Dodany: 01.10.2010 13:20|Autor: iamone

Joyce "jeździ" po świętościach, czyli "Ulissesowi" brakuje speców od marketingu


Czytając negatywne opinie na temat "Ulissesa", którego ubóstwiam i próbuję namówić kogo się da do przeczytania czy choćby spróbowania (z marnym, jak dotąd, skutkiem), czasem myślę sobie, że może trzeba go inaczej zareklamować. Na przykład tak, jak użytkownik Wystan w swoim komentarzu BiblioNETkowym, pisząc, że Joyce ma dar parodii oraz "jechania" po uznanych świętościach. Gdyby coś takiego napisać na okładce, dodając, że książkę poleca jakiś dobrze dziś prosperujący autor, może wzrosłoby także zainteresowanie "Ulissesem". Zwłaszcza dzięki tym świętościom. Można by jeszcze wynotować co ciekawsze, pikantniejsze i bardziej obrazoburcze fragmenty. To by się dobrze sprzedało, obok skandynawskiej sensacji, wampirów i domów nad rozlewiskami.

Nikt nikogo nie zmusi do czytania. Nawet gdyby "Ulisses" był lekturą w szkole, wątpię, że byłby czytany, kiedy dzieciaki mają problem z "przebrnięciem" przez kilkukartkowe nowelki Sienkiewicza czy Prusa i przedłużają je w bibliotekach w nieskończoność. A szkoda w taki sposób (lekturowy) marnować tak dobrą literaturę.

Pokutuje przekonanie, że "Ulisses" to książka ciężka, trudna, nudna, sucha, a jej autor był konserwatywnym sztywniakiem. Oczywiście, można czytać i szukać odniesień, bawić się erudycją autora i własną wiedzą, nie tylko literacką. Ale jeśli ktoś nie ma ochoty, warto przeczytać "Ulissesa" choćby i powierzchownie. Właśnie dla tej parodii, jechania po świętościach. Za mało? Jest tam też seks. Jest tam mnóstwo kapitalnych wątków, aktualnych także dziś.

Wielokrotnie wybuchałam podczas lektury śmiechem i wtedy rodzina patrzyła na mnie krzywo, bo przecież czytała "Ulissesa"... Ale oni go nie znali, więc operowali stereotypem. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że "Ulisses" był nowatorski, ciekawy i aktualny wyłącznie wtedy, kiedy powstał. A teraz już nie? Jest, jak najbardziej. Nie nowatorski? A kto dziś, jak Joyce, potrafiłby zastosować coś takiego jak strumień świadomości w tak mistrzowski sposób? Nikt. Nieciekawy? Dziś też jeździmy po świętościach. Także literackich, niestety.

Trzeba wziąć książkę do ręki i przeczytać. Nie odkładać po pięciu stronach, bo nie wciągnęła od razu jak Kalicińska, Meyer, Coelho czy Rowling. To są nędzne czytadła, "ogłupiacze", jak różne "coś tam z gwiazdami" w telewizji, stworzone ku uciesze niewybrednego i niewymagającego ogółu, jak niegdyś igrzyska. Może warto czasem spróbować czegoś innego?

"Ulisses" to Literatura. I to najwyższych lotów. Ale nie tylko dla wybranych. Każdy może tę książkę przeczytać. Jest gruba, ale czy wspomniane wyżej "bestsellery" (może oprócz pana C., który się specjalnie w swojej produkcji nie wysila) nie są objętościowo podobne?

Dla mnie "Ulisses" był olśnieniem. W pierwszej trójce najlepszych książek, jakie czytałam w życiu. Oczywiście na miejscu pierwszym.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1612
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: