Dodany: 23.09.2010 03:39|Autor: jgb
Prawda mitu
"Historia rodzinna” to opowieść o tożsamości i pamięci. Opowieść o walce z przemijaniem, o kolistej strukturze istnienia, dzięki której człowiek może zachować tożsamość poza czasem i przestrzenią. To opowieść o śmierci, która nigdy nie jest końcem. Wreszcie opowieść o opowieści, która – aby się wypełniła – musi zostać opowiedziana.
Narrator powieści, którym jest sam Carlos Fuentes, wysłuchuje dziwnej i niepokojącej relacji swojego francuskiego wiekowego przyjaciela, Branly’ego. Fuentes spotyka się z Branlym w jakimś paryskim ekskluzywnym klubie. Tu Branly może w spokoju przy zachodzącym słońcu, a potem zapalonych świecach snuć swoją fantasmagoryczną opowieść o rodzinie Herediów. Herediowie przybyli kilkaset lat temu z Hiszpanii do Meksyku, ale to Francja okaże się krajem ich przeznaczenia. Branly był świadkiem dziwnych wydarzeń, gry, której stawką jest życie i śmierć, pamięć i zapomnienie, między Heredią, meksykańskim archeologiem i jego synami. W tę grę włączył się, dopełniając niejako przeznaczenia, pewien antypatyczny osobnik o nazwisku Heredia, również pochodzący z Meksyku i jego alter ego, Heredia - właściciel rozległej posesji na przedmieściach Paryża. Ta historia na zawsze połączy meksykańską i francuską gałąź rodziny i pozwoli meksykańskiemu Heredii zachować pamięć o swoim tragicznie zmarłym synu i żonie, choć zapłaci za to straszliwą cenę. A Branly, opowiadając tę historię Fuentesowi, odnajdzie utraconą pamięć, połączy się z kimś, komu w dzieciństwie nie umiał okazać serca.
Ucieczka poza swój czas i swoją przestrzeń, której widomym znakiem jest bycie słuchaczem, bycie kimś, kto dopełnia historię poprzez wysiłek wysłuchania i zrozumienia, oznacza wplątanie w grę przeznaczenia. To prawda mitu, na której ufundowana jest cała kultura. W tej grze człowiek – gdy umiera – staje się czyimś fantomem. Branly, uwikłany w historię, której jest z początku jedynie biernym obserwatorem, uświadamia sobie swoją w niej rolę i powoli przemienia się w widmo.
W tej powieści nic nie jest jednoznaczne. Kim są Herediowie? Swoistą emanacją Fausta, który ofiarując swojemu meksykańskiemu imiennikowi skarb niemożliwy, pożądany i jednocześnie przeklęty, wieczną pamięć, żąda od niego w zamian duszy? Wcieleniem azteckiego boga, domagającym się ofiary, aby pamięć – w zamian za krew – mogła trwać bez końca?
Dzieło Fuentesa przypomina symfonię. Tematy powracają, przetwarzane na nowo, aż po końcowe cichnące akordy. Opowieść Branly’ego rozpoczyna się w Nowym Świecie, miejscu, gdzie historia i przestrzeń, jak zaznacza słowami Branly’ego sam autor, podlegają nieustannemu procesowi tworzenia i destrukcji, gdzie nic nie jest pewne i jasne, gdzie historię pisze się wciąż na nowo. Potem przenosimy się wraz z Branlym i Herediami do Starego Świata. Samo spotkanie Branly’ego z Fuentesem odbywa się w ekskluzywnym paryskim klubie i trudno o bardziej widomy symbol akumulacji dóbr kultury i kapitału. Branly, bogaty francuski arystokrata, przynależy do Starego Świata, ale Nowym i Starym Światem rządzą przeciwstawne zasady. Gdzieś na przecięciu tych dwóch światów rozgrywa się dramat Herediów, którzy niezakotwiczeni ani tu, ani tam tracą swoją realność, przeistaczają się w upiory. Motywy powracają, Branly snuje opowieść, w klubie gasną świece. I muzyka, która jest przecież formą ekspresji pamięci, nagle cichnie. Lato się kończy. Nikt nie pamięta już tej historii.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.