Dodany: 15.12.2006 12:34|Autor: Krisss
Niełatwo być następcą wielkiego człowieka
Czwarty tom z długiego i smakowitego cyklu piastowskiego nosi tytuł „Bracia”. Jego akcja dzieje się w okresie od śmierci wielkiego króla Bolesława (1025) do śmierci Mieszka II (1034).
W porównaniu ze swym wielkim ojcem Mieszko był... Epitety można by mnożyć. Słaby. Nieudolny. Krótkowzroczny. Niezdecydowany... Tylko że niekoniecznie tak musiało być. Państwo Chrobrego, którego ustrój nazywamy dziś monarchią wojenną, opierało się na prowadzonych przezeń zwycięskich wojnach, zapewniających bogate łupy, niewolników i środki do przeżycia. Mądra polityka zagraniczna częściowo poprzez siłę, a częściowo dzięki chytrości sprawiła, że państwo nie tylko umocniło się, ale i rozrosło, zaś przygraniczne zdobycze terytorialne traktowane były na poły jako własny kraj, na poły zaś jako buforowa strefa chroniąca przed najazdem.
Niełatwo być synem wielkiego człowieka, zwłaszcza jeśli się obiera tę samą drogę. Nie ma zaś wyboru następca władcy, a uniknąć porównań nie sposób.
Niedługo, bo zaledwie dwa pokolenia trwa chrześcijańskie zjednoczenie kraju. Należy pamiętać, że jeszcze niedawno zwyczajem panującego był podział włości między synów–dziedziców. Nie mógł i nie chciał uczynić tego Chrobry, pamiętając wyniszczające walki wojny domowej, którą toczył o własne dziedzictwo. Co może jednak zrobić władca, który ma wielu synów, a chce uniknąć walk o spuściznę, lub, co gorsza, podziału państwa między spadkobierców? Może, jak Bolesław, wyznaczyć następcę i wdrażać do rządzenia, niewygodnego syna umieścić w odległym klasztorze, zaś najmłodszemu zdjąć z barków wszelką odpowiedzialność, pozwalając mu się bawić.
Lecz śmierć wielkiego króla Bolesława spowodowała zerwanie tamy. Zerwał się z uwięzi Bezprym, uciekając z klasztoru, gdzie go osadzono. Król Stefan węgierski (późniejszy święty) ruszył, aby zająć Morawy pod pretekstem upominania się o prawa pierworodnego. Na wschodniej granicy niepokoje. Cesarz niemiecki krzywym okiem patrzy na nowo koronowanego bez jego zgody króla.
Mieszko, który, jak sugeruje autor, bardziej do dobrej i łagodnej matki niż do wojowniczego ojca jest podobny, wybiera układy. I ustępstwa, czym nie zyskuje ni szacunku, ni zwolenników. „Prosty lud [...] krzywym okiem patrzył na ograniczenie własnych swobód i nowe ciężary, a rodowe rycerstwo królowi przypisuje winę za utratę zdobyczy ojca i dziada i związanych z nimi korzyści [...]”*.
A potem jest coraz gorzej. Wszelkie porażki przypisane słabości i niezdecydowaniu Mieszka. Wszelkie sukcesy - sile i szlachetności jego doradców i wiernych towarzyszy: palatyna Michała i wojewody Skarbka Awdańców. Wszelkie zdecydowane działania - pierworodnemu synowi, uznanemu, choć z nieprawego łoża, Bolesławowi.
Udał się autorowi ten bohater, skrojony nieco na miarę młodego Chrobrego, ale bez wędzidła, jakie potrafił tamtemu nałożyć ojciec. Chłopak silny, wesoły, ale samowolny. Brak mu, niestety, królewskiego wychowania, brak dyplomacji i zrozumienia istoty władania.
Każdy Mieszko pierworodnego syna nazywał Bolesław, a każdy Bolesław swojego - Mieszko. Pojawia się w dziejopisarstwie król skazany na zapomnienie przez kronikarzy, nazwany później Bolesławem Zapomnianym. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że sztuka pisania i wykształcenie w ogóle przynależało stanowi duchownemu, zaś w czasach panowania Mieszka II i później powstała silna reakcja pogańska, grożąca obaleniem wciąż niewrosłego chrześcijaństwa; wiedząc, że po śmierci Mieszka II nastał pięcioletni okres nazwany w dziejach bezkrólewiem... łatwo uprawdopodobnić istnienie władcy skazanego na zapomnienie niczym Herostrates.
„Zgromadzone przez dziada pod wspólnym dachem plemiona lechickie dopiero zrastać się zaczynały w jeden naród, a już w miejsce zacierających się różnic plemiennych zaznaczały się nowe linie podziału. Chrześcijaństwo, którego rozszerzeniu i utrwaleniu od początku swego panowania Mieszko poświęcił wiele zachodów i zasobów, miast czynnikiem zespolenia, stało się jedną z nich. Stanowiąca siłę jedność, którą zbudował dziad, a twardą ręką utrwalił ojciec, w ręku Mieszka rozsypywać się zaczyna”**.
Słaby i niezdolny do stanowczego działania Mieszko jest królem nie na te czasy, nie na takie wojny. Nie zyskuje on specjalnie sympatii, kiedy co rusz ktoś (zastępcy bądź syn) wysyła go na odpoczynek i wyręcza w obowiązkach, on zaś, jak i na początku, niewypoczęty. Tajemnicza słabość wysysa z niego siły, nie znajduje Mieszko pociechy ni w walce, ni w domu. Wprawdzie wspomina się jego niezwykłe męstwo, doświadczenie wojenne i przenikliwość w poprzednich wojnach z Niemcami, ale żyją one tylko w pamięci jego towarzyszy, na kartach książki ich nie pokazano.
Osób postronnych w książce, jak zwykle, jak na lekarstwo. Niemiecka żona Mieszka, Rycheza, wydaje się podobna do żony Mieszka I, Ody. Mądra, piękna i nadambitna, bardzo chcąca rządzić poprzez swojego syna.
Nie mają jakoś szczęścia władcy Polski do politycznych małżeństw z Niemkami. Oda, żona Mieszka I, walczyła o prawa swoich synów, Rycheza też usilnie dba o prawa swojego syna, nawet wbrew jego woli. W zaślepieniu i żądzy władzy nie cofają się przed wywołaniem wojny domowej, szukaniu pomocy u ościennych władców, a skłonne są za pomoc płacić wysoką cenę. O Rychezie to pewnie nie koniec, nie darmo wywróżono Bolkowi, aby wystrzegał się niewiast.
Butny, silny, odważny Bolesław nie wie jeszcze, że historię tworzy nie król i nie wódz. Jeno kronikarz. Za niezgodę z tymi, którzy kroniki spisują, zapłaci zapomnieniem. Dobrze, że są także autorzy powieści historycznych, uzupełniający na podstawie badań, wiedzy, ale i fantazji luki w naszej historii. Nie jest wszelako powiedziane, że tak na pewno było, jak to opisuje Karol Bunsch. Bo przeszłość, mimo że jest już zamknięta, to wciąż niewiadoma... Uznajmy, że tak być mogło.
------
* Karol Bunsch, „Bracia”, Wydaawnictwo Literackie Kraków 1978, s. 151.
** Tamże, s. 164.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.