Tragedia Oscara, tragedia Bosiego
Biografia Oskara Wilde'a stanowi jedną z najciekawszych - jeśli nie najciekawszą - w literaturze angielskiej. Może to, co napiszę, jest obłudne, ale życie Wilde'a to doskonały materiał na powieść. Oczami wyobraźni widzę, jak świetnie ubraliby tę historię w słowa Balzac, Tołstoj czy może nawet sam Wilde. Lew salonowy, lord Paradoks, dekadent, uwielbiany skandalista! A jaki jego koniec? Dno...
Nieodłączny element jego życia stanowi wielka miłość - lord Alfred Douglas, zwany Bosiem.
"Był kiedyś piękny, młody chłopiec. Szkocki lord. Poeta, piszący sonety. Zachwycano się nim. Sypiał z innymi mężczyznami, nie on jeden: ot, powszedni grzech Albionu. Szantażowano go nawet, o mało nie wyrzucono go przez to z Oxfordu... Poznał go i pokochał starszy o blisko dwadzieścia lat sławny artysta. Afiszowali się ze sobą, stali się sławną parą, artystę to zgubiło, on się wywinął. Artystę skazano na ciężkie roboty, on wyjechał. Potem przespał się z artystą jeszcze kilka razy i rzucił go, tamten przez to umarł"[1].
Anna Bojarska sięgnała właśnie po ten materiał. Jej książka składa się z dwóch części. Jedna poświęcona jest Wilde'owi, druga zaś Douglasowi. Obaj są pokazani u progu śmierci - Wilde w 1900 roku, otyły, brzydki, coraz bardziej chory, wrak człowieka. Bosiego również nie oszczędził czas - śmierć zabiera go w 1944, starego, brzydkiego i zapomnianego.
W dziele Bojarskiej uderzają dwie rzeczy - po pierwsze, jest ono niezwykle przekonujące. Autorka potrafiła wkraść się w umysły dwójki bohaterów, odtworzyć autentyczne przecież postaci. Czytając nie można oprzeć się wrażeniu, że tak właśnie musiał czuć się Wilde, że Bosie oddawał się dokładnie takim rozmyślaniom.
Druga sprawa - to duża wiedza pisarki na temat Wilde'a, jego kochanka oraz jego twórczości. Wciąż wplata w swoją opowieść szereg tytułów i cytatów z dzieł Mistrza, powołuje się również na jego biografię. Jednak tu zaczynają się schody. Bo okazuje się, że przystępując do lektury powinniśmy znać wszystkie dzieła Wilde'a, łącznie z takimi unikatami, jak "De profundis" czy "Ballada o więzieniu w Reading" oraz listami (które są u nas dostępne w dość skromnym wyborze). Inaczej część odwołań będzie zupełnie niejasna.
Ten fakt pociąga za sobą jeszcze jeden minus. Przydałby się naprawdę odautorski wstęp do tej książki. Takie wprowadzenie powinno zawierać nie tylko krótką notkę biograficzną o Oskarze Wildzie i lordzie Alfredzie Douglasie, ale również odpowiedzi na niektóre pytania, np.: jak Bojarska zabierała się do pracy? na jakich dziełach się opierała? dlaczego pewne aspekty uwypukla, a pewne zupełnie pomija? Wydaje mi się, że jest ten wstęp winna odbiorcom. Zwłaszcza że przez olbrzymią erudycję w sprawach dotyczących wielkiego angielskiego twórcy czasem jakby sama się plącze. W końcu nie wiemy, czy mamy do czynienia z powieścią, czy z jakimś fabularyzowanym opracowaniem.
Bojarskiej udało się nakreślić dwa wspaniałe, przejmujące portrety. Jaki Wilde wyłania się spod jej pióra? Ależ taki, jakiego znamy z jego listów (wszak na nich się autorka opierała): człowiek ciepły, serdeczny i oddany przyjaciołom. Na końcu zrujnowany i poniżony. Jaki zaś Bosie? Również taki, jaki nie jest nam obcy: piękny, rozpieszczony młokos, wiecznie nadąsany, wiecznie niezadowolony, do tego z wielce wątpliwym talentem literackim i przekonaniem o własnym geniuszu. Jednak pisarka nie potępia go jednoznacznie, co uważam za wielki atut jej powieści. Racje Bosiego pod pewnymi względami można zrozumieć - ale czy można go usprawiedliwić? To wymaga indywidualnego rozstrzygnięcia.
Pisałem już o wyczuciu psychologicznym, jednak nie jest ono wolne od uchybień. Dosyć nawet kunsztowny język szpecą określenia, których raczej wtedy nie używano: "pedał" (notorycznie), "lecieć na coś", "robić kasę", "puścić kogoś z torbami" - po prostu mierżą.
Ciekawym pomysłem było poprowadzenie wątku lorda Douglasa aż po kres jego dni. Kto - nawet z fanów Wilde'a - wie, co działo się z tym pięknym złotowłosym chłopcem o brzoskwiniowej cerze już po śmierci sławnego kochanka? Alfred zawsze żył w jego cieniu, ale w dwudziestym wieku, paradoksalnie, cień się jeszcze pogłębił. A swoją drogą szkoda, że żadne utwory Bosiego nie zostały u nas wydane. Nawet jeśli mają wątpliwą wartość artystyczną, byłaby to pewnie niezła gratka dla fanów Wilde'a.
Kolejnym błędem, w mojej ocenie, było umieszczenie w książce ilustracji. Nic nie wnoszą do tej historii, na pewno nie są estetyczne, a ich karykaturalność nie robi na mnie żadnego wrażenia.
Na przykładzie książki Anny Bojarskiej widać, że historia Wilde'a jest wciąż żywa i interesująca. Przesłanie jego utworów, gorzka wymowa aforyzmów nie straciły na aktualności. To najlepiej świadczy o jego geniuszu. A końcowa ocena książki? Czwórka - za te niedociągnięcia. Ale wielbicielom Wilde'a tę pozycję bardzo polecam.
______________
[1] Anna Bojarska, "Biedny Oscar czyli dwa razy o miłości", wyd. Polska Oficyna Wydawnicza "BGW", Warszawa 1992, str. 135.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.