Dodany: 10.10.2010 11:54|Autor: mateusz11322

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Krzyż Południa: Rozdroża
Ćwiek Jakub

1 osoba poleca ten tekst.

Wojna secesyjna, jakiej nie było


Nie będę ukrywał, że jestem fanem twórczości Jakuba Ćwieka. Lektura trylogii o Lokim była dla mnie fantastycznym przeżyciem. Zarówno „Kłamca” jak i „Bóg marnotrawny” ujęli mnie fantastycznym tokiem narracji, wartką akcją i rewelacyjnymi bohaterami – słowem, wszystkim, czego oczekuje od książki z gatunku rozrywkowego fantasy. Do tego jeszcze genialny humor. Wszystko to sprawiło, że z niecierpliwością czekałem na kolejne dzieło tego autora. Po „Kłamcy 3” zaniepokoiłem się, czy przypadkiem pan Ćwiek nie jest dobry jedynie w pisaniu opowiadań. Ten niepokój połączony z brakiem sympatii do horrorów spowodował, że następną pozycją, po jaką sięgnąłem, stał się dopiero „Krzyż Południa”.

Trudno jednoznacznie określić gatunek nowego dzieła autora „Kłamcy”. Mamy tu elementy obyczajowe i sceny akcji, wszystko osadzone w realiach wojny secesyjnej, do tego doprawione szczyptą mistycyzmu. Jak możemy wywnioskować z tekstu na okładce (Wydawnictwo Bellona, Agencja Wydawnicza Runa, 2010), głównym bohaterem jest kapitan armii konfederatów Jeremiah Cross. Prolog wzmacnia to przekonanie, choć trzeba przyznać, że sytuacja, w jakiej poznajemy Crossa jest dość nietypowa i od pierwszych stron intryguje czytelnika. Właściwa opowieść jest podzielona na trzy księgi.

Pierwsza z nich jest de facto obrazem społeczeństwa bogatych plantatorów. Są to często biedni wcześniej ludzie, którzy dzięki pieniądzom uzyskanym dzięki sprzedaży naturalnych skarbów Ameryki zdobywają majątek, o jakim nie śnili, stając się tym samym arystokracją nowego świata – czyli tymi samymi ludźmi, których w Europie nienawidzili. Wyższość Białych nad Czarnymi jest dla nich oczywistym faktem, tak jak wcześniej to, że szlachta ze starego kontynentu górowała nad nimi. Ćwiek pokazuje, jak pieniądz i władza zmieniają wartości, którymi kieruje się człowiek, wpędzając go tym samym w stan błogiej nieświadomości wynikającej z przekonaniu o własnej potędze, przez co nie zauważa on oczywistych przemian zachodzących tuż pod jego nosem. Bunt niewolników, prowadzonych przez samozwańczego, tajemniczego czarnego boga, jest tego doskonałym przykładem. Co ciekawe, jedyne zetknięcie się z Crossem, jakiego tu doświadczymy, to krążące wśród południowców opowieści.

Druga część opisuje bitwę pod Gettysburgiem. Tutaj jest zdecydowanie więcej akcji. Narratorzy zmieniają się jak w kalejdoskopie, obserwujemy starcie zarówno z perspektywy armii Unii, jak i konfederatów. Głównym wątkiem są poczynania Crossa, a dokładniej „polowanie” jego ludzi na generałów wroga. Hipnotyzujący niemal sposób narracji, barwne postacie i rewelacyjne dialogi, a do tego plastyczne (a nie techniczne) opisy starć powodują, że nie sposób oderwać się od tekstu. Wszystko okraszone gwałtownym i niespodziewanym zakończeniem. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że druga księga jest jednym z lepszych opisów bitew, jakie ostatnio było mi dane czytać.

Trzecia księga przynosi dalszy ciąg przygód kapitana Crossa oraz jego wiernego sierżanta Reynoldsa. Oprócz tego czytelnik ma szansę poznać przebiegłego, acz lekko szalonego Abrahama Lincolna i jego rząd oraz podziwiać wynalazki zmieniające oblicze wojny, jaką dotąd znała ludzkość.

