Psychologia na 5
Opinia zawiera treść ujawniającą szczegóły utworu. Jeśli nie jesteś z nim zaznajomiony(a), nie czytaj dalej. Ale jeśli wahasz się, czy zdecydować się na przygodę z "Władcą much", zapraszam do lektury mojej skromnej oceny, mam nadzieję, że rozwieje Twoje wątpliwości.
Nie wiem, czy autor "Władcy much" był fanem pana Freuda, jednak jestem pewien, że ten drugi po tej lekturze utwierdziłby się w swoich przekonaniach.
Druga refleksja, jaka narodziła mi się w głowie jest następująca: to nie miłość, a właśnie nienawiść jest głównym i najsilniejszym imperatywem w świecie zwierząt, z człowiekiem na szczycie tej hierarchii.
Powieść ukazuje schematy rządzące aspektami dobra i zła - pojęć rozumianych przez nas przez pryzmat cywilizacji. Poza tym można odczytywać "Władcę" również na wielu innych płaszczyznach, ale o tym w dalszej części opinii, skupmy się na wątku przewodnim.
Kiedy rodzi się nienawiść? Okazuje się, że nie trzeba jej odczuwać tylko do przedstawicieli innych ras, do ludzi mających skrajnie odmienne poglądy polityczne, religijne, tak naprawdę nienawiść zaczyna się w momencie, gdy nie można w żaden sposób zaakceptować lub w najgorszym razie tolerować czyichś argumentów. Nienawiść zaczyna się w momencie, kiedy dwie idee kompletnie się negują i aby wprowadzić czyjś pomysł w życie, trzeba zniszczyć tę drugą, zagrażającą opcję.
Jack stworzył swoją wyspiarską "Tyranię" w opozycji do praw cywilizacji. Każda recenzja, każda notka wydawnicza o tym mówi. Nie ma sensu rozwodzić się nad osią fabuły. Analogia Jacka do Hitlera jest nadto oczywista. Jeden i drugi doszedł do władzy siejąc lęk wśród swoich pobratymców. Drugim mechanizmem przejęcia władzy przez Jacka (i znowu analogia do Führera) jest niesamowita charyzma, wiara w to, co się czyni i chyba najważniejsze - danie iluzji dumy. Duma, jakże niedoceniana w czasach dobrobytu, dla ludzi pozbawionych wszystkiego prócz nadziei jest wartością nadrzędną. Świadomość panowania nad życiem i śmiercią działa jak narkotyk, z ludzi zniszczonych mentalnie rodzą się wojownicy gotowi skoczyć w przepaść za swoim Wodzem. Kolejną sprawą wartą odnotowania jest (choć być może to tylko moja interpretacja) usilne tuszowanie tożsamości "zwierza", gdyż wspólny wróg, który łączy członków tak dzikiej społeczności, nie może zostać wymazany z ich świadomości. Nienawiść - to słowo klucz w tej powieści. "Władca much" pokazuje, do czego jest zdolny człowiek nienawidzący, obdarzony przerostem ambicji i poniekąd ignorancją. Ujawnia brutalną prawdę, że nie spocznie on, dopóki przedmiot jego nienawiści nie zniknie z powierzchni ziemi, choćby musiał użyć w tym celu wszystkich dostępnych środków. Jack nie cofnąłby się nawet przed spaleniem doszczętnie wyspy tylko po to, by dopaść swojego antagonistę - Ralfa, nawet jeżeli nieświadomie skazałby w ten sposób siebie i swój szczep na zagładę.
Kolejnymi motywami, wspomnianymi przeze mnie wcześniej, są: nawiązanie do prozaicznej sentencji "Nie oceniaj książki po okładce" - tudzież Prosiaczek. Dziecko to było całkowicie odtrącone, ponieważ odstawało od innych kondycją fizyczną, jednak było szkalowane jeszcze z innego powodu - wyróżniającej je inteligencji. Z każdą kolejną stroną Prosiaczek przestawał być w moich oczach tłuściochem, a stawał się Philem - to jego prawdziwe imię, które tylko raz pada w książce. To właśnie on był szarą eminencją w państwie konchy, i to on był autorem najważniejszej idei, jaka narodziła się w dziecięcych głowach - rozpalenia ogniska, które dawało dym. Prosiaczek zginął, ale jego idea przetrwała, stając się siłą zbawczą dla pozostałych dzieci.
Władca Much to po hebrajsku Belzebub - synonim Szatana i wszelkiego możliwego zła. Nie można było trafniej nazwać tego dzieła.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.