Dodany: 10.12.2006 18:41|Autor: Morelka

Matrix?


Inanna – to imię znane jest chyba prawie wyłącznie zapalonym krzyżówkowiczom („sumeryjska bogini miłości, płodności i wojny” – na 6 liter). Chwała więc Oldze Tokarczuk, że szukając natchnienia sięgnęła nie po wyeksploatowaną do niemożliwości mitologię Greków i Rzymian, ale po jeden z najstarszych zachowanych mitów ludzkości, oryginalnie łącząc go z niesamowitą wizją cyberświata.

Rzeczywistość w „Annie In...” do złudzenia przypomina film „Matrix” (ciekawe, czy to przypadek...?). Niezwykła kraina, pełna krętych korytarzy, rusztowań, wind i dziwacznych pół ludzi, pół maszyn, została stworzona i precyzyjnie zaprogramowana przez grupę tajemniczych stwórców (bogów?) właściwie w bliżej nieokreślonym celu. Być może jako zabawka czy ciekawy eksperyment – ot tak, żeby poobserwować ludzi, tak jak my obserwujemy białe myszki albo rybki w akwarium. Ale że „Każdy początek okaże się nietrwały – i boski, i ludzki”*, więc i tu pojawia się buntowniczka, łamiąca wszelkie zasady i zdolna odwrócić to, co nawet bogom wydawało się nieodwracalne (znów skojarzenie z matriksowym Neo).

Niestety, potencjał tkwiący w tak fantastycznym materiale źródłowym, jakim jest sumeryjski mit o Inannie, nie do końca został wykorzystany. W posłowiu autorka tak pisze o języku oryginału: „Opiera się na wielu powtórzeniach i wyliczeniach. Jego główny trzon stanowią rytmiczne refreny (...)”*. Próba zastosowania tego zabiegu stylistycznego w powieści wypada jednak nie najlepiej – wielokrotne powtórzenia typu „ja, Anna In, In Anna” raczej drażnią, niż zachwycają, a w dodatku sprawiają wrażenie łopatologicznego wykładania czytelnikowi, że Anna In = Inanna. Przytrafiają się też zdania ocierające się o kicz. „Mówić do kogoś, kto nie rozumie, to próbować otworzyć zamek źdźbłem trawy, kroić chleb gałązką bazylii (...)”* - oj, zapachniało mi tu nie bazylią, a pseudofilozoficznymi wynurzeniami à la Coelho. Tego typu wstawki niestety psują przyjemność z lektury.

Tych, których znużyło kilka pierwszych stron, zachęcam mimo wszystko, by zajrzeli najpierw do posłowia (szkoda, że nie zostało zamieszczone jako przedmowa). Tekst staje się zdecydowanie przyjemniejszy w odbiorze, gdy poznamy bliżej jego genezę. Mnie w każdym razie posłowie zachęciło do przeczytania książki ponownie – i to znacznie uważniej, niż za pierwszym razem.



---
* Olga Tokarczuk, "Anna In w grobowcach świata", Wydawnictwo Znak, Kraków 2006.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4889
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: