Banita czy szlachetny człowiek?
Lubię powieści historyczne. Ba! Od czasu do czasu lubię przeczytać książkę historyczną niekoniecznie fikcyjną – pamiętnik, biografię itd. W świetle tych upodobań nikogo chyba nie będzie dziwić fakt, że w końcu przeczytałam książkę imć Komudy.
Głównym bohaterem jest Jacek Dydyński, sławny rębajło, pierwsza szabla województwa, ulubieniec szlachty. Do czasu jednakże… Po nieudanym zleceniu trafia on – ranny i okradziony – do więzienia, co odmienia jego los. Zostaje przez szlachtę odrzucony i jest traktowany jak śmieć. To znowu prowadzi do tego, że przyjmuje nowe zlecenie. Zlecenie nietypowe, bo dotyczące sprawy związanej z morderstwami prostytutek.
W więzieniu na sześć tygodni umieszczony został również magnat – Mikołaj Potocki. Ten karmazyn ma – jak się wydaje – nietypowe hobby: okrutne męczenie i mordowanie prostytutek. Jest jednak pewny tego, że po zapłaceniu grzywny i odsiedzeniu w wieży kilku tygodni wyjdzie na wolność i będzie dalej mógł robić to, co mu się podoba. Jest przecież arystokratą.
W związku z tym na okoliczne murwy (jedno z wielu określeń, których używa autor w tejże książce) pada blady strach. Decydują się wyłożyć oszczędności i wynająć zabijakę, by zamordował magnata. Tak oto wszystkie wątki łączą się w jeden. Jednak autor okrasił całość jeszcze dodatkiem miłosnym oraz pięknym odzwierciedleniem zwyczajów szlachty polskiej.
Fabuła jest skonstruowana zgrabnie i ciekawie. Książka ta ma, według mnie, dwa wielkie plusy. Pierwszym jest język – jego soczystość, barwność, adaptacja do czasu, w którym została umiejscowiona fabuła. Jest to język bogaty, silny, polski, który łapie za serce :). A na dodatek dla osób, które nie są aż tak obeznane ze starą polszczyzną i realiami historycznymi autor przygotował na końcu obszerne przypisy, które wyjaśniają sporo zagadnień. Drugim plusem jest – o czym wspominałam już wcześniej – bardzo ciekawie nakreślone tło powieści. Te wszystkie popijawy, bijatyki, relacje społeczne, funkcjonowanie instytucji, relacje damsko-męskie. Cacuszko :D.
Jednak to właśnie sfera damsko-męska doprowadzała mnie do furii. Traktowanie kobiet jak byle co, a prostytutek to już w ogóle jak kupy ścierwa. Mężczyzna jest panem i władcą życia w każdym najmniejszym aspekcie. Wiem, wiem, tak zapewne było, co nie zmienia faktu, że wkurzało mnie to bardzo. Kropkę nad i postawił sam autor w przypisach właśnie – w jednym z nich, związanym z końmi i ich prowadzeniem, wymsknęło mu się również mało pozytywne zdanie dotyczące kobiet (przynajmniej w tym aspekcie).
Dzięki bardzo dobremu stylowi i językowi całość jest bardzo plastyczna, bardzo łatwo można sobie każdą osobę i scenę wyobrazić. To jednak powoduje też, że sceny bijatyk, mordowania czy tortur jeszcze silniej działają na wyobraźnię, osoby wrażliwe powinny być tego świadome przed sięgnięciem po "Banitę" ;).
Po zamknięciu książki zaczęłam zastanawiać się nad jej tytułem. Na końcu banitą określony wprost jest Dydyński. Ale czy aby Potocki nie powinien być takowym? A czy te osławione murwy nie są jakby banitkami społecznymi?
Po sprawdzeniu na kilku stronach internetowych, jak powieść została zakwalifikowana, wpadłam w lekki szok – wychodzi na to, że nalezy ona do kategorii fantasy, co dla mnie jest calkowitą pomyłką, bo ta książka z fantasy nie ma nic wspólnego. Jest to powieść historyczna czystej wody, nie wiem, kto decydował o takiej kategoryzacji, ale chyba książki nie czytał albo sugerował się tylko specjalizacją wydawnictwa ;) (Fabryka Słów).
Polecam wszystkim wielbicielom historii, wartkiej akcji, ciekawej fabuły oraz pięknego języka!
[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.