Dodany: 06.01.2007 14:59|Autor: Suzeren
Czy mogę się czegoś czepić?
Jak zwykle to bywa, pragnę dodać swoje pięć groszy do zaprezentowanych wcześniej w recenzjach informacji o książce, z którymi, nawiasem mówiąc, w ogromnej większości się zgadzam.
Książki historyczne to mój drugi ulubiony gatunek, zaraz obok fantasy. Gwarantują sporą dawkę wiedzy historycznej, często prezentują niezwykle barwne i, co lepsze, autentyczne postacie, a także, zgodnie z powiedzeniem, że to życie dostarcza najlepszych scenariuszy, serwują nam fabułę na najwyższym poziomie.
Niestety, dość często zdarza się, że stosowany przez autora (zwykle pana lub panią profesor) język czy też spore zamiłowanie do sprzedawania czytelnikowi maksymalnej ilości danych dotyczących przedstawianego świata, powoduje zaburzenie proporcji między przyjemnością czytania a wartością treściową lektury. Innymi słowy, nie zostaje zachowana tak ważna wg mnie zasada - niebłaha tematyka podana w lekkiej formie; zamiast relaksującej książki dostajemy szkolny podręcznik.
Pani Kossak w tym jednym aspekcie się nie popisała. Naturalnie, nie jest tak źle, jak by to mogło wynikać z mojego powyższego zapisu, jednak wyraźnie nie można powiedzieć, że jest dobrze.
Pokuszę się o stwierdzenie, że gdyby dodać do "Krzyżowców" szczyptę plastycznego języka, jakim operuje zwykle Łysiak, mielibyśmy do czynienia z arcydziełem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.