Śmiertelnie poważny, by chwilę później zakpić ze zwierzchników, z szyderczym grymasem na twarzy – taki właśnie jest Cross. Poniekąd podobny do Geralta z książek Sapkowskiego, jednak obu panów dzieli jedno – Jeremiah jest idealistą pełną gębą, bez mrugnięcia okiem wykonuje swoją misję, czyli zabija jankesów. Jest przy tym okrutny i bezwzględny, lecz nie czerpie z tego przyjemności. Właściwy człowiek na właściwym miejscu, trochę jak Loki z „Kłamcy” - nawet wygląd mają podobny, a i Crossa aniołowie proszą o pomoc (żeby się dowiedzieć, jak - trzeba już przeczytać powieść).

Prawdziwym majstersztykiem są kreacje drugoplanowe. Każda z nich jest odrębnym indywiduum. Wszystkie mają własne cele, marzenia, słabości - co powoduje, że czytelnik zagłębiając się w dzieło ma wrażenie, iż postacie fikcyjne ożywają i stają się realne. Większość bohaterów „Krzyża Południa” wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. Chwała autorowi za to, że uniknął nachalnego dydaktyzmu i nie pastwił się nad dziewiętnastowiecznym kodeksem moralnym, a po prostu się do niego zastosował kreując swe postacie. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnik wczuwa się w klimat wojny secesyjnej i ocenia poczynania bohaterów z perspektywy ludzi im współczesnych, a nie własnej, czyli człowieka z dwudziestego pierwszego wieku.

W czasie czytania powieści nie sposób nie zauważyć licznych odwołań do Biblii i, rzadziej, mitologii greckiej. Są to odniesienia proste, powszechnie znane, dzięki czemu naturalnie wpasowują się w wypowiedzi bohaterów (zwykle prostych żołnierzy) i pierwszoosobową narrację, nie są zbędnymi przechwałkami, „sztucznym” pokazem erudycji autora. Swoistą wisienką na torcie są wątki humorystyczne: absurdalne epizody z opowieściami Wilkesa o dzielnych poczynania Crossa na froncie i poza nim czy dialog jeńców o kanibalizmie, wszystko to w klimacie dziewiętnastowiecznej Ameryki – istny majstersztyk!

Wśród tych wszystkich zalet muszę jednak zwrócić uwagę na jedną szaleńczo ważną kwestię. Chodzi mianowicie o to, że „Rozdroża” wydają się jedynie prequelem. Książka wygląda nie jak samodzielny byt, a jedynie jak wprowadzenie do zasadniczej opowieści. Poznajemy Crossa oraz jego legendę opierającą się w dużej mierze na wyczynach mających miejsce przed akcją książki. Wszystko to jest zapowiedzią przyszłych wydarzeń, jednak w gruncie rzeczy za świetną narracją, różnorodnymi i ciekawymi postaciami drugoplanowymi i intrygującym opisem sfer rządzących zarówno Północą, jak i Południem nie kryją się konkretne wydarzenie. Fabuła niejako stoi w miejscu, nie rozwija się, nie widać konkretnego celu, do którego zmierzaliby bohaterowie, dopiero ostatnie strony „Rozdroża” zdają się sugerować: teraz to dopiero się zacznie.

Muszę jednak stwierdzić, że pan Ćwiek mi zaimponował. Napisał powieść, w której w zasadzie niewiele jest akcji, a mimo to czyta się ją z wypiekami na twarzy. Co więcej, autor poruszył problemy nietypowe dla zwyczajnej fantasy rozrywkowej, mającej przede wszystkim oderwać czytelnika od życia codziennego. Przedstawia zmianę, jaka następuje w człowieku pod wpływem awansu społecznego w sposób realistyczny i spójny, jednocześnie ukazując często absurdalne zachowanie „nowobogackich”. Kwestionuje jednoznaczność oceny postaci historycznych, która często nie uwzględnia panujących za ich życia porządków. A wszystko to napisane w taki sposób, że te 320 stron czyta się nie wiadomo kiedy.

Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu, a „Rozdroża” polecam z czystym sercem każdemu fanowi powieści fantasy, historycznych, obyczajowych czy w ogóle literatury jako takiej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1564
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: