Czy wybrał Panią Śmierć?
Cieszę się bardzo, że mogę pierwszy recenzować tę nowość wydawniczą, choć jednocześnie mam nadzieję, że recenzji przybędzie. Twórczość Hanny Kowalewskiej naprawdę jest warta czytelniczej uwagi.
"Maska Arlekina" to trzecia część cyklu "Zawrocie", który zdążył już sobie zdobyć olbrzymią popularność wśród czytelników, niebezpodstawnie zresztą. Autorka znowu zabiera nas w ten... tajemniczy świat Zawrocia? O nie, w Zawrociu - posiadłości pani Milskiej, przyrównywanej do utraconego Raju - rozgrywają się jedynie pojedyncze sekwencje. Reszta - cóż, samo życie - gdzieś w Warszawie.
Życie Matyldy zostaje znów zakłócone. Kto postawił dziwny pomnik na grobie jej jednorocznego męża Filipa Justa? Chcąc nie chcąc, młoda kobieta wikła się w dziwną, pełną emocji grę. Tym razem będzie to podróż w przeszłość tragicznie zmarłego małżonka - artysty, wizjonera ochrzczonego mianem Świra. Dlaczego pewnego dnia wyszedł z okna akademika? Czy z własnej woli spotkał się z Panią Śmiercią?
Zauważyć można bez trudu, że pani Kowalewska lubi synkretyzm gatunkowy. Z jednej strony powieść czyta się jak kryminał, z drugiej jak dramat psychologiczny, wreszcie jak poezję pisaną prozą. Akcja wciąga coraz bardziej z każdą kolejną stroną. Dodatkowym atutem - poza wspaniałym językiem - są przekonujące i absolutnie niejednoznaczne postaci. Ich emocje są wyraziste i dobitnie opisane. Godny uwagi jest fakt, że pojawiają się w tej części bohaterowie do tej pory jedynie wspomniani. To sprawia, iż całość zdaje się jakoś uzupełniać, choć każda część tak naprawdę stanowi odrębną historię.
Ciekawy zabieg stylistyczny (choć nie wiem, czy nowatorski, zwłaszcza że książek mających za podstawę rozłąkę małżonków jest mnóstwo) stanowią rozmowy Matyldy z niedostępnym, a jednak wciąż obecnym Świrem. Poprowadzone zostały krótkimi zdaniami, co wzmaga ich dramatyzm. Według mnie stanowią one najbardziej wzruszające fragmenty "Maski Arlekina".
Poza tym Pani Kowalewska potrafi wiele dostrzec. Sceny, które opisuje są niesamowicie nasycone i wyraziste - czy są to opisy przyrody, wstawki erotyczne czy głębokie refleksje.
Jeśli chodzi o jakieś wady - absolutnie subiektywnie - pewni bohaterowie, do których zdążyłem się przyzwyczaić i ich polubić, pojawiają się rzadko lub zgoła wcale. Jednak sam łatwo mogę to usprawiedliwić - to wynika z koncepcji. Pocieszający pewnie dla fanów Kowalewskiej będzie fakt, że nie wszystkie sprawy w życiu Matyldy pozostały wyjaśnione, co daje nam pewność następnych części.
Myślę, że mogę tę pozycję polecić zwłaszcza kobietom - choć nie należy prozy Hanny Kowalewskiej w żadnym razie porównywać z twórczością Izabeli Sowy czy Katarzyny Grocholi. Autorka "Maski Arlekina" tworzy prozę z wyższej półki. Mimo wszystko jej uniwersalny charakter sprawia, że nie jest to literatura wyłącznie kobieca... a po prostu dla ludzi.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.