Dodany: 14.01.2007 18:25|Autor: hburdon

Książka: Dwunasta karta
Deaver Jeffery

1 osoba poleca ten tekst.

Kryminał trochę niedoskonały


W „Studium w szkarłacie”, pierwszym opowiadaniu o Sherlocku Holmesie, Watson próbuje skatalogować wiedzę detektywa: znajomość literatury – żadna; filozofii – żadna; astronomii – żadna; polityki – słaba; botaniki – nierówna, szeroka wiedza na temat beladonny, opium i wszelkich trucizn*; i tak dalej. Podobną listę można by spisać dla Deaverowskiego geniusza kryminalistyki, Lincolna Rhyme’a, z tą różnicą, że Rhyme nie gra na skrzypcach, nie boksuje i nie fechtuje – jest bowiem niemal zupełnie sparaliżowany. Na szczęście u swego boku ma nie Watsona, ale Amelię Sachs, policjantkę-eksmodelkę, dla której sztuki walki nie stanowią problemu (fechtunek zastąpmy nadzwyczaj celnym strzelaniem – Sachs należy do najlepszych policyjnych strzelców). Rhyme i Sachs poprowadzą zespół mający za zadanie odnalezienie człowieka, który próbował zamordować szesnastoletnią Genevę Settle, zanim zaatakuje ponownie. Czytelnik śledzi zarówno poczynania policjantów, jak i poczynania przestępcy, w książce nie chodzi więc o to, kto zabił, tylko dlaczego – i czy uda się go ująć na czas.

„Dwunasta karta” to klasyczny kryminał, jeden z najlepszych, jakie ostatnio czytałam. Jeffery Deaver posiada niewiarygodną wiedzę na temat technik kryminalistycznych (choć mam wrażenie, że gloryfikuje możliwości techniczne ekipy dochodzeniowej; nie tylko techniczne zresztą – czy naprawdę tak łatwo w kwadrans ściągnąć na miejsce zbrodni koparkę?). Poza tym nie ulega wątpliwości, że przed napisaniem książki dużo czasu spędził studiując między innymi historię Stanów Zjednoczonych i Nowego Jorku oraz kulturę Harlemu. Deaver świetnie zna też gatunek, którym operuje. Potrafi bardzo sprawnie wykorzystywać literackie klisze, żeby wyprowadzić czytelnika na manowce i zaskoczyć go niespodziewanym zwrotem akcji.

Teraz trochę o minusach. Po pierwsze, besserwisser Deaver lubi serwować wiedzę w postaci encyklopedycznych haseł, recytowanych przez różnych bohaterów. I to jeszcze byłoby znośne, gdyby ograniczył się do kilku postaci: ostatecznie nie ma nic dziwnego w fakcie, że profesor historii uczy policjantów historii, a Rhyme popisuje się swoją wiedzą kryminalistyka. Jednak czy rzeczywiście nastolatka musi wygłaszać wykłady na temat dialektu ebonics, a kryminalista na temat Renesansu Harlemu? Czy każdy Amerykanin jest z powołania wykładowcą? Po drugie, Deaver nie potrafi narzucić sobie ograniczeń narracyjnych. To prawda, że znakomicie umie konstruować misterne zwroty akcji, ale mniej więcej przy trzecim czytelnik zaczyna ze zniecierpliwieniem wzruszać ramionami (a Deaver ma jeszcze kilka w zanadrzu). Przecież główna akcja książki zawiera się w mniej więcej czterdziestu ośmiu godzinach; ileż razy w tym czasie Geneva wymknie się swoim – rzekomo tak profesjonalnym – policyjnym ochroniarzom, tylko po to, żeby po raz kolejny cudem ujść z życiem?

W sumie jednak „Dwunasta karta” to kryminał naprawdę godny polecenia miłośnikom gatunku.



---
* Cytat z Conan Doyle'a w przybliżeniu, bo z pamięci.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2862
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: