Dodany: 30.09.2010 22:07|Autor: ewa_86
„Wszystko jest pędem myśli...”
Kiedy Julio Cortázar napisał „Grę w klasy” – książkę, którą można czytać od przodu, od tyłu i od środka – została uznana za rewolucyjną. To było w 1963 roku. Od tej pory wiele już wydano, eksperymentowano ze słowem, fabułą i gatunkami literackimi na wszelkie sposoby. Wydawałoby się, że współczesnego czytelnika nic już nie zdziwi. A jednak. Kiedy bierze się do rąk książkę taką jak „Przeciwżycie” Philipa Rotha, poniekąd powielającą (aczkolwiek w twórczy, a nie niewolniczy, sposób) schemat zaproponowany przez Cortázara, jej konstrukcja niezmiennie zdumiewa.
Często można się spotkać z opiniami, że „Przeciwżycie” to powieść o Henrym Zuckermanie, opowiedziana z perspektywy jego brata – pisarza Nathana. Pierwsze rozdziały rzeczywiście potwierdzałyby tę tezę. Nathan opisuje zmagania swojego brata z chorobą serca, która spadła na niego, gdy był w sile wieku. Współczesna medycyna jest w stanie wiele zdziałać, więc Henry’ego czekałoby pewnie jeszcze długie życie, gdyby nie to, że zażywane tabletki pozbawiły go męskości. Mężczyzna przed czterdziestką do tego stopnia nie mógł pogodzić się z przymusową i przedwczesną impotencją, że zaryzykował życie dla operacji, która miała przywrócić mu zdrowie i siły witalne. Operacji nie przeżył... a może przeżył?... I tu zaczyna się gra.
Nic, co dzieje się w książce, nie jest prawdą. Na tyle, na ile fikcja literacka może nią być. Gdyby nie to, że autor jest amerykańskim pisarzem, można by zaryzykować stwierdzenie, że „Przeciwżycie” to powieść w stylu młodopolskim. Niczym w „Termopilach polskich” Micińskiego, „wszystko jest szalonym pędem myśli w głowie Tonącego Księcia”*. I nawet określenie „Tonący Książę” pasowałoby do głównego bohatera, którym nazwałabym raczej Nathana, a nie Henry’ego. To człowiek zagubiony we własnych obsesjach – w uświadamianym sobie wciąż na nowo, choć teoretycznie niepraktykowanym, własnym żydostwie, w obsesji męskości i ojcostwa, w zmaganiach ze sławą, którą przyniosły mu książki wywlekające na światło dzienne najskrytsze problemy i kompleksy rodzinne. Całe to kłębowisko myśli przybiera coraz to nowe kształty – raz jest historią życia Henry’ego, innym razem relacją z pogrzebu Nathana, jeszcze innym – wizją życia z kochaną kobietą, w oczekiwaniu na narodziny potomka.
Jedna część podważa inne, każda wprowadza nowy wątek i powtarza fragmenty poprzedniej i kolejnej, żadna nie pozwala zrozumieć, co jest właściwie punktem wyjścia, co jest rzeczywistością, a co fantazją. „Przeciwżycie” to nie książka dla osób, które oczekują od pisarza jasnego wyłożenia własnych myśli lub choćby w miarę klarownego naprowadzenia na ich sens. Powieść Rotha można czytać nawet od końca czy od środka, a i tak nie stanie się jasna i przejrzysta. Zawsze pozostawi pytania. Te właśnie, które kłębią się „szalonym pędem” w głowie jej autora. Ważne, by tego pędu nie ujarzmiać i choć przez chwilę wpuścić go także do swoich myśli. Tylko w ten sposób lektura nie zakończy się rozpaczliwym poszukiwaniem fabuły, której właściwie wcale tu nie ma. W zamian jest „przeciwfabuła”, „przeciwksiążka”, która swój ostateczny kształt ma przyjąć w głowie jej czytelnika.
---
* T. Miciński, "Termopile polskie. Misterium na tle życia i śmierci księcia Józefa Poniatowskiego", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980.
[recenzję zamieściłam na portalu WolnaKsiazka.pl]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.