Dodany: 11.09.2010 14:47|Autor: setezer

Książka i film


Nie jest to normalna recenzja, raczej krótka analiza adaptacji filmowej i zestawienie z "Sokołem maltańskim".

O ile z "Sokołem maltańskim" sprawa jest prosta, tutaj już zdecydowanie nie jest. Powieść Hammetta była przeniesiona na ekran niemalże 1:1, zaś Chandlera już nie bardzo. Po pierwsze, wynika to ze stylu książek - "Sokół..." nie jest aż tak zakręcony; zgadza się, intryga jest zawiła i niezwykle ciekawa, ale nie aż tak wielopiętrowa i wielowątkowa jak w "Głębokim śnie". Po drugie, jest tam narracja trzecioosobowa, zaś u Chandlera pierwszoosobowa, co w przypadku filmu jest trudne do odwzorowania, więc Hawks nawet nie próbował. I chyba szkoda.

Dobrze więc - film "Sokół maltański" stawiam na równi z książką, zaś z "Głębokim snem" jest nieco inaczej. Otóż scenariusz zbyt odbiega od pierwowzoru, to właściwie nieco inna intryga, może przesadzam, ale jest wiele istotnych zmian, a czytelnik książki momentami może się zdziwić i nie wiedzieć, o co chodzi. Pewne zmiany są dobre, inne niezbyt. Ogólnie po lekturze książki ma się lekki mętlik w głowie, ale wszystko tam jest dopięte na ostatni guzik, jasne i klarowne. Coś nie pasuje? Otwieramy wybrany rozdział, czytamy jeszcze raz i jest OK. Z filmem tak nie jest, on zostawia furtkę, inaczej - puste pole, które można sobie dowolnie wypełnić, bo w scenariuszu nie wszystko jest dopięte. Naprawdę zakręcona intryga, i teraz pytanie: czy odbierać to jako zaletę, czy jako nieudolność scenarzystów? To kwestia indywidualnych preferencji, ja osobiście uwielbiam takie "niedopięte" scenariusze.

Humphrey zagrał genialnie, podobnie jak Bacall i ogólnie aktorsko nie mam filmowi nic do zarzucenia. Niezbyt podobały mi się sceny w plenerze oraz nieco sztywne strzelaniny/walki, ale poza tym cudnie. Szczególnie dialogi wypadają genialnie, rozegrane po prostu mistrzowsko. Nic dziwnego, bo Bogart to klasa sama dla siebie.

Teraz pointa - wolę "Sokoła...", zdecydowanie wolę "Sokoła...". Zarówno książkę, jak i film. Obejrzeć oba to obowiązek każdego szanującego się kinomana, klasyka pełną gębą i nic tego nie zmieni. Ile w tym zasługi Bogarta, niech każdy oceni sam. Według mnie, ktoś inny nie udźwignąłby tych ról z takim mistrzostwem jak Humphrey.

W książce "Big Sleep" - gdy Marlowe spotyka się z córeczką generała, ta mówi do niego, że jest wysoki, na co on, że to nie jego wina. W filmie, jako że Bogart jest średniego wzrostu, mówi ona, że nie jest zbyt wysoki, na co on, że się starał. Cudowna sprawa, oko puszczone w stronę czytelników, niezwykle mi się to spodobało.

Jeszcze coś: w książce na ostatniej scenie jest cudowny monolog Marlowe'a o "głębokim śnie". Szkoda, że nie udało się tego Hawksowi wrzucić do filmu, bo po pierwsze, wyjaśnia to tytuł, a po drugie - byłoby cudnym zwieńczeniem tego dzieła, jak w "Sokole...", a tak mamy nieco bezpłciową pointę.

Małe co nieco o książce: jest dobra, jest cholernie dobra, na dodatek zachęca do powtórnej lektury, ale coś w niej nie do końca gra, więc nie mogę piać peanów. Nie jestem w stanie sprecyzować, co jest nie tak, ale "Sokół maltański" spodobał mi się bardziej. Niestety, mam wrażenie, że wynika to głównie z warunków, w jakich czytałem obie książki - "Sokoła..." bez stresu i w wygodnym fotelu po nocach, zaś "Głęboki sen" między wrzucaniem żwiru do betoniarki a żonglowaniem cegłami.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1270
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: