularnego. A tego w tym przypadku dramatycznie zabrakło. Pozostał jedynie swoisty manifest i zbiór luźnych myśli, którymi dzieli się z nami bohater/autor. A ten, w skutek niezwykle traumatycznego przeżycia doświadczonego w wieku 25 lat postanawia wycofać się z dotychczasowego życia, mentalnie cofnąć się do czasów dzieciństwa i tam odzyskać chęć do podjęcia dalszego żywota na tym rozczarowującym padole. No i tyle w kwestii fabularnej. Cała reszta to snucie się bohatera w samotności, wynajdywanie tak angażujących zajęć jak odbijanie piłki od ściany, tworzenie niezbędnych list o tematach w stylu „co mnie napawa optymizmem”, albo „jakie zwierzęta widziałem w życiu”, kumplowanie się z przedszkolakiem i analizowanie naukowych teorii różnych profesorów dotyczących upływu czasu i konstrukcji wszechświata. A robi to z ujmującą, iście dziecięcą powagą, formułując swoje wnioski w zdaniach wypełnionych tak profesjonalnymi określeniami jak „czegoś tam” i „ileś tam”. Ironicznie i z humorem.

Krótko:

Niestety, te ironiczne, niekiedy słodko absurdalne pomysły to wszystko co warte uwagi w powieści. Charaktery nie zachwycają, styl prozy oszczędny, taki Palahniukowy po kastracji, fabuła kadłubowa. W zamian każdy trafi na opis kilku sentymentalnych czynności, którymi zajmował się w dzieciństwie. Sam jak żywo przypomniałem sobie bieganie z kolegami po parkingu samochodowym, zaglądanie im na liczniki i wyszukiwanie tego, który ma najwięcej km/h. Podobnie z odczuciami dotyczącymi wspinaczki na drzewa i obserwowania z ukrycia innych ludzi. Poza tymi i paroma innymi wątkami (w których i tak nie odnajduję niczego inspirującego czy zdradzającego maestrię autora), powieść jest monotonna, nie angażuje a czytelnik nie przewraca kartek z fascynacją co będzie dalej. Przewraca za to przy okazji wydrukowanych kilkunastu stron z wynikami wyszukiwarki internetowej, które rozbawią każdego Norwega i w zasadzie tylko Norwega. Być może całość leczy melancholię, ale tego nie jestem w stanie stwierdzić, bo podczas lektury w nią nie popadałem. Ktoś mógłby mi zarzucić, że w związku z tym źle do niej podszedłem, ale wybaczcie, przecież nie będę czekał aż mnie „smutny misio” dopadnie, żeby wziąć się za lekturę. To treść powinna narzucić i wytworzyć warunki do poprawnego odbioru. Tutaj się nie udało. Mnie z tego powodu nie jest ani smutniej, ani weselej. Przeczytane, zapomniane. Dajmy już spokój tej przeciętnej powieści (opowiadaniu). Czasem poniżej przeciętnej, chwilami powyżej, ale niezmiennie przeciętnej.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1347
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: cuayatl 20.03.2011 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Po fabularnych uniesienia... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
traumę w wieku 25 lat to ja mam po tej książce- boję się teraz sięgać po pozycje zachwalane jako "kultowe".
(w końcu jakaś trzeźwa opinia bez ochów i achów)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: