Dodany: 18.10.2010 11:14|Autor: k_ret

Książki i okolice> Książki w ogóle

Kij w mrowisko - dlaczego uczniowie nienawidzą lektur?


Zapraszam do wysłuchania fragmentu rozmowy z emerytowanym nauczycielem z Białegostoku Janem Kamińskim, która znalazła się w reportażu Andrzeja Bajguza "Literacki autostop" w Polskim Radiu Białystok i do dyskusji na temat lektur obowiązkowych w szkole i ich wpływu na stosunek uczniów do literatury.

Na zachętę dodam, że lekcje z tym nauczycielem cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród uczniów, co nietrudno zrozumieć po wysłuchaniu rozmowy.


Proszę poczekać na załadowanie odtwarzacza.



Więcej audycji z cyklu "Literacki autostop" (w tym wywiad na temat BiblioNETki) można znaleźć na następujących stronach:

- IV edycja radiowej akcji Autostopem po Polsce Północno-Wschodniej - zaprasza Andrzej Bajguz
- "Literacki autostop" reportaż Andrzeja Bajguza
Wyświetleń: 13639
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: abulia 18.10.2010 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do wysłuchania ... | k_ret
Chciałabym trafić na takiego nauczyciela.

Myślę jednak, że nauczyciel z pasją i podejściem do młodzieży i literatury jest w stanie dużo zdziałać, aby zachęcić tych niezdecydowanych i potrzebujących zmotywowania. O książkach powinno się rozmawiać, dzielić opiniami, a nie odgrzewać utarte regułki dotyczące treści. Nudny wykład może zabić nawet książkę cieszącą się wśród uczniów powodzeniem.

Czytanie "Mistrza i Małgorzaty" w liceum było dla mnie niesamowitym doznaniem, natomiast przerabianie - nużącą udręką.
Użytkownik: k_ret 19.10.2010 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałabym trafić na taki... | abulia
Miałem szczęście, moja nauczycielka podchodziła do przerabiania lektur w sposób na tyle otwarty, że dla mnie i kilku innych osób stało się to interesującą zabawą i rozwijającym wyzwaniem. Trudniej mieli ci, którzy nie czytali książki - wnioski z bryków były przez nią tępione, od razu wyłapywała kiedy ktoś myśli naprawdę, a kiedy powtarza przeczytaną opinię.
Użytkownik: janmamut 19.10.2010 03:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do wysłuchania ... | k_ret
Jakoś nie chciałbym mieć polonisty, który w oficjalnej rozmowie używa słowa ,,fajnie''. Na szczęście nie miałem.
Użytkownik: k_ret 19.10.2010 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś nie chciałbym mieć ... | janmamut
To tylko słowo, nie najlepsze, ani nie najgorsze - wszystko zależy od kontekstu i celu użycia. Dla mnie w przypadku pracy nauczyciela liczy się efekt - jeśli używając określonych słów jest w stanie skłonić uczniów do samodzielnego czytania i wyciągania wniosków, to lepiej, niż kiedy wypowiada się "jak nauczycielowi języka polskiego przystało".
Użytkownik: asiek2701 19.10.2010 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do wysłuchania ... | k_ret
Witam :) Rzeczywiście coś w tym jest, że uczniowie już na samo słowo lektura reagują niechętnie. Sama tak miałam w liceum, uwielbiam czytać, ale lektury... nauczyciel nie zmusiłby mnie do przeczytania czegokolwiek. Sama decydowałam czy coś czytam, czy nie. Większość przeczytałam:) Zauważyłam też, że już po ukończeniu liceum lepiej mój mózg reaguje na książki ze szkolnego kanonu. Może dlatego, że nie czytam, bo muszę , ale dlatego, że chcę... Książka Ludzie bezdomni nabrała dla mnie większego znaczenia, można powiedzieć, odkrywam ją na nowo:D
Też tak macie, że po skończeniu szkoły milej wraca się Wam do "lektur" ?
Użytkownik: zagadka 22.10.2010 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do wysłuchania ... | k_ret
Jestem właśnie na praktykach w gimnazjum. Kilka dni temu na lekcji, którą obserwowałam nauczycielka oddawała uczniom sprawdziany z lektury. Dziewczyna, która siedziała w ławce przede mną, przeczytała książkę, ale dostała gorszą ocenę od tych, którzy znali ją tylko ze streszczenia. Stwierdziła, że już nigdy nie przeczyta żadnej lektury. Smutne.
Użytkownik: berserkerka 23.10.2010 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem właśnie na praktyk... | zagadka
Bo niestety coraz częściej liczy się to, zeby mysleć tak jak myśla inni, jak jest przyjęte i jak ktos tam kiedyś wymyślił (czyli innymi slowy tak jak jest napisane w brykach), a nie nie liczy sie jak konkretny czytelnik odbiera tekst i co sam z niego wnioskuje. To smutne, wiem co to znaczy bo też tak kiedyś miałam, bo pomyslałam inaczej niż ci w opracowabiach i koniec. Werdykt nauczycielki był taki, że nie przeczytałam lektury, a ja ją własnie przeczytała. To może zniechęcić do czytania lektur.
Użytkownik: Fiona54 22.10.2010 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do wysłuchania ... | k_ret
Pan ma wiele racji w tym, co mówi o tzw. "przerabianiu" lektur, nudnym, sztampowym, jałowym, kiedy młodzież nie widzi związku lektury ze swoim życiem, z zainteresowaniami. Zgadzam się, że nie jest dobrze, jeśli chodzi o czytanie lektur, ale byłabym ostrożna w formułowaniu wniosku, że należy zlikwidować kanon lektur. Dobieranie lektur na zasadzie: każdy czyta, co chce, byleby czytał, nie zda egzaminu. Żeby rozumieć teksty kultury z różnych epok, trzeba znać kanon. Można oczywiście dać do wyboru uczniom jedną lekturę rocznie, którą są zainteresowani , ale jestem ostrożna w propagowaniu całkowitej wolności w tym zakresie. Człowiek, który ma ambicję mieć maturę, powinien znać podstawowe lektury, w przeciwnym razie nie zrozumie treści sztuki w teatrze, nie przeczyta ambitniejszej prasy, nie zrozumie metafory. W szkole trzeba wymagać, nauka jest ciężką pracą, inwestycją na przyszłość, a nie jedynie przyjemną zabawą. Jeżeli w szkole nie nauczymy młodych ludzi, że należy czytać ambitną literaturę, to będą czytać tylko romanse napisane prostym językiem brukowców. Poza tym historia literatury jest częścią historii w ogóle. Mam nadzieję, że nikt nie postuluje likwidacji historii w nauczaniu szkolnym.
Użytkownik: misiak297 22.10.2010 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Pan ma wiele racji w tym,... | Fiona54
Mam bardzo zbliżone odczucia. Nie ma nic gorszego niż sztampowe omawianie lektur. Pamiętam jacy byliśmy zszokowani, gdy nauczycielka powiedziała, że Judym, ów misjonarz, który dla pracy dla ludu poświęcił swoje osobiste szczęście, ludzi tak naprawdę nienawidzi...
Wydaje mi się, że bardzo dużo zależy od nauczyciela - z każdej lektury da się zrobić kawał fascynującej przygody. Zgadzam się, że szkoła to nie zabawa, ale jedno z drugim można świetnie połączyć. Paradoksalnie widzę to na studiach, gdzie wykładowcy potrafili sprawić, że czytaliśmy i omawialiśmy "A.B.C" Orzeszkowej czy "Naszą szkapę" Konopnickiej z wypiekami na twarzy, a przy "Lalce" to się omal między sobą nie pobiliśmy...:D
Użytkownik: Fiona54 22.10.2010 23:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam bardzo zbliżone odczu... | misiak297
No i o to chodzi!
Użytkownik: Roy Complain 30.11.2010 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Pan ma wiele racji w tym,... | Fiona54
Uczniowie nie nienawidzą lektur. Z reguły są ofiarami kiepskich belfrów. Łatwiej odwalic chałturę niz zafascynowac kogos tematem (szczegolnie jesli sam nauczyciel jest nim znuzony). Dobrym pomyslem jest odstepowanie co jakis czas od klasyki. Pamietam, ze w czasach gimnazjum omawialismy Hobbita i byly fragmenty Silmarillionu. Klasa jakby ozyla i były to emocje na ktorych plynely kolejne zajecia zwiazane juz z tradycyjnymi lekturami. Nie rozumiem dlaczego nie stworzyc listy popularnych powiesci ktore omawiane by byly w szkolach. Ot, chociazby TH White i Był sobie raz na zawsze krol. Wspaniala literatura, nie ustepujaca w niczym Tolkienowi, do tego bezposrednio zwiazana z europejskim dziedzictwem kulturowym...
Użytkownik: wolverine1410 04.12.2010 01:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Pan ma wiele racji w tym,... | Fiona54
Nauka w szkole wcale nie musi być ciężką pracą. Powinna być pasjonującą przygodą. Podobnie jest z czytaniem. Najpierw należałoby młodego człowieka zachęcić, żeby czytał to, co go zainteresuje, a potem wdrażać do trudniejszych lektur. A tak dzieciaki zaczynają nienawidzić czytania i z tego powodu wyrastają na wtórnych analfabetów. Mnie uratowała przed tym losem fascynacja fantastyką. A teraz jak chcę przeczytać coś odkrywczego, to sięgam po utwory Egana czy Chianga, a nie Prusa czy Orzeszkowej.
Użytkownik: RedDragon 30.12.2010 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam do wysłuchania ... | k_ret
Nie zwalałabym całej winy na nauczyciela, jak to niektórzy robią - co z tego, że on będzie chciał, że umie tłumaczyć, wyjść poza schemat, że próbuje zachęcić uczniów do własnej aktywności (u nas robienie krótkich scenek z utworów, kręcenie filmików, przedstawień kukiełkowych czy pisanie wierszy nie było jakąś specjalną rzadkością z okazji ostatniej, czerwcowej lekcji) - co z tego, jeżeli oni nie będą chcieli? Obrazek ucznia, dla którego "wszystko jest bez sensu", a nauczyciel to jakiś pajac to nie jest rzadkość. Chcieć to muszą obie strony.

