Dodany: 09.01.2007 17:24|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Twój stres: Sens życia, równowaga i zdrowie
Haney C. Michele, Boenisch Ed

1 osoba poleca ten tekst.

Szczepionka przeciwstresowa


Do amerykańskich poradników typu „Jak sobie radzić z...” albo „Jak osiągnąć...” podchodzę z maksymalnym sceptycyzmem. Z jednym wyjątkiem: jeżeli dana pozycja pochodzi z oferty Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego (to nie kryptoreklama, ale szczera prawda!), na 90% jestem pewna, że została dobrze wybrana, porządnie przetłumaczona i w konsekwencji jeśli nie mnie, to komu innemu przyniesie pożytek.

„Twój stres” jest modelowym przykładem podręcznika napisanego nie po to (a przynajmniej nie tylko po to), by zrobić pieniądze na doradzaniu innym, jak robi się rzeczy zupełnie oczywiste albo zupełnie nierealne – ale po to, by pomóc człowiekowi dotkniętemu konkretnym problemem, w danym wypadku skutkami działania stresu.

Że nie ma człowieka, który w jakimś okresie swego życia nie doświadczyłby stresu – wiemy; że w społeczeństwach rozwiniętych, pomimo setek udogodnień cywilizacyjnych i zniknięcia wielu zagrożeń ze strony natury, poziom stresu wcale nie maleje, a czasem wręcz przeciwnie, rośnie – też wiemy. I przeważnie jesteśmy przekonani, że nic się z tym nie da zrobić. Takie same przekonania żywili nasi przodkowie w stosunku do chorób zakaźnych: przychodziły z zewnątrz, dotykały wszystkich albo prawie wszystkich, i nie sposób było przewidzieć, kto nie zachoruje, a kto spośród tych, którzy zachorowali, przeżyje; ale oto wynaleziono surowice, szczepionki, antybiotyki, środki dezynfekcyjne, jednorazowy sprzęt medyczny, i nagle okazało się, że liczba osób zmarłych i trwale okaleczonych z powodu infekcji zaczęła drastycznie spadać. Stres nie zabija, przynajmniej nie od razu - bo w perspektywie może doprowadzić do zawału, wylewu, załamania odporności czy zamachu samobójczego - ale wcześniej potrafi uczynić człowieka niezdolnym do funkcjonowania w społeczeństwie. A zatem warto podjąć próbę zidentyfikowania czynników doń prowadzących, które – tak jak drobnoustroje chorobotwórcze – istniały, istnieją i istnieć będą, ale póki ich nie poznamy, walka z nimi lub skutkami ich działania jest znacznie mniej skuteczna. Po wtóre – warto dowiedzieć się, w jaki sposób działają na nasz organizm. I po trzecie – dociec, czy istnieje możliwość zablokowania lub choćby złagodzenia tego działania. I o tym właśnie traktuje ta książka.

Niezależnie od tego, czy wierzymy w możliwość pokonania stresu, czy nie, warto odpowiedzieć na zamieszczone w pierwszych rozdziałach pytania testowe, dzięki którym jesteśmy w stanie się zorientować, które obszary naszego życia dostarczają nam najwięcej czynników stresujących. A potem rzucić okiem na podpowiedzi dotyczące minimalizowania stresu w poszczególnych obszarach. Zapewne nie pomylę się zbytnio, sądząc, że 90% czytelników odpowie na napotkane tam propozycje: „figa z makiem, nie mam czasu!”. Naprawdę? Nawet minuty? Tyle z pewnością znajdziesz, a skoro tak, to „zafunduj sobie jednominutowe wakacje”[1]; na czym to polega, nie zdradzę, przyświadczę tylko, że można. Zapracowanym i zagonionym zadedykowano cały rozdział poświęcony oszczędności czasu. Oczywiście, nie wszystkie podane tam sposoby dają się zastosować w naszych realiach – na przykład: „Planuj wszystkie wizyty u lekarza na ten sam dzień, np. u ginekologa, okulisty i dentysty”[2] (ha, ha, ha! – przyp. mój) - ale już na przykład „po użyciu odkładaj rzeczy na miejsce”[3] albo „wykorzystaj czas czekania w pralni lub warsztacie samochodowym na (...) lekturę lub pisanie listów”[4] brzmi całkiem rozsądnie. A ileż czasu zmarnowałam na pisanie kolejnych podobnych dokumentów, nim skorzystałam z porady: „Przejrzyj korespondencję i znajdź w niej najcelniejsze akapity, dotyczące tematów, które często powtarzają się w twoich listach. Zgromadź je w teczce lub w komputerze (...)”[5] i sporządziłam sobie całą kolekcję autotekstów Worda!

No i najważniejsze – pośrednio dzięki tej książce jestem w Biblionetce. Kilka lat temu poziom stresu związanego z pracą osiągnął u mnie poziom tak alarmujący, że bliska byłam utraty równowagi psychicznej. Lektura „Twojego stresu” nie skłoniła mnie wprawdzie do podjęcia medytacji ani do uprawiania joggingu, ale przypomniała mi, że jest przecież coś, co lubię nad życie i co mogłabym wykorzystać jako odskocznię od przytłaczającej codzienności: czytanie i dzielenie się z innymi swoimi wrażeniami z lektury. Nie zwariowałam. Czytam, piszę, i – jak mi się zdaje – jestem czytana, a świadomość, że za moim pośrednictwem ktoś znajduje drogę do dobrej książki, ratuje przed bólem moją duszę pokąsaną przez przyziemną rzeczywistość. I jeśli nawet taka szczepionka przeciw stresowi jest skuteczna w nie większym stopniu, niż ta przeciw grypie – to i tak było warto...


__
[1] E. Boemisch, C.M. Haney – „Twój stres”, przeł. Ewa Jusewicz-Kalter, GWP, Gdańsk 2002, s. 100.
[2] Tamże, s. 166.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 167.
[5] Tamże.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5410
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: verdiana 10.01.2007 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Do amerykańskich poradnik... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję Ci za tę recenzję. Podzielam Twoje zdanie na temat GWP, a tę książkę miałam w rękach i mam w planach. :-)
Użytkownik: norge 10.01.2007 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Do amerykańskich poradnik... | dot59Opiekun BiblioNETki
Też dokładam, ale do moich nie-zaplanowanych.
Ależ ty potrafisz wspaniale pisać o książkach! Jestem pełna podziwu. Każdą twoją recenzję "połykam" :-)
Użytkownik: Agis 11.01.2007 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Do amerykańskich poradnik... | dot59Opiekun BiblioNETki
Książka od dawna czeka na mnie na półce, choć zdanie co do GWP nie do końca podzielam. Ich poradniki nie zawsze są dostosowane do naszego charakteru narodowego (że tak powiem) i nie zawsze dobrze przetłumaczone (teraz może jest z tym lepiej). Kiedyś np. doradzali mi pozyskiwać sobie co miesiąc nowego przyjaciela.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.01.2007 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka od dawna czeka na... | Agis
A ja trafiłam akurat na b.fajne książki - te różne o wychowaniu dzieci (np. "Rozwój psychiczny dziecka od lat 0 do 10" - która w moim przekonaniu była wspaniała, mnóstwo z niej skorzystałam jako rodzic) oraz kilka poradników z dziedziny zdrowotnej. Ale fakt, że np. "nie ruszałam" zupełnie tematyki psychologii związków - może tu akurat gorzej wybrali.
Użytkownik: verdiana 11.01.2007 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka od dawna czeka na... | Agis
Z tłumaczeniami jest taki problem, że angielski ma o parę tysięcy większy słownik. Największy na świecie. Więc albo tłumaczenie będzie wierne, albo dobre. :-)
A poważnie, podejrzewam, że chodziło o "friend", a jednak to słowo w krajach anglojęzycznych ma nieco inną barwę niż u nas. Ale jakiego użyć w zamian? Znajomi? Koleżanki i koledzy? Fuj, nie pasuje!

No i jak dostosować poradnik do naszego charakteru narodowego? To już byłaby INNA książka. Nie tłumaczenie. A tłumaczenie jednak powinno być przede wszystkim wierne (chyba że jest beletrystyką :-)).

Ja jestem za tym, żeby w książkach amerykańskich jednak zachować wierność (można by do tego np. napisać przedmowę czy posłowie i wytłumaczyć różnice). I za tym, żeby pisać od zera, od nowa nasze poradniki rodzime. I to też się dzieje! Chociaż podejrzewam, że jest ich nieco mniej - i dlatego, że u nas mniej obywateli, więc i mniej piszących; i dlatego, że pewnie tłumaczenie kosztuje mniej niż napisanie, jeśli się chce autorowi płacić. W każdym razie idzie ku dobremu i to jest fajne. :-)
Użytkownik: Hypnos{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 11.01.2007 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Do amerykańskich poradnik... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziś chyba mam wyjątkowo szczęśliwy dzień. Nie dość, że przeczytałem świetną recenzję książki, która z pewnością mnie zainteresuje to na dodatek jest ona dostępna w mojej bibliotece. Jutro idę i przez weekend przeczytam, żeby zdążyć przed egzaminami.
Użytkownik: Drakula 13.01.2007 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś chyba mam wyjątkowo ... | Hypnos{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Jeśli chodzi o GWP to może kiedys tak było (bo wydawali wartościowe pozycje ).
Teraz mam wrażenie, że po wyrobieniu sobie marki polecieli trochę w komerchę i wydają książki o znacznie niższej jakości i kierunki wątpliwe naukowo (chyba nawet Hellingera wydawali).

Pytanie do recenzentki :
Czy ta książka jest lepsza od "Jak żyć, aby nie zwariować"? (to chyba Santorski wydał)
Czy można napisać jaki stopnie naukowe mają autorzy?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.01.2007 16:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o GWP to moż... | Drakula
Niestety, nie jestem w stanie udzielić Ci satysfakcjonującej odpowiedzi ani na pierwsze pytanie (bo żeby powiedzieć, czy ta jest lepsza, czy nie, musiałabym czytać tę drugą), ani na drugie (sama byłam tym trochę zaskoczona, bo na ogół w pozycjach tego typu podawane są notki o autorach - jeśli nawet nie pisze nic o stopniach naukowych, to przynajmniej, że są np. praktykującymi terapeutami czy coś podobnego - ale w tej akurat ani śladu).
Moje doświadczenia z GWP dotyczą istotnie tytułów sprzed ok.2 i więcej lat, i jak wspomniałam wcześniej, nie obejmują całości ich oferty wydawniczej - miałam do czynienia z pozycjami z dwóch zakresów tematycznych (z grubsza: psychologia zdrowia i psychologia wychowania) i z tych byłam zadowolona. Hellinger, jak się zdaje, ostatnio jest "na fali", co biorę do ręki jakieś babskie czasopismo, to o nim piszą, zwłaszcza "Zwierciadło" w tym celuje; do mnie osobiście nie trafiły te fragmenty jego wywodów, które miałam okazję czytać, więc specjalnie nie paliłam się do reszty, i nawet nie wiedziałam, że GWP go wydaje. Z ciekawości sprawdzę, co teraz mają nowego w ofercie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: