Dodany: 30.10.2010 23:42|Autor: chjena

Przyswajalna ewangelia w pigułce


Osobiście mam ambiwalentny stosunek do Schmitta. Z jednej strony uważam go za pisarza dość odważnego, poruszającego życiowe tematy w pewien liryczny sposób, właściwy jedynie jemu, a z drugiej jawi mi się często jako autor zupełnie kaleczący formę. Jednak krótkiej powieści "Moje ewangelie" ze względu na zawartą w niej "Ewangelię według Piłata" nie mogłam się oprzeć, mimo wszelkich schmittowych uprzedzeń.

Choć nie jestem bardzo wierząca (wiek późnonastoletni zobowiązuje do buntu i poszukiwań), historia Chrystusa zawsze mnie pociągała i interesowała. Chłonęłam równie chętnie wszystkie wątki poboczne, hipotezy, herezje i teorie spiskowe, by wytworzyć sobie własny, subiektywny obraz Kościoła katolickiego. Na tę ciekawość dodatkowo wpłynął fakt, że jestem świeżo po wizycie w Izraelu (o charakterze pielgrzymkowym, sama nie wiem, jak do tego doszło) - biblijne miasta i krajobrazy automatycznie nabierają dla mnie innego znaczenia. Dlatego też szczególnie się ucieszyłam, gdy oczekiwaną przeze mnie "Ewangelię według Piłata" poprzedziła część "Noc w Ogrodzie Oliwnym", której narratorem jest sam Chrystus. Chrystus inny niż opisywany w Piśmie Świętym, nie majestatyczny, godny i patetyczny, lecz na wskroś ludzki. By tę stronę człowieczą zaakcentować, Schmitt popisał się nielubianą przeze mnie tendencją do wprowadzania języka potocznego. Jestem tolerancyjna i wiele rzeczy rozumiem, jednak, z całym szacunkiem dla intencji autora, Jezus kończący swoją wypowiedź wyrażeniem "no nie?" jest po prostu nieautentyczny. Dzięki Bogu (dosłownie i w przenośni), że tego typu kwiatki językowe właściwe są Chrystusowi w latach dziecięcych, a z wiekiem jego słowa nabierają powagi i dostojeństwa. I tu należą się brawa Schmittowi - mimo zachowania oryginalnego przebiegu wydarzeń, czasem niemal wprowadzenia cytatów biblijnych, historia Jezusa jest nadal bardzo przystępna i łatwo przyswajalna. Trochę "Nowy Testament w pigułce" - jeśli ktoś chciałby szybko przypomnieć sobie jakieś wydarzenie, a nie chce mu się przekopywać wszystkich czterech ewangelii.

By uspokoić już zniechęconych, treść "Nocy w Ogrodzie Oliwnym" nie zawiera w dosłownym sensie biografii Mesjasza. Jak wyżej wspomniałam, narracja oddana Chrystusowi umożliwia ukazanie jego stosunku do Boga, głoszonych prawd, apostołów, cudów i ostatecznego celu życia. Dowiadujemy się, że nie był on od początku przekonany o swej boskości, ogarniało go wiele wątpliwości, a zgodził się na ukrzyżowanie na zasadzie "zakładu z Bogiem". Czuł się Synem Ojca, ale tylko na takiej podstawie, na jakiej uważają się za takowych wszyscy chrześcijanie. Pragnął szerzyć dobro i zbliżać lud do zbawienia. Zmartwionych i chorych pocieszał rozmową, wyrzekł się swej rodziny na rzecz tych, którzy gotowi byli słuchać go i za nim podążać. Obiektywnie patrząc, można uważać go za kolejnego szaleńca, jakich niemało było na przełomie ery, gdy proroctwo o nadejściu Zbawiciela szerzyło się w całej Palestynie. Schmitt nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy Chrystus naprawdę był Mesjaszem - jak sam zaznacza w przedmowie, lubi, gdy tajemnice pozostają nieodgadnione i skłaniają do refleksji. Niemniej jednak pisarz wskazuje pewną ścieżkę interpretacyjną w części dotyczącej Piłata, którego dręczą wyrzuty sumienia, czy aby na pewno skazał właściwą osobę.

"Ewangelia według Piłata" nie jest już monologiem (jak ten Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym), lecz dialogiem, który namiestnik prowadzi głównie z Sekstusem, swoim skrybą. Pojawiają się też rozważania wewnętrzne Piłata, gdy pisze on list do brata przebywającego w Rzymie lub do swej żony. Schmitt napisał tekst ten z myślą o wystawieniu go na scenie, w związku z czym ma on przejrzystą budowę dramatyczną.

Pierwsza scena rozpoczyna się wraz od wiadomości o zniknięciu ciała skazanego "Magika z Nazaretu" (jak ironicznie nazywają Chrystusa Rzymianie). Piłat nie zamierza pozwolić na tego typu ekscesy - zdaje sobie sprawę, że gdy wieść ta rozejdzie się wśród Żydów, mogą oni uwierzyć w cud i ich zapał religijny doprowadzi do buntu przeciw namiestnikom rzymskim. Postanawia jak najszybciej odnaleźć zmarłego albo przynajmniej wyjaśnić, kto stoi za porwaniem ciała, bo przecież "nie mogło wyjść z grobu samo".

Przesłuchując świadków, przeszukując okolice i zważając na każdą pogłoskę, Piłat powoli dochodzi do przekonania, że Jezus nie musiał być tylko przypadkowym człowiekiem skazanym na śmierć przez bezmyślny tłum. Przypomina sobie, jak, wobec bezradności medyków, uzdrowił jego żonę, Klaudię. Szczegółowo analizuje każdy element jego męki i dochodzi do wniosku, że Chrystus nie był martwy w chwili zdjęcia z krzyża - podejrzenia o ukrycie skazańca spadają na Józefa z Arymatei, mężczyzny, który poprosił o zdjęcie ciała z krzyża już pięć godzin po egzekucji, by godnie je pochować. Teorię ta zostaje podważona przez Sertoriusza, lekarza Piłata. Twierdzi, że Chrystus nie był w dobrej kondycji fizycznej, źle zniósł biczowanie, a ostatecznie przebito mu opłucną. Piłat staje się bezradny, zwłaszcza wobec coraz częstszych doniesień, jakoby zamaskowany Nazarejczyk ukazywał się wybranym osobom.

Tok jego rozumowania zmienia list od Klaudii, żony, która po cudownym uzdrowieniu podążała za Chrystusem. Prosi, by przybył do niej do Galilei, wyznaje, że stała jako jedna z czterech kobiet pod krzyżem Chrystusowym i osobiście przekonała się, że jej Mistrz nie żyje. Piłat porzuca swe śledztwo i udaje się pieszo na spotkanie z żoną. Długa wędrówka stopniowo upodabnia go do pielgrzymującego obok niego tłumu wierzących. Piłat czuje z nimi coraz mocniejszą więź, zaczyna dostrzegać sens ich życia. Schmitt ukazuje nam piękną wewnętrzną przemianę człowieka, który początkowo był bezdusznym, cynicznym Rzymianinem. Człowieka, który według historii chrześcijańskiej winien być jedną z najbardziej napiętnowanych postaci. Sprytnie też unika inspirowania się Bułhakowem, gdyż Piłat z "Mistrza i Małgorzaty" nigdy nie odnajduje spokoju, pozostaje z wiecznymi wyrzutami sumienia.

Powieść ta nie ma bogatej kompozycji ani ogromnych walorów literackich, ale z pewnością warta jest uwagi. Ze względów historycznych, religijnych, obyczajowych... Tu akurat się Schmittowi udało, myślę, że dzięki "Moim ewangeliom" dostanie ode mnie jeszcze niejedną szansę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 810
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: