Dodany: 16.10.2010 21:17|Autor: zsiaduemleko

O tym, jak bito Niemca w kask


Ździebko mało zachęcająco brzmiała dla mnie zapowiedź tej książki. Tematyka wojenna jakoś mi się ostatnio przejadła, holocaust i dzieje żydowskiego narodu nigdy nie pociągały mojej wrażliwej duszy. Natomiast jestem fanem literatury rosyjskiej, toteż przemogłem się bezproblemowo.

"Życie i los" może zaintrygować już choćby samą świetną przedmową Adama Pomorskiego. Przedmową rzucającą światło na meandry losu maszynopisu powieści, konfiskatę wszystkich jego kopii przez KGB wskutek donosu, dwie nielegalne kopie powierzone najbliższym przyjaciołom, mikrofilm z treścią. Normalnie jak w dobrym szpiegowskim filmie. Koniec końców, możemy wziąć w dłonie te blisko dziewięćset zadrukowanych stron, tak bardzo przykrych dla totalitaryzmu radzieckiego. A było czego się obawiać, bo powieść intensywnie krytykuje władzę ZSRR, jej skrajne decyzje i posunięcia, system tłamszący i mielący w swoich żarnach wybitne indywidua. Jednak, wbrew pozorom, Grossman nie broni ofiar - zarzuca im bierność, tchórzostwo w wyrażaniu myśli, wszechogarniające donosicielstwo, bezmyślną przemoc i bezczynne przyzwolenie dla kontynuacji tych procederów. Łatwo o tym mówić z naszej perspektywy, mędrkować i miotać oskarżenia, ale prawdą jest, że niewielu bez cynizmu potrafiłoby określić, jak wspaniałomyślnie zachowaliby się w danej sytuacji, a potem rzeczywiście tak się zachować. To dla nas niewyobrażalne okoliczności, przygnębiająco nieludzkie, znacznie bardziej niźli niejedna antyutopia czy postapokaliptyczna wizja. Bo w przeciwieństwie do mało optymistycznych przewidywań i fikcji, w tym przypadku świat rzeczywisty udokumentował, że rasa ludzka jest zdolna niszczyć i ograniczać, jednocześnie wmawiając sobie, iż robi to dla wyższego celu. Doprawdy, wzruszający list uwięzionej matki do syna, jej wyznania, chwile rozstania bliskich w obozach zagłady czy też sposób spędzenia Bożego Narodzenia przez żołnierzy w schronach, ich milczenie, otoczenie, warunki, nieśmiałe kolędowanie - gdy czytamy to wszystko, ogarnia nas niewiele mniejsze wzruszenie, poruszenie i przygnębienie niż bohaterów.

Literatura rosyjska jest na tyle urokliwa, że, moim zdaniem, nie sposób jej podrobić. "Życie i los" aż kipi dostojewszczyzną, typową dla niej narracją, rozterkami ludzkimi, charakterystyczną, zatrzymaną w XIX wieku formą i tendencją do rozpracowywania jednostki o tak bardzo nam bliskiej, słowiańskiej naturze. Mężczyźni tutaj są w większości brzydcy, kobiety piękne, pomimo mijających lat i zmarszczek. Historia tych ludzi i ich los jest tutaj najważniejszy.

