Perełka
Jedną z nowo wydanych perełek jest niewątpliwie książeczka pt. „Ćwiczenia stylistyczne”, autorstwa Raymonda Queneau, którą ostatnio wydano w Polsce. Zapewne jeszcze leży w zakamarkach księgarnianych półek, przysypana masą szmatławców à la „Kod Leonarda Da Vinci” – szczerą chęcią kierowani, na pewno ją znajdziecie w jakimś Empiku pod literą „Q”.
Ten niewielkich rozmiarów literacki eksperyment dostarczy niemałej satysfakcji każdemu miłośnikowi literatury. Autor „Ćwiczeń” to nie byle "pikuś": był niezwykle wszechstronnym intelektualistą francuskim – między innymi lektorem wydawnictwa Gallimard, członkiem Towarzystwa Matematycznego, redaktorem wykładów o Heglu A. Kojeve’a i Encyklopedii Plejady, a przede wszystkim utalentowanym pisarzem, który założył w 1960 słynną eksperymentalną grupę literacką OuLiPo (Ouvroir de Littérature Potentielle [Pracownia Literatury Potencjalnej]), do której należał też znakomity Italo Calvino, lepiej niż Queneau znany w Polsce.
W „Ćwiczeniach stylistycznych” jedna i ta sama sytuacja opisana jest na 99 (sic!) całkowicie różnych sposobów. Ot, banalna sprawa: w autobusie pewien cudak z długą szyją, ubrany w kapelusz z tasiemką, pyskuje na sąsiada, insynuując, jakoby tamten deptał mu po nogach. Po okazaniu swego oburzenia siada na zwolnionym miejscu. Potem, za dwie godziny, na placu przed dworcem, ktoś zwraca mu uwagę, iż powinien przyszyć do płaszcza dodatkowy guzik. To wszystko, jeśli chodzi o treść. Wyobraźcie sobie jednak, że ta najzwyklejsza w świecie sytuacja zostaje przedstawiona 99 razy i wciąż od nowa nadawana jest jej inna forma! Książka stanowi istny kalejdoskop stylów, figur retorycznych, metafor – zagmatwany labirynt leksykalno-syntaktyczny, którego przemierzanie jest dla czytelnika niepowtarzalną przygodą.
„Ćwiczenia stylistyczne” miały sławę książki nieprzekładalnej – doprawdy wielkie brawa się należą dla ogromu pracy Jana Gondowicza, dzielnego tłumacza, który dał nam możliwość rozkoszowania się lekturą w języku polskim. Nie będę zdradzał więcej tajemnic książki – nie chcę psuć nikomu niespodzianki – powiem tylko, że z powodzeniem mogę ją zaliczyć do grupy najzabawniejszych dzieł, z jakimi miałem styczność: wyobraźcie sobie tę „autobusową anegdotę” opisaną manierą dziewiętnastowiecznej powieści gotyckiej, zaraz potem zmyślnym żargonem „filozoficznym”, a na kolejnej stronie „kulinarnie”...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.