Dodany: 03.12.2006 19:50|Autor: kubusiasty

Świat według Kinga


Najnowszą powieść mistrza horroru (czy on jeszcze zasługuje na to miano?) przeczytałem już jakiś czas temu. Jest... dziwna. Chodzi o "Historię Lisey". Z początku nudzi do tego stopnia, że ma się ochotę rzucić ją w kąt, ale książki Kinga są nieco jak paskudny w smaku i jednocześnie mocno uzależniający narkotyk: jak przebrnie się przez kilka stron, nie sposób nie doczytać do końca. Jest zręcznym pisarzem i z każdego słowa potrafi wydusić maksimum korzyści dla opisanej historii. Ta powieść ciągnie się jak guma do żucia przyklejona do podeszwy; ogromna dbałość w przytaczaniu wspomnień głównej bohaterki jest wręcz drażniąca, choć nieprzypadkowa. Powoduje, że czytelnik daje się zmanipulować bardzo łatwo (oceniam po sobie, może na innych działa to w mniejszym stopniu), ulegając poczuciu, że będzie to taka sobie zwyczajna historia z cyklu opowieści z życia wziętych. I akceptuje, nie wiedząc o tym, drobne przebłyski z innego, ponurego świata horroru, dzięki czemu przejście w tę inną sferę, gdy już do niego dochodzi, jest bardzo płynne i niezauważalne. Przejście od dramatu do horroru wydaje się naturalne, i mniej więcej w tym samym momencie całość przestaje nudzić. Choć nie: nie jest nudna ani przez chwilę, ale od pewnego momentu ma się ochotę czytać dalej, bez niedookreślonego uczucia, że trzeba się do tego zmusić (wybierając między rezygnacją z zainwestowanych już w lekturę kilku godzin a ryzykiem, że całość okaże się równie mdła, jak początek).

King pozwolił sobie na kilka eksperymentów ("Dolores Claiborne"), pokazując, że jest nie tylko błyskotliwym pisarzem, ale i zręcznym rzemieślnikiem. Potrafi z prostej historyjki stworzyć opowieść wciągającą czytelnika, choć myślę, że czasami bawi się z fanami swojej twórczości. Pokazuje im, że i tak będą czytać coś, czego nie tknęliby, gdyby na okładce nie widniało jego nazwisko. I że krytyka, która normalnie wdeptałaby w ziemię to czy inne z jego dzieł za przeciętność, doszuka się (chyba raczej z obowiązku niż konieczności) jakichś zalet i czegoś nowego. Nie twierdzę, że to źle: to zabawne uświadomić sobie, że skończyło się z przyjemnością czytać... zupełnie zwyczajną historię, jaką pewnie w każdej rodzinie opowiada się z pokolenia na pokolenie, a których multum gromadzą policjanci obyczajówki, zajmujący się rozwikływaniem rodzinnych tajemnic (a przynajmniej tych, które przyczyniły się do czyjejś przyspieszonej i gwałtownej śmierci).

"Historia Lisey" nawiązuje do słynnego "Lśnienia" stylem, w jakim jest napisana. Te dziwaczne nieco zabiegi stylistyczne, przerywanie jednych zdań innymi, jakby natrętnymi myślami przebijającymi się do świadomości na kilka ułamków chwili. Plus powtarzanie w nieskończoność pewnych słów, haseł, czasem zdań. Taka drobna obsesja, której czytelnik sam ulega i którą akceptuje, zatapiając się w nieco dusznej atmosferze, jaka wypełnia tę książkę. Może niepotrzebnie jest w niej tyle krwawych elementów, przemocy, choć nie tak dosłownej, jak w książce kryminalnej o morderstwach. Tutaj przemoc jest wynikiem szaleństwa, choć, prawdę mówiąc, nie potrafię stwierdzić z całą pewnością, które zachowania w świecie tej powieści są szalone, a które logiczne. Nie da się przewidzieć zakończenia, bo wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości mieszają się ze sobą w typowy dla Kinga, niejasny sposób. Choć niespieszny i wypełniony masą, zdałoby się, nieistotnych szczegółów sposób narracji nie zmienia się, w pewnym momencie ma się wrażenie, że wszystko dzieje się szybko. I choć jest to historia o Lisey (na co wskazuje tytuł), szybko zorientujemy się, że nie do końca ona jest bohaterką tej książki.

Miarą tego, czy przeczytana powieść mi się podobała jest to, czy miałbym ochotę po nią sięgnąć ponownie za jakiś czas. Ta do takich nie należy. Kinga bardzo lubię, większość z tego, co napisał, to majstersztyki, jest zresztą jednym z nielicznych pisarzy, których lubią zarówno krytycy, jak i czytelnicy. Niestety, próby zerwania z etykietką pisarza horrorów wyszły przeciętnie, a "Historia Lisey" nieco pachnie próbą powrotu do czegoś dobrze już sprawdzonego. Co nie znaczy, że nie polecam. To dobra książka, warto po nią sięgnąć.



(Tekst opublikowany przeze mnie również na prywatnym blogu).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5055
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: --- 04.12.2006 01:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Najnowszą powieść mistrza... | kubusiasty
komentarz usunięty
Użytkownik: karabella83 24.01.2011 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Najnowszą powieść mistrza... | kubusiasty
Zgadzam się w 100% ze stwierdzeniem, że jego książki są jak gorzki narkotyk.Nie ujełabym tego lepiej:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: