Dodany: 22.09.2010 23:41|Autor: kocio
Nasz ulubiony Ciąg Dalszy
Jeżeli Małyszowi wystarczyły dwa równe skoki, żeby zdobywać medale, to to samo można powiedzieć o Gianricu Carofiglio - drugi tom przygód adwokata Guida Guerrieriego jest właściwie na tym samym poziomie co pierwszy. Tracimy tylko efekt zaskoczenia, że kryminał (?) został napisany tak delikatnie, ale za to zyskujemy spotkanie ze starym znajomym.
Carofiglio nie zafundował swojemu bohaterowi tak dużego dołka, jaki musiał przejść poprzednim razem, bo też i załatwił z grubsza swoje problemy w związku. Jego obecny związek jest trochę na odległość (oboje mieszkają w swoich mieszkaniach i tylko się "odwiedzają", choć to i tak tuż obok), ale kwitnie i trzyma się dobrze. Jednak nasz adwokat nie stał się wesołkiem - trawi go podskórny lęk, wyniesiony sprzed lat, a jednocześnie próbuje rzucić palenie, co chwilami też bywa trudne.
"Z zamkniętymi oczami" to książka, w której chodzi właśnie o to, że czasem trzeba wyłączyć kombinowanie i rzucić się w coś na oślep wierząc, że się uda. Sprawa, w której ma reprezentować napastowaną kobietę w sprawie przeciw dobrze ustawionemu gnojkowi, który uprzykrzył jej życie, to z pewnością taki test - z góry wiadomo, że nie będzie łatwo ani, tym bardziej, przyjemnie. Poznaje też tajemniczą, twardą zakonnicę, która się tą dziewczyną opiekuje, i to spotkanie także wywrze na nim duże wrażenie.
W tej książce wątek służbowy i osobisty przeplatają się, a właściwie uzupełniają. Czuć, że autor specjalnie tak skonstruował powieść, żeby wzajemnie wzmocnić ich wymowę, i to mu się świetnie udało. Znów, jak w "Świadku mimo woli", nie jest to zupełnie równoważny układ - sprawa w sądzie stanowi jakby pretekst, tło, a istotniejsze jest to, co Guido przeżywa, czego się w życiu uczy, więc mimo pozorów jest to bardziej powieść bardziej psychologiczna niż kryminalna. Nie ma jednak problemu "babrania się", poszczególne ekspozycje są dość krótkie i całość obrazu dostajemy metodą kolażu, zbierania w trakcie czytania drobinek akcji i myśli. Nigdy nie dostajemy za wiele, żeby nie dało się tego przełknąć, nawet jeśli nie są to tematy lekkie - a nie są.
I gdy tak powoli dreptałem, koniec mnie zaskoczył i wciągnął. Nagle wszystko nabrało zawrotnego tempa, i resztki układanki zbierałem jak w gorączce. Było nieźle, lekko mnie zatkało!
Warto było przeczytać. Teraz liczę jedynie na to, że trzeci tom serii będzie przynajmniej podobny do tych dwóch. Nawet nie musi być lepszy - więcej mi po prostu nie potrzeba.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.