Dodany: 05.10.2010 21:47|Autor: ateibzle
Mroczne oblicze szwedzkiej prowincji
Skandynawski kryminał to już prawie oddzielny gatunek literacki. Bez względu na to, czy otworzymy książkę Stiega Larssona, Henninga Mankella, Lizy Marklund czy Helene Thursten, zawsze możemy spodziewać się tego samego: mrocznej historii na tle szerokiej panoramy obyczajowej współczesnej Szwecji czy Norwegii; pesymistycznego obrazu społeczeństw skandynawskich, w których – wbrew panującej jeszcze do niedawna opinii – problemy takie, jak przemoc wobec kobiet, rasizm i ksenofobia wcale nie są rzadkie.
Kryminały Camilli Läckberg spełniają wszystkie te wymogi gatunku. Gdy w 2009 r. ukazała się „Księżniczka z lodu”, wydawca (Czarna Owca) reklamował ją jako najlepszy kryminał po „Millenium” Larssona. Kilka dni temu na półki polskich księgarni trafiła czwarta część sagi – „Ofiara losu” – i można zdecydowanie stwierdzić, że Camilla Läckberg to już w Polsce marka, niewymagająca porównań z innymi, bardziej znanymi autorami.
Akcja „Ofiary losu” toczy się na kilku płaszczyznach. Z jednej strony mamy więc wątek kryminalny: w wypadku samochodowym we Fjällbace ginie kobieta. Początkowo wszystko wskazuje na to, że ofiara zginęła, prowadząc samochód po pijanemu, jednak wkrótce policja zaczyna mieć wątpliwości co do charakteru tego zdarzenia.
Podobnie jak w poprzednich powieściach z cyklu, intryga krymialna jest tylko pretekstem do opisania współczesnego społeczeństwa szwedzkiego. A diagnoza Camilli Läckberg jest równie pesymistyczna, co jej skandynawskich kolegów po piórze: w kraju, który – jak pisze szwedzki dziennik „Dala-Demokraten” – „osiągnął bezprecedensowy w historii sukces w budowie egalitarnego społeczeństwa”*, bycie w lesbijskim związku jest nadal powodem do wstydu, a nierówności społeczne wcale nie zniknęły. W dodatku kultura jest zdominowana przez tanią, żądną sensacji rozrywkę, a jej najgorszy przykład to niezwykle popularne reality show, które zaczęto właśnie kręcić we Fjällbace.
Jest wreszcie trzecia warstwa tej powieści, czyli kontynuacja losów głównych bohaterów: przebywającej na urlopie macierzyńskim pisarki Eriki Falck i prowincjonalnego policjanta Patrika Hedströma. W czwartej części sagi Erice i Patrikowi zaczyna się układać: powoli przygotowują się do ślubu, Erice udało się pokonać depresję poporodową, a jej młodsza siostra, Anna, została uwolniona od zarzutu zabójstwa, po uznaniu przez sąd, że działała w obronie koniecznej.
Paradoksalnie, właśnie owo szczęście rodzinne jest największą słabością tej książki – Camilli Läckberg znacznie lepiej wychodzi tworzenie historii tragicznych niż pisanie o szczęśliwych ludziach. Niektóre sceny z życia rodzinnego, zwłaszcza te, które w założeniu miały być zabawne, sprawiają wrażenie żywcem skopiowanych z amerykańskich sitcomów, a dialogi w nich rażą sztucznością. Dobrze więc, że jest ich niewiele – a pod koniec powieści autorka serwuje nam klasyczny cliffhanger, sugerujący, że losy tej rodziny znów się skomplikują i w kolejnej książce na pierwszy plan wysunie się Erika.
To dobra wiadomość, bo to ona jest jedną z największych zalet tego cyklu. Camilli Läckberg udało się skonstruować pełnokrwistą postać, z którą mogą utożsamiać się kobiety. Erika to pisarka z ambicjami, samodzielna i niezależna finansowo, ale jednocześnie marząca o księciu z bajki. Tym już w „Księżniczce z losu” okazuje się Patrik Hedström, policjant z jej rodzinnego miasteczka, dla którego decyduje się przeprowadzić do Fjällbacki ze Sztokhomu. Kolejne części sagi opisują dalsze losy tej pary: ciążę Eriki, narodziny córeczki i wreszcie ślub. Tym, co wyróżnia ten cykl spośród innych „romantycznych thrillerów”, jest całkowicie nieromantyczne ujęcie tej historii. Choć zakończenie „Księżniczki z lodu” można by określić frazą „i żyli długi i szczęśliwie”, w kolejnych częściach autorka szybko sprowadza czytelnika na ziemię – nie wahając się przy tym poruszyć trudnych tematów. Ciąża Eriki daleka jest od tak chętnie przedstawianego w filmach czy literaturze błogostanu, a po narodzinach dziecka robi się jeszcze gorzej – Erika po prostu przeżywa klasyczną depresję poporodową. Do tego jej siostra pada ofiarą przemocy domowej, a partner życiowy okazuje się pracoholikiem.
To właśnie dzięki połączeniu wartkiego kryminału z porządną, realistyczną pod względem psychologicznym powieścią obyczajową książki Camilli Läckberg czyta się z takim zajęciem. Spośród wszystkich czterech wydanych w Polsce powieści „Ofiara losu” jest najmniej przekonująca (zwłaszcza w warstwie obyczajowej), ale to nadal bardzo dobry thriller, klasyczny page turner, na którego przeczytanie warto zarezerwować sobie weekend. W przeciwnym razie zarwanie nocy gwarantowane.
---
* Cytat za: Tomasz Walat, „Prawy do lewego”, w: „Polityka” nr 40(2776) 2010, s. 61.
[Receznję opublikowałam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.