O wydarzeniach w Salem w 1625 chyba każdy coś tam słyszał. Nie chcę tu wypisywać streszczeń. A książka, mimo że historyczna, traktuje w dużym stopniu o polityce USA z czasów współczesnych autorowi.

W roku 1950 w USA miało miejsce wystąpienie senatora McCarthiego nawołujące do "polowania na komunistów", którzy - zdaniem senatora - w Stanach byli obecni, ale zakamuflowani. Zaczęła się publiczna nagonka, wzajemne oskarżanie, procesy o byle co, ważne było, żeby pokazać, kto jest komunistą albo takiego komunistę ukarać.

Zupełnie jak w Salem - paranoja.

I, co gorsza, ludzie byli skazywani np. na 1,5 roku więzienia za nic. Cała nagonka w bardzo dużym stopniu dotyczyła też środowisk twórczych, jako tych bardziej liberalnych i najprawdopodobniej lewicujących.

Książka nie jest więc stricte historyczna, pokazuje machiny społeczne zbiorowej paniki i paranoi.

Dramat w każdym calu, nawet łezkę uronić można; Miller urozmaica jednak wszystko swoimi komentarzami mającymi formę bardziej eseju. Stąd czasem trudne do zrozumienia stwierdzenia w tych właśnie częściach - prześledźcie sami.