Tłem dla szerokiego zaprezentowania żywota ludzkiego jest okres bitwy o Stalingrad, kiedy to ogniste pazury niemieckiego, hitlerowskiego tygrysa utknęły w grubej skórze pijanego lodowego nosorożca stalinowskiej armii. Ale nie jest to powieść stricte wojenna, bo sama wojaczka zajmuje tutaj niewiele miejsca. To powieść wojenna w zakresie narodowym, w ujęciu społecznym, całościowym, nie o wojnie, a o życiu w czasie wojny. Śledzimy historię jednej rodziny i jej bliskich, rozrzuconych w związku z konfliktem zbrojnym od okopów i schronów pierwszej linii frontu aż po głębokie zaplecze, gdzie kobiety, starcy i dzieci żyją względnie bezpiecznie, nasłuchując wieści ze starć z prącymi do przodu Niemcami. Potyczek, w których biorą udział mężowie, synowie, wnuki. Gdzie kule, które ich zabijają, pomimo odległości ranią całą rodzinę ulokowaną bezpiecznie za ich plecami, oczekującą beznadziejnie na wieści z okopów. I choć początkowo nieco przytłacza czytelnika nawał oraz liczba postaci, imion, imion odojcowskich (aj, jakże to czarujący i charakterystyczny dla literatury rosyjskiej akcent), nazwisk, z czasem wszystko się elegancko zazębia, relacje się klarują, luki uzupełniają, a my czujemy się w lekturze swobodnie. Grossman relacjonuje przebieg zdarzeń z pietyzmem, skupiając się na walce każdego bohatera, ale tej wewnętrznej, bitwie o człowieczeństwo, odwagę, pocieszenie, trzeźwość. Co ciekawe, nie zabrakło tutaj sympatycznych, subtelnych akcentów rozluźniających (przynajmniej mnie), bo nie sposób w tej napiętej atmosferze inaczej nazwać "one-linery" w stylu "Hurra, chłopaki, wysrałem się!"* czy też "Pophóbujemy się na hękę?"**. Po prostu arcydzieło w dziedzinie rozładowywania stresu w czytelniku. Kapitalnymi fragmentami są te poświęcone domowi "sześć przez jeden", w którym lekceważenie zagrożenia osiąga takie stężenie, że człowiek ma wrażenie obcowania z podręcznikowymi egzemplarzami Rosjan z dowcipów - zimnokrwistymi, chwackimi twardzielami, bagatelizującymi reguły buntownikami, stąpającymi po cienkim lodzie ryzykantami, którzy gdyby tylko mieli taką możliwość, z pewnością nonszalancko upiliby się w sztok. Jestem także świadomy, że takich ujmujących wątków jest w tej powieści multum. Choćby wizyta Ludmiły w Saratowie, wątek Sofii Osipownej i Dawidka, kulminacja związku Żeni z Nowikowem. Kwestia tylko w osobistych preferencjach czytelnika. Jednego oczaruje to, inną co innego (tak, są też wątki miłosne!). Sprawdź to sam i sama.

Obecnie pokolenie JP100% rozprawia się z donosicielami wypisując na murach slogany "Kowalski to konfident!" czy "Nowak to konfitura!", a gdy przychodzi co do czego, autorzy wpisów pierwsi robią szpagat na komendzie. Gdyby tradycja wpisów na murach istniała w czasie stalinizmu, zapewne zabrakłoby murów. Donosicielstwo, zastraszanie i naciski były fundamentalne dla władzy ZSRR. Niewielu się oparło, wielu nawet nie próbowało. Grossman stworzył piękną panoramę życia w systemie, który życie miażdży. Książkę o sporych, choć nienachalnych walorach historyczno-edukacyjnych, napisaną z finezją i nie tylko umiejętnie absorbującą uwagę czytelnika, ale także poruszającą w nim tę czułą strunę empatii. Nie płakałem, ale chyba zrozumiem, gdy komuś się zdarzy. To najprawdopodobniej najlepsza książka dotycząca II wojny światowej, z jaką miałem do czynienia. Bez amerykańskiego zadęcia i patosu.

Aha, kapitalna okładka.



---
* Wasilij Grossman, "Życie i los", tłum. Jerzy Czech, wyd. W.A.B., 2009, str. 40.
** Tamże, str. 212.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3014
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: norge 19.10.2010 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ździebko mało zachęcająco... | zsiaduemleko
BArdzo mi się podoba twoja recenzja. A na książkę poluję już od dawna.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.10.2010 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ździebko mało zachęcająco... | zsiaduemleko
Bardzo ładnie napisałeś! U mnie "Życie i los" sobie leży i czeka, aż wyczytam wszystko pożyczone; muszę się w końcu zmobilizować...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: