Dodany: 14.01.2007 14:37|Autor: norge
Krystyna
Urokliwy jest krajobraz Norwegii, na który składają się trzy elementy: góry, wody i lasy. Tak było przed kilkuset laty, w czasach "Krystyny, córki Lavransa", i tak pozostało do dzisiaj. Niezwykle ważnym, a zarazem najbardziej malowniczym elementem tego krajobrazu są doliny. Tam koncentrują się osiedla ludzkie i uprawne pola, tamtędy biegną drogi, tam też znajdują się największe obszary leśne i łąki. Nad dolinami piętrzą się wysokie góry, gdzie na szczytach cały rok leży śnieg. Nie przypadkiem Sigrid Undset wybrała na akcję swojej powieści jedną z nich - długą, prawie 200-kilometrową, ciągnącą się szerokim pasem od Lillehammer aż za Dombås Gudbrandsdalen. Albowiem w całej Norwegii nie ma drugiej takiej doliny. Żadne słowa, żadne zdjęcie nie odda jej oryginalności. Jest ogromna, majestatyczna, pełna surowego piękna. Wydaje się nieskażona destrukcyjnym wpływem współczesnej cywilizacji. Człowiek, który się tam zatrzyma, czuje się wobec tego majestatu mały i zagubiony niczym pyłek w przestworzach.
Życie XIV-wiecznych mieszkańców takiej odciętej od świata doliny było twarde i wymagało nie lada hartu fizycznego i psychicznego. Warunki naturalne powodowały, że nie powstawały tam wsie, lecz dominowały i do dziś dominują samotne zagrody chłopskie, nieraz oddzielone od sąsiadów górskimi grzbietami. Gospodarstwa takie musiały być samodzielne i samowystarczalne, ich mieszkańcy mogli wszak liczyć tylko na własne siły. W zimie jedynym środkiem transportu były narty. Rodziny chłopskie żyły więc własnym życiem i z trudem docierały do nich światowe nowinki, choć oczywiście wszyscy gospodarze od pokoleń się znali, odwiedzali i spotykali; głównie na uroczystościach kościelnych i nabożeństwach. Gospodarstwo Lavransa Bjørgulfssøna (czyli syna Bjørgulfa) było jednym z najzamożniejszych i największych w okolicy. Zatrudniano w nim zawsze mnóstwo służby: dziewek, parobków, stajennych itd. W średniowiecznej Norwegii nie było ani szlachty, ani arystokracji, którą znamy z naszej ojczystej historii. Kultura tego małego, obecnie zaledwie 4-milionowego narodu jest po dzień dzisiejszy na wskroś chłopska (tzw. "bondekultur"). Szczycą się nią Norwegowie, a pochodzenie ze starej chłopskiej rodziny jeszcze we współczesnych czasach jest źródłem rodowej dumy i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy ukrywać wstydliwie swe wieśniacze pochodzenie :-).
Jest rok pański 1306, kiedy Lavrans wraz z żoną Ragnfridą i maleńką Krystyną osiedla się na dziedzicznym gospodarstwie Jørund w Gudbrandsdalen. Rozdzierana konfliktami o władzę, średniowieczna Norwegia jest osłabionym, ale jeszcze liczącym się w Europie krajem. Upłynie kilka dekad, zanim nadciągnie to, co zniszczy jej państwowość na dobre kilkaset lat. Epidemia "czarnej śmierci", czyli dżumy, tak totalna i straszliwa, jak nigdzie indziej! W ciągu zaledwie dwóch lat (1349-1350) zaraza pochłonie 2/3 ludności. Powymierają całe wsie i regiony; jeszcze dwieście lat później jedna czwarta gospodarstw pozostanie opuszczona.
Ale na razie nic nie zapowiada katastrofy. Rodzina Lavransa wiedzie w swojej dolinie nieco odludne życie naznaczone upływającymi porami roku i ciężką pracą. Uboga, kamienista gleba rodzi właściwie tylko jęczmień. Przenosimy się zatem do świata prostych, surowych ludzi, przywykłych do trudów i walki z przyrodą, zrośniętych na śmierć i życie ze swoim skrawkiem ziemi, niemal fanatycznie pielęgnujących swoje tradycje i obyczaje oraz zachowujących hardą dumę wolnych chłopów. Warstwa historyczna powieści jest próbą dokładnego odzwierciedlenia szczegółów epoki. A więc rozgrywki polityczne i walka o władzę. Dominująca rola Kościoła. Z prozaicznej już strony, sposób odżywiania się i przygotowywania posiłków. Dowiemy się, jak uprawiano ziemię, na co polowano, jakiej broni używano, jak walczono z chorobami, jakie zwyczaje i obrzędy obchodzono. Będzie wstrząsający naturalizmem opis narodzin dziecka. Staniemy się świadkami umierania: pięknego, uroczystego, w otoczeniu rodziny i krewnych.