Mam rewelacyjną polonistkę - anioła, nie kobietę, mądrą, dobrą i uznającą, że lekcja to przede wszystkim dyskusja, a nie dyktowanie notatki. Powszechnie lubiana i szanowana. Co nie zmienia faktu, że mam osoby w klasie (profil humanistyczny!), które przeczytały jedną, może dwie lektury. "Bo nie mam czasu", "bo mi się nie chce", "bo mam lepsze rzeczy do roboty".
Dziwne to jakieś.

I także, jak Szanowni Wypowiadacze się powyżej, jestem przeciwnikiem zniesienia lektur. Nie wiem, nad czym tu ludzie tak rozmyślają, zniesienia tabliczki mnożenia jakoś nikt nie chce. Powtórzę po poprzednikach: niektóre dzieła po prostu TRZEBA znać, by móc pojąć aluzję, metaforę, odniesienie, przekroczyć kolejny krąg kultury, opierając się na nawiązaniach dalej widzieć i rozumieć.

Jakoś nie przekonała mnie mowa pana nauczyciela. Pewnie, że w interpretacji najważniejsza jest dusza, intuicja i takie tam, ale, kurde, Ordnung muss sein! Musi być jakaś selekcja, podział, trzeba znać te podstawowe środki stylistyczne. Powinno się wiedzieć, co tekst przekazuje, ale też wiedzieć, JAK przekazuje, DLACZEGO udało mu się wywołać takie a nie inne emocje. I jak tu, do licha, robić maturę, jak wszyscy będą czytać co innego? O ile w ogóle będą czytać? Przypomnijcie sobie wcześniej wspomnianego Ucznia "Wszystko jest bez sensu i mam to gdzieś". Już widzę, z jakimi propozycjami wychodzi. Na dobry początek "Kamasutra", bo ma dużo obrazków.

Pozdrowienia i niech kisiel jagodowy będzie z Wami ^^
Użytkownik: Kuba Grom 23.01.2011 00:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zwalałabym całej win... | RedDragon
Moja polonistka z technikum stwierdziła kiedyś, że Leśmiana lubi czytać, ale nie omawiać, bo całe to rozbieranie na czynniki pierwsze gubi jakoś ogólne wrażenie. Jako że klasa miała profil ścisły, właściwie nikt się nie dziwił, że mało kto czytał lektury, ja natomiast przeczytałem wszystkie. Kiedy zaś powiedziałem jej, że spodobał mi się Schulz, była bardzo zdziwiona, bo z tego co obserwuje, nawet w klasach humanistycznych uważają go za trudnego i dziwnego.

Gdy szukałem kiedyś w bibliotece książki Gargantua i Pantagruel, znalazłem między innymi wydanie szkolne, będące wyborem fragmentów do omawiania. Gdy już przeczytałem powieść, zajrzałem do tych fragmentów, aby zobaczyć co też wybrano, i stwierdziłem, że wycięto właściwie wszystkie najzabawniejsze i rubaszne fragmenty, a więc to co decyduje o specyfice całości. Poszatkowane pozostałości musiały się wydać uczniom równie emocjonujące co kiszona kapusta.

Użytkownik: RedDragon 23.01.2011 08:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja polonistka z technik... | Kuba Grom
"Moja polonistka z technikum stwierdziła kiedyś, że Leśmiana lubi czytać, ale nie omawiać, bo całe to rozbieranie na czynniki pierwsze gubi jakoś ogólne wrażenie."
Szybko się nauczyłam, że rozbieranie na części to rzecz dobra i mądra - zachwycanie się wierszem swoją drogą (bo jak wiersz nie wywołuje emocji, to coś z nim jest nie halo), ale masa rzeczy wychodzi, kiedy odkręcamy obudowę i zaglądamy do trybików.

Pozdrawiam fana Schulza! Czytanie tego gościa to jak oglądanie albumu National Geographic na niezłym haju.

Jestem przeciwniczką takiego "szatkowania". Autor kiedyś stwierdził, że jego dzieło jest absolutnie doskonałe, skończone, każda kropka zna swoje miejsce i przeznaczenie. Albo omawiamy jeden konkretny fragment, albo cały utwór, albo w ogóle.
Pamiętam jeszcze, że w książce do polskiego w gimnazjum zamieszczono opowiadanie Sapkowskiego "Miecz przeznaczenia". Nie omawialiśmy go zresztą, nie było całe i oszczędzono niewinnym, nastoletnim duszyczkom wulgaryzmów, seksu i motywu bezpłodności Yennefer.

Pozdrowienia i niech kisiel wiśniowy będzie z Wami ^^
Użytkownik: aiczka 31.01.2011 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zwalałabym całej win... | RedDragon
Chciałabym zgłosić dwa małe zastrzeżenia.

Po pierwsze: rozumiem, że aby poznać historię literatury, móc odnajdywać w literaturze kolejnych epok rozmaite tropy literackie, aluzje, powtarzające się motywy, porównywać kolejne epoki itd. dobrze jest poznać pewien kanon. Okazuje się jednak, że (nie licząc może "Pana Tadeusza" i "Dziadów") w szkole każdy z nas omawiał inny zestaw. Często ze zdumieniem wysłuchuję, jakie okropne były "Noce i dnie" albo "Emancypantki" i widzę zdzwienie, gdy informuję, że my z kolei omawialiśmy powieści Balzaca i Conrada.

Wygląda na to, że lista tytułów, które naprawdę "przerabiają" wszyscy jest raczej krótka. I nie jest to chyba takie złe - wręcz wydaje mi się, że za rzadko szuka się mniej wyeksploatowanych przez bryki a za to ciekawszych dzieł chrakterystycznych dla wybranej epoki czy autora.

Po drugie: obecne założenie jest takie, że matura z języka polskiego nie ma sprawdzać wiedzy o konkretnych dziełach literackich. Moim zdaniem to akurat jest bardzo dobre założenie. Pytania i tematy wypowiedzi pisemnej można swobodnie formułować w taki sposób, by uczeń mógł używać takich przykładów, jakie zna i wybierze. W mojej opinii daje to pełniejszy obraz umiejętności egzaminowanego.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: