Dodany: 29.12.2006 17:24|Autor: dot59
Skosztuj, posłuchaj... przypomnij...
Dźwięk, obraz, smak, zapach jako klucz do tego zakamarka naszej świadomości, w którym ukryte są wspomnienia – to zjawisko znane prawie każdemu człowiekowi, i zarazem bardzo wdzięczny motyw literacki. Proustowska magdalenka weszła już do historii; piosenka Beatlesów też ma na to pewne szanse, choćby tylko dlatego, że znalazła się w tytule powieści Murakamiego – powieści, którą trudno porównywać z kunsztowną sagą Prousta, ale która zauważalnie wyróżnia się spośród morza zwykłych opowieści obyczajowych i romansów.
Tam, gdzie dotarła kultura Zachodu, trudno dziś znaleźć przedstawiciela średniego pokolenia, u którego żadna piosenka liverpoolskiej czwórki nie budzi skojarzeń z jakimś ważnym momentem życia. Do tego pokolenia należy też bohater Murakamiego, Watanabe. Nie wiemy, kim jest i co robił przez ostatnie lata. Wiemy tylko, że usłyszana w samolocie melodia kazała mu powrócić myślą w czasy pierwszych miłości, pierwszych wyborów, pierwszych dramatów – którym towarzyszyła ta niezapomniana muzyka – i opowiedzieć nam historię, której sam do dziś w pełni nie zrozumiał…
Watanabe sprzed dwudziestu lat to wrażliwy młody człowiek, którego biografia do czasu rozpoczęcia studiów nie zawiera żadnych szczególnych wydarzeń poza jednym jedynym, ale za to – jak się później okaże – brzemiennym w skutki, mianowicie samobójstwem jego najbliższego przyjaciela, zupełnie zagadkowym i niepoprzedzonym żadnymi znakami ostrzegawczymi. Zmiana środowiska i nawał zajęć sprawiają, że powoli zaczyna przechodzić nad tą stratą do porządku dziennego – ale oto niespodziewanie spotyka byłą dziewczynę zmarłego. Naoko przeżyła śmierć Kizukiego bardzo mocno i – o czym Watanabe dowie się dużo później – nie jest to jedyny uraz, jakiego dane jej było doznać. Początkowo młodemu człowiekowi wydaje się, że razem oboje – tak do siebie podobni, wrażliwi, introwertyczni, mający wspólne zainteresowania – zdołają rozgonić czarne chmury, spowijające duszę dziewczyny. Lecz stan psychiczny Naoko pogarsza się; przerywa studia i wyjeżdża na leczenie. A Watanabe poznaje drugą dziewczynę, całkowite przeciwieństwo tamtej. Midori jest otwarta, impulsywna, pozbawiona zahamowań i – przynajmniej tak się może z początku wydawać – zdolności do głębszego przeżywania emocji, a w dodatku ma stałego chłopaka. Taki układ wydaje się Watanabemu idealny: niezobowiązująca znajomość z tą drugą nie przeszkodzi mu w kultywowaniu wyidealizowanego związku z pierwszą, nie uniemożliwi mu zaspokajania pragnienia ponoszenia odpowiedzialności za tę kruchą i słabą istotę…
Klasyczny trójkąt, ale jak rozegrany! Żadnego patosu i egzaltacji, wszystko opowiedziane językiem prostym, codziennym, dosłownym (czasem nawet aż za bardzo dosłownym, jak w erotycznych rozmówkach Watanabego i Midori), a jednocześnie w jakiś zagadkowy sposób kunsztownym. Trudno znaleźć w tej książce jedno zbędne słowo; każde wydaje się niezastąpione, czy to przy kreowaniu nastroju, czy przy odwzorowywaniu realiów. Jak w scenariuszu filmowym. I rzeczywiście powieść jest niesamowicie filmowa; bez wysiłku widzi się zagracone pokoje męskiego akademika, wnętrze księgarni Kobayashich, drogę do sanatorium, słyszy cichy, stłumiony, pełen lęku głos Naoko, jąkanie Komandosa i cyniczny ton pobrzmiewający w wyznaniach Nagasawy… i oczywiście charakterystyczne brzmienie gitary, grającej pierwsze takty nieco absurdalnej piosenki o nieudanym romansie…
Historia prosta, nieomal banalna, przedstawiona w niewyszukany sposób – ale czy powierzchowna? Niekoniecznie, bo jeśli uważnie wsłuchamy się w opowieść Watanabego, dojrzymy tam i drwinę z „rewolucyjnych” środowisk studenckich (kapitalna relacja Midori z zebrań klubu piosenki folkowej!), i dezaprobatę dla bezdusznego, hedonistycznego światopoglądu reprezentowanego przez Nagasawę, i przestrogę przed nieostrożnym ferowaniem wyroków w sprawie pedagogów oskarżanych o molestowanie seksualne podopiecznych (dramatyczna historia Reiko), a przede wszystkim – pretekst do dociekań, czy nasz stosunek do życia i śmierci w większym stopniu zdeterminowany jest okolicznościami zewnętrznymi, czy konstrukcją psychiczną.
A także przypomnienie: prędzej czy później stanie na naszej drodze coś, co każe nam się zastanowić „nad straconym czasem, nad ludźmi, którzy umarli lub odeszli, nad myślami, które już nie wrócą”[1]. Dla jednego to będzie kęs ciastka, dla innego dawno niesłyszana melodia. A dla mnie? A dla ciebie…?
_ _ _
[1] Haruki Murakami – „Norwegian Wood”, przeł. Dorota Marczewska i Anna Zielińska-Elliott, wyd. Muza SA, Warszawa 2006, s. 6.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.