Lavrans i Ragnhild są wyjątkowo pobożni. Zawsze niestrudzeni w modlitwach, postach i pokucie, gorliwie uczęszczają do kościoła i chętnie goszczą u siebie sługi Boże oraz ludzi podróżujących w sprawach kościelnych, a zwłaszcza pątników, którzy pielgrzymują w górę doliny, do grobu świętego Olafa w Nidaros (dzisiejsze Trondheim). Niezwykła religijność rodziców w dużym stopniu wpłynie na losy całej rodziny, a zwłaszcza na życie najstarszej córki, dumnej i upartej Krystyny. Jest ona oczkiem w głowie ojca, który otacza ją olbrzymią miłością i czułością. Nie ma rzeczy, której by nie poświęcił dla ukochanego dziecka. Nie istnieje grzech, którego by jej nie wybaczył. Ale o tym Krystyna dowie się znacznie później, może zbyt późno...
"W historii ludzkiego życia liczą się tylko momenty napięcia, chwile rozstrzygające - prawdziwą będzie tylko ta powieść, która momenty te uwzględnia. Tylko wtedy, gdy człowiek rzuca na szale wszystkie swe siły, gdy dusza jego żarzy się i płonie - tylko wtedy staje się postacią prawdziwie żyjącą" (Stefan Zweig). I taka jest właśnie "Krystyna, córka Lavransa", wielka powieść historyczna, saga o zmierzchu dawnego państwa Wikingów. Wzruszająca historia grzechu, miłości i odkupienia. Jeden z najpiękniej nakreślonych portretów kobiecych w literaturze. Krystyna dojrzewa, poddaje się namiętnościom, grzeszy, popełnia błędy, upada i wstaje. Wciąż świeże siły czerpie z modlitwy, medytacji i myśli o swym ojcu. Gdy pokocha Erlenda Nikulaussøna, to rzuci na szalę samą siebie, przecinając tym samym wszelkie więzy pokrewieństwa, chrześcijaństwa, godności. Nawet już ze świadomością, że "złożyła swą miłość i wierność w ręce, przez które przeciekało wszystko niby woda i suchy piach"*, nie zrezygnuje, nie podda się. Zło się stało, losu nie można odwrócić, więc pozostaje jedno: życie z praktycznymi konsekwencjami swojego czynu. Jest żoną Erlenda, a więc przed sobą i przed Bogiem staje się odpowiedzialna zarówno za niego, jak i za ośmiu synów, których urodzi.
Czytam i nie przeszkadza mi specyficzny, nieco staroświecki język Sigrid Undset. Oczywiście dostrzegam, że sposób przedstawiania konfliktu wewnętrznego bohaterki, jej normy moralne, stosunek do religii, seksualności oraz roli kobiety odbijają jak w lustrze czas, w którym ta powieść powstawała, a więc lata 20. ubiegłego wieku. Jestem jednak książką tak oczarowana, że nie widzę nic ckliwego w formie, w jakiej autorka opowiada o uczuciach. Nie drażnią mnie nawet długie, miejscami rzeczywiście zbyt długie opisy modlitw i przeżyć religijnych Krystyny. Mimo to muszę uznać, że dla niektórych może to być nie do zniesienia, zwłaszcza gdy dochodzą mnie słuchy, że ktoś tam zirytowany skończył czytanie po kilkudziesięciu stronicach, rzucając w dodatku książką o ścianę :-). Ale przecież nie ja! I na pewno nikt z tych 72 BiblioNETkowiczów, którzy ocenili książkę Undset na szóstkę!
Jeżeli kiedyś wyjedziemy z Bogną na bezludną wyspę i będziemy mogły zabrać tam po jednej tylko książce, to pewnie każda z nas weźmie do plecaka egzemplarz "Krystyny, córki Lavransa" :-). Bogna wydanie polskie, a ja oryginał; trzy tomy po norwesku. I może czytając ją po raz kolejny, wrzucimy w morze list w butelce do BiblioNETki z takim oto cytatem: "Niegodnie jest skarżyć się na los, który człowiek wybiera"*.
---
* Sigrid Undset, "Krystyna córka Lavransa", z tłumaczenia niemieckiego przełożyła Wanda Kragen, wyd. PAX, Warszawa 1956.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.