bez tytułu
„Pięć lat kacetu” to druga po „Boso, ale w ostrogach” książka według chronologii autobiograficznej.
Pięć lat w obozach – Dachau, Mauthausen i Gusen. W takiej kolejności Grzesiuk „zwiedzał” te katownie, przy czym jedna była o piekło gorsza od drugiej. Niewielu takich było, którym udało się tyle przeżyć. Charakterność, jak sam Grzesiuk to określa, i wychowanie w biednej robotniczej dzielnicy oraz wrodzona cwaniakowatość i hart w bójkach pomogły Staśkowi kierować się zbawczą dewizą – pracować jak najmniej, jeść jak najwięcej.
Opisane historie są niesamowite i wyróżniają się na tle całej literatury obozowej. Tak stylem i sposobem, w jaki zostały skreślone, jak i poruszonymi tematami. Przykładowo: po raz pierwszy natknąłem się na temat homoseksualizmu w obozach, który jest notorycznie pomijany w tego rodzaju książkach z doprawdy niewiadomego mi powodu. A jasnym było, że musiało takie zjawisko mieć miejsce, gdy zamknęło się na ograniczonej przestrzeni tysiące mężczyzn bez dostępu do kobiet. No, chyba że liczyć puffy, które wprowadzone zostały dużo później i były dla wybrańców, a do tego płatne.
„Pięć lat kacetu” to autobiografia Grzesiuka - poczynając od momentu jego aresztowania do chwili uwolnienia więźniów przez aliantów. Dopełnieniem tych wszystkich niesamowitych opowiadań Staśka, dających do myślenia, jak tyle razy udało mu się uniknąć śmierci, czy to sprytem, czy dzięki zwyczajnemu fartowi, jest fakt, iż wyzwolenie więźniów nastąpiło w dniu jego dwudziestych siódmych urodzin. Ładny prezent, nie powiem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.