Dodany: 11.11.2010 10:24|Autor: Atopos

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Jadąc do Babadag
Stasiuk Andrzej

1 osoba poleca ten tekst.

Czas zatrzymany w kadrze słów


„Jadąc do Babadag” zaanonsowano na okładce jako książkę „przygodową i podróżniczą”[1], ale o ile z tym drugim określeniem można się zgodzić, pierwsze z nich nie wydaje się trafne – nazbyt upraszcza sens tej niezwykłej prozy. Dla mnie to zresztą bardziej poezja niż proza; poemat o podróżowaniu, nie tylko ze względu na obfitość przynależnych liryce środków wyrazu, ale przede wszystkim z uwagi na poziom wrażliwości autora.

Początkowo Stasiuk relacjonuje w specyficzny dla siebie, poetycki sposób swoją podróż przez zapomniane zakątki południowo-wschodniej Europy (podobnie jak w „Fado”), ale drugą część książki, czyli rozdział, który dał jej tytuł, czyta się coraz wolniej, z długopisem w ręku, żeby zanotować, nie zapomnieć tych perełek czystej poezji, którymi raczy czytelnika. I coraz wyraźniej uświadamiamy sobie, że to nie jest już tylko książka o podróży; że jej prawdziwym bohaterem jest czas. Autor wraca do tego pojęcia, próbując je zdefiniować na różne sposoby („czas to tylko dostępna dla zmysłów forma wieczności”[2]), a wraz z nim teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, pamięć i przemijanie. Jak wielu przed nim pisarzy, poetów, filozofów, próbuje choć na chwilę zatrzymać czas w kadrze słów, uzyskując „złudzenie nieśmiertelności”[3]. Jedzie tam, gdzie, jak sądzi, czas się zatrzymał, a więc do zrujnowanego kina w Solcu, uwiecznionego na starym zdjęciu, a także do mieściny, gdzie ponad 80 lat temu sfotografowano ślepego skrzypka, szukając tam „ukrytego przejścia”[4] do przestrzeni tego zdjęcia, bo jak twierdzi, „wszystkie moje podróże służą tylko temu”[5]. Dlatego obsesyjnie dokumentuje piórem to, co „zanika, przepada i niszczeje”[6] – aby zyskać dla tej materii „warunkową nieśmiertelność”[7].

A przy tym co to jest za pióro! Jeśli opis złomowiska samochodów jest czystą poezją, którą czyta się z mieszaniną odrazy i zafascynowania (z przewagą tego drugiego), to jak autor mógłby opisać na przykład tatrzańskie jeziora ze szczytu Kościelca czy, powiedzmy, Nowy Jork nocą? Ale Stasiuk unika miast. Interesuje go „wszystko, co nie przetrwa, nie pozostawi po sobie śladów”[8], a więc przemijanie w czystej postaci. Daje temu wyraz szczególnie w zakończeniu książki, opisując zapomniany cmentarz z pierwszej wojny światowej, i sam ten opis w antywojennej wymowie może zastąpić kilka tomów powieści Remarque’a.

Trudno jest czytelnikowi unieść eschatologiczny wymiar tej książki. Ale też bez jej przeczytania o ileż bylibyśmy ubożsi.



---
[1] Andrzej Stasiuk, „Jadąc do Babadag”, Wydawnictwo Czarne, 2008, tekst z okładki.
[2] Tamże, s. 279
[3] Tamże, s. 237.
[4] Tamże, s. 210.
[5] Tamże.
[6] Tamże, s. 203.
[7] Tamże.
[8] Tamże, s. 247.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1656
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: