Dodany: 09.01.2007 20:01|Autor: Agis
Dlaczego Jacek Dehnel wielkim artystą jest
Nie znoszę Masłowskiej, nie kusi mnie żaden twórca z huty ani inni młodzi, gniewni i wulgarni. Szczerze mówiąc, gdzieś w zakamarkach umysłu zaczęłam sprawdzać prawdziwość twierdzenia o rzekomej zazdrości, jaką się czasami zarzuca nierzuconym na kolana wobec niezaprzeczalnego piękna słów pisanych przez gwiazdy literatury. I nagle pojawia się Jacek Dehnel. Moje podejrzenia (odetchnęłam z prawdziwą ulgą!) przestają mieć rację bytu. Młodej prozy, która by była "moja", przed nim po prostu nie było.
A Dehnel? O tym, że to książka "o babci", już każdy przeciętny czytelnik, śledzący na bieżąco nowinki literackie, wie. Ograniczę się zatem do własnych spostrzeżeń. Na początku trochę gubiłam się w pradziadkach i praciotkach, i innych niuansach drzewa genealogicznego, więc przestałam przywiązywać uwagę do tego, kto jest kim, i wkrótce wszystko się samo jakoś poskładało. Trochę też nie pasowała mi poszarpana, połatana narracja, ale z czasem przekonałam się, że to autor miał rację. To nie jest fikuśne udziwnienie, zastosowane, by zaskoczyć czytelnika narracją, "jakiej jeszcze nie było", lecz sensowny zabieg literacki, oddający klimat przebywania z babcią, a przy tym dający możliwość wplecenia kilku scenek współczesnych (z tą z moją ulubioną Marią Janion na czele!).
Czym dla mnie jest ta książka? Poruszającą do łez i rozśmieszającą do łez opowieścią o życiu, o wszystkich jego blaskach, cieniach i jeszcze głębszych cieniach. O rodzinie, dla której znajomość języków obcych, sztuka i literatura od pokoleń są chlebem powszednim. O wielkiej tęsknocie za odnalezieniem klucza do krainy dzieciństwa oraz miejsc i osób, które utraciliśmy. I o starości. W dobie kultu młodości autor, bez żadnych uprzedzeń, a z mieszaniną rozpaczy i czułości, opisuje nieposłuszne, pozbywające się wstydu, starcze ciało i umierający "piękny umysł". Naprawdę, trudno przejść obok tych słów obojętnie.
Jacek Dehnel jest autorem niemożliwie inteligentnym i pozostaje mi żałować, że dotychczas bardziej oddawał się twórczości poetyckiej. Przede mną - istotą prozolubną - uroki poezji pozostają nieodsłonięte. Cieszy mnie jego niechęć do wulgaryzmów. Jedyny w książce, nieco "brzydszy" wyraz, został opatrzony adnotacją: "ups... za sto złotych bym tak nie napisał"*.
---
* Jacek Dehnel, "Lala", WAB, 2006, s. 295.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.