Dodany: 14.12.2006 10:01|Autor: Zenit
Zaraz się zacznie...
Książkę "Robert Crews" zobaczyłam w bibliotece przez przypadek. Nawet nie czekała na swoich czytelników pod literką "B" (jak Berger), ale gdzieś na osobnym regale z serią Kameleon. Nazwisko Thomas Berger powiedziało mi jednak więcej niż tytuł. Przecież Thomas Berger jest autorem "Małego wielkiego człowieka"!!! - książki, którą do dziś uważam za jedną z najlepszych, jakie dotąd przeczytałam. Ktoś, kto napisał właśnie To, wybitną, zabawną, wciągającą powieść, musi po prostu mieć w swoim dorobku same takie... Z zapałem przystąpiłam więc do lektury "Roberta Crews", szykując się na sporą dawkę dobrej prozy.
Mamy tu kilku mężczyzn, wybierających się na ryby. Samolotowi, którym lecą, nieoczekiwanie zdarza się wypadek (myślę sobie więc - zaraz się zacznie...). Uchodzi z życiem tylko jeden z grupy, Robert Crews, którego autor umieszcza na bezludnej wyspie. Mężczyzna rozpoczyna walkę o przetrwanie, tworząc przez szereg stron swoją małą cywilizację (a ja nadal myślę, że zaraz się zacznie). Wraz z bohaterem możemy zastanowić się, jak rozpalić ognisko, nie mając zapałek; jak złowić ryby na obiad; itd... i właściwie jest tak do momentu, gdy wyspa okazuje się jednak nie taka bezludna, bo pojawia się na niej jeszcze ktoś (myślę więc - a może się wreszcie zacznie). No i dobrze nam już znany Robert zaczyna mieć różnego rodzaju przygody, inne niż wspomniane wcześniej czynności.
Po przeczytaniu książki wiem już na pewno, że to, na co czekałam, jednak się nie zaczęło.
Monotonia opisów może znudzić, a kilka ze zmian akcji wydawać się może jakby na wyrost. Ogólnemu wrażeniu towarzyszy więc myśl, że lektura ta jest mało interesująca; tak jakby pomysł na tego typu powieść nie został do końca wykorzystany przez autora. Szkoda, bo Thomas Berger kojarzył mi się przede wszystkim z wybitną umiejętnością wprowadzania czytelnika w świat swojej wyobraźni; czemu mogę jedynie zaprzeczyć, myśląc o "Robercie Crews".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.